Apokaliptyczne nagrania i zdjęcia przypominające sceny z filmowego „Bladerunnera 2049” poruszyły światową opinię publiczną. Niestety wraz ze wzrostem zainteresowania sprawą pożarów, w sieci pojawiło się dużo fałszywych informacji na ich temat.
Wiele osób podaje dalej zdjęcia zabitych zwierząt, które pochodzą sprzed kilku lat, inni udostępniają wizualizację przygotowaną na podstawie danych NASA jako rzekome zdjęcie pochodzące z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Do klawiatur rzucili się również naczelni polscy „eksperci” w sprawach klimatu: Łukasz Warzecha, Marcin Rola i Janusz Korwin-Mikke, który bredził, że „jak się spali, to odrośnie” i tyle, a zatem „Nie trzeba ratować”! Warzecha uznał, że pożary nie mają nic wspólnego ze zmianami klimatu, a Rola, że ich praprzyczyną jest… legalizacja małżeństw jednopłciowych.
Najpierw w Australii zalegalizowano małżeństwa tej samej płci, potem aborcję i od tego czasu kraj trawią ogromne pożary, w których giną ludzie, zwierzęta i natura. Już raz taka sytuacja miała miejsce. Możemy o niej przeczytać w Starym Testemencie. Nie ma przypadków są tylko znaki
— Marcin Rola 🇵🇱 (@MarcinRola89) January 5, 2020
Kolejna histeryczka wplata pożary w Australii w sprawy klimatu. My naprawdę żyjemy w epoce śmierci rozumu. https://t.co/AFFwxr9hgv
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) January 5, 2020
Jaka jest przyczyna pożarów?
Pomijając biblijne wynurzenia Marcina Roli, myli się również Łukasz Warzecha, który z uporem godnym lepszej sprawy odmawia uznania związków tej katastrofy ze zmianami klimatycznymi. Pożary w Australii rzeczywiście są charakterystyczne dla tej pory roku i występują regularnie, ale to, co wyróżnia obecną sytuację, to skala.
Żywioł strawił już obszar sześciokrotnie większy niż pożary Amazonii z zeszłego roku, które również obiegły światowe media. Ogień rozprzestrzenia się szczególnie szybko, ponieważ tamtejszy busz składa się w dużej mierze z drzew eukaliptusowych, których olej jest wyjątkowo łatwopalny. Zazwyczaj pożary ograniczają się do buszu, teraz zajęły się również lasy, co utrudnia opanowanie pożogi. Sytuację pogarsza również wiatr, który błyskawicznie rozprzestrzenia ogień. Skala żywiołu jest tak duża, że wytwarza on własne, nieprzewidywalne systemy pogodowe. W ich wyniku powstają pyrocumulonimbusy, chmury, które mogą zwiększyć zasięg pożarów.
Australijska Państwowa Agencja Meteorologiczna poinformowała, że rosnące upały zaostrzyły trwające od trzech lat susze, co z kolei spowodowało, że niebezpieczne pożary stały się częstsze i bardziej intensywne. W 2019 roku w Australii odnotowano najwyższe średnie temperatury w historii, a na początku tego roku termometry w kilku miejscowościach osiągnęły 49°C, co tylko pogorszyło trwający kryzys. Biorąc pod uwagę, że pora sucha w Australii dopiero się rozpoczyna, nie daje to optymistycznych prognoz na najbliższe miesiące.
W ciągu ostatniego stulecia klimat w Australii ocieplił się o ponad jeden stopień Celsjusza, powodując częstsze, bardziej intensywne fale upałów i susz. Osiem z dziesięciu najcieplejszych lat, które odnotowano w Australii, miało miejsce po 2005 roku. Chociaż liczba osób zabitych w wyniku pożarów od września 2019 roku jest wyższa niż w ostatnich latach, to najtragiczniejszy pożar miał miejsce w czasie tak zwanej „czarnej soboty”, kiedy w lutym 2009 roku w stanie Victoria zginęły 173 osoby.
