Szanowni Państwo!

Moglibyśmy zacząć ten wstępniak od typowego dla tej kwestii żartu, że „cukier krzepi”, że kończy się polskie dolce vita, albo że za rządów PiS-u „słodko już było”. Ale sprawa jest naprawdę poważna – chodzi o zdrowie milionów Polaków i miliardy złotych.

Polskie dzieci należą do najszybciej tyjących w Europie. Około 10 procent dzieci w wieku 1–3 lat cierpi na nadwagę/otyłość, a kolejne 18,4 procent jest zagrożone nadmierną masą ciała. Problem ten dotyczy niemal co trzeciego ośmiolatka, a u starszych dzieci i młodzieży jest tylko nieznacznie lepiej. W przypadku dorosłych sytuacja jest równie poważna. Z badań przeprowadzonych pod koniec 2018 roku wynika, że zbyt wysoka masa ciała cechuje 58,8 procent mężczyzn i 41,1 procent kobiet w kraju, a otyłość odpowiednio 11,2 i 11,3 proc ent! Oczywiście przyczyny tego stanu rzeczy są rozmaite, ale najczęściej słyszmy o dwóch – braku ruchu i zbyt dużej ilości, zwykle niezdrowego, czyli mocno przetworzonego, tłustego i słodkiego jedzenia.

Z zeszłorocznego raportu Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w Polsce 1400 zgonów rocznie jest efektem nadmiernego spożycia napojów słodzonych cukrem, a co 2 godziny dokonuje się dużej amputacji związanej z cukrzycą . Jak pokazują wyliczenia, przeciętny Polak zjada około 40 kilogramów cukru rocznie, a dziennie średnio 25 łyżeczek, czyli o 15 więcej niż przewiduje norma. Co gorsza, zjawisko zamiast słabnąć wyraźnie przybiera na sile. W mediach powołujących się na wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego czytamy, że „obecnie każdy z nas rocznie zjada średnio o 11 kilogramów cukru więcej niż dziesięć lat temu”. Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński twierdzi w tym numerze „Kultury Liberalnej”, że jest to jeszcze kilogram więcej.

Nic w tym zresztą dziwnego, skoro jedna puszka (330 ml) typowego słodzonego napoju zawiera równowartość nawet sześciu łyżeczek cukru! Co gorsza, cukier w takich samych albo i większych ilościach znajduje się w produktach, które są nam reklamowane jako zdrowe – serkach dla dzieci, smakowych jogurtach czy płatkach śniadaniowych.

Rząd jednak, który ogłasza walkę z otyłością Polaków, rozpoczyna ją od wzięcia na cel właśnie napojów słodzonych. Kilka dni temu Komitet Stały Rady Ministrów zaakceptował projekt ustawy dotyczącej tej kwestii. To oznacza, że już wkrótce może przyjąć go rząd, a następnie trafi pod obrady parlamentu. Czasu jest mało, bo nowe, wyższe ceny napojów miałyby obowiązywać już od 1 kwietnia! Nowe prawo ma także dotyczyć opodatkowania tak zwanych „małpek”, czyli mocnych alkoholi sprzedawanych w butelkach o niewielkiej pojemności. Z zakazu reklamy suplementów diety, który pierwotnie również miał się znaleźć w ustawie, Ministerstwo Zdrowia jak na razie się wycofało.

W tym numerze skupiamy się jednak na opodatkowaniu słodkich napojów. Jak, zgodnie z prawdą, argumentuje rząd, podobne rozwiązania nazywane w języku angielskim soda tax albo sugar tax istnieją już w Wielkiej Brytanii, Meksyku, Francji czy Portugalii. Ile dokładnie wyniesie nowa opłata?

Każdy litr dosładzanego napoju będzie kosztował producentów dodatkowo 50 groszy (niezależnie od tego, ile substancji słodzących będzie się w nim znajdować). Ponadto, producenci będą musieli zapłacić 5 groszy za każdy dodatkowy gram cukru, jeśli jego zawartość będzie większa niż 5 gramów na 100 mililitrów napoju. To oznacza, że cena litrowej butelki Coca-Coli, zawierającej, zgodnie z informacją na etykiecie, 10,6 grama cukru na 100 mililitrów napoju wzrośnie co najmniej o złotówkę.

Opłata ma obowiązywać od kwietnia, a rząd liczy na ponad 2 miliardy złotych wpływu z tej kategorii. Ogromna większość pieniędzy ma trafić prosto do Narodowego Funduszu Zdrowia, zaś 100 milionów Ministerstwo Finansów we współpracy z Ministerstwem Edukacji i Ministerstwem Sportu chcą przeznaczyć na wspieranie szkolnych klubów sportowych. „Głównym powodem wprowadzenia tego rozwiązania jest to, że realizujemy konsekwentnie strategię, której celem jest nie tylko wzrost dostępności do świadczeń, ale też zapobieganie rozwojowi chorób cywilizacyjnych, w tym cukrzycy oraz otyłości i wynikających z nich powikłań”, twierdzi wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem. Zwraca też uwagę, że to nie nowy podatek, ale „opłata”. Dzięki temu pieniądze trafiające do NFZ będą niejako „znaczone” i będą miały być „przeznaczone na finansowanie przeciwdziałania oraz skutków nadmiernego spożycia napojów słodzonych”.

