„Albercie, ty złodzieju!” Gunilli Bergström
Pewnego dnia ginie srebrny klucz, na który dzieci z okolicy zamykały swój domek na drzewie. Kiedy Albert zostaje oskarżony o kradzież, postanawia odnaleźć zgubę, żeby oczyścić się z zarzutu. Oskarżenie padło jednak szybko i nie tak łatwo się od niego uwolnić – książka Gunilli Bergström w sposób pozbawiony zbędnych słów pokazuje, jakie szkody może wyrządzić jedno zdanie rzucone nieopatrznie, w przypływie emocji. Albert, który dotychczas czuł się członkiem grupy, silnie przeżywa nagłe z niej wykluczenie i to, że wszyscy się od niego odwracają, nawet bliska przyjaciółka. Tekst porusza temat potrzeby przynależności i w ciekawy sposób pokazuje problemy, które pojawiają się, kiedy ktoś zostaje poddany ostracyzmowi – Albert, otrzymawszy łatkę złodzieja, przechodzi kryzys tożsamości, zastanawiając się, czy wszyscy dookoła nie wiedzą przypadkiem o nim czegoś, czego sam nie był dotychczas świadom.
Kwestia konstruowania osobowości w relacji z grupą, przystępnie oddana za pomocą słów, została jednak zilustrowana w dość niecodzienny sposób. „Albercie, ty złodzieju!” jest utrzymana w estetyce kolażu łączącego zdjęcia z rysunkami autorki tekstu. Książka operuje pustą przestrzenią w sposób, który pozwala podkreślić te elementy świata, które mogą wydawać się znaczące z perspektywy Alberta i jego znajomych, takie jak bloki mieszkalne czy drzewo i domek. Same rysunki, przywodzące na myśl estetykę prostych programów graficznych, oraz zdjęcia, sprawiające wrażenie wycinanych na szybko, tworzą jednak mieszankę, która nie każdemu przypadnie do gustu. Warto jednak przetestować to samemu i poznać Alberta, który już od 47 lat w kolejnych częściach swoich przygód bawi dzieci (i rodziców) w kilkudziesięciu krajach świata.
Książka:
Gunilla Bergström, „Albercie, ty złodzieju!”, przeł. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2019.
„Arlo Finch i Dolina Ognia” Johna Augusta
Po wielu przeprowadzkach Arlo Finch z rodziną trafia w końcu do Pine Mountain. Szybko okazuje się, że zachodzące na miejscu niesamowite wydarzenia są codziennością dla mieszkańców górskiego miasteczka położonego na styku dwóch światów. To stanowi nie tylko obietnicę przeżycia niezwykłej przygody, ale też zapowiedź niebezpieczeństwa. Chłopiec zostaje wplątany w wydarzenia, w których ma odegrać znaczącą rolę. Łatwo przez to uznać, że „Arlo Finch i Dolina Ognia” to kolejna fabuła napisana według schematu o wybrańcu, który odkrywa swoją niezwykłość. Wątek ten, jak zresztą cała warstwa niesamowitości, pozostaje tu jednak na dalszym planie; na pierwszy wysuwa się kwestia tego, jak na psychikę może wpłynąć rozbita rodzina i życie na walizkach. Arlo, mimo najszczerszych chęci, nie potrafi nikogo do końca obdarzyć zaufaniem, nadszarpniętym przez ciągłe zmiany środowiska, a w każdej sytuacji dopatruje się zawsze najgorszych możliwych konsekwencji. Swoich rówieśników poznaje powoli, z taką samą ostrożnością dając się poznać także im i czytelnikom, co zostało dobrze oddane w narracji: mimo że postaci są wyraziste, ich najważniejsze cechy pozostają ukryte i odsłaniają się stopniowo, wraz z oswajaniem się głównego bohatera z nowym miejscem.
Książka zachowuje równowagę między codziennością a tym, co Arlo postrzega jako niezwykłość. Na temat świata przedstawionego dowiadujemy się tylko tyle, ile wiedzą o nim mieszkańcy Pine Mountain, dzięki czemu zachowane zostaje poczucie jego skomplikowania i tajemnicy, a czytelnicy zyskują pole do domysłów i snucia teorii. Autor uniknął też dzięki temu pokusy opowiedzenia ustami postaci wszystkiego na temat stworzonego przez siebie świata; wiedzą tylko tyle, ile mogą dowiedzieć się na co dzień, co działa na korzyść ich wiarygodności. Na uwagę zasługuje też tłumaczenie, w którym zadbano o brak powtórzeń i zachowanie indywidualnego języka postaci, dzięki czemu tekst czyta się szybko, a jednocześnie łatwo zanurzyć się w świecie górskiego pogranicza.
Książka:
John August, „Arlo Finch i Dolina Ognia”, il. Helge Vogdt, przeł. Dominika Repeczko, wyd. Jaguar, Warszawa 2019.
