W czerwcu tego roku zmarł Zeev Sternhell, izraelski historyk, który całą swoją karierę naukową poświęcił badaniu radykalnej francuskiej prawicy. W Polsce niemal żadne medium nie zająknęło się o tym wydarzeniu i w zasadzie nie ma się czemu dziwić. O jego dorobku słyszeli zapewne tylko specjaliści od historii Francji XIX i XX wieku oraz badacze ruchów skrajnie prawicowych. Postać tę warto jednak zapamiętać przynajmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze, rodzimego odbiorcę może zainteresować polski trop w życiorysie Sternhella. Przyszły historyk urodził się w 1935 roku w Przemyślu w rodzinie żydowskiej. W czasie okupacji w wieku siedmiu lat stracił rodziców. Udało mu się przeżyć wojnę we Lwowie (ukrywał go polski oficer). Po jej zakończeniu przeniósł się do wuja do Awinionu. W 1951 roku wyjechał do Izraela, gdzie ukończył studia historyczne. Brał udział kolejno w wojnie sześciodniowej i w wojnie Jom Kippur. W późniejszym okresie dał się poznać jako zagorzały zwolennik pokoju i uznania państwa palestyńskiego. Ten ostatni postulat o mało nie kosztował go życia. W 2008 roku ledwo uniknął śmierci w zamachu bombowym zorganizowanym przez izraelską ultraprawicę.
Po drugie, wydana w 1978 roku książka Sternhella „La Droite révolutionnaire, 1885–1914. Les origines français du fascisme” [Prawica rewolucyjna, 1885–1914. Francuskie źródła faszyzmu] zainicjowała jedną z najbardziej burzliwych dyskusji historycznych nad Sekwaną i odbyła się głośnym echem wśród prężnie rozwijających się wówczas badań nad faszyzmem. Autor postawił w niej śmiałą tezę, że początków europejskiego faszyzmu należy szukać nie gdzie indziej jak tylko w republikańskiej Francji belle époque. Jako dowód historyk przytaczał wczesną myśl Maurice’a Barrèsa – francuskiego eseisty, polityka i teoretyka nacjonalizmu; antyrepublikańskie hasła ruchu skupionego wokół generała Boulangera (tak zwanych bulanżystów); wreszcie, wypowiedzi różnego rodzaju przedstawicieli prawicy rewolucyjnej, takich jak zafascynowany bulanżyzmem socjalista Auguste Blanqui czy rewolucyjny syndykalista Georges Sorel, którego książkami zaczytywał się później Mussolini. Wszystkich ich miał spajać bunt przeciwko oświeceniu, demokracji liberalnej, parlamentaryzmowi, kapitalizmowi oraz indywidualizmowi, w niektórych przypadkach okraszony sporą dawką antysemityzmu.
Faszyzm, czyli co?
Tezy Sternhella nie tylko szły wbrew utartej opinii, że faszyzm powstał we Włoszech, lecz podważały również oficjalną francuską historiografię, która twierdziła, że Francja dzięki swojemu republikańskiemu dziedzictwu była impregnowana na faszystowską pokusę. To ostatnie przekonanie odzwierciedlała klasyczna typologia historyka René Rémonda, który w wydanej w latach 50. kanonicznej książce podzielił przedstawicieli prawicy francuskiej na trzy grupy: legitymistów, orleanistów i bonapartystów, nie pozostawiając żadnego miejsca na antysystemowy, populistyczny i antysemicki rys działalności części z nich. Sternhell uzupełnił ten podział o francuską prawicę faszystowską i co więcej – to jej przyznał prekursorską rolę w rozwoju faszyzmu w Europie.
Na reakcję środowiska historyków nie musiał długo czekać. Jedni go chwalili (między innymi Saul Friedländer), inni, zwłaszcza historycy francuscy – krytykowali. Zarzutów było wiele i część z nich rzeczywiście zasługuje na uwagę. Po pierwsze, według krytyków Sternhell w zasadzie ograniczył swoje badania do historii idei, tracąc tym samym z pola widzenia czynniki takie jak konkretne zależności polityczne, złożoność indywidualnych wyborów czy niespójności pomiędzy teorią a praktyką. Po drugie, myśl swoich bohaterów traktował wybiórczo. Na przykład we wspomnianym Barrèsie widział tylko lewicowego bulanżystę, pomimo tego, że sam teoretyk nacjonalizmu wyraźnie opowiadał się za katolickimi monarchistami. Po trzecie, Sternhell bardzo szeroko zdefiniował sam faszyzm. Kiedy w 1983 roku Bertrand de Jouvenel, filozof i ekonomista, który przed wojną był członkiem faszyzującej Francuskiej Partii Ludowej, pozwał izraelskiego historyka o zniesławienie, ponieważ ten opisał go niepochlebnie w głośnej książce „Ni droite ni gauche. L’idéologie fasciste en France” [Ani prawica, ani lewica. Ideologia faszystowska we Francji], zeznający jako świadek Raymond Aron stwierdził: „Książka [Sternhella – przyp. PK] jest tak ahistoryczna, jak tylko można to sobie wyobrazić: autor nigdy nie ukazuje rzeczy w kontekście. Definiuje faszyzm tak mgliście, że można pod nim rozumieć cokolwiek”.
