Rocznica 40-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych z 1980 roku przeszła w dużej mierze niezauważona. Czytelnicy nie byli nadmiernie zainteresowani materiałami na temat Sierpnia ’80. Nawet politycy nie włożyli zbyt wiele wysiłku w to, by rytualnie pokłócić się o to, kto jest lepszym dziedzicem „Solidarności”.

Tak już pewnie będzie. Tradycja „Solidarności” nie została przekazana w III RP kolejnym pokoleniom. W dodatku solidarność w podległym państwie i solidarność w demokracji to w praktyce dwie różne rzeczy – na temat zerwanej ciągłości tradycji „Solidarności” pisałem kilka dni temu w nowej edycji międzyredakcyjnego projektu „Spięcie”; zapraszam do lektury tamtego tekstu, aby zastanowić się dłużej na temat związków między przeszłością a teraźniejszością.

W PRL-u wolność i solidarność oznaczały opór, były negatywami władzy, istniały w drodze wyjątku od normy. W demokracji wolność i solidarność muszą istnieć nie jako wyjątki, lecz zasady – muszą istnieć jako instytucje. | Tomasz Sawczuk

W tym miejscu chciałbym poświęcić chwilę związkom między teraźniejszością a przyszłością. Jeśli „Solidarność” jest produktem odmiennej rzeczywistości – i jako taka nie ma znaczenia dla dzisiejszej polityki – to jakie jest dzisiaj znaczenie solidarności pisanej małą literą?

Anarchizm jest autorytarny

Wydaje się, że w tym kontekście warto zwrócić uwagę na trzy podstawowe kwestie. Pierwsza z nich to znaczenie solidarności dla tradycji liberalnej. W poprzedniej epoce wolność oznaczała sprzeciw wobec autorytarnej władzy partii komunistycznej. Solidarność była metodą uzyskania wolności – wspólne działanie milionów ludzi prowadziło do sytuacji, w której władza nie mogła zignorować lub stłumić głosów protestu. Solidarność miała także wartość samodzielną – postulaty ówczesnej opozycji miały na celu poprawę warunków życia ogółu obywateli, a zatem miały znaczenie solidarnościowe. Kontekstem definiującym sytuację była podległość PRL-u wobec Związku Radzieckiego – rewolucja „Solidarności” była w założeniu samooograniczająca się, ponieważ w potocznym wyobrażeniu wysunięcie zbyt daleko idących żądań mogłoby prowadzić do krwawej rozprawy z opozycją albo interwencji zbrojnej ze strony Związku Radzieckiego.

Współcześnie sytuacja wygląda inaczej. W przeszłości wolność i solidarność oznaczały opór, były negatywami władzy, istniały w drodze wyjątku od normy. W demokracji wolność i solidarność muszą istnieć nie jako wyjątki, lecz zasady – muszą istnieć jako instytucje.

W demokracji wolność to zdolność współkształtowania relacji społecznych. Mówiąc najkrócej, moja wolność to moja zdolność do postawienia granic wpływu innych osób na moje życie, ale także zdolność do uczestniczenia w procesie tworzenia norm społecznych, kształtowania sfery publicznej, wpływania na porządek polityczny. Oznacza to, że wolność jest zawsze relacyjna. Człowiek na bezludnej wyspie nie jest wolny ani nie-wolny, ponieważ na bezludnej wyspie nie istnieją normy społeczne. Aby myśleć o wolności, rozbitek z bezludnej wyspy musi wyobrażać sobie społeczeństwo – innych ludzi, którzy nie ograniczają jego swobody; nie ograniczają oni jego wolności, ponieważ nie ma ich na wyspie.

Z kolei solidarność to metoda instytucjonalizacji wolności – normy kształtowane solidarnie to takie, które mają walor wzajemności, czyli takie, które ustanawiamy w porozumieniu. Solidarność i demokracja znajdują się zatem w bardzo bliskich związkach. Wolność można jednostronnie wywalczyć, uzyskać albo otrzymać – na przykład w powstaniu albo decyzją partyjnego lidera. Ale warunki wolności kształtowane demokratyczne, czyli ubrane w szaty powszechnych instytucji, oznaczają, że ludzie mają wpływ na normy, które ich dotyczą, a więc porozumiewają się co obowiązujących w społeczeństwie zasad. Jest tak na równi w parlamencie, szkole czy miejscu pracy – jeśli normy kształtujemy we wzajemnej relacji, w porozumieniu, to kształtujemy je solidarnie i demokratycznie.

Anarchiczna wolność ekspresji jest twórcza i korzystna na tle stabilnych instytucji demokratycznych, ale anarchizm jako zasada rządzenia jest krewnym autorytaryzmu. | Tomasz Sawczuk

Solidarność jest zatem przeciwna wolności w znaczeniu anarchicznym, które pomija kontekst zinstytucjonalizowanych relacji między ludźmi w imię dążenia do autonomii, a pomaga wyrazić i zinstytucjonalizować wolność w znaczeniu demokratycznym. Anarchiczna wolność ekspresji jest twórcza i korzystna na tle stabilnych instytucji demokratycznych, ale anarchizm jako zasada rządzenia jest krewnym autorytaryzmu.

Z kolei model władzy proponowany przez PiS – w którym podstawowe znaczenie mają jednostronne decyzje ukrytego na zapleczu nieformalnego przywódcy państwa – nie jest solidarny, choć jest prawdą, że kiedy prowadzi do bardziej równego podziału dóbr, przynosi niektórym obywatelom więcej wolności.

