Prezydent w pierwszych słowach po ukazaniu się exit polls podziękował wszystkim wyborcom i swojemu konkurentowi. Zaprosił również Rafała Trzaskowskiego na spotkanie do Pałacu Prezydenckiego na godzinę 23.00, aby obaj panowie mogli sobie uścisnąć rękę. To z pozoru koncyliacyjny, a w rzeczywistości cyniczny gest ze strony prezydenta. W rzeczywistości nie chodziło o żadne pojednanie, tylko o uciszenie ewentualnych protestów wyborczych i podjęcie swojego konkurenta z pozycji zwycięzcy. Tym bardziej że jak twierdzą sztabowcy Trzaskowskiego, Duda zaprosił konkurenta wyłącznie za pośrednictwem mediów. Bezpośredniego kontaktu nie było. Spotkanie można by spokojnie zorganizować po ogłoszeniu oficjalnych rezultatów przez Państwową Komisję Wyborczą.
Jednak to nie Andrzej Duda wykazał się największym cynizmem podczas wczorajszej nocy. Zrobiły to jego żona i córka. Agata Kornhauser-Duda w swoim powyborczym wystąpieniu powiedziała, że najważniejszy jest szacunek. Pierwsza dama odpierała zarzuty części mediów, które oskarżały ją o pięć lat milczenia i bierności. Stwierdziła ona, że wielokrotnie zabierała głos, ale nie w mediach, ponieważ te są zmanipulowane. Najwyraźniej pierwsza dama walczyła o szacunek dla osób prześladowanych przez jej męża – wyłącznie w prywatnych rozmowach. Bo po co afiszować się z tym publicznie?
Wtedy wchodzi ona, cała na biało
Chwilę później wystąpiła Kinga Duda, która stwierdziła, że „niezależnie od tego, kto wygra wybory, chciałabym zaapelować do państwa, aby nikt w naszym kraju nie bał się wyjść z domu. Ponieważ niezależnie od tego, w co wierzymy, jaki mamy kolor skóry, jakie mamy poglądy, jakiego kandydata popieramy i kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi i wszyscy zasługujemy na szacunek”.
Wydaje się, że ten apel powinna wystosować przede wszystkim do swojego ojca, który w kampanii podsycał nienawiść, a nawet dehumanizował wrogie PiS-owi grupy społeczne. To jego słowa o mniejszościach seksualnych jako „neomarksistowskiej ideologii” dały sygnał prawicowym mediom i innym politykom do dalszego szerzenia agresji – w jedynym kraju w Europie, w którym funkcjonują „strefy wolne od LGBT”. Jeszcze kilka dni temu to prezydent składał homofobiczny projekt zmian w Konstytucji i formułował własne definicje „normalnej rodziny”. Już po wyborach prezydent Duda powiedział wyraźnie, że żadnych słów wypowiedzianych w kampanii nie żałuje.
Nie można miesiącami prowadzić nienawistnej kampanii wymierzonej w najsłabsze grupy społeczeństwa, która codziennie trafia do milionów osób, a potem moralnie oburzać się na mem, podchwycony przez sympatyków opozycji. | Jakub Bodziony
Ponadto, media publiczne, w całości zaprzęgnięte jako część sztabu Andrzeja Dudy, również szczuły na mniejszości, Rafałowi Trzaskowskiemu odmawiały polskości, oskarżały go o wysługiwanie się obcym interesom, a jego wyborców o to, że „niszczą Polaków”, jak brzmiał jeden z pasków „Wiadomości” TVP. Cała ta nagonka była realizowana bez słowa publicznego sprzeciwu w partii rządzącej. Na ostatniej prostej dołączył do niej również Jarosław Kaczyński, który na antenie Radia Maryja stwierdził, że Trzaskowskiemu „brak choćby kawałka polskiej duszy”.
Wystarczyło jednak kilka słów ubranej na biało Kingi Dudy, aby zachwycić niektórych dziennikarzy. Słowa, które powinny być absolutnym minimum standardów życia w społeczeństwie, stają się przyczyną aplauzu. To pokazuje skalę absurdu, do jakiego doszliśmy.
