Jest coś w zwierzęcych kryminałach, jakiś zagadkowy (nomen omen) pierwiastek, który ujawnia najbardziej wstydliwe prawdy o człowieku. Motyw ten nie jest rzecz jasna nowy – najgorsze cechy ludzkie pokazywał już Ezop w swoich bajkach zwierzęcych w VI wieku p.n.e. Wielu współczesnych autorów kryminałów wciąż chętnie korzysta z antropomorfizacji nie-ludzkich postaci – przykładami będą zarówno polska seria komiksów o Detektywie Misiu Zbysiu [Maciej Jasiński, Piotr Nowacki, 2013], jak i „Sprawiedliwość owiec” Leonie Swann [kryminał dla starszych czytelników, 2005]. Wydawałoby się zatem, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wszystkie chwyty literackie związane z uczłowieczeniem zwierzęcia zostały już wykorzystane. A jednak, rosyjska pisarka fantastyki Anna Starobiniec udowadnia, że mroczne lasy skrywają jeszcze niejedną zwierzęcą tajemnicę.
„Wilcza nora” to pierwsza część cyklu „Zwierzęce zbrodnie” wydana przez Wydawnictwo Dwie Siostry. Akcja opowieści toczy się w Dalekim Lesie, w którym naczelnymi zasadami są gościnność oraz zakaz jedzenia innych zwierząt (wyjątek stanowią owady, nieuwzględnione przez system sprawiedliwości). Na dobry początek autorka zaprasza swoich czytelników do baru Dziupla prowadzonego przez miejscowego szaleńca Kojota Jota (ukłon w stronę tłumaczki Agnieszki Sowińskiej za fantastyczny przekład). Zwierzęcy goście mogą tu raczyć się wybornym muchito (picie go pod stołem, według niektórych, „to brak szacunku dla samego siebie”, s. 6) lub też zasmakować specjalności knajpy – Pnia-Kłodę (to „[d]uży, tłusty, spróchniały pień pełny odrobinę podwędzonych na słońcu larw…”, s. 6). Jednym z degustatorów owego dania jest Borsuk Starszy, leśny glina zmęczony pracą i marzący już jedynie o zasłużonym śnie zimowym. Niestety wkrótce informatorka Sroka przyniesie mu przerażające wieści na swoim ogonie – Zając, żywiciel wielodzietnej rodziny i „dobry chłopak” [s. 12], został brutalnie zamordowany.
Z biedaka zostało „[k]ilka do czysta obgryzionych kosteczek, kilka strzępków futra oraz plama krwi na zeschłej trawie” [s. 16]. Borsuk Starszy staje przed trudnym zadaniem rozwiązania zagadki poniekąd podwójnie krwawej zbrodni. Zając został bowiem nie tylko zabity, lecz także pożarty, co, przypomnę, w Dalekim Lesie jest surowo zabronione. Głównym podejrzanym szybko staje się najniebezpieczniejszy drapieżnik okolicy, Wilk – dla doświadczonego mundurowego jest to jednak zbyt oczywiste rozwiązanie. Ponury detektyw wraz ze swoim pełnym determinacji partnerem Borsukotem (kotem identyfikującym się jako borsuk) podążają kolejnymi tropami do rozwiązania zagadki, które okaże się wyjątkowo zaskakujące.
Jako że „Wilcza nora” jest opowieścią kryminalną, szczegóły śledztwa zostaną utrzymane w tajemnicy. Niemniej jednak warto wspomnieć o elementach opowieści stanowiących o jej wyjątkowości. Jednym z nich byłaby kreacja zwierzęcego świata, pełnego prawdziwie „leśnych” rozwiązań. Najnowsze informacje najszybciej rozprzestrzeniają się za pomocą kumnetu (sieci tworzonej przez kumkające żaby, przekazujące sobie wiadomości w błyskawicznym tempie). Remonty i ulepszenia infrastruktury są możliwe dzięki węgorzom elektrycznym, kretom inżynierom oraz dzięciołom, którymi można „przelecieć po ścianie” w celu usunięcia gnieżdżących się w nich larw [s. 50]. Wszystkie usługi zaś są rozliczane w lokalnej walucie – szyszkach, których wartość potrafi się błyskawicznie zmieniać. Formuła kryminalnej zagadki, realizowana konsekwentnie przez autorkę w duchu tego klasycznego gatunku, została urozmaicona fantastyczną kreacją świata, w którym, jak się okazuje na koniec historii, każdy szczegół ma znaczenie dla sprawy. Opowieść Starobiniec, wzbogacona wspaniałymi ilustracjami Marie Muravski, to prawdziwie soczysta literacka uczta, w której udział mogą wziąć rzecz jasna tylko ci o stalowych nerwach.
Jak dowiadujemy się z okładki polskiego wydania, Anna Starobiniec nazywana jest „Rosyjską Królową Horroru” i wydaje się, że jest to twierdzenie bardzo trafione. Mimo że mamy do czynienia z kryminałem, śledztwo Borsuka Starszego od początku nasuwa skojarzenia z mroczną i fascynującą prozą Neila Gaimana. Niepokojące opisy zderzają się tu z absurdalnym humorem, tworząc tym samym groteskowy obraz lasu i jego mieszkańców. Po lekturze groteskowym wydaje się także sam kryminał jako gatunek, przynależący również (a może przede wszystkim?) do świata literatury dorosłej. Nie zmienia to jednak faktu, że historie mieszkańców Dalekiego Lasu są niezwykle wciągające, a rozwiązania fabularne – niesztampowe.
Świat stworzony przez Starobiniec przypomina również nieco ten ze „Zwierzogrodu” wytwórni Walta Disneya [reż. Byron Howard, Rich Moore, 2016], w którym podział na drapieżników i ofiary został zawieszony na rzecz społecznego ładu, a główna bohaterka (również policjantka) prowadzi dochodzenie dotyczące „dziczejących” mięsożerców. Jednak sam klimat opowieści Starobiniec jest daleki od disnejowskiego. „Wilcza nora” to krwisty, na wskroś zwierzęcy kryminał, w doskonały sposób oddający zarówno okrucieństwo zbrodni, jak i świeży, niewymuszony humor. Miejmy nadzieję, że czytelnicy i czytelniczki odnajdą go również w kolejnych częściach serii.
Książka:
Anna Starobiniec, „Wilcza nora”, il. Marie Muravski, przeł. Agnieszka Sowińska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2020.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.