Pandemii nie było

„Komu Minister wciskasz kity i kogo chcesz jeszcze zniewolić. Pora obalić twoje mity, abyś nam przestał już biadolić” – w rytmie disco polo śpiewa Ivan Komarenko, szerzej znany jako autor piosenki „Jej czarne oczy”. W ciągu kilku dni utwór „Kity i mity” zyskał w jednym z portali ponad 400 tysięcy wyświetleń. To nie pierwsza deklaracja artysty dotycząca pandemii koronawirusa. Wcześniej muzyk gościł dwukrotnie w internetowej telewizji wRealu24 (440 tysięcy subskrypcji na YouTubie), gdzie namawiał do nienoszenia maseczek (tak zwanych „kagańców”). Piosenkarka Edyta Górniak stwierdziła w tej samej stacji, że „dopóki żyję, nie dam się zaszczepić”.

Wywiady przeprowadził Marcin Rola, redaktor naczelny i założyciel wRealu24, również zaangażowany w walkę z tym, co określa mianem „plandemii”. Termin ma sugerować, że działania rządów, organizacji międzynarodowych i specjalistów są spiskiem „COVID-ian” przeciwko obywatelom. W materiale zatytułowanym „Czy niewolnicy się w końcu obudzą?” Rola podkreśla, że „w tej chwili polską racją stanu jest to, żebyśmy jako polscy patrioci odwołali tę pseudopandemię”.

Medialny pierwszy obieg to media mainstreamowe, duże telewizje, gazety i portale. W PRL-u mówiło się o nielegalnych wydawnictwach drugiego obiegu – dzisiaj czasem mówi się o drugim obiegu medialnym w kontekście mediów niekomercyjnych, takich jak „Kultura Liberalna”. Jednak jest jeszcze trzeci obieg informacji, który żyje własnym życiem. I rośnie w siłę.

Wyróżnia nas fakt, że rodzimy alt-internet jest niemal w pełni zdominowany przez prawicę. Na protestach w Stanach Zjednoczonych albo Niemczech istotną siłę stanowili anarchiści i lewicowi radykałowie. | Jakub Bodziony

Internetowy ruch sprzeciwiający się restrykcjom związanym z pandemią powstał już w marcu. W podobnym czasie powstała facebookowa grupa „Nie wierzę w Koronawirusa – Grupa wsparcia / NIE JESTEŚ SAM”. Obecnie liczy ponad 100 tysięcy członków, którzy codziennie wymieniają się informacjami obnażającymi działania rzekomych spiskowców. Media społecznościowe dają im dostęp do ogromnej liczby materiałów z całego świata, które mają wspierać ich wizję świata.

Ilustracja: Max Skorwider

Szury i foliarze

Tego rodzaju osoby określa się często „szurami” lub „foliarzami” – ta druga nazwa wzięła się od foliowych nakryć głowy, zakładanych przez osoby, które obawiają się, że rząd wywiera wpływ na społeczeństwo za pomocą promieniowania elektromagnetycznego i utrwaliła się jako ogólne określenie na ludzi wierzących w trochę zbyt szalone spiski.

Wierzący w „plandemię” uważają, że politycy i media głównego nurtu ukrywają przed społeczeństwem prawdziwe informacje dotyczące wirusa. „Wystarczy nacisnąć czerwony guzik na pilocie od telewizora i już pandemii nie ma”, mówi Rola. W celu zyskania naukowej legitymacji swoich poglądów i odklejenia łatki „szura i foliarza”, te środowiska powołują się na przykłady lekarzy w kraju i za granicą, którzy również mają sceptyczne podejście do pandemii.

Istnienie w społeczeństwie grupy osób, które nie wierzą w pandemię, nie jest polską specyfiką. Amerykanie przeciwko społecznym restrykcjom zaczęli protestować już w kwietniu, niektórzy z bronią w ręku. Wyróżnia nas fakt, że rodzimy alt-internet jest niemal w pełni zdominowany przez prawicę. Na protestach w Stanach Zjednoczonych albo Niemczech istotną siłę stanowili anarchiści i lewicowi radykałowie. W Polsce te środowiska stanowią niewidoczny margines.

https://youtu.be/8kkBseVTUow

Jak dotąd, w maju doszło do „protestu przedsiębiorców” na ulicach Warszawy. Fraza ta nie bez powodu ujęta jest w cudzysłów, bo gros osób, które wyszły na ulice, stanowili antyszczepionkowcy pod przywództwem Justyny Sochy ze stowarzyszenia STOP-NOP, sprzeciwiającego się obowiązkowi szczepień. Następnie w sierpniu odbyła się manifestacja przeciwników noszenia maseczek. We wrześniu zapowiadany jest kolejny protest wobec działań władz, a organizatorzy liczą na frekwencyjny sukces.

Czy bracia Karnowscy wierzą w pandemię?