„Uziemieni” S. Barnard, H. Bourne, T. Byrne, N. Pratt, M. Salisbury, L. Williamson, E. Wood
Siedmioro nastolatków, różniących się od siebie pod niemal każdym możliwym względem, utyka pewnego dnia w jednej windzie. Wydarzenie, którego są się mimowolnymi uczestnikami, staje się początkiem przyjaźni – momentami trudnej, czasem przeradzającej się w coś więcej. W każdą jego rocznicę spotykają się wszyscy razem, żeby choć na chwilę oderwać się od codziennych kłopotów. O ile bowiem osią, wokół której rozgrywają się wydarzenia w książce „Uziemieni” są konsekwencje wydarzeń z windy, o tyle głównym wątkiem stają się poważne problemy związane z wchodzeniem w dorosłość. Tych bohaterowie mają wiele, niezależnie od środowiska, z którego pochodzą: od narkotyków przez choroby psychiczne najbliższych po zobowiązania finansowe i próby zaspokojenia własnych ambicji. Powieść może przez to z początku razić swoją schematycznością – zbierzmy jak największy przekrój społeczny oraz jak najwięcej współczesnych problemów i sprawdźmy, co się stanie – z czasem jednak fabuła się zagęszcza i rozwija w nieoczekiwanym kierunku.
Podobnie bohaterowie: z początku uproszczeni do jednej – dwóch wyrazistych cech, rozwijają się i pogłębiają relacje między sobą. Łatwo się z nimi zżyć i chętnie śledzi się ich losy, kiedy stopniowo uświadamiają sobie, że rodzina nie musi równać się pokrewieństwu, że można ją sobie także wybrać. Choć spotykają się tylko raz w roku, z czasem tworzą właśnie taką rodzinę z wyboru, w której każdy może być sobą i czerpać siłę z obecności bliskich osób, nawet jeśli nie są fizycznie w pobliżu. Zacieśnianie relacji zostało przedstawione w ciekawy sposób, w którym narracja wykorzystuje także formy takie jak chat, SMS-y czy wiadomości z serwisów informacyjnych.
Książka:
Sara Barnard, Holly Bourne, Tanya Byrne, Non Pratt, Melinda Salisbury, Lisa Williamson, Eleanor Wood, „Uziemieni”, przeł. Krzysztof Hubert Olszyński, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2019.
„Żubr Pompik. Polinka zaginęła!” Tomasza Samojlika
Powieść graficzna dla najmłodszych? Dlaczego nie! Tomasz Samojlik, a właściwie doktor Tomasz Samojlik, biolog i popularyzator nauk przyrodniczych, doskonale wie, jak w przyjazny i przystępny sposób przemycić w swoich komiksach sporą dawkę wiedzy przyrodniczej. Seria o Żubrze Pompiku to pozycje dla czytelników młodszych i najmłodszych. Na przykład w kartonowej książce z otwieranymi okienkami „Polinka zaginęła” maluchy prześledzą wędrówkę Pompika po Puszczy Białowieskiej w poszukiwaniu rzekomo zaginionej siostry. Rodzic potrzebny do czytania krótkich sekwencji tekstu… albo i niepotrzebny, bo obrazki mówią same za siebie. Pompik zagląda pod zwalony pień z hubami, w gąszcz krzewów, przeczesuje ściółkę, patrzy w korony drzew, do dziupli, pyta o siostrę napotkane zwierzaki.
Z kolei książki o Żubrze Pompiku z cyklu „Wyprawy” – niewielkie, kwadratowe (niczym powiększone „Poczytaj mi mamo”), to pozycja dla nieco starszych dzieci. Tytułowy bohater wędruje od jednego Parku Narodowego do następnego – i tak 23 razy! Wędrówkę obrazuje przedstawiona na rozkładówce poglądowa mapka, na której zbieracze serii mogą odhaczać już odwiedzone przez Pompika miejsca. Każdy tomik opisuje wybrany polski Park Narodowy, a przybywające tam w odwiedziny żubry spotykają jego mieszkańców i przyrodę. Na koniec autor podsumowuje najważniejsze fakty do zapamiętania po zakończonej lekturze. Wspaniały sposób, żeby zobrazować sieć polskich obszarów chronionej przyrody, poznać ich specyfikę i zapamiętać przydatne informacje – znakomita baza na lekcje przyrody lub… na wakacje!
Książki:
Tomasz Samojlik, „Żubr Pompik. Polinka zaginęła!”; „Żubr Pompik. Wyprawy”, wyd. Media Rodzina, Poznań 2016–2019.
„Darwin, jedyna taka podróż” Fabiena Grolleau i Jérémie Royer
Nieco starszym dzieciom, ale i młodzieży, a nawet dorosłym polecam powieść graficzną o podróżach młodego Karola Darwina, a więc pośrednio i o powstaniu teorii ewolucji. Autorzy czerpali informacje z zapisków Darwina, not biograficznych, źródeł kartograficznych i opracowań naukowych schyłku XIX wieku. Jest więc „Jedyna taka podróż” swoistym fabularyzowanym dokumentem, z którego można czerpać lub uzupełniać wiedzę o niezwykłej, odkrywczej podróży Darwina przez wiele zakątków świata – podróży, która, jak się okazało, zrewolucjonizowała postrzeganie świata i naukę o przyrodzie, zwierzętach, człowieku.
