Jakub Szewczenko: Kto jest winien „epidemii plastiku”? Konsumenci, bo konsumują, producenci, bo produkują, czy państwa, bo nie regulują?
Magdalena Figura: Przez lata to my, jako konsumenci, byliśmy obciążani winą. Mówiono, że to my śmiecimy, my produkujemy nadmierne ilości tworzyw sztucznych i odpadów, że powinniśmy je segregować.
JS: Niesłusznie?
Statystyki są jednoznaczne i nieubłagane – źródłem problemu jest przemysł petrochemiczny i wszyscy kolejni pośrednicy, którzy wprowadzają na rynek produkty z tworzyw sztucznych, czy to wielokrotnego użytku, czy jednorazowe. Statystyki pokazują, że z ponad 8 miliardów ton tworzyw sztucznych, które zostały wyprodukowane od lat 50. XX wieku, kiedy rozpoczęła się era przemysłowej produkcji plastiku, tylko 9 procent zostało zrecyklingowanych! Reszta została spalona albo pozostała w środowisku.
To nie konsumenci, tylko nadmierna produkcja tworzyw sztucznych jest głównym sprawcą tego, że w naszym środowisku znajduje się tyle plastiku. Jest on również w naszych organizmach.
JS: Konsumenci decydują nie tylko o tym, jak sami zarządzają śmieciami, ale wywierają wpływ na firmy przez swoje wybory.
Czy ma pan wybór, w jakim opakowaniu kupić szampon?
JS: W tym wypadku nie…
A płyn do mycia naczyń? Pastę do zębów?
JS: Również nie.
No właśnie. Producenci dają nam bardzo niewielki wybór!
Łukasz Pawłowski: Niedawno przedstawicielka Coca-Coli powiedziała, że firma nie zrezygnuje z używania plastiku, właśnie dlatego, że to konsumenci oczekują takiego opakowania. Plastik jest po prostu bardzo wygodny. Trwały, a jednocześnie lekki.
Badania opinii publicznej, przeprowadzone zarówno wśród obywateli Unii Europejskiej, jak i w innych krajach, pokazują, że między 60 a 90 procent ankietowanych – w zależności od tego, jak zadamy pytanie – jest zaniepokojonych faktem nadmiernej produkcji plastiku, oczekuje odejścia od jednorazowości, wprowadzenia na rynek opakowań wielokrotnego użytku i nowych systemów dystrybucji odchodzących od plastiku. Ludzie są gotowi.
ŁP: Powiedziała pani: „w zależności od tego, jak zadamy pytanie”. A jeśli zapytamy: czy jesteś gotowy płacić więcej za rozwiązania korzystne dla środowiska? Bo wiadomo przecież, że producenci przeniosą dodatkowe koszty na konsumentów.
Nawet wtedy większość badanych odpowiada twierdząco. W tym samym badaniu respondenci twierdzą, ze powinno się płacić więcej za produkty jednorazowe. Nie może jednak być tak, że to konsumenci poniosą koszty zmian. To firmy generują ogromne zyski na tego typu produktach, dlatego to one powinny wziąć na siebie odpowiedzialność za szkody, jakie wyrządzają w środowisku i naszym zdrowiu.
ŁP: To na czym polega problem? Skoro konsument jest w stanie płacić więcej, dlaczego producent nie wprowadza takich rozwiązań? Czy to wina państwa, regulatora, który nie wymusza zmian?
Ja nie szukałabym tutaj winnych, a raczej rozwiązań. Z jednej strony, mamy regulacje, o których pan mówi. One faktycznie są niezbędne. Ja osobiście nie wierzę, że przemysł dobrowolnie podejmie działania faktycznie prośrodowiskowe. Biznes ma zarabiać pieniądze, po to został stworzony. Tylko niech zarabia je jak najbardziej etycznie i przy najmniejszym obciążeniu środowiska. Potrzebujemy rozwiązań prawnych, ale one muszą być skuteczne, tworzone przy zaangażowaniu wszystkich stron.
Z drugiej strony, spójrzmy na przemysł petrochemiczny. Kiedy mówimy o zanieczyszczeniu plastikiem, zamykamy się wyłącznie na odpady. A przez to widzimy tylko końcówkę rury. Natomiast rzadko się mówi o tym, co jest na jej początku: cały przemysł petrochemiczny, w tym wydobycie ropy naftowej, z której produkowany jest plastik.
A produkcja plastiku sukcesywnie rośnie. W Polsce, na przestrzeni lat 2010–2018 to wzrost o około 90 procent! Dlatego recykling, wybory indywidualne i rozwiązania dobrowolne nie zmienią nic dopóty, dopóki nie zacznie się zmniejszać produkcja plastiku u źródeł. To wydaje się takie proste i oczywiste.
Mówimy jasno: chcemy nowych systemów dystrybucji! Mamy dosyć jednorazówek, dajcie nam wybór. Chcemy kupować warzywa nieopakowane w plastik, nawet jeśli zapłacimy za to więcej. | Magdalena Figura
JS: Jaka jest rola ludzi i organizacji, które chcą walczyć z plastikiem? Co robi na przykład Greenpeace?
