Tegoroczna wiosna miała się zakończyć koronacją cara Władimira. Na 22 kwietnia zaplanowane było referendum w sprawie poprawek do konstytucji pozwalających prezydentowi Putinowi utrzymać władzę nawet przez kolejne 16 lat. Niedługo później, 9 maja, Rosja miała zadziwić świat swoją wojskową potęgą podczas obchodów 75. rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej.
Pandemia pokrzyżowała Kremlowi plany. Referendum, po ponadmiesięcznych wahaniach, przełożono na 1 lipca. Wyznaczenie nowego terminu obchodów zajęło natomiast ledwo ponad dwa tygodnie. Wybrano symboliczną datę – 24 czerwca jest rocznicą triumfalnej parady zwycięskiej Armii Czerwonej przez Moskwę w 1945 roku.
Co to mówi o priorytetach rosyjskiego rządu? Nasuwające się wnioski mogą zaskakiwać – zwłaszcza w kontekście doniesień, że w trakcie prób do defilady 9 maja koronawirusem zaraziło się co najmniej 376 kadetów. Szybka decyzja o przełożeniu uroczystości świadczy o kluczowej roli, jaką w ideologii Kremla odgrywa Zwycięstwo. (Przeciętny rosyjski słuchacz nie potrzebuje uściśleń: słowo ,,pobieda” jednoznacznie odnosi się do zwycięstwa nad faszyzmem w konflikcie niemal zawsze nazywanym Wielką Wojną Ojczyźnianą.)
Pomarańczowo-czarna wstęga świętego Jerzego nie tylko zdobi dziś ,,patriotyczne” kąpielówki; stała się też znakiem donbaskich separatystów. | Joanna Kozłowska
Tę ideologiczną rolę opisuje Shaun Walker, wieloletni korespondent w Moskwie, w swojej książce ,,Na ciężkim kacu. Nowa Rosja Putina i duchy przeszłości” [1]. Według Walkera, klęska komunizmu, rozpad ZSSR i utrata imperialnych ,,peryferii” przyprawiła obywateli postradzieckiej Rosji o kryzys tożsamości. W odróżnieniu od choćby Litwinów czy Łotyszów, Rosjanom z trudem przyszło wykształcenie ,,nowego”, niezależnego patriotyzmu, zdolnego scalić wspólnotę i określić rolę Rosji w świecie.
W głośnej przemowie z 2005 roku Władimir Putin dowodził, że ,,tylko ktoś pozbawiony serca może nie tęsknić za Związkiem Radzieckim – ale trzeba by nie mieć głowy, aby próbować go odtworzyć”. Kreml szuka zatem nowego przepisu na rosyjską państwowość, nowego mitu narodowego i systemu odniesień. Jego obecna wersja kształtuje się od 2012 roku – począwszy od brania na sztandary ,,tradycyjnych wartości”, kar za ,,propagowanie homoseksualizmu”, ,,ustawy Dimy Jakowlewa” zakazującej adopcji rosyjskich sierot przez obcokrajowców. Putin jest jednak świadom, że sama prawosławna moralność nie wystarczy. Nie przemówi do miejskiej klasy średniej, liberałów, eurofilów skupujących spod lady objęty sankcjami parmezan. Co innego Zwycięstwo! Chociaż i ono nabrało autorytarnego kolorytu.
Masowe obchody Dnia Zwycięstwa nie są w Rosji czymś oczywistym. Po wojnie Stalin obawiał się wpływów wojskowego dowództwa: 9 maja stał się dniem roboczym, marszałek Żukow wypadł z łask. Dopiero za Breżniewa majowe święto przekształcono w bodaj najważniejsze w roku. (Złośliwi skonstatowali, że patrzenie wstecz jest nieuniknione, skoro świetlana radziecka przyszłość zniknęła za mgłą.) Według Siergieja Miedwiediewa, rosyjskiego dziennikarza i felietonisty, ,,żywą pamięć o Zwycięstwie zaczęto starannie lakierować […] i zalewać betonem wielotonowych pomników, takich jak budzących grozę monument na przyczółku Mała Ziemia, o który walczył Breżniew” [2].
Dzięki obecności wciąż licznych weteranów, obchody nie utraciły jednak ludzkiego wymiaru. Przeciwwagą dla moskiewskiej pompy były kameralne spotkania z kombatantami; z triumfalizmem KC współistniały wciąż żywe wspomnienia. Nostalgiczne pieśni opisywały 9 maja jako ,,święto ze łzami w oczach”. Mimo cenzury kwitły niezależne formy pamięci: pełne zadumy i goryczy filmy wojenne (,,Dworzec Białoruski,” ,,Tak tu cicho o zmierzchu”), ,,lejtnancka proza” Bykowa i Granina, poematy i pieśni Jewgienija Jewtuszenki. Z początkiem pieriestrojki ukazało się wstrząsające ,,Idź i patrz” Elema Klimowa, obnażające bezmiar wojennej grozy i jej psychologiczne skutki. Wracano do tradycji rosyjskiej poezji-świadectwa – do wierszy Olgi Bergholc o blokadzie Leningradu, do wojennej liryki miłosnej Konstantina Simonowa.