Pięcioletnia ekspedycja w nieznane zilustrowana przez rysownika Jérémiego Royera (w stylu przywodzącym na myśl podróż Fileasa Fogga w jego słynnej podróży dookoła świata), oprócz przygód i perypetii załogi statku „Beagle”, podkreśla przede wszystkim fenomen dzikiej przyrody dotychczas niezbadanych zakątków ziemi (Wysp Zielonego Przylądka, Brazylii, Argentyny, Urugwaju, Patagonii, Ziemi Ognistej, Chile oraz Wysp Galapagos). Fascynujące ujęcia krajobrazów, podkreślające potęgę i bogactwo przyrody, zapierają miejscami dech w piersiach – nietrudno sobie wyobrazić, co przeżywał młody badacz, stając oko w oko z tak zachwycającym egzotycznym światem. Powieść wzbogacają mapy, plansze prezentujące dokonane odkrycia, fragmenty listów Darwina, wreszcie dwustronicowy opis podróży „Beagle’a”. Autorzy nie stronią przy tym od tematów trudnych, bolesnych, wstrząsających, jak np. traktowanie tubylców, niewolnictwo, przymusowa asymilacja. Ta powieść graficzna jest nie tylko ucztą dla oka. To także rzetelna dawka wiedzy historycznej.
Książka:
Fabien Grolleau, Jérémie Royer, „Darwin, jedyna taka podróż”, przeł. Paweł Łapiński, wyd. Marginesy, Warszawa 2019.
„Opowieści z głębi miasta” Shauna Tana
Australijski autor słynnych już powieści graficznych i krótkometrażowych filmów animowanych (za krótkometrażową animację „Zagubiona rzecz” na podstawie swojej książki dostał Oscara; jest także laureatem nagrody ALMA – Astrid Lindgren Memorial Award – uważanej za najważniejsze wyróżnienie literatury dziecięcej) „Opowieściami z głębi miasta” zachwycił mnie i wzruszył. Nie jest to typowa powieść graficzna, raczej zbiór tekstów – krótszych, dłuższych, ale niezmiennie poetyckich, filozoficznych – okraszona onirycznymi ilustracjami stanowiącymi nierozłączną część dzieła. Jedno bez drugiego (tekst bez obrazu) nie odda tego, co przekazuje nam Tan w swojej cudownej książce.
A przy tym książce niełatwej. Poruszającej trudne tematy nieoczywistych relacji między człowiekiem i zwierzętami, które pojawiają się w zaskakujących okolicznościach w ludzkim świecie, jakby chciały nachalnie i czasami brutalnie przypomnieć o swoim istnieniu. I tak krokodyle zamieszkują piętro biurowca, na sali sądowej pojawiają się niedźwiedzie, orzeł poluje w hali odlotów, członkowie zarządu międzynarodowej korporacji zamieniają się w żaby, a nosorożec, na swoje nieszczęście, pojawia się na autostradzie…
Wydanie książki wsparło Centrum Ursa Maior działające na rzecz praw zwierząt – istot, które, jak piszą założyciele Centrum, „tak samo jak my poddane są ziemskim wspaniałościom i cierpieniom”. Rzecz daje do myślenia, sieje ziarno niepokoju. Miejscami przeraża, chwilami budzi wyrzuty sumienia. Zdecydowanie dla dojrzalszego czytelnika.
Książka:
Shaun Tan, „Opowieści z głębi miasta”, przeł. Anna Warso i Wojciech Góralczyk, wyd. Kultura Gniewu, Warszawa 2019.
„Powiedz to w mig” Rasy Jančiauskaitė
Punktem wyjścia do stworzenia książki „Powiedz to w mig” były autentyczne wypowiedzi dzieci należących do litewskiego towarzystwa osób niesłyszących. Rasa Jančiauskaitė, litewska graficzka, postanowiła je zilustrować i opatrzyć wyjaśnieniami związanymi z językiem migowym i jego użytkownikami. Tak powstała nowatorska książka dla dzieci, która powinna dać do myślenia również dorosłym.
Dzięki połączeniu kilku środków przekazu „Powiedz to w mig” w sugestywny sposób przybliża codzienność osób głuchych, których słyszący często nie zauważają (bo ich nie rozumieją). Widząc na ulicy rozmowę osób niesłyszących, często mylnie uznają ją za kłótnię. A głusi po prostu używają wyrazistych ruchów rąk i mimiki. Działa to też w drugą stronę. Niesłyszący czasami nie rozumieją słyszących. „Są zimni i nie potrafią barwnie opowiadać”, mówi o nich Arnoldas, jeden z bohaterów książki. Niezrozumienie jest tym większe, że język narodowy i narodowy język migowy to dwa zupełnie różne języki, a słyszący mają często mylne wyobrażenie, że są one podobne. Tymczasem używa się w nich różnych znaków, inaczej buduje zdania.