Po pierwsze, przedstawiamy nas, konsumentów, jako osoby gotowe na przyjęcie nowych rozwiązań i żądamy tego od firm. Mówimy jasno: chcemy nowych systemów dystrybucji! Mamy dosyć jednorazówek, dajcie nam wybór. Chcemy kupować warzywa nieopakowane w plastik, nawet jeśli zapłacimy za to więcej. Chcemy używać własnych opakowań. To jest rola konsumenta, której mimo moich wcześniejszych zastrzeżeń nie należy pomniejszać.
Drugą rzeczą jest udział w różnego rodzaju procesach legislacyjnych. Działa tu nie tylko Greenpeace. Istnieje koalicja Break Free From Plastic, która skupia setki różnych organizacji na całym świecie, które są bardzo silnie zaangażowana w różnego rodzaju prace związane z wdrażaniem odpowiednich regulacji, jak również w prowadzeniu różnego rodzaju badań. To dzięki audytom przeprowadzanym na globalną skalę prze BFFP, wiemy na przykład, które grupy odpadów i którzy producenci są przede wszystkim odpowiedzialni za zanieczyszczenie mórz i plaż. Do tego należy dodać bezpośrednią presję na duże firmy wprowadzające te produkty na rynek.
ŁP: Czemu miał służyć protest Greenpeace’u pod siedzibą Nestlé? Wyrzuciliście tam 350 kilogramów plastiku, czyli tyle, ile firma ma produkować na świecie w ciągu… 5 sekund.
Główny, jasny postulat, to wprowadzenie ambitnego celu redukcji wprowadzania na rynek opakowań plastikowych. Kolejne cele są związane z inwestowaniem w nowe systemy dystrybucji, odchodzące od kultury jednorazowości, dostarczające nam produkty w opakowaniach wielokrotnego użytku lub rozwijające systemy napełniania, gdzie sami moglibyśmy pobierać produkty do własnych opakowań.
Zależy nam też na dostępie do danych. Brakuje jednoznacznych, dobrych danych o ilości produkowanego plastiku, rodzajów tworzyw, rodzajów opakowań. Firmy bardzo niechętnie udostępniają takie informacje. A powinny być one jawne.
ŁP: Do tego mają skłonić firmy nowe przepisy unijne. Zwiększone mają zostać koszty, które producent ponosi za wprowadzanie opakowań plastikowych do obiegu. Część produktów plastikowych ma zostać zakazana – więc coś się dzieje. Czy nie?
Oczywiście, że tak. Te działania są jednak w naszej ocenie zbyt skromne. Nasze postulaty mówią, że należy wykraczać dużo dalej poza minimum, o jakim mówi dyrektywa plastikowa, która ma zakazać wprowadzania na rynek tylko kilkunastu produktów. Obecnie omawiana, rozszerzona odpowiedzialność producenta bazuje na selektywnej zbiórce odpadów, wprowadzeniu systemu kaucyjnego i wzroście recyklingu. Czytając dokumenty i biorąc udział w spotkaniach, nie spotkałam się natomiast z jednoznacznym postulatem zmniejszenia ilości plastiku wprowadzanego na rynek. Bo mimo wszystko tworzywo sztuczne jest wciąż najtańsze, najprostsze i najwygodniejsze w użyciu, jeśli pominiemy koszty środowiskowe oczywiście.
ŁP: Co dokładnie mówi dyrektywa plastikowa?
Mówi, że w przyszłym roku mamy zakazać wprowadzania na rynek konkretnych produktów – plastikowe sztućce, talerze, patyczki do uszu. Zawiera ograniczenia dotyczące wprowadzania na rynek kubków i pojemników na żywność. Tutaj Unia daje jednak państwom członkowskim przestrzeń do tego, by same zdecydowały, na jakim poziomie ma być redukcja. Pojawia się jedynie określenie „ambitny cel ograniczenia”. My chcemy, żeby te cele były naprawdę ambitne – 50 procent do 2025 oraz 80 procent do 2030. A ostatecznie produkty te powinny zniknąć z rynku zupełnie.
Regulacje dotyczą też rozszerzonej odpowiedzialności producenta i poszerzają ją o koszty związane z wprowadzaniem informacji na rynek, akcji edukacyjnych i oznakowania produktów zawierających plastik – bo wielu konsumentów nie zdaje sobie sprawy, że plastik jest chociażby w filtrach papierosowych.
ŁP: Te przepisy nie rozwiążą problemu?
To będzie można ocenić, dopiero jak zobaczymy finalne rozporządzenia i wdrożenie rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Mam wrażenie jednak, że tam wciąż brakuje diametralnej zmiany w podejściu do tego, jak widzimy rolę plastiku w łańcuchach dystrybucji. Przedsiębiorcy oczywiście chwalą się, że wprowadzają na przykład lżejsze opakowania. Ale lżejsze opakowania, czyli wytworzone z mniejszej ilości plastiku, niekoniecznie są łatwiejsze do recyklingu. Z jednej strony, mamy PR-owy gest, a z drugiej – wprowadzamy na rynek tworzywa sztuczne, które prawdopodobnie skończą swój żywot w spalarni albo na śmietnisku.
