We wtorek w Sejmie ma się odbyć „okrągły stół” w sprawie wymiaru sprawiedliwości. W spotkaniu organizowanym przez klub PSL-u wyjątkowo udział zapowiedzieli nie tylko przedstawiciele opozycji. Pojawić mają się też szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk oraz szef koalicyjnego Porozumienia Jarosław Gowin, do których dołączy być może również przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie wiadomo, czy w spotkaniu uczestniczyć będzie przedstawiciel PiS-u.
Dziel i rządź
Wydaje się, że do idei okrągłego stołu w sprawie sądów trzeba mieć dwoisty stosunek. Z jednej strony, istnieje potrzeba wypracowania porozumienia w sprawie sądów. Obecnie jedyny w miarę skuteczny sposób na powstrzymanie PiS-owskiego ataku na niezależne sądy to wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE – środek niepewny i niedoskonały. Jednak długofalowo stabilność prawną w Polsce można zapewnić jedynie na gruncie polityki wewnętrznej. Porozumienie musi doprowadzić do sytuacji, w której wszystkie strony będą gotowe raczej utrzymać polityczny pokój niż iść na wyniszczającą państwo wojnę.
Z drugiej strony, porozumienie w sprawie sądów wydaje się niemożliwe. Z kilku powodów. W pierwszej kolejności warto wspomnieć, że sprawie nie pomagają ostatnie działania przedstawicieli obozu rządzącego. Po jesiennych wyborach parlamentarnych PiS uderzyło w sądownictwo z nową siłą, składając w Sejmie ustawę kagańcową. Z kolei szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski zażądał od marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, by ten odwołał planowaną wizytę w Brukseli, gdzie zamierza spotkać się z wiceszefową Komisji Europejskiej Věrą Jourovą.
PiS-owski atak na sądownictwo był intencjonalny, a nie przypadkowy. To nie jest tak, że nastąpiła jakaś pomyłka, w wyniku której uchwalono kilka nieszczęśliwych ustaw, a teraz wystarczy naprawić popełnione błędy. Ustawy sądowe miały na celu zwiększenie zakresu władzy partii rządzącej. PiS nie ma zatem żadnego interesu w tym, by wycofać się ze złych ustaw.
W dodatku, konflikt o sądy pomaga w konsolidacji obozu rządzącego, ponieważ jasno wyznacza granicę podziału politycznego. Kompromis w sprawie sądownictwa i związane z tym załagodzenie konfliktu mogłoby doprowadzić do dekompozycji rządzącej prawicy.
Cena restartu
Aby obrady okrągłego stołu w sprawie sądownictwa miały sens, musi być zatem spełniony konkretny warunek. PiS musi zrobić krok w tył w sprawie dotychczasowych działań w wymiarze sprawiedliwości – w innym razie trudno byłoby mówić o porozumieniu, powstałaby raczej sytuacja, w której wszyscy musieliby podporządkować się PiS-owskiemu dyktatowi siły. W zamian, przypuszczalnie, można by się zgodzić na to, że niektóre lub wszystkie dotychczasowe naruszenia prawa nie będą ścigane.
Problem jest oczywisty. Okrągły stół ma sens tylko wtedy, gdy PiS wycofa się z próby upartyjnienia sądów, a wszystkie strony wspólnie formułują projekt pozytywnych zmian w wymiarze sprawiedliwości. Bez ponadpartyjnego porozumienia trwałe i dobre zmiany w sądownictwie nie są możliwe. Dotąd wszystko wskazuje jednak na to, że PiS nie jest zainteresowane naprawą wymiaru sprawiedliwości, lecz tylko wzmocnieniem swojej władzy.
Czy okrągły stół w sprawie sądownictwa jest zatem z punktu widzenia opozycji stratą czasu? Jeśli Jarosław Gowin nie przeciwstawi się autorytarnym zapędom koalicjantów, na co się nie zapowiada, to przecież w praktyce wszystko zależy od decyzji Jarosława Kaczyńskiego, której ten najpewniej nie podejmie.
Obrady z pewnością będą miały ograniczone znaczenie, ponieważ nie jest to sprawa, którą żyje ogół Polaków. Jednak w tym obszarze, na który opozycja ma wpływ, wiele zależy od wykonania. Dzięki formule okrągłego stołu opozycja może pokazać, że zależy jej na szerokim porozumieniu w sprawie sądów i nie ogranicza się wyłącznie do krytykowania działań partii rządzącej.
Postawa taka sprzyja załagodzeniu konfliktu i powoduje, że PiS-owski upór w sprawie sądownictwa zaczyna wyglądać trochę bardziej absurdalnie. Poza tym, jeśli opozycja wykaże wolę porozumienia i reform, nie będzie można tak łatwo mówić, że jest totalna i destrukcyjna. Wreszcie, opozycja będzie miała okazję powiedzieć „sprawdzam” i pokazać, jakie propozycje zmian w sądach rzeczywiście leżą na stole – będzie mogła jasno powiedzieć, że jest zgoda na sprawniejsze sądy i bardziej sprawiedliwe prawo, ale nie ma zgody na nadużycia.