Wobec pierwszej wersji tarczy antykryzysowej wysuwano dwa główne zarzuty. Po pierwsze, była spóźniona. Ustawa weszła w życie dopiero 1 kwietnia, a z końcem marca pracę straciły dziesiątki tysięcy osób. Po drugie, chociaż rząd wyceniał wartość tarczy na 212 miliardów złotych, na znaczną część tej kwoty składały się poręczenia i gwarancje – bezpośrednio do przedsiębiorców i pracowników trafić miało zaledwie 30 miliardów złotych.

Kolejna wersja pakietu antykryzysowego, szumnie nazywana tarczą 2.0, w rzeczywistości powinna być określana mianem tarczy 1.1, ponieważ tylko nieznacznie rozwija pierwotny projekt, a przede wszystkim doprecyzowuje jego cele. Rozszerzyła możliwości korzystania z „wakacji składkowych” na firmy, które zatrudniają od 10 do 49 osób. Częściowe lub pełne zwolnienie z opłacania składek przysługuje na trzy miesiące, a skala ulg zależeć będzie od typu i rozmiaru przedsiębiorstwa. Wydłużono także do trzech miesięcy wsparcie dla firm w postaci świadczenia postojowego i ogłoszono pomoc dla rolników, którzy zostali objęci kwarantanną lub nadzorem epidemiologicznym, w wysokości 50 procent minimalnego wynagrodzenia. W projekcie pojawiły się również przepisy w bardziej drobiazgowych sprawach, jak wprowadzenie możliwości zdalnych posiedzeń organów Polskiej Akademii Nauk, obrony prac doktorskich online czy… prawdopodobne wydłużenie kadencji prezesa PZPN o rok.

[promobox_publikacja link=”http://www.publio.pl/druga-fala-prywatyzacji-lukasz-pawlowski,p483532.html” txt1=”Nowość!” txt2=”Łukasz Pawłowski<br><strong>Druga fala prywatyzacji. Niezamierzone skutki rządów PiS</strong><br><br>„Druga fala prywatyzacji” pokazuje, jak obietnice dobrobytu zostały zamienione w prywatne problemy obywateli.<br><strong>Janina Ochojska</strong><br>” txt3=”Kup e-book” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/04/Pawlowski_okladka_OST-372×600.jpg”]

Wciąż brakowało jednak odpowiedzi na najważniejsze problemy, na które zwracali uwagę przedsiębiorcy i organizacje reprezentujące pracowników, które można sprowadzić do dwóch kwestii: za mało pieniędzy i zbyt skomplikowane procedury. Pojawiały się przekonujące argumenty, że jeśli rząd nie zadziała szybko teraz, to koszty uratowania gospodarki będą potem wielokrotne większe. O zaufanie władzy do pracodawców i pracowników apelowała między innymi Henryka Bochniarz z Konfederacji Lewiatan.

Wydaje się, że rząd posłuchał tych głosów, co potwierdza nowa część pakietu antykryzysowego, o której poinformowali w środę Mateusz Morawiecki oraz Adam Glapiński. Według premiera, do polskich przedsiębiorców ma trafić krótkim czasie 100 miliardów złotych w postaci bezpośredniego wsparcia, co stanowi 4,5 procent PKB. Warunkiem otrzymania pomocy ma być spadek przychodów o co najmniej 25 procent w porównaniu do poprzedniego miesiąca lub analogicznego miesiąca poprzedniego roku, kontynuowanie działalności oraz utrzymanie miejsc pracy. Wsparcie będzie w części bezzwrotne – do 75 procent udzielonej pomocy. Składanie wniosków o wsparcie ma teraz opierać się na oświadczeniach przedsiębiorców, weryfikowanych ex post.

Chociaż na wyciągnięcie wniosków z epidemii jeszcze przyjdzie czas, to z pewnością można powiedzieć, że „tanie państwo” to po prostu słabe państwo, które w kryzysie radzi sobie znacznie gorzej. | Jakub Bodziony

Z całej kwoty, 75 miliardów złotych otrzyma sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Wsparcie dla mikroprzedsiębiorstw może sięgać 324 tysięcy złotych, a przypadku małych i średnich firm do około 3,5 miliona złotych. Środki te będą wypłacane w postaci bezpośrednich subwencji za pośrednictwem banków. W przypadku dużych firm, dla których przeznaczono 25 miliardów złotych, pomoc zostanie udzielona głównie w postaci pożyczek i obligacji. Rząd podkreśla, że wsparcie dla największych przedsiębiorstw będzie udzielane na podstawie indywidualnych decyzji i ma być zależne od tego, czy dana firma odprowadza swoje podatki w Polsce. Tym samym widać, że rząd wreszcie wprowadza zręby programu, który w zamian za utrzymywanie zatrudnienia, oferuje pracodawcom bezzwrotne subwencje. Jest to spóźniony, zapewne niewystarczający, ale konieczny ruch.

Niepokój budzi to, że premier Morawiecki zapowiada jednocześnie oszczędności w administracji, między innymi poprzez wypychanie na emerytury starszych pracowników i obniżki pensji w ministerstwach, urzędach oraz w pozostałych instytucjach publicznych. Chociaż na wyciągnięcie wniosków z epidemii jeszcze przyjdzie czas, to z pewnością można powiedzieć, że „tanie państwo” to po prostu słabe państwo, które w kryzysie radzi sobie znacznie gorzej.