Powstała niedawno fundacja Fundusz Feministyczny to szlachetna inicjatywa wspierania projektów kobiecych i dziewczyńskich, które mają budować „lepszy świat dla każdej dziewczynki i kobiety”.

Słowem, ma obejmować feministycznym matronatem projekty kobiet (ale nie tylko) z całej Polski, jak choćby organizowanie się członkiń Koła Gospodyń Wiejskich w Sułkowicach w wielkopolskim czy wspieranie kobiet protestujących w obronie Puszczy Białowieskiej.

Ale okazuje się, że nie tylko. W 2018 roku FemFun przyznał 8800 złotych na powstanie „Doświadczalnika” – swego rodzaju poradnika „bezpiecznej, satysfakcjonującej i świadomej” pracy seksualnej dla osób zaczynających pracę w tej branży oraz już w niej pracujących. A zatem, organizacja, która rozdaje feministyczne granty i swoim spocie reklamuje się, że chce lepszego świata dla naszych córek, wspiera projekt, w którym zachęca się do monetyzowania swojej (kobiecej) seksualności na wolnym rynku (striptiz, masaż erotyczny i prostytucja) ku męskiej przyjemności seksualnej. I jest to traktowane jako forma wyzwolenia kobiet.

„Doświadczalnik”

Publikacja [1] została opracowana przez „nieformalną grupę pracownic seksualnych” z różnych branż seksbiznesu (w tekście tych głosów jest 15) i pod merytoryczną egidą Sex Work Polska. Są tam osoby pracujące w salonach masażu erotycznego (4), klubach ze striptizem (4) oraz wykonujące prostytucję sensu stricto w agencjach towarzyskich (4), świadczące usługi w mieszkaniach (3) lub na ulicy (1). Jest to swego rodzaju kompendium wiedzy o każdej z branż oraz garść porad, przewodnik, jak zacząć pracę dla „osób zainteresowanych pracą w sektorze usług seksualnych” [s. 16].

Z uwagi na liczne wypowiedzi samych pracownic seksualnych rzeczywiście „Doświadczalnik” mógłby stanowić ciekawe źródło wiedzy na temat omawianych branż, pod względem etnograficznym nawet. Jednak wyraźne ukierunkowanie i cel publikacji (popularyzacja pracy kobiet w sex biznesie), każe podchodzić z ostrożnością do reprezentatywności prezentowanych tam głosów i obiektywności opisu zjawiska. Jak choćby niemal zupełne pominięcie problemu uzależnień wśród pracownic seksualnych albo optymistyczne powtarzanie, że w latach 90. agencje towarzyskie i „mieszkaniówki” były „powiązane” ze grupami mafijnym, a teraz rzekomo już nie są (więc skąd niby „afera podkarpacka”?).

Publikacja licząca 200 stron zawiera ogólny opis poszczególnych aktywności, rodzaje świadczonych usług, jak wygląda przebieg usługi, jak i gdzie szukać pracy, jakie są regulacje prawne odnośnie omawianych form zarobkowania, jak być asertywną w rozmowie z pracodawcą, jakie obowiązują stawki oraz informacje o ryzyku chorób wenerycznych.

Popularyzacja sex workingu to wspieranie uprzedmiotowienia (głównie) kobiecych ciał i seksualności na kapitalistycznym i patriarchalnym wolnym rynku. W wielkim uproszczeniu, sprzedawanie „usług seksualnych” przez kobiety, które pieniędzy nie mają, w celu sprawienia przyjemności seksualnej mężczyznom, którzy pieniądze mają. | Magdalena Grzyb

Jako że nadrzędnym celem przewodnika jest zapewnienie bezpieczeństwa osobom pracującym seksualnie, aż trzy rozdziały poświęcone są właśnie tej tematyce. Rozdział drugi – bezpieczeństwo w miejscu pracy, czyli na przykład, jak radzić sobie z klientami pod wpływem alkoholu lub narkotyków (po prostu musisz się zastanowić, czy w ogóle chcesz przyjmować takich klientów, a jeśli nie masz takiego wyboru, to weź pieniądze z góry i „bądź miła, spokojna i stanowcza” [s. 60]). Rozdział trzeci o zgodzie i ustalaniu granic w kontakcie z klientem, a rozdział czwarty o potrzebach klientów i technikach pracy z klientem. Publikacja porusza też kwestie dobrostanu psychicznego osób pracujących seksualnie, ostrzega przed ryzykiem wypalenia zawodowego oraz zwraca uwagę na aspekty społeczne, czyli problem stygmatyzacji społecznej i informowania bliskich osób o wykonywanej pracy.