Pod koniec 2018 roku naukowcy z Uniwersytetu w Melbourne przeprowadzili badanie, które wykazało, że ogromne susze z ostatnich lat XX i początków XXI wieku w południowej Australii, najprawdopodobniej są bezprecedensowe w skali ostatnich 400 lat.
Sytuacja pogarszała się przez ostatnie 30 lat. Od połowy lat 90. XX wieku w południowo-wschodniej Australii opady deszczu zmalały od kilkunastu do prawie 25 procent, a na niektórych obszarach były o 77 procent niższe od długoterminowej średniej.
W listopadzie 2019 roku Australijska Rada do spraw Klimatu opublikowała raport zatytułowany „This is Not Normal”, w którym stwierdzono, że katastrofalne skutki pożarów pogorszyły się wskutek zmian klimatycznych.
Sytuacja zaostrzyła podziały wewnątrz kraju oraz dyskusję na temat australijskiej polityki klimatycznej. Australia przyczynia się do przyspieszenia zmian klimatu poprzez spalanie węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego. Kraj ma obecnie jeden z najwyższych wskaźników emisji gazów cieplarnianych na świecie per capita, a także jest największym eksporterem węgla i gazu. Ponadto obecny rząd jest wspierany finansowo przez firmy związane z przemysłem wydobywczym.
Kraj płonie, premier na Hawajach
W ogniu krytyki znalazł się również premier tego kraju, Scott Morrison, stojący na czele prawicowej Partii Liberalnej. Skandal wybuchł pod koniec grudnia, kiedy pożary już szalały, a premier wraz z rodziną udał się na urlop na Hawaje. Po powrocie Morrison starał się zrehabilitować. Odwiedził najbardziej dotknięte przez żywioł miejsca ale spotkał się z wrogim przyjęciem. W wielu miastach został wygwizdany, jeden ze strażaków, mówiąc do kamery, kazał mu „wypi***lać”, a inna strażaczka apelowała o to, żeby natychmiast podał się do dymisji. Krytycy rządu wytykają premierowi niedofinansowanie służb ratunkowych, bezczynność w walce z pożarami i wsparcie dla rozwoju kopalni węgla oraz elektrowni opartych na spalaniu tego surowca. Kilka tysięcy osób protestowało przeciwko premierowi w Sydney, gdzie jakość powietrza znacznie pogorszyła się w efekcie pożarów.
Lekceważący kryzys klimatyczny premier Morrison, argumentuje, że udział Australii w globalnych emisjach gazów cieplarnianych wynosi zalewie 1,3 procent, a ich zmniejszenie byłoby tylko kroplą w morzu potrzeb. A zatem sądzi, że działania, jakie podejmie jego rząd, nie będą mieć żadnego wpływu na sytuację związaną z pożarami. Chociaż teraz zmienia narrację, to wydaje się, że robi to głównie w celu zażegnania kryzysu wizerunkowego. Takie podejście do sprawy dobrze znamy z polskiego podwórka i w żaden sposób nie pomoże ono w walce z kryzysem klimatycznym. Tymczasem sytuacja z roku na rok będzie coraz poważniejsza.
Jeśli kogoś nie przekonują koszty środowiskowe i zdrowotne pożarów, niech zapozna się z danymi finansowymi. Premier Morrison już zapowiedział przekazanie około 1,4 miliarda dolarów amerykańskich nowo utworzonej National Bushfire Recovery Agency (Państwowej Agencji do spraw Zwalczania Skutków Pożarów Lasów), zaś całkowita wartość do tej pory zgłoszonych do agencji ubezpieczeniowych wniosków sięga 700 milionów dolarów. Liczby te z pewnością będą rosnąć, bo sezon pożarowy w Australii zazwyczaj trwa do marca.
Warto mieć je w pamięci, kiedy ktoś twierdzi, że danego kraju „nie stać” na walkę ze zmianami klimatu. Przykład Australii pokazuje, że w rzeczywistości nie stać nas na bierność.
***
Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Flickr.com.