Wprowadzenie
Wyemitowany przez TVP 20 maja kontrowersyjny film Sylwestra Latkowskiego „Nic się nie stało” dotyczy sprawy „Krystka” i jego mocodawcy Marcina T. „Turka”, „dyskotekowego barona” z Trójmiasta, którzy przez lata wykorzystywali i stręczyli nastolatki, w tym takie poniżej 15. roku życia.
Sprawa jest znana opinii publicznej już od 2015 roku, gdy pisali o niej Mikołaj Podolski, dzisiaj dziennikarz Onetu, a także „Gazeta Wyborcza” piórem Bożeny Aksamit i Piotra Głuchowskiego, którzy w 2016 roku wydali reportaż książkowy pod tytułem „Zatoka Świń” [1]. Film Latkowskiego nie mówi nic, czego rzetelniej nie opisali wspomniani dziennikarze. Co pokazuje ciekawego, to niewyjaśnienie tej sprawy przez organy ścigania również po 2015 roku. I chociaż dla Jacka Kurskiego emisja filmu miała służyć jako pretekst do ataku na celebrytów i „elity III RP” oraz przykrycia premiery filmu Sekielskich na temat ukrywania pedofilii w Kościele, to kompromituje on nasze państwo w równym stopniu co film Sekielskich.
Nie celebryci są tu pokrzywdzeni
Zamieszanie w mediach wybuchło oczywiście nie w wyniku ujawnienia afery, ale imiennego wskazania przez Latkowskiego polskich celebrytów, którzy w lokalach prowadzonych przez Marcina T. bywali. Bawili się, dawali swoją twarz, by przybytek promować, albo imprezowali na jego jachtach. W tym kontekście nie jest ważne gwałtowane odcinanie się celebrytów i zapowiedzi pozwów, sami przecież wrzucali zdjęcia do sieci, jak choćby w przypadku zdjęcia Jarosława Bieniuka i Borysa Szyca z Marcinem T. na jego jachcie.
Trudno powiedzieć, czy celebryci są teraz oburzeni nikczemnym procederem, który miał miejsce w Zatoce Sztuki, gdy oni tam niewinnie sączyli drinki, albo poruszeni krzywdą Anaid i dziesiątek innych dziewcząt. Wydaje się, że w pierwszej kolejności drżą o swój wizerunek i lukratywne kontrakty reklamowe, dzięki którym mogą prowadzić próżniaczy styl życia. Dla osób takich jak Natalia Siwiec może to być sprawa życia i śmierci.
Warto pamiętać, że imprezowanie w Zatoce Sztuki i publiczne afiszowanie się z Marcinem T. po 2015 roku, kiedy wiadomo już było publicznie o jego „dyskretnej” działalności, było bardzo ambiwalentne. Kolegowanie się z nim i udział w akcji „Tak dla Zatoki” to skaza na wizerunku każdej publicznej osoby, której nie usunie tłumaczenie się, że nie wiedziało się, albo grożenie pozwami Latkowskiemu.
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że zamieszanie wokół celebrytów przysłania prawdziwe problemy i dramaty dziesiątek, a pewnie i setek młodych kobiet oraz gorzką prawdę o naszym państwie.
Po pierwsze – czy tylko pedofilia?
W reakcji na film komentatorzy TVP, celebryci czy politycy używają jednego słowa, które jest jak klątwa – pedofilia. W dyskusjach tych każdy, kto miał kontakt seksualny z młodą osobą, zostaje określony mianem pedofila. Ale w praktyce sytuacja jest bardziej złożona.
Po pierwsze, w sądach w ledwie 4,6 procent wszystkich spraw przeciwko wolności seksualnej osób małoletnich stwierdza się zaburzenia preferencji seksualnych w postaci pedofilii [3]. Po drugie, „Krystek” zgwałcił 14-letnią Anaid (i wiele innych dziewczyn), ale gdyby dziewczyna miała ukończone 15 lat, byłoby to równie oburzające. Bo przecież sprawa „Krystka”, „łowcy nastolatek”, nie sprowadza się wyłącznie do tego, że zmuszał do seksu i innych czynności seksualnych dziewczęta małoletnie poniżej 15. roku życia. Cała afera dotyczy znacznie szerszego procederu i sprowadzanie tego do „pedofilii” byłoby szkodliwym uproszczeniem.
„Krystek” i Marcin T. krzywdzili również dziewczyny, które skończyły 15 lat, a ich krzywda wcale nie jest mniejsza, tylko dlatego, że były pół roku czy rok starsze. Z dostępnych informacji wynika, że krzywdzili oni także inne dziewczyny i przy okazji realizowali znamiona innych przestępstw określonych w kodeksie karnym, tj. art. 199 §3 kk (kontakty seksualne z małoletnim, lub doprowadzanie go do takich kontaktów poprzez nadużycie zaufania lub w zamian za jakąś korzyść lub jej obietnicę), za które grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności, oraz art. 203 kk (doprowadzenie innej osoby do uprawiania prostytucji), za które grozi od roku aż do 10 lat pozbawienia wolności. Dla porównania, za kontakty seksualne z małoletnim poniżej 15. r.ż. (art. 200 §1 kk) grozi do 12 lat, a więc niewiele więcej. Komercyjny seks z osobami poniżej 18. r.ż. również stanowi przestępstwo, tak samo jak zmuszanie do tego kobiet również pełnoletnich. O tych przestępstwach jednak nikt nie wspomina. Nie zrobił tego nawet wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik w debacie po emisji filmu Latkowskiego. Dlaczego widzimy krzywdę dziecka przed 15. rokiem życia, a jego krzywda nagle staje się przezroczysta, gdy to samo dziecko skończy 15 lat?