Przewodnik podpowiada również, gdzie szukać pomocy i porad w razie pytań lub problemów, nawet w razie kłopotów z nieokrzesanymi funkcjonariuszami policji, którzy nadużywają swoich uprawnień, czy nieuczciwymi „pracodawcami” albo zakażenia chorobą weneryczną. Tym adresem jest oczywiście Sex Work Polska. Z kolei „praca z klientem” to jest już wyłączna domena samych kobiet i ich umiejętności interpersonalnych.

Choć autorki bardzo starają się przedstawić, że świadczone przez nie usługi to praca, która wymaga wielu umiejętności i wiedzy [s. 17], czemu służy profesjonalno-managerski język kojarzący się z podręcznikami dla studentów marketingu i zarządzania, trudno im uciec od popadania w sprzeczności.

I tak, mimo że „praca” ta wymaga wielu umiejętności i wiedzy [s. 17], to jednak przy opisie każdej aktywności w sekcji „Potrzebne kwalifikacje”, czytamy, że w większości miejsc nie są wymagane żadne kwalifikacje ani wcześniejsze doświadczenie [s. 25, 27, 37]. W przypadku jednak usług full service praktyczna wiedza na temat seksu może się przydać w budowaniu własnej marki i zdobywaniu klientów, czyli jest swego rodzaju wartością dodaną.

Jaka idea stoi za „Doświadczalnikiem”?

Rozdziały dotyczące bezpieczeństwa i pracy z klientem chyba najwyraźniej pokazują ideę, która stoi za całym przedsięwzięciem – skrajnie neoliberalny dyskurs na usługach patriarchatu. Specyficzna frazeologia i język – neutralny, profesjonalny, konsumencki i managerski ma służyć właśnie temu celowi. Celowo unika się pewnych słów i zamiast nich stosuje określone eufemizmy i parafrazy.

Z jednej strony, przez cały tekst autorki do znudzenia powtarzają, że to „Ty kierujesz sytuacją”, czyli interakcją z klientem. „Ty prowadzisz spotkanie, Ty wyznaczasz granice. Ustalenie warunków jest po Twojej stronie” [s. 88]. Ma to oczywiście służyć wzmacnianiu i upodmiotawianiu kobiet świadczących usługi, odejściu od dyskursu „ofiary”, co w sumie należy pochwalić.

Jednak tezy, że „to Ty jesteś odpowiedzialna za sytuację i wyznaczanie granic”, implikują w zasadzie to, że jeśli klient „przekracza moje granice” (zręczny eufemizm na określenie klienta, który nas chce zgwałcić), to też MOJA odpowiedzialność, bo po prostu źle pokierowałam sytuacją!

Więc, jeśli dobrze rozumiem logikę przemocy seksualnej i samych autorek (prosta dedukcja), gwałt nigdy nie jest winą kobiety (w końcu walczymy z obwinianiem ofiary!), chyba że jestem striptizerką lub prostytutką, bo wtedy to jest moja wina, jako że źle zarządziłam spotkaniem z klientem?!

Zapewne nie taka była intencja autorek, lecz właśnie to jest konsekwencja przyjętego przez nie założenia. Założenia, że „usługa seksualna” jest normalną transakcją handlową, którą można poddać takiej samej logice jak inne usługi na wolnym rynku, jak choćby korepetycje z angielskiego czy oferowanie produktów w sklepie. Założenia, że klient, to nie jest obcy człowiek – mężczyzna, silniejszy fizycznie, często nabuzowany, pijany lub odurzony – nieprzewidywalny i potencjalnie niebezpieczny, ale jakiś tresowany pies, którym kierujesz według instrukcji i który zawsze reaguje tak samo (a kiedy mówisz mu „nie”, grzecznie słucha i robi, jak każesz, bo wszak Ty jesteś panią sytuacji). A jak nie słucha, to wtedy na znak protestu wychodzisz z pokoju [Anita, str. 76].

