„Dwóch papieży” to dobry film na czas świąteczny, chociażby przez samą gwiazdorską obsadę takich wspaniałych aktorów jak Anthony Hopkins w roli Benedykta XVI i Jonathan Pryce w roli Franciszka. A jednak nie o ich wspaniałych kreacjach będę się rozwodził, choć zapewne warto. Chcę napisać o dramacie Jorge Bergoglia, którego przypadek wyniósł na Stolicę Piotrową w 2013 roku w wieku 77 lat, a więc w wieku, gdy powinien przejść na zasłużona emeryturę. Zresztą o tejże emeryturze w filmie jest sporo. Ale ona również nie jest istotna. Jan XXIII został papieżem, też nie będąc młodzieniaszkiem, a zdążył skutecznie przestawić katolicyzm na nowe tory. To samo od siedmiu lat robi Franciszek, w dużym stopniu dzięki swemu życiowemu doświadczeniu.
Moim zdaniem najważniejszy moment filmu Meirellesa to retrospektywna scena z przejęcia władzy przez juntę wojskową w Argentynie w 1976 roku. Wtedy wstępowałem do zakonu jezuitów w Polsce późnego Gierka. Mimo prób pisania na nowo historii Polski, to, co nam się przydarzyło, jest w niczym nieporównywalne do tego, co wyczyniali wojskowi w Argentynie, uśmiercając w ciągu kilku lat 30 tysięcy swoich prawdziwych i domniemanych przeciwników. Jednak nie o historii Argentyny jest to film, ona pozostaje jedynie jego tłem. Ważny jest argentyński jezuita, a może w ogóle: argentyński katolicyzm.
Jorge Bergoglio do tego samego zakonu wstąpił 20 lat wcześniej w 1956, a po 20 latach był już prowincjałem, właśnie wtedy gdy katolicki Kościół w Argentynie podjął bardzo dwuznaczny flirt z reżimem wojskowym. Mało o tym wiemy w Polsce. Bergoglio jako prowincjał był częścią tego flirtu i nigdy właściwie mu tego nie wybaczono. Być może i dla niego samego jest to największy ciężar, który zabierze do grobu, bo do końca chyba nikt tego epizodu nie wyjaśni. Owszem, w filmie Bergoglio został pokazany przede wszystkim jako ten, który stara się ratować jak najwięcej ludzi, ale nie wiemy, co tak naprawdę myślał o przewrocie wojskowym. Podobnie jak nigdy nie wyjaśnimy tajemnicy milczenia papieża Piusa XII, nie bez racji nazwanego w tytule znanej książki „papieżem Hitlera”.
Obraz Fernando Meirellesa to film o Franciszku – człowieku który zrozumiał, że Boga nie można mieszać do polityki, tylko należy Go z niej wyprowadzać. | Stanisław Obirek
Nie chcę nadmiernie psychologizować, ale mam wrażenie, że przynajmniej w części można wytłumaczyć wrażliwość Franciszka na szeroko rozumiane ludzkie dramaty właśnie tym uwikłaniem Bergoglia w politykę i świadomość, że z podobnego uwikłania nigdy nie wychodzi się bez skazy.
W Polsce takiej refleksji brak. Uwikłanie polityczne katolickiego kleru jest traktowane jako część jego dziejowej misji. Tak zresztą swoje kapłaństwo rozumiał największy z polskich księży, święty Jan Paweł II. Pewnie dlatego w tym filmie jego postać pojawia się tylko na marach, jako wspomnienie trudnej przeszłości Kościoła.
Zmiany, jakie dokonały się w katolicyzmie, czy to za Jana XXIII, czy teraz za Franciszka, są zmianami wymuszonymi przez okoliczności zewnętrze. Ci dwaj papieże zrozumieli, że nie ma sensu walczyć z historią, ale trzeba się jej poddać, a nawet więcej: głosić, że taka jest wola nieba. Papieże, którzy tego nie zrozumieli – jak Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI – przegrali. Ich przegrana związana była z brakiem kontaktu z rzeczywistością i coraz większym osamotnieniem również w instytucji, którą kierowali. Tylko niemiecki papież wyciągnął z tego faktu właściwe wnioski i podał się do dymisji. Włoch i Polak walczyli do końca, ale ich koncepcja katolicyzmu prowadziła do coraz większej izolacji wobec palących problemów świata.
A może, mówiąc ściśle, przegrała ich wizja katolicyzmu i koncepcja Boga – z tej prostej przyczyny, że nie zrozumieli, że Bóg jest zawsze większy – Deus semper major. Staje się to jasne, jeśli porównamy ich wizje z optymizmem Jana XXIII, który potrafił zaryzykować i otworzył katolicyzm na nowe wyzwania (słynne aggiornamento i zwołał Sobór Watykański II) oraz z rewolucyjnymi decyzjami Franciszka, który nie waha się otworzyć katolicyzmu na takie pytania jak święcenia diakonatu dla kobiet i zniesienie celibatu. Być może największym jednak wyrazem zmiany jest gotowość Franciszka do zmierzenia się ze skandalem pedofilii katolickiego kleru. W tym sensie zarówno Jan XXIII, jak i Franciszek przekonują, że nie ludzkie kalkulacje, ale zawierzenie Bogu jest najważniejsze.
W tym sensie obraz Fernando Meirellesa to film o Franciszku – człowieku który zrozumiał, że Boga nie można mieszać do polityki, tylko należy Go z niej wyprowadzać. W Polsce takiego rozumienia religii w Kościele katolickim brak. I za ten brak rozumienia ta instytucja zapłaci, zapewne już niebawem, wysoką cenę – podobną do tej, jaką płaci ta instytucja w Argentynie, Hiszpanii i kilku innych krajach.