Rafał Trzaskowski otrzymał w drugiej turze wyborów prezydenckich 10 milionów głosów. Jest to wynik, który daje mu dobre referencje do bycia liderem opozycji. Jednocześnie szósta z rzędu porażka PO w wyborach sprawia, że jest to stanowisko, które przypomina miejsce kapitana na dziurawym statku. Większość załogi Platformy od lat jak mantrę powtarza, że potrzeba zjednoczenia opozycji, ponieważ tylko tak można odsunąć PiS od władzy. Zwycięstwo Andrzeja Dudy pokazuje jednak, że polityka to nie matematyka, elektoraty partii opozycyjnych się nie sumują, a zachowania wyborców są bardziej złożone. To prawda, że opozycja nie powinna rzucać się sobie do gardeł, co na Twitterze robią obecnie Borys Budka wraz z Włodzimierzem Czarzastym. Ale mechaniczne zjednoczenie anty-PiS-u pod szyldem PO nie rokuje dobrze. PiS skutecznie przedstawiało Koalicję Europejską, a także Koalicję Obywatelską, jako kolejne wcielenia PO. I straszeniem przed powrotem tej formacji do władzy Kaczyński wygrywa kolejne wybory. Szyld Platformy ciągnął Trzaskowskiego w dół.
PO szuka winnych
Zamiast zwrócić na to uwagę, część polityków, a także medialnych akolitów PO zaraz po wyborach zaczęło oskarżać Szymona Hołownię, Roberta Biedronia oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza, że niedostatecznie mocno zaangażowali się w kampanię Trzaskowskiego przed drugą turą wyborów prezydenckich. Jednak Hołownia nie miał mandatu do przekazania Trzaskowskiemu poparcia swojego ruchu, a gdyby to zrobił, skompromitowałby się w oczach części własnych wyborców. Jego rozmowa z Trzaskowskim i tak była finezyjnym, jak na polskie warunki, przykładem tego, jak dogadywać się w polityce.
[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2020/07/03/holownia-pokazal-jak-dogadywac-sie-w-polityce/” txt1=”Hołownia pokazał, jak dogadywać się w polityce” txt2=”Jakub Bodziony” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/07/cc-550×366.png”]
Robert Biedroń jako jedyny przekazał formalne poparcie Trzaskowskiemu, a mimo to w stronę Lewicy posypały się podobne oskarżenia. Tyle że, jak zdradziła w radiowej rozmowie Agnieszka Pomaska z PO, Trzaskowski przez dwa tygodnie kampanii przed drugą turą nie znalazł czasu na spotkanie z Biedroniem.
Tymczasem najciemniej pod latarnią. Oczekiwanie poparcia od innych polityków bierze się z tego, że PO od lat nie przyciąga wielu nowych wyborców. Wystawienie kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie przyniosło zmiany, skróciło natomiast do minimum kampanię Rafała Trzaskowskiego.
Coraz większe znużenie oraz irytację budzą więc rytualne powyborcze deklaracje wyznawców Platformy dotyczące tego, że zamierzają wyjechać z kraju, domagają się odłączenia Podkarpacia od Polski, albo apelują o niekupowanie produktów od polskich rolników. Pogardliwie są przez nich określani wszyscy zwolennicy PiS-u, którzy według Doroty Masłowskiej „śmierdzą wódą i kiełbasą”, czy są „ludzką biomasą zamieszkującą zachodnie tereny Azji”, jak raczył stwierdzić Jakub Wątły, założyciel Halo Radio. Trudno komentować te absurdalne wypowiedzi, pochodzące od osób, które aspirują do roli arbitrów moralności. Nie ma sensu popadać w fałszywą chłopomanię – jeśli jednak zgodzić się z Bartoszem Arłukowiczem, który po wyborach stwierdził, że „nasza droga wiedzie na polską wieś”, to przydałoby się zmienić nastawienie, a także… częściej odwiedzać wieś. Trudno oczekiwać dobrych wyników poza miastami, jeśli w kampanii politycy PO są na wsi prawie nieobecni.
Platforma wiecznie w naprawie
Przewodniczący partii Borys Budka zapowiedział opracowanie jeszcze w tym miesiącu formuły rozszerzonej Koalicji Obywatelskiej. PO ma również przeprowadzić szereg badań społecznych. W zależności od ich wyników, możliwa jest zmiana nazwy partii oraz logo. Czy zmiany te będą jednak wystarczająco głębokie i wiarygodne? Platforma zapowiadała lifting już wielokrotnie, ostatnio – gdy Budka został jej szefem. Żeby tym razem było inaczej, konieczne byłoby odsunięcie starej gwardii, a to nie jest w jej interesie. Budka od czasu objęcia przywództwa nie zreformował partii w istotny sposób, co każe wątpić w jego zdolność do realnej zmiany.
Oczekiwanie poparcia od innych polityków bierze się z tego, że PO od lat nie przyciąga wielu nowych wyborców. Wystawienie kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie przyniosło zmiany, skróciło natomiast do minimum kampanię Rafała Trzaskowskiego. | Jakub Bodziony
Jeśli zmiany w PO znów będą pozorowane, to może Trzaskowski powinien budować swoją pozycję poza Platformą? Można wyobrazić sobie potencjalnych partnerów do współpracy, na czele z Szymonem Hołownią i częścią samorządowców, których poparcie stanowiło istotny element kampanii w drugiej turze. Tego rodzaju manewr rodzi problemy finansowe i organizacyjne, ale wydaje się, że popularny prezydent Warszawy byłby w stanie zebrać wokół siebie odpowiednich ludzi i środki – zwłaszcza w razie współpracy z Hołownią. Można wyobrazić sobie scenariusz, w którym polska scena polityczna zostałaby w istotnej mierze przemodelowana.
Sam Trzaskowski wypada bardzo dobrze na tle swojego środowiska. Ale czy wyrasta ponad nie? I czy jest skłonny do ryzyka? Kluczowe pozostaje pytanie o to, czy on sam jest bardziej „człowiekiem Platformy”, mentalnym więźniem swojej dotychczasowej formacji politycznej, która od wielu lat nie rokuje, czy też jest w stanie oderwać się od partyjnych korzeni, z których wyrasta jego kariera. Do tej pory Platforma oznaczała dla niego szczeble w politycznej karierze, ale teraz może okazać się przeszkodą na drodze do rozwoju. Trzaskowski musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce ową przeszkodę pokonać i jak można to zrobić.