Najlepiej przekonać się o tym na własnej skórze. Dzięki tłumaczeniu i opracowaniu Macieja Byliniaka dostajemy próbkę tego, dlaczego dla niesłyszących Polaków język osób słyszących jest po prostu niezrozumiały. Niesłyszący zazwyczaj uczą się języka narodowego, jednak dla większości z nich do końca życia pozostaje on językiem obcym. Warto o tym pamiętać i uświadamiać to słyszącym dzieciom od najmłodszych lat. Lektura książki Jančiauskaitė wydaje się na to najlepszym sposobem.
Książka:
Rasa Jančiauskaitė, „Powiedz to w mig”, przeł. Maciej Byliniak, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2019.
„Doktor Dolittle i jego zwierzęta” Hugh Loftinga
Hugh Lofting wymyślił postać doktora Dolittle’a – skromnego lekarza ludzi i zwierząt, który kieruje się w życiu przede wszystkim chęcią czynienia dobra – podczas I wojny światowej w okopach frontu zachodniego. W 1920 roku przygody doktora ukazały się w formie książkowej. W niemal sto lat od tej publikacji polscy czytelnicy dostają jej nowe wydanie, przepięknie i bogato zilustrowane przez Magdalenę Kozieł-Nowak.
Wzruszająca opowieść Loftinga nie powinna wzbudzać kontrowersji. A jednak. Znaczna część przygód doktora ma miejsce w Afryce. Co prawda pojawiają się w książce wątki antykolonialne (krytyka rabunkowej polityki białych przybyszy czy podkreślanie przez doktora Dolittle’a, że kolor skóry nie ma znaczenia), ale wbrew intencjom autora pewne stwierdzenia lub wątki odnoczące się do Czarnego Lądu mogą dziś razić. Chodzi konkretnie o dwa fragmenty: pierwszy o wybielaniu czarnoskórego księcia, marzącego o tym, by zamienić się w białego człowieka, oraz drugi, gdy lwica wydaje gniewny okrzyk: „Harują jak Murzyni!” (org. Work like niggers!).
Redakcja Naszej Księgarni nie ingerowała w treść utworu. Opatrzyła go tylko komentarzem. I słusznie. Wbrew pozorom wspomniane fragmenty są dobrą okazją do tego, by uczyć dzieci tolerancji, wskazując na niestosowność pewnych określeń. Szacunku dla innych kultur uczy zresztą sam doktor Dolittle. Jak piszą o Loftingu redaktorzy powieści, „autor nie zamierzał urazić niczyich uczuć; myślą przewodnią jego twórczości nieodmiennie pozostaje uznanie praw wszystkich ludzi i zwierząt”.
Książka:
Hugh Lofting, „Doktor Dolittle i jego zwierzęta” , przeł. Wanda Kragen, il. Magdalena Kozieł-Nowak, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.
„Jej wysokość gęś. Opowieści o ptakach” Jacka Karczewskiego
Niezależnie od tego, czy ktoś interesuje się ptakami, czy nie, czy jest duży, czy mały, warto polecić mu tę książkę. Już po przeczytaniu jednej strony starsi będą mogli błyszczeć w towarzystwie, a młodsi na lekcjach przyrody, przywołując dziesiątki anegdot o ptakach. Na przykład o tym, jak od 1924 do 1942 roku BBC nadawała wieczorne koncerty z udziałem wiolonczelistki Beatrice Harrison i… słowików. Albo o tym, że skóra na głowie i piersiach głuptaków widziana pod mikroskopem ma strukturę folii bąbelkowej, dzięki czemu taki te mogą bez ryzyka urazów uderzać w taflę wody z prędkością nawet 100 kilometrów na godzinę!
„Opowieści o ptakach” to również książka o trudnej, bo w dużej mierze niszczycielskiej relacji człowieka z ptakiem. Autor opisuje ludzkie praktyki nie tylko celowego zabijania ptaków dla rozrywki (wokół samego Morza Śródziemnego zabija się ich ponoć co najmniej ćwierć miliarda rocznie!), ale też nieprzemyślanego niszczenia ptasich siedlisk. To ostatnie jest przyczyną wymierania niektórych gatunków i ma opłakane skutki również dla nas samych.
Jak zadbać o naszych skrzydlatych towarzyszy? Przede wszystkim poznać bliżej i uświadomić sobie, jak wiele zawdzięczamy ptakom. Karczewski zwraca uwagę, że dzięki nim mamy nie tylko wynalazek poduszek powietrznych, pierze czy jaja, ale też darmowy śpiew o poranku czy niesamowite przeżycia estetyczne. Przyzwyczailiśmy się do tego i traktujemy to jako oczywistość. Jednak nic nie zostało nam dane raz na zawsze. Powinniśmy dbać o to, by tego bogactwa nie stracić.
Książka:
Jacek Karczewski, „Jej wysokość gęś. Opowieści o ptakach”, Wydawnictwo Poznańskie, Warszawa 2019.
