Po długim okresie milczenia Jarosław Kaczyński zabrał publicznie głos, udzielając wywiadu Krzysztofowi Ziemcowi w RMF FM. Choć rozmowa trwała ponad pół godziny, odbywała się w żółwim tempie i nie miała wiele treści. Ziemiec zachowywał się tak, jakby opiekował się Kaczyńskim, a nie prowadził wywiad polityczny – poważnych pytań było niewiele. Z kolei Kaczyński nie miał do przekazania niczego istotnego. W czasie, kiedy coraz częściej słychać zarzuty, że w czasie kryzysu widać głównie premiera Morawieckiego i prezydenta Dudę, szef PiS-u co najwyżej przypomniał wszystkim o tym, że w ogóle jest.

Wybory bez zmian

W rozmowie dominowały dwa tematy: wybory prezydenckie i dziesiąta rocznica katastrofy smoleńskiej. W sprawie wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja obyło się bez zaskoczeń. Szef PiS-u zwrócił uwagę na to, że kilkadziesiąt tysięcy osób poddanych jest kwarantannie, a wkrótce tysiące mogą zostać poddane hospitalizacji. Powiedział jednak, że tego rodzaju utrudnienia nie uzasadniają „bardzo mocnego ograniczenia praw obywatelskich”. W jego ocenie kampania po prostu się toczy, a wszyscy kandydaci mogą normalnie organizować spotkania wyborcze, jeśli uczestniczy w nich mniej niż 50 osób. Co więcej, Kaczyński oświadczył, że „najbardziej poszkodowany jest kandydat formacji rządzącej. Nikt tak nie gromadzi ludzi na spotkaniach, nikt nie ma tak znakomitego kontaktu z ludźmi, nikt nie jest tak świetnym mówcą, jak pan prezydent”. Prezes PiS-u stwierdził więc, że nie ma obecnie żadnych „przesłanek konstytucyjnych” do tego, by przełożyć wybory. Jak dodawał, „musimy przestrzegać prawa, konstytucji w szczególności”.

Trudno powiedzieć, czy tego rodzaju wyjaśnienia są bardziej groteskowe czy bezczelne. Istnieją oczywiste przesłanki do tego, by w związku ze skutkami epidemii wprowadzić lub przewidywać wkrótce wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, co pozwoliłoby na przełożenie wyborów. PiS traktuje jednak prawo poważnie tylko wtedy, gdy jest zgodne z jego interesem politycznym. Każdemu łatwo zauważyć, że prezydent Duda dużo występuje w ostatnich dniach publicznie, a partia rządząca podkreśla, że inicjatywy antykryzysowe realizowane są w porozumieniu i we współpracy z prezydentem, aby przypisać mu sprawczość w kwestii reakcji władz na zagrożenie epidemiczne.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że Kaczyński wprost powiedział w rozmowie z Ziemcem, że po prostu chce uzyskać rozstrzygnięcie wyborcze w najbliższym czasie: „z punktu widzenia gospodarki […] byłoby niezwykle wręcz niekorzystne, żeby prezydent i premier byli z różnych obozów politycznych”. Można rozumieć, że dla Kaczyńskiego zasadnicza sprawa wygląda następująco: kiedy pole gry nie jest równe dla wszystkich, a Andrzeja Dudę przedstawia się w mediach jako tego, który mierzy się z kryzysem, jego szanse wyborcze są po prostu większe.

