To była najciekawsza kampania wyborcza od 2015 roku. Prawdziwa, ostra walka o głosy, niepewność do ostatniej chwili, zaangażowanie po obu stronach.

Wynik nie może cieszyć liberałów. Trudno też pogodzić się z porażką, gdy wiadomo, że przeciwnik prowadził grę nie fair. Media publiczne – opłacane z podatków ludzi o wszystkich poglądach – co do zasady w kampanii służyły tylko jednemu kandydatowi. Bałamutne zarzuty, że teraz jest równowaga medialna, należy włożyć między bajki. Prywatne podmioty mogą robić, co chcą – ich rozliczają widzowie i słuchacze.

Podobnie po stronie PiS-u bez hamulców używano zasobów państwa, obiecywano wozy strażackie i gruszki na wierzbie, księża angażowali się w kampanię. Do historii III RP przejdzie przemówienie Jadwigi Emilewicz z ambony.

Kampanię zapamiętamy od ponurej strony – jako przesyconą żółcią i hejtem. Przed drugą turą nie odbyła się debata prezydencka, co zubożyło nasze święto demokracji.

Jednak – czy jest po czym rozpaczać? Debata przed pierwszą turą pokazała, że organizator – obecna TVP – może zamienić je w tragifarsę. Andrzej Duda „nieoczekiwanie” znał pytania, otrzymał dodatkowy czas po debacie itd. Zupełnie serio można było założyć, że Trzaskowskiemu ktoś na przykład podstawi przy wejściu nogę, by przed kamerami się przewrócił.

Niebywałe, jak kogokolwiek może cieszyć hołdowanie tak niskim standardom. Ale jak widać – cieszy. Polityka ma swoją urodę i swoje brudy. Warto jednak podkreślić, że obecnie normą stają się polityczne zwycięstwa z aroganckimi faulami. One zmieniają samą grę, jej reguły. Ostatecznie zmieniają nas, Polaków. Na lepsze?

Podsumowując to wszystko, nie chciałbym jednak, aby po stronie liberalnej znów popełniono dwa wielkie błędy z czasu wyborów do Europarlamentu.

Po pierwsze, wówczas dano sobie wmówić nie przegraną, lecz klęskę. Tym razem nie może być o tym mowy. Trzaskowski wystartował z poślizgiem. A w końcówce – wbrew przewadze medialnej oraz instytucjonalnej – niemal dogonił przeciwnika. Przegrał o włos!

Co najważniejsze, umożliwił pokazanie, ilu Polaków NIE opowiedziało się za kandydatem PiS-u. Miliony wyborców. Podzielone są całe rodziny – dość wspomnieć o rodzinie polityka, dzięki któremu te wybory nabrały rumieńców. Jarosław Gowin wspierał Dudę, a w tym czasie jego syn, Ziemowit, głośno krytykował PiS.

Po drugie, dość marnowania czasu po stronie opozycji. To moment na ciężką pracę. Trzeba zbudować program na miarę drugiej dekady XXI wieku. Zbudować więzi z obywatelami w całym kraju, zejść w teren. Szukać nowych twarzy, wzmocnić kadry, wreszcie – postawić na nogi think tanki. Opozycja w dużej mierze opierała się na wyobrażeniach z czasów Donalda Tuska. W tej kampanii od tego ostatniego kulturalnie, ale jednak zdystansował się sam Trzaskowski.

Nie ma innego kraju, nie ma innych Polaków. Jako całe społeczeństwo właśnie tacy jesteśmy politycznie w 2020 roku, jak pokazała ta kampania. Dawno rozwiał się postkomunistyczny mit Zachodu. Minął dawny, prostoduszny entuzjazm do budowania liberalnej demokracji. Populizm hula dziś w najlepsze nawet w takich krajach jak Stany Zjednoczone. U nas pokolenia, które nie pamiętają PRL-u, zakładają rodziny…

Co dalej?

Jako że partia Jarosława Kaczyńskiego nie zejdzie ze swojego kursu, trzeba to wszystko wziąć na poważnie – Panie, Panowie, po liberalnej stronie bierzemy się do roboty. Bo innej Polski nie ma.