„Kto odwiedził Muchomorka?” i „Żołędziobranie” Marii Dek
W tej krótkiej opowieści Maria Dek odpowiada na tytułowe pytanie, ukazując spotkania Muchomorka z Promykiem Słońca, Polną Myszą, Liściem, Dżdżownicą, Jeżem, Żabą i innymi postaciami ze świata przyrody. Każda z rozkładówek prezentuje w kilku zdaniach kolejne sceny z życia Muchomorka, uzupełnione (odpowiednio mniejszym) wyjaśnieniem procesu zachodzącego w przyrodzie lub charakterystyką konkretnego gatunku. „Kto odwiedził Muchomorka?” sprawdza się świetnie jako wprowadzenie do świata natury i rządzących nim reguł, głównie symbiozy. Warstwy fabularna i edukacyjna – odpowiednio przystosowane do kilkuletniego odbiorcy – ustępują jednak oprawie graficznej Dek, autorki „Czary na białym”, „Kiedy będę duża/y” czy „Przeplatalińskich”. Ciepłe, urzekające prostotą i pełne wdzięku ilustracje sprawiają, że Muchomorka nie sposób nie pokochać od pierwszej strony (a właściwie okładki)!
Uzupełnieniem krótkiej książki o Muchmorku jest wydany w podobnym formacie aktywnościowy zeszyt „Żołędziobranie”, na który składają się szare, idealne do kolorowania ilustracje oraz różnego rodzaju zadania, zarówno poszerzające wiedzę o przyrodzie, jak i odwołujące się do wyobraźni niedorosłych odbiorców. Ponadto mali czytelnicy zachęceni zostają do wyjścia z domu, choćby po to, by zebrać żołędzie, z których mogą wykonać różne przedmioty, oraz by obserwować otaczający świat. W przypadku tej publikacji Dek zadbała o odpowiedni dobór zadań, wymagających nie tylko użycia kredek, ale też kolorowego papieru i kleju, jak również wyjścia do parku i zebrania liści do domowego zielnika. Biorąc pod uwagę postępujące zmiany klimatyczne, takie działania zaplanować można w grudniu, a w razie pojawienia się śniegu wytrzymać z „Żołędziobraniem” do wiosny!
Książki:
Maria Dek, „Kto odwiedził Muchomorka?”, „Żołędziobranie”, wyd. Chmurrra Burrra, Warszawa 2019.
„Rzeki. Podróż po meandrach historii, przyrody i kultury” Petera Goesa
Do rąk polskich czytelników trafia kolejna książka Petera Goesa. W „Rzece czasu” belgijski autor i ilustrator zabrał nas w podróż historyczną, tym razem proponując spływ najważniejszymi rzekami naszej planety prowadzący ku morzom i oceanom. Przemierzając kolejne kontynenty, czytelnik poznaje nurty Łaby, Renu, Jukonu, Missisipi, Amazonki, Indusu, Nilu, Waikato i wielu, wielu innych… Nie zabrakło oczywiście Wisły, której poświęcona w całości rozkładówka została specjalnie przygotowana do polskiego wydania. „Rzeki” przypominają inny atlas dla dzieci, mianowicie słynne „Mapy” Aleksandry i Daniela Mizielińskich, ale ilustracje Goesa to poważniejsza propozycja w raczej zachowawczej formie, choć niepozbawiona humoru (na planszach znaleźć można wiele anonimowych postaci biegających bez majtek!).
„Rzeki” reprezentują najwyższy poziom współczesnej książki popularnonaukowej dla dzieci. Autor przekazuje wiedzę o świecie w formie ciekawostek o zróżnicowanej tematyce (fauna, geografia, historia itd.), wciągając równocześnie czytelnika w wielogodzinne podziwianie dopracowanych graficznie rozkładówek, zachwycających detalami oraz kolorystyką, która zmienia się wraz z odwracaniem stron, zachowując jednak charakterystyczną dla Goesa dominantę czerni. Dodajmy, że całość – poza mnóstwem informacji historycznych i kulturowych na temat wielu zakątków świata – niesie również przesłanie ekologiczne. Warto sięgnąć także po wydaną trzy lata temu, równie świetną książkę Goesa pt. „Rzeka czasu. Podróż przez historię świata”.
Książka:
Peter Goes, „Rzeki. Podróż po meandrach historii, przyrody i kultury”, przeł. Maja Porczyńska-Szarapa, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2019.
„Gdyby ocean nosił twoje imię” Tahereh Mafi
Szesnastoletnia Shirin urodziła się w Stanach Zjednoczonych, ale zdecydowanie odstaje od swoich rówieśników z liceum. Wszystko za sprawą okrywającego włosy hidżabu, który wzbudza zarówno w koleżankach i kolegach, jak i nauczycielach konsternację. I choć bohaterka nauczyła się radzić sobie z codziennymi przejawami rasistowskiej mikroagresji („Skarbie, wydaje mi się, że pomyliłaś sale. […] Sala do nauki angielskiego jako obcego jest […]”, s. 7–8), to wszystko komplikuje się jeszcze bardziej po ataku na World Trade Center, kiedy napięcie międzykulturowe rośnie. Narasta również fala nienawiści skierowana przeciwko muzułmanom, których w szkole, jako jedna z nielicznych, reprezentuje Shirin. Na domiar złego starszy o rok Ocean – gwiazda licealnej drużyny koszykarskiej – zaczyna zbliżać się do dziewczyny, która, nie bez oporu i niepewności, odwzajemnia uczucie. Szczęście jednak nie trwa długo…
„Gdyby ocean nosił twoje imię” to przekonująco napisany romans młodzieżowy osadzony w kontekście międzykulturowego konfliktu spowodowanego zamachem z 11 września 2001 roku. Tahereh Mafi sprawnie połączyła szkolną historię miłosną z wewnętrznymi dylematami nastoletniej muzułmanki otoczonej białymi Amerykanami karmionymi strachem przed wyznawcami Islamu. Choć kontekst ten może być niejasny dla współczesnych niedorosłych czytelników, urodzonych już po ataku na WTC, to rozbudowany monolog wewnętrzny Shirin z łatwością da się odnieść do sytuacji innych mniejszości, których przedstawiciele doświadczają nienawiści i przemocy w polskich szkołach. Cieszy ponadto tłumaczenie Agnieszki Brodzik: bohaterowie mówią, jak się zdaje, językiem nastolatków, nie stroniąc od dosadnych kwestii i sporadycznych, choć całkowicie uzasadnionych, przekleństw. Na takie powieści zasługuje dzisiejsza młodzież!
