Wyjaśnijmy w dwóch zdaniach sytuację. Trybunał Sprawiedliwości UE określił w wyroku kryteria, wedle których Sąd Najwyższy powinien ocenić, czy wolno uznać za niezależne instytucje utworzoną przez PiS Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, a także upartyjnioną Krajową Radę Sądownictwa.

Zgodnie z tymi wskazówkami, Sąd Najwyższy stwierdził następnie w wyroku, że KRS nie jest organem bezstronnym i niezawisłym, a Izba Dyscyplinarna nie jest sądem w rozumieniu prawa UE i krajowego.

Na razie PiS ignoruje wyroki sądów. 12 grudnia do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji ustaw sądowych, który słusznie zyskał miano „ustawy kagańcowej”. Partia rządząca chce zabezpieczyć się przed skutkami wyroku TSUE, ale nie może zrobić tego w sposób zgodny z polską Konstytucją i prawem europejskim. Zamiast wycofać się ze złego prawa, PiS idzie na wojnę, na której polskie państwo może tylko stracić.

W tym kontekście zwróćmy uwagę na trzy podstawowe sprawy.

Zamiast wycofać się ze złego prawa, PiS idzie na wojnę, w wyniku której Polska może tylko stracić. | Tomasz Sawczuk

Ustawa kagańcowa

Po pierwsze, mówiąc najkrócej, PiS chce usuwać z urzędu sędziów, jeśli będą stosować prawo UE. Projekt nowelizacji radykalnie rozszerza zakres odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, tak aby uniemożliwić stosowanie się do wspomnianych wyroków TSUE oraz SN.

Polska Konstytucja przewiduje, że w razie konfliktu norm prawo międzynarodowe ma pierwszeństwo przed ustawami krajowymi. Oznacza to, na przykład, że jeśli PiS-owska ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa jest niezgodna z prawem UE, to należy stosować prawo UE. Na gruncie przepisów proponowanych przez PiS ta zasada zostaje podważona.

Zgodnie z nowelizacją, sędzia odpowiada dyscyplinarnie za „odmowę stosowania przepisu ustawy, jeżeli jego niezgodności z Konstytucją lub umową międzynarodową […] nie stwierdził Trybunał Konstytucyjny”. Jak można oczekiwać, Stanisław Piotrowicz wraz Krystyną Pawłowicz i koleżanką Jarosława Kaczyńskiego Julią Przyłębską raczej będą orzekać po myśli PiS-u. Możliwość kontroli zgodności ustaw z prawem europejskim i Konstytucją stanie się fikcją.

Warto zaznaczyć, że nie mówimy tutaj o abstrakcyjnych ostrzeżeniach – już teraz PiS ściga niewygodnych sędziów przy pomocy postępowań dyscyplinarnych. Tymczasem projekt nowelizacji wprowadza sankcje dyscyplinarne za niejasno określoną „działalność polityczną”, a także „działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości”.

Trzeba zauważyć, że nowe prawo dotyczy nie tylko sędziów Sądu Najwyższego, lecz wprowadza także regulacje pacyfikujące sądy powszechne i prokuraturę. Zbigniew Ziobro będzie mógł łatwiej usuwać prezesów sądów, a samorząd sędziowski nie będzie mógł podejmować uchwał „wyrażających wrogość wobec innych władz III RP i jej konstytucyjnych organów”, czyli krytykować PiS-owskiego ataku na sądownictwo. Zmian pogłębiających uzależnienie sądów od PiS-u jest w projekcie o wiele więcej.

Na marginesie warto dodać, że według projektu sędziowie i prokuratorzy mają być zobowiązani do złożenia pisemnego oświadczenia o prowadzeniu anonimowego konta w serwisach społecznościowych, takich jak Twitter, wraz z podaniem pseudonimu, jeśli aktywność dotyczy spraw publicznych. Informacja o tego rodzaju działalności ma być publicznie dostępna. To zaskakująca propozycja, skoro PiS odmawia ujawnienia list poparcia kandydatów do KRS, obłudnie powołując się na RODO.

Mówiąc najkrócej, PiS chce usuwać z urzędu sędziów, jeśli będą stosować prawo UE. | Tomasz Sawczuk

Po drugie, PiS konsekwentnie odbiera uprawnienia kontrolne tym organom, których samo nie kontroluje. Nie chodzi tu tylko o nowe kompetencje Trybunału Konstytucyjnego. Nowelizacja zakłada, że sąd nie może podważać istnienia stosunku służbowego lub skuteczności powołania sędziego – obóz władzy zabezpiecza się w ten sposób przed podważaniem statusu sędziów powołanych przez nową, upartyjnioną KRS. Z kolei sprawy dotyczące niezawisłości sędziego lub niezależności sądu ma teraz rozstrzygać utworzona przez partię rządzącą Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która nie będzie związana dotychczasowymi uchwałami SN.

Po trzecie, warto zwrócić uwagę, że walka o praworządność na polu prawa europejskiego nie jest zakończona. Jak wspomniałem, nowa ustawa zakłada, że zgodność prawa polskiego z prawem UE może zbadać tylko Trybunał Konstytucyjny. Jeśli prawo to wejdzie w życie, przyniesie to interesujące konsekwencje. Kiedy sąd nabierze wątpliwości co do zgodności prawa polskiego z prawem UE, zgodnie z ustawą będzie musiał zadać pytanie do Trybunału – najpierw będzie mógł jednak zapytać Trybunał Sprawiedliwości UE, czy polski TK spełnia kryteria sądu w rozumieniu prawa UE. Być może TSUE będzie musiał wkrótce ocenić, czy Trybunał Konstytucyjny wolno traktować jak normalny, praworządny, unijny sąd.

Test dla Senatu

Jeśli PiS ruszy naprzód z nowelizacją, będzie to pierwszy poważny test dla nowego Senatu. Potrzebna będzie zarówno mobilizacja społeczna przeciwko ustawie, jak i zaangażowanie międzynarodowych organizacji, do których należy Polska.

„Ustawa kagańcowa” to najpoważniejszy atak PiS-u na niezależność wymiaru sprawiedliwości od lata 2017 roku, kiedy partia rządząca zamierzała usunąć sędziów Sądu Najwyższego, aby wstawić tam nominatów Zbigniewa Ziobry.

W odróżnieniu od tamtego projektu, jest ona nie tylko autorytarna, lecz także podważa znaczenie prawa europejskiego. Jak powiedział były pierwszy prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz, „gdyby poważnie traktować projekt tej ustawy, to można byłoby przypuszczać, że władze polskie podjęły decyzję o wyjściu Polski z Unii Europejskiej”.