Jednocześnie szef PiS-u nie wyjaśnił szerzej tego, jaka powinna być reakcja rządu na nadchodzący kryzys gospodarczy. Na pytanie o to, że przedsiębiorstwom trudno będzie ponosić koszty podniesionych niedawno wynagrodzeń minimalnych z powodu przestoju w gospodarce, Kaczyński odparował niechlujnie, że „nikt nie mówi, że w tej chwili będzie łatwo”. Szef PiS-u ocenił, że według analityków bankowych do odbicia gospodarczego może dojść „już w ostatnim kwartale tego roku”, w związku z czym „można sądzić, że przy dobrej polityce gospodarczej […] jesteśmy w stanie stosunkowo szybko stanąć na nogi”. Dodał, że obecnie wszyscy są w fazie eksperymentów, jeśli chodzi o poprawną odpowiedź na kryzys, z czym można się zgodzić – ale jego wypowiedzi w tej sprawie zawierały nadzwyczaj mało treści. Wyrażone przez prezesa PiS-u stanowisko dobrze podsumowuje enigmatyczne stwierdzenie, że jeśli chodzi o nasze narzędzia do mierzenia się z kryzysem „są pewne zapasy, pewne zasoby”.

Łukasz Pawłowski przedstawił już na stronach „Kultury Liberalnej” powody, dla których wyborów nie da się w obecnych warunkach przeprowadzić. Niezależnie od tego, że obecny prezydent ma olbrzymią przewagę organizacyjną, wynikającą z pełnionej przez niego funkcji, trzeba powiedzieć, że nie ma obecnie normalnej kampanii, a głosowanie najpewniej będzie niebezpieczne dla zdrowia. Do tego można dodać inne praktyczne trudności. Na przykład, trudno wyobrazić sobie przeprowadzenie głosowania w ambasadach krajów, w których będzie obowiązywać zakaz wychodzenia z domu.

Z daleka od Macierewicza?

Prawdą jest jednak także to, że opozycja z trudem odnajduje się w nowych warunkach i nie znalazła jak na razie dobrego sposobu na to, by kontynuować kampanię wyborczą, jeśli będzie to niezbędne. Do omówienia pozostawałaby także kwestia realistycznego terminu przeprowadzenia wyborów. Obecnie nie wiadomo, jak długo potrwa stan zagrożenia epidemicznego. Nie wiemy, czy epidemia przystopuje w wakacje, a podejrzewa się, że jesienią może wrócić z nową energią. A przecież kadencji Andrzeja Dudy nie można przeciągać w nieskończoność. Sam Kaczyński nie wykluczył jednoznacznie, że wybory zostaną przełożone, jeśli zajdą „przesłanki konstytucyjne”. Wyraził jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Jeśli chodzi o kwestię katastrofy smoleńskiej, Kaczyński podtrzymał obowiązującą od pewnego czasu konwencję trzymania Antoniego Macierewicza na dystans. Szef PiS-u powiedział, że nie zna treści raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej przygotowywanego przez Macierewicza. Jak stwierdził, „potrzebne jest tutaj poczucie odpowiedzialności, bo mamy do czynienia z sytuacją niełatwą i to też trzeba brać pod uwagę, trzeba brać pod uwagę stan nastrojów społecznych”. Następnie kolejny raz podkreślił, że „nie należy robić niczego, co zaniepokoiłoby społeczeństwo, a co nie jest dostatecznie zweryfikowane”. Powiedział także, że nie wie, „czy jest coś takiego do ujawnienia, o czym ja nie wiem, a wie pan minister Macierewicz”. Jak podsumował Kaczyński, „uważam, że minęło już tyle czasu, że trzeba przedłożyć dokument, który jest w 100 procentach zweryfikowany i ma wartość procesową”.

Wszystko to sugeruje, że Macierewicz powinien przestać opowiadać bajki na temat katastrofy i ograniczyć się do stwierdzenia tego, co można ustalić na pewno. Kaczyński odsuwa jednak od siebie odpowiedzialność za to, że przez wiele lat wspierał nieodpowiedzialną działalność Macierewicza i pozwalał oszukiwać ludzi w sprawie przyczyn i przebiegu katastrofy. Rozmowa Ziemca z Kaczyńskim potwierdza aktualność przyjętego przez Kaczyńskiego modelu zarządzania: dużo władzy, ale mało odpowiedzialności.