Książka:
Tahereh Mafi, „Gdyby ocean nosił twoje imię”, przeł. Agnieszka Brodzik, wyd. We need YA (Grupa Wydawnictwa Poznańskiego), Poznań 2019.
„Bjorn w wielkim świecie” Delphine Perret
Niedźwiedź Bjorn powrócił w wielkim stylu i – jak to on – na luzie. Po zbiorze opowiadań „Bjorn. Sześć opowieści z lasu” (prezentowanym w ubiegłorocznym zestawieniu świątecznym) wydawnictwo Wytwórnia wypuściło na polski rynek drugą część serii, „Bjorn w wielkim świecie”, tak jak poprzednio w świetnym tłumaczeniu Pawła Łapińskiego. I po raz kolejny czytelników czeka lektura nieśpieszna i apetyczna.
Pierwszy bjornowy tomik kończył się nadejściem zimy. Teraz tytułowy bohater budzi się z długiego snu i, „jak co roku, idzie sprawdzić, (…) czy coś się przypadkiem nie zmieniło”. Podczas spaceru spotyka starych i nowych znajomych. Niektórzy, tak jak sam Bjorn, przespali kilka ostatnich miesięcy, inni w tym czasie jeździli na nartach i cieszyli się śniegiem – ale „deszcz [wiosennych] kwiatów leci na wszystkich po równo”.
Podobnie jak w przypadku pierwszej części, Delphine Perret i w tym zbiorze zamknęła sześć opowiadań. Spotkanie z każdym z epizodów jest trochę jak przeciągnięcie się w porannym słońcu albo umoszczenie w fotelu z kubkiem czegoś ciepłego – jeśli nie przy kominku, to przynajmniej przy sprawnym kaloryferze.
Dobrze by było, gdyby każdy mógł odnaleźć w sobie od czasu do czasu wewnętrznego Bjorna. I zamiast zadręczać się ostatnimi wydarzeniami albo robić gorączkowe plany na najbliższe tygodnie, wyjść z domu i spacerować tak długo, jak tylko ma się ochotę; serdecznie podchodzić do innych stworzeń, a jednocześnie dbać o własne potrzeby; odpuścić czasem wielkie atrakcje na rzecz długiego snu; wybrać się w podróż dla samej podróży; powtarzać czynności, które okazują się przyjemne; nie złościć się, kiedy coś pójdzie nie do końca zgodnie z planem.
Takiego odnalezionego wewnętrznego Bjorna należy troskliwie – i nienerwowo – pielęgnować.
Książka:
Delphine Perret, „Bjorn w wielkim świecie”, przeł. Paweł Łapiński, wyd. Wytwórnia, Warszawa 2019.
„Zjeść głowę cukru. Ilustrowana historia kuchni nie tylko dla dzieci” Małgorzaty Kur i Małgorzaty Kwapińskiej
Zaserwowana przez wydawnictwo Kocur Bury pozycja „Zjeść głowę cukru. Ilustrowana historia kuchni nie tylko dla dzieci” Małgorzaty Kur i Małgorzaty Kwapińskiej imponuje rozmiarem i rozmachem, tym ostatnim pod wieloma względami: tematycznym, artystycznym i edytorskim.
Przed czytelnikiem spożywcza podróż przez wieki i kontynenty, pełna kulinarnych danych, anegdotek i objaśnień, a także szczegółowych ilustracji, które z przyjemnością pochłania się wzrokiem. Na zakończenie autorki oferują kilka przepisów ze starych książek kucharskich – ale uwaga, ponieważ bogactwo informacyjne i wizualne sprawia, że nie tylko placki i pierożki z ostatnich stron mogą brzmieć zachęcająco. Pozostaje mieć nadzieję, że swoistym call to action nie stanie się dla najmłodszych czytelników chociażby fragment o tym, jak prosta i opłacalna jest opieka nad mięczakami: „karmiono je zwykłą trawą, a że łatwo i szybko się rozmnażały, w niedługim czasie zamiast dwóch ślimaków można było mieć całą kolonię”.