Na sprzeciw branży producentów żywności, która namawia do porzucenia pomysłu, odpowiada, że używają oni argumentów podobnych do tych, z jakich w latach 60 i 70 korzystała branża tytoniowa, która broniła się przed wyższą akcyzą i uregulowaniem rynku.

Przeciwko takim porównaniom protestuje Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności: „Produkty żywnościowe w odróżnieniu od papierosów zawierają substancje, które są potrzebne do funkcjonowania naszego organizmu, w tym również cukry. Papierosy nie zawierają żadnej z tych substancji, za to zawierają substancje, które są toksyczne dla naszego organizmu. Wypicie kilku butelek soku nie wiąże się z żadnymi negatywnymi konsekwencjami zdrowotnymi, jeżeli nasza dieta jest zrównoważona i zróżnicowana”.

Gartner twierdzi również, że rząd nie ma żadnych prozdrowotnych intencji, a jedynie chce ściągnąć jak najwięcej pieniędzy z rynku i używa do tego najbardziej prymitywnych narzędzi. Przedstawiciele branży skarżą się, że „władza traktuje przedsiębiorców nie jako partnerów, a jak wrogów”. „Wiemy, że nadwaga i otyłość to problem, którego jesteśmy częścią. Dlatego powinniśmy być również elementem rozwiązania i wspólnie zastanowić się nad tym, co jeszcze można zmienić”, dodaje Gartner w rozmowie z Jakubem Bodzionym i Jakubem Szewczenką.

Jakie są zarzuty przedsiębiorców?

Przede wszystkim, wskazują oni na to, że podatek jest nieskuteczny i nie wpływa w znaczący sposób na zachowanie konsumentów, co mają potwierdzać doświadczenia innych krajów. Podkreślają również, że podatek nie jest w odpowiednio stopniowalny, niezależnie od tego, czy w napoju znajdzie się 0,1 czy 5 gramów cukru, opłata będzie taka sama. Co zaskakujące, podatek będzie również naliczany wobec napojów typu „light”, które nie zawierają cukru, a ich wartość kaloryczna jest radykalnie niższa niż w przypadku tradycyjnych odpowiedników. Według badań, które przeprowadzili producenci żywności w Polsce, 77 procent konsumentów zadeklarowało, że jeżeli ceny produktu wzrosną, to poszukają tańszego, nie zważając na jakość. Co to oznacza?

„W takim wypadku, producenci uznają, że nie opłaca się dbać o jakość składników. Dadzą więcej cukru, sztuczny aromat, barwnik i załatwione. Ten podatek, oprócz tego, że zabije wiele średnich i małych firm, cofa nas właściwie do rynku oranżady z PRL-u”, dodaje Gartner.

Zbigniew Kułaga, doktor nauk medycznych i kierownik Zakładu Zdrowia Publicznego w Instytucie „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie, w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim przyznaje, że rozwiązanie proponowane przez rząd może być odbierane nie jako wyraz chęci walki z otyłością, ale zwiększania wpływów do budżetu.

„Takie podejrzenia można by zminimalizować, obniżając opodatkowanie VAT na produkty zdrowe, na przykład wodę lub nieprzetworzone owoce czy warzywa. Wtedy pomagalibyśmy ludziom w dokonywaniu zdrowszych wyborów”, mówi dr Kułaga. Twierdzi również, że dobrym rozwiązaniem byłoby ograniczenie reklam tylko do żywności objętej takimi stawkami VAT. „Im więcej nakładów jest przeznaczanych na reklamę żywności zawierającej dużo cukru i tłuszczu, tym więcej potrzeba środków, żeby zrównoważyć ten przekaz informacyjny. A to przecież są dziesiątki miliardów złotych!”, mówi w rozmowie.

Na złożoność przyczyn stojących za nadwagą i otyłością zwraca z kolei uwagę antropolożka i socjolożka dr Zofia Boni. W rozmowie z Łukaszem Pawłowskim, którą opublikujemy w najbliższych dniach, podkreśla, że podatek cukrowy może być dobrym rozwiązaniem, ale tylko jeśli będzie elementem szerszej strategii. Skuteczność rozwiązania zależy więc od tego, na co ostatecznie zostaną przeznaczone pieniądze i jakie inne działania promujące zdrowe żywienie podejmą władze.

Chociaż idea, którą deklaruje rząd, jest słuszna, to skuteczność samego podatku cukrowego wydaje się dyskusyjna. W polskim przypadku szczególne kontrowersje budzi również szybkość procedowania ustawy i jej wybiórcze stosowanie – podatek nie obejmie innych typów żywności zawierającej duże ilości cukru, jak choćby wspomniane wcześniej serki, jogurty czy płatki śniadaniowe.

Partia rządząca wielokrotnie udowadniała w przeszłości, że trafnie potrafi zdiagnozować problemy społeczne. Gorzej jest w przypadku znalezienia recepty na ich rozwiązanie.

 

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”