Mało kto dziś o tym pamięta, ale w 1928 roku władze radzieckie wyznaczyły na Dalekim Wschodzie teren na żydowską ojczyznę. Miała ona się znajdować na wschodnim krańcu Związku Radzieckiego, między rzekami Birą a Bidżanem. W 1934 terytorium stało się Żydowskim Regionem Autonomicznym, z jidysz jako językiem oficjalnym.

W pierwszych latach po rewolucji 1917 roku przywódcy ZSRR zainwestowali znaczne środki w rozwój kulturalny i narodowy wielu mniejszości etnicznych ZSRR. Ta radziecka polityka znana pod nazwą korenizacji objęła także Żydów. Tu jednak pojawił się problem, ponieważ etniczność definiowano przede wszystkim poprzez język i terytorium. O ile językiem codziennym żydowskich mas zamieszkałych w ZSRR był jidysz, to brak terytorium pozostawał pewną przeszkodą. Rozwiązaniem tego problemu miało być utworzenie obszaru stricte żydowskiego, a decydenci radzieccy zachęcali żydowskich mieszkańców ZSRR do migracji na tereny przygraniczne z Chinami. Pomysł był także odpowiedzią na popularność ruchu syjonistycznego, który w tamtym czasie snuł wizje żydowskiego państwa na obszarze Palestyny. Idea terytorium żydowskiego miała też pomóc rozwiązać kwestię bezrolności Żydów i przyczynić się do zmiany obrazu Żyda – z mieszkającego w mieście kupca czy drobnego rzemieślnika miał się teraz stać chłopem lub robotnikiem.

Było to ostateczne zerwanie z podejściem do społeczności żydowskich reprezentowanym przez carską Rosję, gdzie od czasów Katarzyny II Żydzi nie mogli mieszkać poza tak zwaną strefą osiedlenia, a z czasem zakazano też im zamieszkiwania poza miastami. Ograniczenia te nie zatrzymywały jednak erupcji ludowego antysemityzmu i fali pogromów. Przemoc antyżydowska była kluczowym żydowskim przeżyciem w Rosji przełomu XIX i XX wieku. Po dojściu do władzy bolszewicy twierdzili, że chcą wyeliminować z życia społecznego pogromy połączone nierzadko ze starymi antyjudaistycznymi oskarżeniami o mord rytualny. Tym samym nowy radziecki projekt przemiany społeczności żydowskiej pośrednio doprowadzić miał do przemiany społeczności nieżydowskich i tego, jak postrzegały one Żydów. Początkowo „produktywizacja” odbywała się w specjalnych żydowskich koloniach rolniczych na Krymie, potem jednak znaleziono „odpowiedniejszy” region.

Warto przy tym zaznaczać, że idea żydowskiej ojczyzny w ZSRR zafascynowała wielu ówczesnych intelektualistów żydowskich z modernistycznym poetą Dowidem Bergelsonem (straconym na fali antyżydowskich czystek w 1952 roku za działalność w Żydowskim Komitecie Antyfaszystowskim, którą uznano za antyradziecką i kosmopolityczną) na czele. Bergelson napisał nawet dwie nowele na ten temat „Birebidżaner” [Birobidżanie] [1934] i publikowaną w odcinkach w moskiewskim periodyku „Hejmland” [Ojczyzna] w latach 1947–1948 „Cwej weltn” [Dwa światy]. Jak pisał tam, słowami protagonisty – amerykańskiego Żyda, agronoma z Chicago, który przeniósł się nad Birę: „to wszystko razem jest nadzwyczajnie nowe, prawie chce się wierzyć w brzmienie słów «żydowski region»” [1].

Żydowski Disneyland

Bardzo brakowało na polskim rynku popularnej pracy na ten temat, która pokazywałaby Birobidżan, unikając sensacji i egzotyzacji, a jednocześnie osadzając narrację w kontekście historycznym. Esej reporterski Agaty Maksimowskiej doskonale wypełnia tę lukę. Co istotne, autorka dostrzega, jak ważna dla urzeczywistnienia idei Birobidżanu była świecka kultura jidysz. Dlatego też Maksimowska utwory literackie dotyczące Birobidżanu czyni integralną częścią książki – poetyckie cytaty otwierają niektóre rozdziały, literackie odniesienia i cytaty znajdziemy też w samej treści (szkoda jedynie, że niektóre tłumaczenia są zapośredniczone przez rosyjski, a przecież jidyszystek i jidyszystów w Polsce nie brakuje!). Lektura kolejnych kart książki pokazuje, jak w praktyce wyglądała mozolna realizacja ideałów i jak kruche okazały się podstawy, na których je budowano. Los nowoczesnej, radzieckiej, a jednocześnie żydowskiej kultury jidysz został ostatecznie przekreślony wraz z podejrzeniami władz o agenturalną działalność Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego w 1948 roku i głośną „sprawą lekarzy kremlowskich” w latach 1952–1953, kiedy to rozpętano nagonkę na medyków, którzy mieli na zlecenie American Jewish Joint Distribution Committee chcieć pozbawić życia głównych przywódców ZSRR w wyniku niewłaściwego leczenia. Prześladowania objęły też tych mieszkańców Birobidżanu, którzy byli orędownikami swoistej żydowskiej autonomii kulturalnej, oskarżano ich o „burżuazyjny nacjonalizm” i „kosmopolityzm”. Represjom poddane zostały instytucje kulturalne. Maksimowska dobitnie kreśli przed czytającymi przejmujący obraz płonących jidyszowych książek, które stały się symbolem walki z żydowskim charakterem obwodu.