Często pokazuje nam się te pływające po powierzchni wody wyspy śmieci – a to zaledwie 1 procent całego plastikowych śmieci, które znajdują się w morzach i oceanach. Większość plastiku tonie. Z nim nic nie zrobimy. | Magdalena Figura
JS: Jakich działań pani by oczekiwała?
Pierwsza poważna konferencja pomiędzy przemysłem a przedstawicielami nauk przyrodniczych, gdzie stwierdzono, że plastik może mieć negatywny wpływ na środowisko naturalne i zdrowie człowieka, odbyła się w USA bodajże w 1974 roku. Z tego nic nie wynikło aż do dzisiaj. Stąd tyle kłopotów i trudności, żeby wprowadzić tak radykalne zmiany.
Ja jestem w stanie wyobrazić sobie świat, w którym producenci są zobowiązani do ujednolicenia swoich opakowań, aby ułatwić recykling i do ograniczenia ilość toksycznych dodatków do tworzyw sztucznych. Mówiąc prosto: to jest realne. Tylko do tego potrzeba odpowiednich przepisów i woli producentów, bo koniec końców to firmy mają fundusze, by takie zmiany wprowadzać.
JS: Czy zatem możliwe jest gospodarowanie plastikiem w obiegu zamkniętym? Tak aby ten plastik mógł krążyć i krążyć w nieskończoność?
W przypadku jednorazowego plastiku to tak nie działa. Ze stłuczki szklanej można cały czas produkować kolejne opakowania tej samej jakości, ale w przypadku plastiku jedynie odwlekamy czas, kiedy wyląduje na składowisku śmieci lub w spalarni. To nie jest recykling, to jest down-cycling. Za każdym razem z przetworzonego plastiku powstaje gorszej jakości tworzywo, które w kolejnym etapie nie poddaje się recyklingowi i jest wyrzucane do śmieci. Nie ma mowy o obiegu zamkniętym.
ŁP: Czyli krótko mówiąc, recykling nie rozwiązuje problemu, tylko go odwleka i jedynym realnym rozwiązaniem problemu jest ograniczenie produkcji.
Według nas – tak.
ŁP: A spalanie?
Też nie.
ŁP: Dlaczego?
W dobie kryzysu klimatycznego spalanie nie dość, że emituje substancje toksyczne, to jeszcze dodatkowe CO2. Mówiąc krótko: absolutnie nie.
ŁP: Ale nawet gdyby udało się nam szybko i drastycznie ograniczyć produkcję plastiku, większość z wyprodukowanych od lat 50. ponad 8 miliardów ton jest wciąż z nami. Więc co z nim?
Z większością już nic zrobimy.
ŁP: Jak to?
No nic, po prostu. Większość tego plastiku jest w oceanach, znaczna część w głębokiej toni albo na dnie. On tam po prostu już jest. Teoretycznie moglibyśmy go wyłowić, ale wymagałoby to ogromnych nakładów finansowych. Do tego w środowisku wodnym tworzywa sztuczne są swoistego rodzaju gąbką, która wyłapuje ze środowiska metale ciężkie, patogeny, substancje toksyczne – są więc bardzo silnie zanieczyszczone. Często pokazuje nam się te pływające po powierzchni wody wyspy śmieci – a to zaledwie 1 procent całego plastikowych śmieci, które znajdują się w morzach i oceanach. Większość plastiku tonie. Z nim nic nie zrobimy.
To jest właśnie problem z zanieczyszczeniem plastikiem. Dlatego tak ogromnie pilna jest potrzeba działania, by zatrzymać jego wciąż rosnącą produkcję.
JS: Przeciwnicy regulacji skierowanych przeciwko plastikowi często stosują taki argument, że my – Unia Europejska, Zachód – w rzeczywistości jesteśmy kroplą w morzu. Większość zanieczyszczeń pochodzi z Chin oraz Indii, a nasze działania mają niewielkie znaczenie.
Czekając na innych, nigdy nie podjęlibyśmy żadnych radykalnych kroków. To u nas są duże fundusze. Powinniśmy zadbać o własny ogródek, nie oglądając się na to, co robią inni.
Do tej pory mieliśmy dokąd eksportować nasze odpady. Trafiały do miejsc, gdzie były spalane lub po prostu zalegały na nielegalnych składowiskach. Ale gdy niektóre kraje Azji – Chiny, Malezja, Tajlandia – zamknęły granice dla importu śmieci, okazało się, że z naszymi odpadami to jednak my mamy problem. Nie zapominajmy też, że to w dużej mierze firmy zachodnie zanieczyszczają środowisko.
A śmieci podróżują po całym świecie. W wodach arktycznych, które powinny być wolne od zanieczyszczeń, zlokalizowano mikroplastik, który dociera tam z bardzo odległych miejsc. Ziemia jest systemem powiązanym i nasze działania mają wpływ na to, jak wygląda sytuacja gdzie indziej.