Niemal wszystkie interakcje, instytucje społeczne i życie gospodarcze zostały zatrzymane byle tylko powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa. Proponuję spojrzeć na tę bezprecedensową sytuację z punktu widzenia wiedzy o ryzyku.
Na samym wstępie, warto przypomnieć, że według aktualnego szacunku obiektywne ryzyko poważnej choroby związanej z koronawirusem dla całej populacji jest umiarkowane, a dla większości z nas niskie. Powszechną strategią przeciwdziałania jest wymuszone przez państwa zwiększanie dystansu społecznego w postaci pełnych blokad, po to by spłaszczyć falę zachorowań i dać szansę służbom zdrowia na podołanie zadaniu. Jednak to działanie wydaje się nieproporcjonalne do obiektywnego zagrożenia.
[promobox_publikacja link=”http://www.publio.pl/druga-fala-prywatyzacji-lukasz-pawlowski,p483532.html” txt1=”Nowość!” txt2=”Łukasz Pawłowski<br><strong>Druga fala prywatyzacji. Niezamierzone skutki rządów PiS</strong><br><br>„Druga fala prywatyzacji” pokazuje, jak obietnice dobrobytu zostały zamienione w prywatne problemy obywateli.<br><strong>Janina Ochojska</strong><br>” txt3=”Kup e-book” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/04/Pawlowski_okladka_OST-372×600.jpg”]
Kluczami do wyjaśnienia obecnej sytuacji są nasza percepcja ryzyka i jego amplifikacja oraz to, jak przeciwdziałamy ryzyku w warunkach niepewności naukowej.
Percepcja ryzyka bardzo różni się od jego obiektywnego szacowania, gdyż w grę wchodzi psychologia. Bardziej obawiamy się zjawisk, które są nam nieznane, niż wydarzeń, które są nam znane, nawet pomimo ich szkodliwości. Wirus jest nowy, nieznany i pochodzi z miejsca niewiarygodnego informacyjnie, jakim są Chiny, kolebka pandemii. Próżnia informacyjna w postaci niepewności instytucjonalnej co do wiedzy dotyczącej wirusa jest idealnym polem do jego społecznego amplifikowania ponad rzeczywistość. W doniesieniach dziennikarzy, mediach społecznościowych i naszych indywidualnych kontaktach koronawirus stał się najpopularniejszym tematem na świecie.
Niestety, ale z upływem czasu społeczeństwa obojętnieją na śmierć, która staje się im znana. AIDS, które do tej pory spowodowało śmierć 32 milionów ludzi, a liczba ta co roku zwiększa się o kilkaset tysięcy osób, już nie jest tak głośnym tematem jak kiedyś. Co prawda niektórzy zżymają się na porównania koronawirusa z grypą sezonową, ale w samej tylko Anglii w sezonie 2013/2014 z powodu powikłań związanych z grypą zmarło 3107 osób, ale już w sezonie 2014/2015 było to aż 34 300! Dziesięciokrotne zwiększenie i temat w mediach ledwo istniał… Czy to przykłady tłumienia ryzyka, a może raczej jego adekwatnego odbioru?
Omawiając reakcję regulatorów narodowych, należy rozróżnić dwie kwestie, szacowanie przez epidemiologów ryzyka związanego z wirusem oraz zarządzanie tym ryzykiem na poziomie regulatora, który ewaluuje i wybiera adekwatne do zagrożenia działania (rozważając czynniki polityczne, ekonomiczne, społeczne). To są dwa oddzielne procesy.