Widać wyraźnie ten dysonans w samej konstrukcji rozdziału o pracy z klientem. Mamy określanie potrzeb klienta, weryfikację klientów, stwarzanie bezpiecznej (dla klienta) atmosfery, podejście do klienta, budowanie intymności, uwodzenie klienta, wchodzenie w rolę, „chłodzenie klienta”, doprowadzenie klienta do orgazmu i wreszcie kwestia „odmawiania pracy z klientem”.

Czy można odmówić klientowi? No cóż, nie za bardzo. Niby tak, ale raczej nie, zwłaszcza, kiedy ma się szefa (cytat: „Miałam zagryzać zęby zawsze, a jak raz mi się nie podobał klient i wyszłam ze spotkania wtedy, to miałam duże nieprzyjemności” [ Paulina, s. 93]). A komunikacja z klientem przy określaniu zakresu usług w agencji ma wyglądać tak: „Tylko nie mów klientowi «nie». Mów cokolwiek, lawiruj, mów coś pomiędzy, ale nie mów nie” [Anita, s. 78]. Striptizerki podobnie muszą kluczyć, jedynie masażystki deklarują śmielsze odmawianie. Ale przecież to kobieta zatem ma kierować sytuacją, pilnować, by klient nie przekroczył jej granic, których nie może nawet wyraźnie określić, bo wtedy, nie daj Boże, klient się zniechęci i nie zdecyduje się na usługę.

Trudno poddać czysto wolnorynkowej logice transakcje, w których klient może nas w każdej chwili skrzywdzić lub nawet zabić. Albowiem „to jest ryzykowny zawód” [s. 98], dlatego „nigdy nie mówię, że jestem sama” [s. 96] w miejscu pracy, no i ważne, by była w pobliżu jakaś „bezpieczna osoba”, która w każdej chwili może interweniować.

Czy to jest feministyczny projekt?

Może intencją autorek „Doświadczalnika” rzeczywiście była popularyzacja wiedzy o pracy w sex biznesie, tak aby potencjalne kandydatki były bezpieczniejsze (bo wyposażone w tę wiedzę), jednak przyznawanie na to środków z Funduszu Feministycznego nadaje całemu projektowi inny wydźwięk. Popularyzacja pracy w seksbiznesie to przecież wspieranie uprzedmiotowienia kobiecych ciał i seksualności na kapitalistycznym i patriarchalnym wolnym rynku. W wielkim uproszczeniu, sprzedawanie „usług seksualnych” przez kobiety, które pieniędzy nie mają, w celu sprawienia przyjemności seksualnej mężczyznom, którzy pieniądze mają. Podporządkowanie kobiecej seksualności pragnieniom mężczyzn, nie na odwrót. Jakoś nie widzę w tym równości i „lepszej przyszłości dla naszych córek”.

Jeśli FemFund ma dużo środków i rzeczywiście chciałby pomóc osobom pracującym w sex biznesie, jakoś przyczynić się do faktycznej poprawy ich bezpieczeństwa, może rozsądniej (a może nawet bardziej feministycznie) byłoby objąć matronatem publikację „Poradnika kupowania seksu” dla mężczyzn klientów. W końcu to oni stanowią główne zagrożenie dla bezpieczeństwa pracownic seksualnych. A zważywszy na skalę doświadczania przemocy lub innych nadużyć w branży (w języku „Doświadczalnika”: liczbę klientów „trudnych”, tj. przekraczających nasze granice), istnieje na to rzeczywiste zapotrzebowanie. Aczkolwiek szczerze wątpię, by jakikolwiek pan był gotów przeczytać taki poradnik przed wizytą w lupanarze.

 

Przypis:

[1] Doświadczalnik, Nieformalna Grupa Pracownic Seksualnych, Poznań 2019; Link: https://swpkontakt.org/2019/12/04/doswiadczalnik/.