Narratorem serii książek „Puk, puk!” jest dwunastoletni Stanisław Bielski (woli mówić o sobie Stan lub Stanley), który mieszka w starej kamienicy z nietuzinkowymi rodzicami: mama jest oficerem ochrony na lotnisku, a tata specem od promocji w muzeum i kuratorem kochającym znosić do mieszkania upolowane na pchlim targu starocie. Uporczywe hobby Leszka Bielskiego daje się mocno we znaki pozostałym domownikom, mieszkanie rodziny jest bowiem przepełnione mniej lub bardziej przydatnymi przedmiotami, takimi jak sekstans, prymus czy reprinty map z XVII wieku. Mimo to w domu przez długi czas brakowało istotnego elementu, czyli drzwi do spiżarni, a brak ten trudno było uzupełnić ze względu na ich niestandardowy rozmiar o „szerokości trzydziestu siedmiu i trzech czwartych centymetra i wysokości stu siedemdziesięciu siedmiu i pół”. Pewnego dnia tata Stanleya odnosi jednak sukces i montuje wprost idealne drzwi na ich właściwym miejscu – to właśnie wtedy zaczynają się niesamowite przygody Bielskich, które czytelnik śledzi na przestrzeni kolejnych tomów (trzeci – zatytułowany „Puk, puk! Widzieliście kometę?” – ukazał się w czerwcu).
Jak się okazuje, przez spiżarnię Bielskich przechodzi jeden z korytarzy czasu, którymi podróżują postaci z przeszłości. Zajętą swoimi codziennymi sprawami rodzinę nawiedzają niespodziewani goście, tacy jak kanclerz wielki litewski Lew Sapieha, królewska praczka Kaśka („prosta baba z Mokotowa”), Leonardo da Vinci, Mikołaj Kopernik i Ignacy Łukasiewicz, z którymi muszą zmierzyć się – nierzadko dosłownie sięgając po broń w postaci tłuczka do mięsa lub smartfona – główni bohaterowie. Czasem jest to chwilowe spotkanie, wrota do przeszłości stanowią bowiem dla niektórych osób zupełnie przypadkowe drzwi w ich pałacu; czasem jest to świadoma ingerencja w „bigos czasu”, jak nazywany jest porządek historii, który niektórzy próbują mieszać. Temu wszystkiemu dzielnie stawiają czoła Bielscy, przy okazji dowiadując się wielu faktów z przeszłości, które równocześnie i nienachalnie trafiają do czytelnika. Co ważne i cenne, ma on okazję poznać mniej znane historyczne postaci, w tym Wandę Krahelską, Albertynę Helbertównę i Zofię Owczarkównę („terrorystki” z Polskiej Partii Socjalistycznej) i Kazimierza Żeglenia, twórcę kamizelki kuloodpornej. Przekrój charakterologiczny i czasowy mniej lub bardziej sławnych osobistości jest spory, w tekście pojawiają się również rzadko używane, archaiczne i specjalistyczne określenia, takie jak „fraucymer”, „arkebuz” czy „sekstans”. Na szczęście – i bardzo pomysłowo – po każdym z rozdziałów dodane zostało krótkie posłowie „Co Stanisław już wie, a czego wy się zaraz dowiecie”, zawierające biogramy, opisy wydarzeń i wyjaśnienia trudnych słów.
Mimo pewnej powtarzalności kilkunastostronicowych rozdziałów, ukazujących zwykłe życie rodziny Bielskich przerywane wtargnięciem nieproszonych gości z przeszłości, książki nie nużą czytelnika. Marcin Przewoźniak stosuje schemat bliski serialowi, kolejne rozdziały „Puk, puk!” czytać można bowiem jako oddzielne całostki, a codzienność rodziny Stanleya jest raczej tłem dla pełnych emocji – czasem zabawnych, czasem dramatycznych, a czasem refleksyjnych – epizodów z postaciami z przeszłości w rolach głównych. Skojarzenia z serialem budzi też bogata szata graficzna autorstwa Nikoli Kucharskiej: nie tylko na każdej stronie znaleźć można czarno-białe ilustracje, w tym nierzadko wtopione w klasyczny font dymki z wypowiedziami bohaterów, ale też sekwencje obrazów i komiksowe kadry – to wszystko sprawia, że lektura, a także sama opowieść nabiera tempa, dynamizmu i atrakcyjności. Warstwa graficzna świetnie oddaje nastrój szalonych przygód Bielskich, idealnie łącząc się z tekstem Przewoźniaka, pełnym komizmu, który jest jedną z najmocniejszych stron publikacji, ale też wielu ciekawostek o przeszłości, zarówno tej odległej, jak i bliższej współczesnemu czytelnikowi.
No właśnie, na zakończenie warto zaznaczyć, że tylko z pozoru „Puk, puk!” relacjonuje wydarzenia z przeszłości i prezentuje postaci pochodzące z zamierzchłych – przynajmniej dla kilkunastoletnich czytelników – czasów. Z kolejnych rozdziałów można sporo dowiedzieć się o współczesności i naszym stosunku do tego, co dawne, ale też przyszłości, czego symptomatycznym znakiem może być komentarz o gigantycznej produkcji klocków LEGO, które staną się „największym śmieciem archeologicznym wszech czasów”. Podobnych rozważań o naturze świata i historii w książkach Przewoźniaka i Kucharskiej znaleźć można więcej, a poza tym zwyczajnie sporo się dzieje, a to zawsze zapowiada przyjemną lekturę, do której z pełnym przekonaniem zachęcam!
Książki:
Marcin Przewoźniak, „Puk, puk! Zastałem króla?”, il. Nikola Kucharska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2019.
Marcin Przewoźniak, „Puk, puk! Otwórzcie drzwi!”, il. Nikola Kucharska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2019.
Marcin Przewoźniak, „Puk, puk! Widzieliście kometę?”, il. Nikola Kucharska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2020.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.