Poza paroma wyjątkami, nie wydaje się, żebyśmy mieli do czynienia z zarządzaniem ryzykiem rozumianym jako proces podejmowania racjonalnych i proporcjonalnych do zagrożenia działań. Zamiast tego mamy do czynienia z powszechnym stosowaniem reguły ostrożnościowej [precautionary principle]. Można ją streścić jako zasadę „better safe than sorry” – jeżeli istnieje podejrzenie, że substancja/produkt/aktywność niesie nieodwracalne i poważne zagrożenie, wtedy regulator może zakazać jej ekspozycji na populację, aż do czasu uzyskania naukowej pewności co do jej bezpieczeństwa. Powołano ją do ochrony przed zagrożeniami stworzonymi przez człowieka, a nie naturalnymi. Za ewolucją tej reguły stoją dekady odchodzenia od osobistej odpowiedzialności obywateli za własne bezpieczeństwo i przekazywania tej odpowiedzialności państwu. Opinia publiczna domaga się usuwania ekspozycji na ryzyko, podczas gdy ontologicznie rzecz ujmując, nie jest możliwe zapewnienie stuprocentowego bezpieczeństwa, a każda ludzka aktywność jest związana z jakimś poziomem ryzyka. Utrudnia to przekazanie części odpowiedzialności na jednostki i bardziej zbilansowaną odpowiedź.
Obydwa podejścia, wspomniana reguła ostrożnościowa (działanie wyprzedzające) i zarządzanie ryzykiem (reagowanie wraz z rzeczywistym rozwojem sytuacji), odbywają się w warunkach niepewności naukowej dotyczącej samego wirusa oraz efektów działań zapobiegawczych. Także obydwa są uzasadniane naukowo, na przykład obecna strategia Londynu, całkowita blokada, jest oparta na modelu opracowanym przez Imperial College London, który przeważył nad stanowiskiem Oxfordu. Tak samo jest z luźną odpowiedzią Sztokholmu — także za tym stoi nauka. Kto ma rację? Niestety, dowiemy się dopiero za parę miesięcy.
Włochy, Hiszpania – pełne blokady; Szwecja, Holandia – umiarkowane restrykcje. Jak to jest możliwe, że jesteśmy świadkami tak diametralnie odmiennych działań? Zróżnicowana reakcja poszczególnych państw ma korzenie w historycznych doświadczeniach i jest warunkowana przez czynniki takie jak struktura państwa, prawo, architektura ich systemów opieki zdrowotnej, kultura, społeczna i indywidualna tolerancja ryzyka oraz zaufanie społeczne. Historycznie, w Europie w walce z zarazami od dawna ścierały się podejścia zwolenników kwarantann (zbiorowa odpowiedzialność) oraz zwolenników sanityzmu (indywidualna odpowiedzialność). Można nawet doprecyzować, że te podejścia stawały się narodowymi (na przykład Prusy uważane były za arcyzwolenników masowych kwarantann, gdy Wielka Brytania cedowała odpowiedzialność na jednostki).
Ponadto, tym co bardzo ułatwia racjonalne zarządzanie ryzykiem, jest poziom zaufania społecznego do instytucji regulujących. Między Polską lub Hiszpanią, charakteryzującymi się raczej brakiem zaufania, a państwami takimi jak Holandia czy Szwecja, istnieje przepaść, te państwa znajdują się po przeciwnych stronach skali zaufania społecznego.
Tam, gdzie przeciwdziała się epidemii, stosując blokadę całego kraju, celem jest spłaszczenie krzywej przyrostu zarażeń dla całej populacji, by dać szansę służbie zdrowia podołać zadaniu. Ale jest kilka wyjątków. Obecnie Islandia to wręcz wzorowy przykład metodycznego zarządzania epidemią. Nie tylko testuje na szeroką skalę (nr 1 na świecie), ale i stosuje odpowiednią metodę. Duża część testów jest przeprowadzana wyrywkowo na ochotnikach bez symptomów choroby, co pozwala na uzyskanie reprezentatywnych danych, które można ekstrapolować na całą populację. Testowanie symptomatycznych przypadków oddaje tylko część rzeczywistości.
Dodatkowo władze wdrożyły cały wachlarz proaktywnych i niekonwencjonalnych działań jak na przykład zaangażowanie detektywów do znalezienia osób, które mogły mieć kontakt z już znanymi, zarażonymi. To wszystko w połączeniu z wczesną reakcją pozwala na zindywidualizowanie kwarantann. Przygotowywano się do możliwości wystąpienia takiego kryzysu latami, więc nie jest to improwizacja. Owszem, jest to kraj mały, a skoro mały, więc ma łatwiej. Ale „mały” oznacza też mniejsze zasoby, na przykład w postaci zaledwie 13—14 stanowisk do intensywnej terapii z respiratorami na 364 tysięcy mieszkańców. Podobnie wyglądają udane działania niektórych państw azjatyckich, gdzie połączono wczesną reakcję, masowe testowanie i niekonwencjonalne działania.
