Jakub Bodziony: Prezydent Emmanuel Macron podczas wizyty w Polsce dużo mówił o wspólnocie wartości, jaką jest Unia Europejska, zwrócił również uwagę na problemy Warszawy z praworządnością. Kilka godzin po wizycie Andrzej Duda podpisał kontrowersyjną ustawę „kagańcową”. To znaczy, że słowa prezydenta Francji nie miały żadnego znaczenia?

Bernard Guetta: To nie były puste słowa, a prezydent Macron bardzo jasno przedstawił swoje sceptyczne zdanie wobec reformy sądownictwa w Polsce. Podkreślił jednocześnie, jak ważną wartością dla całej Unii Europejskiej jest praworządność. Prezydent Duda postanowił podpisać ustawę i to jest zła, ale spodziewana wiadomość.

To jakie są realne konsekwencje wizyty Macrona w Polsce?

Osobiście uważam, że bardzo istotna jest powolna, ale konsekwentna zmiana na polskiej scenie politycznej. Zarówno opozycja, jak i Jarosław Kaczyński przychylnie podchodzą do idei wspólnej europejskiej obrony oraz inwestycji w przemysł zbrojeniowy na Starym Kontynencie. Jest to związane również ze wzrostem świadomości, że amerykańska obecność wojskowa w Europie nie jest wieczna.

Akurat polsko-amerykańska współpraca w tym zakresie kwitnie.

Nie zmienia to faktu, że wizyta prezydenta Macrona podkreśliła potrzebę budowania europejskiej obrony. I ze strony Polski nie było w tym temacie żadnej polemiki.

Padła również propozycja dołączenia polskiej armii do europejskich sił, które stacjonują w północnej Afryce.

Jako Europejczycy musimy zadbać o nasze interesy i bezpieczeństwo, które jest w sposób nierozerwalny związane z tamtym regionem i aktywnością państwa islamskiego. Dlatego logiczną konsekwencją byłoby zaangażowanie się Polski w obronę bezpieczeństwa Europy. Z tym jest związane również odnowienie współpracy Francji, Niemiec i Polski w ramach formatu Trójkąta Weimarskiego.

Pan mówi, że to kwestia zmian w całej Europie. Ale nie widzę, żeby nastawienie polskiego rządu uległo zmianie, za to Francja na pewno zmieniła swoją retorykę. To pragmatyzm?

To nieprawda, że zmieniło się nastawienie Macrona. Podczas swojego wykładu na Uniwersytecie Jagiellońskim prezydent wyraźnie podkreślił swoje stanowisko wobec reform wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Ale musimy pamiętać o tym, że właśnie doszło do brexitu – Europa musi wymyślić się na nowo i zredefiniować swoje relacje ze Stanami Zjednoczonymi pod rządami Donalda Trumpa. Polska, ze względu na swoje położenie, liczbę ludności i rozmiar gospodarki, staje się coraz ważniejszym graczem w Unii Europejskiej. Macron nie jest głupi i wie, jak wygląda rzeczywistość – w UE nie da się zrobić wiele bez Warszawy, a już tym bardziej przeciwko Polsce.

Uważa pan, że możliwe jest uzgodnienie stanowiska Warszawy i Paryża wobec Rosji?

To bardzo trudna kwestia. W ostatnich tygodniach brałem udział w wielu dyskusjach na ten temat, ponieważ przygotowuję raport dla Parlamentu Europejskiego. Pierwsze reakcje ze strony polskich rozmówców były bardzo alarmistyczne, ale po chwili rozmowy udawało nam się znaleźć punkty wspólne. Nawet najbardziej wrogie lub strachliwe wobec Putina osoby chcą wypracować modus vivendi w relacjach z Kremlem.

I w jakich kwestiach możliwe jest ustalenie wspólnego stanowiska w Europie?

Są trzy kluczowe tematy: respektowanie granic, bezpieczeństwo Unii i współpraca gospodarcza. Musimy spróbować się dogadać, chociaż sam nie jestem wielkim optymistą w tym zakresie.

W Polsce pojawiły się głosy, że prezydent Macron potrzebował sukcesu w polityce zagranicznej, który pomógłby poprawić jego notowania we Francji. Tym sukcesem miałoby być wciągnięcie PiS-u do centrum europejskiej polityki. Zgadza się pan?

W żadnym wypadku. Nie istnieje dyplomatyczny sukces, który mogłyby pomóc rozwiązać problemy prezydenta Macrona w polityce krajowej.

 

Fot. Jakub Szymczyk / KPRP.