Przede wszystkim jednak oprócz chronologicznego opisu losu Birobidżanu oraz idei, która go kształtowała, autorka przytacza głosy jego dzisiejszych mieszkańców. Jej spotkania i rozmowy pokazują, czym jest to specyficzne miejsce dziś i jak rozumie się tam żydowskość. Maksimowska jest słuchaczką wnikliwą, a jednocześnie obdarzoną dużą empatią do swoich rozmówczyń i rozmówców, których losy są często skomplikowane, wielowymiarowe i nieoczywiste.

„Birobidżan” czytałam, sama jadąc tam koleją transsyberyjską z Ułan Ude. Choć wiele wiedziałam o historii tego miejsca w pierwszych dziesięcioleciach jego istnienia, to lektura pozwoliła oswoić współczesność – to, czym Birobidżan się stał. Pierwsze kroki po mieście przypomniały mi przywoływane przez autorkę opisy natury. Wszechobecne meszki i komary nie zniknęły, mimo próby oswajania dzikości przez pionierów. Dalsze kroki kierowałam ku lokalizacjom i osobom wspomnianym w pracy. Brak fałszywych tonów jeśli chodzi o portret Birobidżan sprawił, że późniejsze spotkania z bohaterami Maksimowskiej były rozmowami z osobami, które choć po części znałam.

Bez wątpienia Maksimowska trafnie definiuje uczucia, jakie wyzwala wizyta w Birobidżanie. Żydowski Disneyland bez Żydów (większość zdecydowała się po upadku ZSRR na migrację do Izraela) i władze traktujące żydowskość jako produkt/markę zderzają się tu z autentycznym poszukiwaniem tożsamości w świecie postsowieckim. Próby wynalezienia siebie na nowo jak na ironię odwołują się jednak najczęściej nie do świeckiej kultury jidyszowej, a do dziedzictwa religijnego i często (kiczowatego) wyobrażenia na temat tego, jak wyglądało żydowskie życie w Rosji przed rewolucją 1917 roku. Wędrując ulicami miasta, natkniemy się więc na metalowe figury przedstawiające menory, religijnego Żyda dmącego w szofar, klezmerów, migrantów na wozie przypominających hollywoodzkie wyobrażenie o Tewje Mleczarzu i jego rodzinie. Nieliczne osoby szukają drogi do swojej tożsamości w religijności, z którą tak silnie walczył ZSRR.

Maksimowska zamyka swój obraz zmieniającej się rzeczywistości Birobidżanu obawami mieszkańców obwodu przed rosnącą sinizacją. Sąsiedztwo rozwijających się Chin jest gospodarczym błogosławieństwem, bo to z Chinami Birobidżan ma najwyższą wymianę handlową. Dla mieszkańców rosnące wpływy finansowe i kulturowe Chin często jawią się jako zagrożenie, boją się oni, że za pieniędzmi przyjdą masowe migracje Chińczyków. To jednak plotki i niczym niepodparte doniesienia. Swoistym symbolem przemian jest przytaczana przez autorkę osoba Wan Baolina z Harbinu odwołującego się do swojego żydowskiego pochodzenia, który w trakcie pobytu autorki otworzył w birobidżańskiej filharmonii chińską restaurację „w żydowskim stylu”. Sprawdziłam – restauracji już nie ma, pozostała tylko kartka informująca, że lokal jest na sprzedaż. Kolejny birobidżański projekt zmierzył się z rzeczywistością.

 

Przypis:

[1] D. Bergelson, „Cwej weltn”, Nju Jork 1952, s. 16 [tłumaczenie własne].

Książka:

Agata Maksimowska, „Birobidżan. Ziemia, na której mieliśmy być szczęśliwi”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.

 

* Fotografia użyta jako ikona wpisu na stronie głównej: Birobidzhan. The new synagogue (left) and the Jewish cultural center „Freud” (right). Fot. Marco Fieber. Źródło: Flickr (CC BY-NC-ND 2.0).