Środowisko alt-internetu jest bardzo zróżnicowane. Odbiorcy tego typu materiałów podkreślają, że restrykcje związane z pandemią to zamach na wolność. Zazwyczaj nie negują samego istnienia wirusa, ale pandemię uważają za wymysł, a może chiński spisek. Często cechuje ich poczucie wyższości, związane z tym, że posiadają wiedzę, której nie ma (albo „nie chce mieć”) reszta społeczeństwa. Witold Gadowski, były dziennikarz, a obecnie twórca kanału na YouTubie, od miesięcy przekonuje, że COVID-19 nie powstał w sposób naturalny, lecz jest produktem chińskiego laboratorium w Wuhan. Jego materiały co tydzień ogląda około 200 tysięcy osób. W komentarzach widzowie dziękują za „walkę o prawdę”.

Większość podobnych materiałów, wideoblogów, postów na forach internetowych żyje swoim życiem, nie niepokojąc obiorców mediów pierwszego obiegu. W drodze wyjątku do mainstreamu przebił się artykuł Macieja Pawlickiego w tygodniku „Sieci” braci Karnowskich. W jednym z niedawnych numerów czasopismo blisko związane z obozem rządzącym umieściło na okładce tekst, który wprost sugerował, że żadnej pandemii nie ma. Na materiał ostro zareagował minister zdrowia Łukasz Szumowski, który powiedział, że „jak ktoś widzi takie spiski, to należy się zastanowić nad swoim zdrowiem psychicznym”. W konsekwencji Pawlicki stał się bohaterem alt-internetu, który oskarżył ówczesnego ministra zdrowia o „zamach na wolność słowa” i „atak na dziennikarza”.

Wystarczy połączyć kilka puzzli, a resztę dopasować do powstałego obrazka i okazuje się, że tak naprawdę pandemia to spisek opracowany przez możnych tego świata w celu zarobienia fortuny na przymusowych szczepionkach, a następnie kontroli populacji za pomocą mikrourządzeń. | Jakub Bodziony

Jak zachipować ludzkość

Nemesis alt-internetu, zarówno w Polsce, jak i za granicą, jest obecnie Bill Gates, który przejął pozycję globalnego szwarccharakteru od George’a Sorosa. Założyciel Microsoftu i jeden z najbogatszych ludzi na świecie wraz z żoną prowadzą fundację, która zaangażowana jest w działalność charytatywną i medyczną. Gates przez lata ostrzegał, że grozi nam pandemia, która doprowadzi do międzynarodowego kryzysu. W jednym z odcinków serii Netflixa „Wyjaśniamy” z października 2019 roku wprost powiedział, że następny wirus prawdopodobnie rozwinie się w Chinach, a jego źródłem mogą być tak zwane „mokre targi”, gdzie sprzedaje się żywe zwierzęta.

Trafność prognoz miliardera sprowokowała nieufność alt-internetu. Dla wielu osób stał się on nie autorytetem, ale jedną z osób, która chce skorzystać na całej sytuacji. Obecne działania Gatesa, który jest drugim co do wielkości donatorem Światowej Organizacji Zdrowia, są w ich ocenie elementem większego planu. Miliarder przeznacza ogromne kwoty na opracowanie szczepionki na koronawirusa. Jeśli połączyć wypowiedzi Gatesa o niebezpieczeństwach związanych z przeludnieniem Ziemi i współczesnych wypowiedzi o możliwości opracowania „cyfrowych certyfikatów”, które miałyby zaświadczać o tym, czy dana osoba jest zaszczepiona, ma przeciwciała albo niedawno była testowana, powstaje mieszanka wybuchowa.

Samo rozwiązanie w zamyśle miałoby umożliwić podróże między krajami w czasie pandemii. Jednak idea została szybko została podchwycona i przekształcona na internetowych forach na całym świecie. Niektórzy użytkownicy twierdzili, że certyfikaty miałyby być zapisywane na podskórnie wszczepianych mikorchipach. Wystarczy połączyć kilka puzzli, a resztę dopasować do powstałego obrazka i okazuje się, że tak naprawdę pandemia to spisek opracowany przez możnych tego świata w celu zarobienia fortuny na przymusowych szczepionkach, a następnie kontroli populacji za pomocą mikrourządzeń. Takie teorie, złożone ze skrawków prawdziwych informacji i pewnej dozy fantazji, to świetna pożywka dla sił, które chcą podsycać lęki w społeczeństwie.

Konfederacja równocześnie apeluje do elektoratu „wątpiącego” i tego doszukującego się globalnej zmowy w celu wymordowania części ludzkości. | Jakub Bodziony

Konfederacja gra pandemią

Do wystawienia listu gończego za Gatesem namawia poseł i polityk Konfederacji Grzegorz Braun. Na swoim youtubowym kanale (104 tysiące subskrypcji) gorąco poleca książkę „Fałszywa pandemia. Krytyka naukowców i lekarzy”, którą określa jako „pasjonującą lekturę”. Działania rządu uważa za „zmasowaną polityczno-propagandową operację strategicznego zarządzania percepcją”. Braun stał na czele delegacji Konfederacji, która udała się na sierpniowy protest w Berlinie w celu „walki z plandemią”. „Maseczki to tylko tresura. A do czego? Nawet nie śmiem podejrzewać”, konkluduje w jednym ze swoich materiałów Braun. Nie śmie, bo nie wie, a nie wie, ponieważ mogłoby wyjść na jaw, że teoria się nie spina – jednak podsunięcie niepokojącej myśli może wystarczyć do tego, by wyzyskać nieraz autentyczne i szczere obawy odbiorców.