Wyniki wynikami, ale jeśli chodzi o ubiór i zachowanie, to zwycięzca wieczoru wyborczego jest jeden: pani Kinga Duda
— Michał Szułdrzyński🇵🇱 (@MSzuldrzynski) July 12, 2020
WIELKI SZACUNEK Kinga Duda :) „Niezależnie, kto wygra, apeluję, by w Polsce nikt nie bał się wychodzić z domu. Niezależnie, w co wierzy, jaki ma kolor skóry, kogo kocha – nikt nie zasługuje na to, by być obiektem nienawiści. Absolutnie!”.
— Janusz Schwertner (@SchwertnerPL) July 12, 2020
Będzie więcej
Te słowa można byłoby uznać za odważne lub godne szacunku, gdyby zostały wypowiedziane w trakcie kampanii wyborczej, w geście sprzeciwu wobec nagonki władzy na część Polaków. Teraz to zwykły cynizm. Wystarczy, że PiS uderzy w kilka odmiennych tonów, a niektórzy naiwnie doszukują się w tym nadziei na odnowę dyskursu publicznego.
Kilka tygodni temu pisałem, że straszenie LGBT w 2020 roku nie ma sensu, ale wynik drugiej tury pokazuje, że prawdopodobnie byłem w błędzie. PiS będzie straszyć gejami, Unią Europejską, Niemcami, Żydami i „komuchami”, bo ta obrzydliwa retoryka się sprawdziła. Być może większość wyborców Andrzeja Dudy nie głosowało na niego ze względu na te postulaty, ale pomimo nich. Nie zmienia to faktu, że Duda głosowanie wygrał.
Dlatego żadnego pojednania nie będzie. PiS wygrało te wybory, bo stworzyło odpowiednio głębokie podziały społeczne i przedstawiło drugą stronę jako zło absolutne.
Znaczenie ośmiu gwiazd
Niektórzy twierdzą, że opozycja i jej sympatycy nie są bez winy, ale doszukiwanie się w tej sprawie symetrii jest absurdalne. Dlatego nie jest uzasadnione oburzenie polityków władzy i część publicystów na tak zwany ruch ośmiu gwiazd, który był sprzeciwem wobec autorytarnych, ograniczających wolność słowa, zapędów PiS-u.
PiS będzie straszyć gejami, Unią Europejską, Niemcami, Żydami i „komuchami”, bo ta obrzydliwa retoryka się sprawdziła. | Jakub Bodziony
Akcja „***** ***” nie jest efektem narracji politycznej opozycji, tylko oddolnym ruchem, który kilka miesięcy temu powstał na grupkach w mediach społecznościowych i zaczął zyskiwać na popularności wśród młodych ludzi. Do internetowego mainstreamu hasło trafiło po tym, jak osiem gwiazdek pojawiło się w klipie wideo do piosenki Taco Hemigawaya „Polskie Tango”, opublikowanej na dzień przed ciszą wyborczą.
Wejście ośmiu gwiazdek do „normickiego internetu” wzbudziło zresztą szeroką dyskusję wśród osób, które odpowiadają za upowszechnienie akcji. Jak mówi mi Paweł Skała-Piękoś, który był zaangażowany w popularyzowanie akcji: „Osiem gwiazdek w mojej ocenie absolutnie odrzuca wulgarny przekaz i nienawiść. Jest nawet sprzeciwem wobec niej, również wśród nas. Stąd ta autocenzura. To jest protest pod tytułem »chcielibyśmy wykrzyczeć pod Waszym adresem wiele cierpkich słów, ale tego nie zrobimy, bo uważamy, że nie należy się zachowywać w ten sposób«.
W mojej ocenie publikowanie tego hasła przez polityków opozycji czy dziennikarzy przekracza granice dobrego smaku, ale jest to zupełnie nieporównywalne do tego, co dzieje w mediach publicznych. Pierwsze to wyraz frustracji najmłodszej części społeczeństwa. Drugie to tępa, nienawistna i propagandowa narracja na użytek wyborczy, która została stworzona przez ludzi odpowiedzialnych za kształt debaty publicznej w Polsce. W tej sprawie nie wystarczy, że raz na kilka lat Kinga Duda, lub inna osoba związana z PiS-em, znowu stwierdzi, że dobrze by było, gdybyśmy się szanowali.