Po drugie, blamaż „dobrej zmiany”
Sprawa „Krystka” i Marcina T. jest znana opinii publicznej od jesieni 2015 roku. Jest niewątpliwie wpisana w cały „układ trójmiejski”, o którym pisali Aksamit, Głuchowski i inni dziennikarze. W tym kontekście niepojęta jest wieloletnia inercja organów ścigania, by ścigać sprawców.
Prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, ponoć jeszcze w trakcie emisji filmu powołał specjalną grupę prokuratorów, by zajęli się sprawą. Tak przynajmniej powiedział minister Michał Wójcik tuż po emisji w TVP. To niewątpliwie znak, że teraz „na górze” osobiście Zbigniew Ziobro dopilnuje, by sprawiedliwości stało się zadość.
Jest tylko jeden mały szkopuł – mamy maj 2020 roku. Anaid rzuciła się pod pociąg w marcu 2015, a opinia publiczna usłyszała o sprawie we wrześniu 2015. Zbigniew Ziobro jest ministrem sprawiedliwości od listopada 2015 roku, a prokuratorem generalnym od marca 2016 roku. „Krystek” został zatrzymany w listopadzie 2015 roku (około 10 dni przed objęciem przez Ziobrę urzędu, dla jasności). Łatwo można policzyć, że Zbigniew Ziobro miał ponad 4 lata, by sprawą się zająć i udowodnić swoją skuteczność jako prokurator generalny. Nie uczynił tego.
Tymczasem Marcin T. cały czas chodził na wolności i korzystał z życia. Jak pokazuje Latkowski, jeszcze w 2018 roku miał on w Zatoce Sztuki sekretny pokój („ruchajło”), gdzie dalej lubował się w bardzo młodych dziewczynach. W międzyczasie walczył też ze „spiskiem” prezydenta Sopotu i złych dziennikarzy, którzy chcieli zamknąć Zatokę Sztuki, imprezował na swoim jachcie, jeździł na egzotyczne wakacje, opłacał adwokatów „Krystkowi” i próbował (czasem skutecznie) wpłynąć na pokrzywdzone dziewczęta, by zmieniły zeznania. Akt oskarżenia w sprawie „Krystka” i Marcina T. wpłynął do sądu dopiero w styczniu 2019 roku. Marcin T. odpowiada z wolnej stopy.
Chronologia sugeruje jasną konkluzję. Tak jak w sprawie „Krystka” przed 2015 roku zaniechania prokuratury obciążały wymiar sprawiedliwości za rządów PO, tak po 2015 obciążają rząd PiS-u. A obciążają i kompromitują może nawet jeszcze bardziej, gdyż od 2015 wszyscy już wiemy o problemie, a Zbigniew Ziobro osobiście przejął kontrolę nad całą prokuraturą i przyznał sobie prawo osobistej ingerencji w każde postępowanie. Widać, rządy „twardej ręki” są twarde tylko na pokaz, na papierze i na Twitterze, dla sędziego Igora Tuleyi czy Elżbiety Podleśnej, ale miękkie dla gangsterów i sutenerów.
Co dalej?
Zamieszanie wokół filmu Latkowskiego po raz kolejny pokazuje, że krzywda tuzinów młodych dziewcząt wcale nie obchodzi naszego państwa. Do tego dochodzą powtarzane od lat lekceważące komentarze, że chodziło o „galerianki” i nikt siłą dziewczyn na huśtawki czy do alkowy Marcina T. nie zaciągał.
Odwróćmy pytania. Nie pytajmy, dlaczego młode dziewczyny z biednych domów dawały się nabrać na szpan „Krystka” – jachty, wypasione fury i ekskluzywne lokale. Zapytajmy raczej, dlaczego przez tyle lat to nikomu nie przeszkadzało, skoro wszyscy wiedzieli? Zapytajmy wreszcie, dlaczego pewnych dorosłych, bogatych i wpływowych mężczyzn (bo przecież sprawa nie dotyczy wyłącznie Marcina T., Sopot przez lata był znany jako destynacja dla amatorów nieletnich prostytutek, a działalność Marcina T. była zorganizowanym procederem) kręci płatny seks z bardzo nieletnimi dziewczętami, zakazany przez prawo pod groźbą kary? Zapytajmy, dlaczego ich zblazowana seksualność, szukając kolejnych podniet w drodze do zaspokojenia, może prowadzić do setek złamanych żyć młodych kobiet, a my jako społeczeństwo nic z tym nie robimy? Dlaczego nauczyliśmy się pogardliwie nazywać takie dziewczyny „galeriankami”, a podziwiać takich mężczyzn?
Przypisy:
[1] B. Aksamit, P. Głuchowski, „Zatoka świń”, Warszawa 2016.
[2] K. Burdziak, P. Banaszak, „Sprawcy przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajności osoby małoletniej – analiza kryminologiczna”, Instytut Wymiaru Sprawiedliwości 2017.