Konfederacja obsługuje w Polsce politycznie sferę alternatywnych teorii na temat pandemii. Jej posłowie byli także obecni na majowym „proteście przedsiębiorców”. W tej sprawie toczy się jednak bardziej złożona gra. Nie wszyscy przedstawiciele ugrupowania zajmują stanowisko, które może być określone jako „szurstwo i foliarstwo”. Krzysztof Bosak najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego, że nadmierna radykalizacja może zrazić wyborców zmęczonych restrykcjami, ale uznających realność pandemii. Do wyborców podatnych na teorie spiskowe zwraca się przede wszystkim Braun, a także Jacek Wilk.

Podobnie jak w przypadku niemieckiej AfD, pandemia dała Konfederacji nowy temat i paliwo do działania. Wyraża się to w zdecydowanym sprzeciwie wobec działalności rządu i pomaga wyróżnić na tle opozycji domagającej się od rządu odpowiedzialnej polityki zdrowotnej. W ten sposób skrajna prawica równocześnie apeluje do elektoratu „wątpiącego” i tego doszukującego się globalnej zmowy w celu wymordowania części ludzkości.

Nie należy ignorować sfery alt-internetu i umniejszać jego znaczenia. Jest to bowiem sfera w dużej mierze niezbadana w mediach głównego nurtu. | Jakub Bodziony

Spiskowcy na drugiej fali

Wiedza naukowa na temat pandemii wciąż jest stosunkowo niewielka i niepewna – niemal codziennie dowiadujemy się nowych rzeczy na temat wirusa. Teorie spiskowe dotyczące pandemii są szczególnie atrakcyjne, ponieważ pozwalają usunąć luki w wiedzy. Eksperci muszą wypowiadać się ostrożnie, a niekiedy działać na zasadzie prób i błędów. W konsekwencji za autorytety próbują uchodzić niektórzy piosenkarze czy amatorscy vlogerzy.

Tego rodzaju rozwój sytuacji z pewnością budzi wśród wielu osób uśmieszek politowania, ale sytuacji nie warto lekceważyć. Wraz z rozwojem nowych mediów trzeci obieg staje się coraz silniejszy. Wraz z tym rośnie ryzyko rozprzestrzeniania się niesprawdzonych i fałszywych informacji. Zawsze znajdą się zainteresowani, którzy będą chcieli wykorzystać ten fenomen w polityce. Polacy są obecnie jednym z najbardziej sceptycznie nastawionych do szczepionki na COVID-19 społeczeństw. W jednym z badań, które obejmowało 27 krajów, za nami znalazła się jedynie Rosja. W dodatku mamy niedawne doświadczenie w sprawie podsycania teorii spiskowej dla celów politycznych – w tezę o zamachu smoleńskim w 2017 roku wierzyło 30 procent społeczeństwa, a w marcu 2020 roku 50 procent elektoratu Andrzeja Dudy.

Na stosunek Polaków do szczepionki wpłynąć mogła nieodpowiedzialna polityka obozu władzy. Prezydent deklarował, że „nie zaszczepi się na grypę, bo nie”, a premier i poszczególni ministrowie wielokrotnie nie stosowali się do ogłoszonych obostrzeń. Niejasne interesy ministra Szumowskiego czy jego urlop w Hiszpanii, kiedy jeszcze niedawno przestrzegał obywateli, że moga oni zapomnieć o normalnych wakacjach w tym roku, napędzają alternatywne narracje. To niebezpieczne, biorąc pod uwagę, że przed nami sezon grypowy, który nałoży się na trwającą epidemię. Bagatelizowanie niezbędnych restrykcji może mieć bardzo poważne konsekwencje dla systemu zdrowia publicznego.

W tej chwili wyciągnąć można dwa podstawowe wnioski. Na pewno nie należy ignorować sfery alt-internetu i umniejszać jego znaczenia. Jest to bowiem sfera w dużej mierze niezbadana w mediach głównego nurtu. Narracja o tradycyjnych mediach jako „strażnikach bram” do debaty publicznej jest atrakcyjna politycznie, ale wydaje się nieaktualna. Po drugie, wrzucanie wszystkich osób kwestionujących działania władz do worka z napisem „szury i foliarze” byłoby błędem. Na protestach w Berlinie obecnych było wiele osób, w przypadku których rządowe restrykcje mogły przyczynić się do utraty źródła utrzymania.

Alt-internet to w Polsce setki tysięcy, a prawdopodobnie miliony użytkowników, którzy budują swój własny obieg medialny. Otaczanie ich izolacyjnym kordonem czy wyższościowe obśmiewanie może dać chwilowe poczucie bezpieczeństwa związane z kontrolą przekazu. Jednak hermetyczne bańki informacyjne lepiej przebijać niż pielęgnować.