Bez względu na to, czy odbiorca jest potencjalnym hodowcą, czy spragnionym informacji odkrywcą albo estetą, z dużym prawdopodobieństwem zasmakuje w tym literackim specjale. Książkę Kur i Kwapińskiej wspaniale będzie się czytać tym nie-tylko-dzieciom, które rozłożą ją na dywanie, w pobliżu choinki, i będą przyglądać się kolejnym stronom, leżąc na brzuchu, majtając nogami i wdychając zapachy z kuchni postawionej w stan bożonarodzeniowej gotowości.
Książka:
Małgorzata Kur, „Zjeść głowę cukru. Ilustrowana historia kuchni nie tylko dla dzieci”, il. Małgorzata Kwapińska, Kocur Bury, Łódź 2019.
„Śnieżna siostra” Mai Lunde
Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się książka norweskiej pisarki Mai Lunde pt. „Śnieżna siostra”. To opowieść wigilijna o magii świąt, miłości i stracie, licząca tyle rozdziałów, ile jest okienek adwentowego kalendarza.
Julian obchodzi urodziny w Wigilię Bożego Narodzenia i zawsze czeka na nie z niecierpliwością. W tym roku święta w jego rodzinie mają być jednak wyjątkowo trudne, ponieważ kilka miesięcy wcześniej zmarła jego starsza siostra. Pewnego dnia, wśród zimowej zawieruchy, niczym dobry duch w życiu chłopca pojawia się Hedvig Hansen – ruda, w czerwonym płaszczu, z płatkami śniegu w splątanych włosach, z ogromnym entuzjazmem i tajemniczym starym domem. Hedvig pomaga Julianowi przeżyć żałobę, ale sama również potrzebuje pomocy – jej historia wiąże się z tragedią, która wydarzyła się w wigilijny wieczór pięćdziesiąt lat temu.
„Śnieżną siostrę” zilustrowała uhonorowana nominacją do nagrody H. Ch. Andersena norweska artystka Lisa Aisato. Jej pastelowa, nieco szalona interpretacja opowieści Lunde współgra z niepowtarzalnym klimatem świąt. Dodatkowo, podobnie jak w innych pracach Aisato (np. w przypadku opowiadania „O dziewczynce, która chciała ocalić książki” Klausa Hagerupa (recenzję znajdziecie w nr 537 Kultury Liberalnej: [https://kulturaliberalna.pl/2019/04/23/ksiazki-o-ksiazkach-kl-dzieciom/])), jej ilustracje często zdają się jakby rozmyte na brzegach albo zachlapane mokrą farbą z niedostatecznie odsączonego pędzelka. Ciekawie komponuje się to z powracającym w opowieści motywem wody – Julian pływa, żeby rozpuścić buzujące w nim emocje. W „Śnieżnej siostrze” woda to jednak nie tylko ucieczka, ale również konfrontacja i łzy – lęku, żalu, a w końcu akceptacji i wzruszenia. Tego ostatniego nie uniknie także czytelnik, czeka na niego bowiem niezwykle poruszająca i piękna świąteczna opowieść.
Książka:
Maja Lunde, „Śnieżna siostra”, il. Lisa Aisato, przeł. Milena Skoczko, Wydawnictwo Literackie 2019.
„Siostrzyczka” i „Tej nocy Miś chce być duży” Ulfa Starka i Charlotte Ramel
Każda książka Ulfa Starka – wydawnictwo Zakamarki opublikowało ich dwanaście – to bliska każdemu dziecku i rodzicowi opowieść z dziecięcego pokoju, traktująca o sprawach dla najmłodszych najważniejszych. W dwóch książeczkach zilustrowanych przez Charlotte Ramel Stark poruszył dwa ważkie dla „najnajów” tematy – lęk przed ciemnością i samotnością w chwili zasypiania oraz sprzeczne emocje pojawiające się wraz z przyjściem na świat rodzeństwa.
„Siostrzyczka” i „Tej nocy Miś chce być duży” skierowane są do najmłodszych czytelników – tekstu tu niewiele – dwa, trzy zdania na rozkładówkę – dominują pełnostronicowe kredkowe ilustracje w oszczędnych barwach, o lekkiej dziecięcej kresce. Bohaterowie mają duże głowy, śmieszne zadarte noski i z miejsca wzbudzają sympatię. Stark pisze prosto i lakonicznie, trafiając przy tym bezbłędnie w emocje dziecka. Bohater „Siostrzyczki” myśli o niemowlęciu jako o piłce w brzuchu mamy, które gdy już się urodziło, potrafi niewiele – „Jeść, wymiotować i robić kupę”. Ta pozornie zdystansowana wizja nie przeszkodzi chłopcu w okazaniu wielkiej troski i uczuć siostrzyczce, gdy okaże się, że ta go potrzebuje. Podobnie w historii o Misiu, dziecięcy bohater dystansuje się od swoich emocji, bo to nie on, lecz Miś w nocy skacze i płacze, bo „noc jest taka czarna” i pełna dziwnych odgłosów. Mały czytelnik ze zrozumieniem przyjmie decyzję Misia, by spać w łóżku z chłopcem (a chłopca – z tatą). Przecież patrzenie na księżyc i gwiazdy w towarzystwie kogoś bliskiego od razu sprawia, że noc staje się piękna, a sen przychodzi szybko.