Dziś weteranów pozostało niewielu, więc tym łatwiej o zawłaszczenie Zwycięstwa przez państwo. Miedwiediew kpi ze średniej wieku ,,kombatantów” zaproszonych na 70. rocznicę (73 lata), i spacerujących po Moskwie z podrobionymi orderami ,,weteranów” (zwykle KPZR albo KGB, w czasie wojny głównie w wieku przedszkolnym) [3]. Manipulacja pojęciami idzie dalej: ,,faszyzm” staje się określeniem niemal każdej ideologii czy siły przeciwnej interesom Kremla. (Państwowy Program I oraz anglojęzyczna Russia Today rozprawiają o ,,faszystowskiej juncie w Kijowie”, Europa zmaga się z ,,faszyzmem politycznej poprawności”, faszystami są czescy politycy kwestionujący rolę radzieckich wyzwolicieli.) Mit i symbole Zwycięstwa zaprzęga się w służbę doraźnej polityki. Pomarańczowo-czarna wstęga świętego Jerzego nie tylko zdobi dziś ,,patriotyczne” kąpielówki; stała się też znakiem donbaskich separatystów. Prokremlowska (i oczywiście ,,antyfaszystowska”) młodzieżówka Nasi triumfalnie przysięga, że ,,przejmie Ojczyznę z rąk starszego pokolenia i będzie kontynuować jego walkę” [4].
Trudno dziś w Rosji o naukową debatę o latach 1939–1945. Żaden historyk, rosyjski ani zagraniczny, nie może marzyć o dostępie do archiwów, jakim w okresie pieriestrojki cieszył się piszący ,,nową historię wojenną” Dmitrij Wołkogonow. Ustawy o ,,fałszowaniu historii” i ,,obrażaniu pamięci” utrudniają dyskusję o strategicznych błędach Stalina, wpływie czystek lat 30. na zdolność obronną państwa czy masowych przesiedleniach Kałmyków, Tatarów krymskich i innych. Mit nieskalanej radzieckiej ofiary – ZSRR jako ,,Chrystusa narodów” – tłumaczy też nowe przeszkody w dialogu polsko-rosyjskim na temat Katynia. (5 maja w Twerze zdjęto dwie tablice upamiętniające zbrodnię katyńską po tym, jak miejscowy sąd stwierdził, że ich treść ,,nie opierała się na udokumentowanych faktach”).
W ostatnich latach Kreml otwarcie uprawia też rewizjonizm historyczny. W głośnym czerwcowym tekście w konserwatywnym amerykańskim czasopiśmie ,,The National Interest” Władimir Putin próbuje obarczyć przedwojenny polski rząd odpowiedzialnością za pakt Ribbentrop–Mołotow, argumentując, że układ monachijski i późniejsze przyłączenie do Polski Zaolzia ,,uświadomiło Związkowi Radzieckiemu, że kraje Zachodu będą rozstrzygać kwestie bezpieczeństwa, nie biorąc pod uwagę radzieckich interesów”. Podobne argumenty Putin wysuwał wielokrotnie w grudniu ubiegłego roku. Wówczas marszałek rosyjskiej Dumy publicznie wezwał Polskę do przeprosin za wywołanie wojny.
Pozostaje wierzyć w przetrwanie ,,pamięci ludowej”, oddolnej, obywatelskiej. Mimo podejrzliwości władzy, jej przykładów nie brakuje: działacze społeczni organizują pochody z portretami poległych w walce o Zwycięstwo, wieszają pamiątkowe tablice na domach ofiar stalinowskich represji i odczytują ich imiona przed dawną kwaterą KGB na moskiewskiej Łubiance. (Kluczową rolę odgrywa tu moskiewska organizacja pozarządowa Memorial, koordynująca wspomniane wyżej akcje ,,Ostatni adres” i ,,Przywracanie imion”.) Czy to wystarczy, by ,,odczarować” zagmatwany i bolesny rosyjski XX wiek? Być może nie – ale rosyjskie społeczeństwo obywatelskie zasługuje na nasze wsparcie, i na naszą pamięć.
Przypisy:
[1] Shaun Walker, „The Long Hangover. Putin’s New Russia and the Ghosts of the Past”, Oxford University Press, Oxford 2018, str. 21.
[2] Siergiej Miedwiediew, „Powrót rosyjskiego Lewiatana”, Czarne, Wołowiec 2020, str. 367 [e-book].
[3] Tamże, strona 371.
[4] Walker, dz. cyt., str. 59 – nawiązanie do pochodu organizacji Nasi krótko po obchodach Dnia Zwycięstwa w 2005 roku.