Luźna odpowiedź Szwecji na kryzys także ma podstawy naukowe. Użyto modelu, który według jego autorów jest bardziej reprezentatywny dla kraju. Jest on bardziej optymistyczny niż brytyjski, a rząd może się nim kierować, mając duże poparcie społeczne. Na obecną chwilę nie wprowadzono poważnych restrykcji, zaleca się dystans społeczny. Szczególną uwagę poświęca się grupom wysokiego ryzyka, podkreśla się indywidualną odpowiedzialność, ale życie toczy się normalnie, szkoły i restauracje są otwarte. Kraj nie podejmuje takich działań, jak pełne blokady, masowe testy oraz śledzenie i izolację zarażonych, uznając je w tej fazie epidemii za nieskuteczne.
Holandia wydaje się plasować gdzieś pośrodku w swojej pragmatycznej reakcji. Polega ona na kontrolowanym rozprzestrzenianiu się wirusa przy pomocy poważniejszych restrykcji niż te znane ze Szwecji. Mamy tutaj do czynienia z otwartym budowaniem odporności stadnej oraz świadomością, iż pełna blokada nie może trwać w nieskończoność i jej skuteczność jest wątpliwa. Wielka Brytania początkowo wybrała drogę zbliżoną do Holandii i Szwecji, czyli kontroli wirusa, a nie zapobiegania mu oraz ewentualnego przeciwdziałania wraz z negatywnym rozwojem sytuacji. Jednak po konfrontacji przedstawicieli rządu z czarnymi scenariuszami tego podejścia, okazała się ona nie do utrzymania i zarządzono pełną blokadę.
Elastyczna odpowiedź nie wyklucza zaostrzenia kursu wraz z niekorzystnym rozwojem sytuacji i powinna pozwolić na łatwiejsze z niej wychodzenie. Największą wadą takiego podejścia jest ryzyko, że reakcja nastąpi za późno. Jednakże pełne blokady też niosą ze sobą wiele poważnych zagrożeń, jak znacznie większe skutki gospodarczo-społeczne (koszmarna relacja koszt-efekt). Podjęte zbyt wcześnie mogą rozciągnąć w czasie obciążenie służby zdrowia w taki sposób, że ta i tak nie podoła zadaniu. Będąc głównym środkiem zaradczym, oznaczają długie tygodnie czekania na efekty, stawiając decydentów w narożniku, z którego trudno wyjść. Ponadto, z punktu widzenia analizy wymiany ryzyka [risk vs. risk tradeoffs], przeciwdziałając w ten sposób jednemu ryzyku tworzymy nowe, dużo groźniejsze.
Kończąc, nie czas oceniać, które podejście jest lepsze, a które gorsze. Każde ma swoje racje i historia to rozstrzygnie. Chodzi jednak o to, które z nich zapewnia lepsze odzwierciedlenie rzeczywistości, jest proporcjonalne do zagrożenia i pozwala na elastyczność w działaniu. Wydaje się, że obecnie powszechnie praktykowana pełna blokada jest nie do utrzymania nawet w krótkiej perspektywie czasowej. Jej koszty są zbyt wielkie, a skuteczność kwestionowana. To raczej improwizacja nieprzygotowanych państw, stosujących ją jako tymczasowy „wypełniacz” w miejsce dopiero opracowywanej, właściwej odpowiedzi. Udane rozwiązania niektórych państw podpowiadają, że do odpowiedzialnego wychodzenia z obecnej sytuacji potrzebujemy przede wszystkim rzetelnych danych na temat rzeczywistego zagrożenia dla populacji (metodyczne testowanie) oraz zmian organizacyjno-technologicznych umożliwiających adekwatną i precyzyjną walkę z koronawirusem.