Te dwie starannie wydane twardookładkowe książeczki zawierają w sobie cały ocean czułości, ciepła i pełnego miłości zrozumienia dla wrażliwości i emocji małego dziecka.
Książki:
Ulf Stark, Charlotte Ramel, „Siostrzyczka”, „Tej nocy Miś chce być duży”, przeł. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2019.
„Tato, ta ci się udała” Zdenka Svĕráka
Do rąk polskiego czytelnika trafiła w końcówce roku kolejna po „Ucieszkach Cieszka” i „Nowych ucieszkach Cieszka” książka dla dzieci czeskiego autora, komika, scenarzysty Zdenka Svĕráka. „Tato, ta ci się udała” to przezabawna, oryginalna i pełna trafnych obserwacji historyjka o tacie, który bardzo chce opowiedzieć swoim dzieciom bajkę na dobranoc. Wyzwanie to nie lada, bo musi dorównać na tym polu mamie, która poprzeczkę ustawiła bardzo wysoko. Słusznie jednak uznała, że skoro ona gotuje, pierze i robi zakupy, to tata może ją czasem zastąpić w opowiadaniu bajek na dobranoc.
Kiedy jednak tata Szima podejmuję pierwszą próbę, natrafia na niespodziewane przeszkody w postaci wyjątkowo wnikliwych pytań swojego synka Petrzika, który oczekuje nie tylko wyczerpującej odpowiedzi, ale i pełnego zaangażowania w opowieść. Tata uznaje mistrzostwo mamy w tej dziedzinie, co nie znaczy, że zamierza się poddać i – aby dowiedzieć się, jak opowiedzieć idealną bajkę – udaje się do Czeskiego Raju. Dochodzi bowiem do wniosku, że mama opowiada tak doskonale, bo urodziła się w tej bajkowej krainie. I rzeczywiście, piękne Podiebrady użyczają mu swojej magii i pomagają uwierzyć we własne siły twórcze.
Książka wydana w serii Mistrzowie Światowej Ilustracji zilustrowana przez cenionego na całym świecie czeskiego malarza Adolfa Borna, gwarantuje czytelnikom w różnym wieku znakomitą rozrywkę w postaci obserwacji relacji rodzinnych (mąż – żona, rodzice – dzieci) i dużą dawkę błyskotliwego humoru. Ta ciepła i zabawna opowieść ma także bardzo ważne przesłanie: czytajmy dzieciom, opowiadajmy im bajki, uwierzmy we własną kreatywność w tej dziedzinie!
Książka:
Zdenĕk Svĕrák, „Tato, ta ci się udała”, il. Adolf Born, przeł. Anna Rey, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2019.
„Wilczerka” Katherine Rundell
Wilczerka kocha wilki. Przywożone do jej domu pod osłoną nocy, wypędzone z pałaców i dworów, gdzie miały być zwierzętami salonowymi, a okazały się szkodnikami i popadły w niełaskę, w jej troskliwych rękach wracają do korzeni. Wilczerka je bowiem odswaja. Cóż to znaczy? Tyle tylko, że zwraca je naturze i sobie samym. By mogły znowu być dzikie, naturalnie piękne, by ponownie znalazły miejsce w watasze i dom w leśnej gęstwinie.
Fieodora jest młodą dziewczyną, która żyje we własnym świecie, za jedyną towarzyszkę mając matkę i wilki. Dobrze im w tym gronie, wydawałoby się, że nikomu nie wadzą. A jednak ich istnienie jest solą w oku generała Rakowa, który teoretycznie na rozkaz cara, a w praktyce z powodu własnej żądzy krwi i siania strachu, postanawia ukrócić ich działania i zniszczyć nie tylko ich dom, ale i życie. Na szczęście jednak na drodze Fieo stanie młody Ilia o złotym sercu, a wilki nie opuszczą jej w potrzebie. Dziewczynka będzie musiała jednak opuścić znane sobie terytorium i wyruszyć w niebezpieczną podróż, podejmując misję, której celem jest nie tylko uratowanie matki, lecz wzniecenie rewolucji wśród gnębionego przez Rakowa ludu.
„Wilczerka” to baśniowa opowieść z piękną, zimową rosyjską przyrodą w tle, wspaniale odmalowaną na czarno-białych ilustracjach Gelreva Ongbico. Baśń nieco naiwna, ale pełna skrajnych emocji i rosyjskiego temperamentu: wspaniale odmalowane sceny tańca przy ognisku na długo zapadają w pamięć. I nic dziwnego – w końcu autorka Katherine Rundell potrafi pisać jak mało kto, sięgając do dawnych literackich tradycji powieściowych, a tłumaczka Paulina Braiter doskonale oddaje dynamikę i malarskość jej prozy.
Książka:
Katherine Rundell, „Wilczerka”, il. Gelrev Ongbico, przeł. Paulina Braiter, wyd. Poradnia K, Warszawa 2019.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.