[promobox_publikacja link=”https://bonito.pl/k-90669821-nowy-liberalizm” txt1=”Tomasz Sawczuk, Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” txt2=”<b>O książce napisali:</b>

Książka Tomasza Sawczuka to największe intelektualne osiągnięcie szeroko rozumianego obozu liberalnego od czasu dojścia PiS-u do władzy. Jest świeża, intelektualnie dojrzała, łatwa w odbiorze i jednocześnie erudycyjna.

<em>Michał Kuź, Klubjagiellonski.pl</em>” txt3=”28,00 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/02/nowy_liberalizm_okladka-423×600.jpg”]

Młodzi, emeryci, Lebensraum

Takie rozumienie solidarności prowadzi nas w stronę dwóch wielkich wyzwań, które dotyczą kwestii granic solidarności i stanowią problem dla wszystkich standardowych teorii sprawiedliwego porządku politycznego.

Nie jest trudno wyobrazić sobie istnienie solidarnych instytucji w państwie demokratycznym. Trudno jednak wyobrazić sobie solidarność nieograniczoną w czasie i w przestrzeni. Pytanie o czas dotyczy solidarności między pokoleniami. Pytanie o przestrzeń dotyczy solidarności z ludźmi, którzy żyją w innych krajach oraz na innych kontynentach.

Jeśli chodzi o dawne społeczności, w których czas płynął koliście, myślenie o wspólnocie pokoleń jest dość proste – skoro bieg życia człowieka w kolejnych pokoleniach jest bardzo podobny, nietrudno wyobrazić sobie instytucje, które pozwalają każdemu odtworzyć drogę przodków.

Jednak dzisiaj zmiana historyczna to ważny czynnik kształtujący relacje między ludźmi. Sytuacja gospodarcza i polityczna dzisiaj oraz za pierwszej „Solidarności” w 1980 roku jest bardzo odmienna. Ma to rozmaite konsekwencje – na przykład aspiracje młodego pokolenia są dzisiaj inne niż aspiracje ówczesnych 20- i 30-latków. Jeśli zaś spojrzeć w przyszłość, zmiany demograficzne wkrótce doprowadzą do sytuacji, w której w Polsce będzie rekordowo wielu emerytów, którzy w demokracji staną się potężną grupą w wyborach – a jednocześnie na emerytury będzie musiała zapracować rekordowo niewielka grupa osób w wieku pracującym. Zasady solidarności społecznej trzeba będzie określać na nowo.

Jest tak na równi w parlamencie, szkole czy miejscu pracy – jeśli normy kształtujemy we wzajemnej relacji, w porozumieniu, to kształtujemy je solidarnie i demokratycznie. | Tomasz Sawczuk

Kryzys klimatyczny to przykład zjawiska, które stanowi wyzwanie zarówno dla solidarności między pokoleniami, jak i solidarności z obcymi. Emisje gazów cieplarnianych w jednym miejscu mają wpływ na ludzi na innym kontynencie, a także na życie ludzi, którzy jeszcze się nie narodzili. Jak pisał francuski filozof Bruno Latour w kontekście wycofania się Stanów Zjednoczonych z porozumienia paryskiego: „Spróbuj powiedzieć pozostałym sygnatariuszom porozumienia, że nie są oni dosłownie najeżdżani przez Stany Zjednoczone, które oddziałują na skład ich atmosfery, mimo że są tysiące kilometrów stąd! Oto nowy wyraz prawa do panowania w imię nowej wersji Lebensraum” [1].

Polityka natury

Myśliciele konserwatywni oraz lewicowi odnotowują niekiedy z pewną satysfakcją, że powyższe problemy zwiastują upadek ładu liberalnego, który nie może poradzić sobie z ich rozwiązaniem; który nie jest zdolny demokratyzować wolności w granicach państwa, a także nie posiada środków do tego, by zadbać o solidarność między pokoleniami oraz solidarność globalną. Tego rodzaju problemy pojęciowe są realne i trzeba z nimi pracować, zamiast je ignorować – relacyjna koncepcja wolności, o której pisałem powyżej, to krok na drodze do tego, by uporać się co najmniej z problemem pierwszym, a także do tego, by co najmniej lepiej rozumieć problem drugi i trzeci.

Jeśli wziąć rzeczywistość kryzysu klimatycznego poważnie, odniesienie pojęć wolności i solidarności do całego świata natury staje się użyteczne do tego, by myśleć o utrzymaniu na Ziemi warunków pozwalających na zorganizowane życie. | Tomasz Sawczuk

Jednak odejście czy mutacja tak zwanego ładu liberalnego nie zwiastuje „powrotu polityki narodowej” ani „powrotu polityki klasowej”. Jeśli perspektywa ekologiczna ujawnia coś na temat polityki, jest to swego rodzaju polityczność całości natury – zdolność zbiorowości aktorów ożywionych oraz nieożywionych do współkształtowania warunków życia na Ziemi.

Jeśli wziąć rzeczywistość kryzysu klimatycznego poważnie, odniesienie pojęć wolności i solidarności – czyli zdolności do kształtowania wzajemnych relacji w drodze współdziałania – do całego świata natury staje się użyteczne do tego, by myśleć o utrzymaniu na planecie warunków pozwalających na zorganizowane życie.

W nowym reżimie klimatycznym każda z nowoczesnych tradycji politycznych będzie ulegać przekształceniom, być może nie do poznania. I jeśli nie jesteśmy miłośnikami ekscesywnego etykietowania, nie jest tak bardzo ważne, która z nich wyłoni się z tej historii zwycięsko. Pytanie praktyczne, rzeczywisty problem, dotyczy jedynie tego, w jaki sposób będziemy zdolni instytucjonalizować wolność i solidarność do postaci stabilnego porządku politycznego.

 

Przypis:

[1] Zob. B. Latour, „Down to Earth: Politics in the New Climatic Regime”, Polity Press, Cambridge 2018

 

Fot. romansolar, Pixabay.com