Z drugiej strony, tezy Sternhella dawały spójny klucz do wyjaśnienia fenomenu rządów Vichy i rozmiarów francuskiej kolaboracji podczas wojny. „Czyż łatwość i naturalność – pytał retorycznie w «Ni droite ni gauche» – z jaką polityka [kolaboracji – PK] została zaakceptowana we wszystkich sektorach życia społecznego: stanowiskach publicznych, administracji, szkolnictwie – poczynając od szkół podstawowych, a na Collège de France kończąc – nie pokazuje, że opierała się ona na długiej francuskiej tradycji, nie mniej autentycznej i nie mniej obecnej i zakorzenionej niż tradycja demokratyczna i liberalna?”. Ideologia Vichy nie wzięła się znikąd. Podglebie było już przygotowane.
Linie podziału
Spór o Sternhella, który wybuchł z całą siłą w latach 80., trwa do dziś. Jego stawką w pierwszej kolejności była i jest oczywiście historyczna rzetelność. Bronią są tu argumenty odwołujące się do naukowego warsztatu, metodologii i last but not least – faktów. Jednak w owej debacie chodzi również o coś innego – o wizerunek Francuzów, ich autoidentyfikację, wyobrażenia o własnej wyjątkowości i narodowe mity. Na szali leży już nie tylko honor naukowca. Gra idzie tu o dobre lub złe samopoczucie wspólnoty politycznej, obecność lub brak zbiorowego dysonansu poznawczego.
W konsekwencji, w toku dyskusji o tezach Sternhella oprócz argumentów merytorycznych erystyczny arsenał adwersarzy zasiliły również pełne emocji oskarżenia: z jednej strony o stronniczość i złą wolę, z drugiej – o sekciarstwo i chronienie własnego interesu. Luminarze francuskiej historiografii, tacy jak Michel Winock (notabene redaktor „Ni droite ni gauche” w wydawnictwie Seuil), widzieli w Sternhellu obsesjonata, który na siłę i za wszelką cenę chce postawić Francuzów pod pręgieżem. Izraelski historyk nie pozostawał im dłużny. Oskarżał ich o spisek przeciwko niemu, którego centrum miał być Instytut Nauk Politycznych w Paryżu (tak zwane Science Po) – główny ośrodek uczniów René Rémonda. Linię podziału doskonale widać i dziś. We wrześniowym numerze miesięcznika „L’Historie”, w którego komitecie naukowym zasiada Winock, Grégoire Kaufmann oddał należny zmarłemu Sternhellowi hołd, ale w podsumowaniu nazwał jego sposób widzenia historii „manichejskim” i zupełnie odrzucił jego teorię. Z kolei Sonia Combe, specjalistka od dziejów najnowszych w Europie Wschodniej, w cyfrowym „En attendant Nadeau” pisała we wrześniu zeszłego roku o epigonach René Rémonda, dla których liczy się nie tyle prawda historyczna, ile obrona narodowego honoru.
Nie czas tu i miejsce roztrząsać, która ze stron tego francuskiego sporu ma rację. Sternhell słusznie pokazuje, że rządy Vichy nie były tylko wypadkiem przy pracy. Jego krytycy mają rację, gdy twierdzą, że nie wolno wrzucać wszystkich do olbrzymiego faszystowskiego worka. Można za to z pewnością stwierdzić jedno – dobrze, że ten spór rozgorzał. Sprowokował bowiem wszystkich do umysłowego wysiłku, a nade wszystko kazał jeszcze raz przyjrzeć się wielkim mitotwórczym kwantyfikatorom, które rzadko kiedy odpowiadają prawdzie. To przecież dzięki tej zmianie intelektualnego klimatu prezydent Jacques Chirac odważył się w końcu uznać odpowiedzialność państwa francuskiego za deportacje Żydów do nazistowskich obozów. Prezydent Francji zrobił to w 1995 roku – ponad pół wieku po pamiętnej wielkiej obławie Żydów w Paryżu, dokonanej przez francuską policję, i po ponad dziesięciu latach trwania zażartej dyskusji wokół tez Sternhella.
***
Niestety, żadna z książek Zeeva Sternhella nie została przetłumaczona na język polski. W polskim tłumaczeniu istnieją tylko wybrane artykuły opublikowane w czasopismach „Przegląd Polityczny” (numery 81, 132, 135) i „Le Monde Diplomatique” (numery 11 i 12), w znakomitej części poświęcone współczesnym nurtom antyoświeceniowym. Czytelnicy mogą za to przeczytać uzupełnioną wersję wspomnianej w tekście książki René Rémonda: „Prawica francuska dzisiaj”, przeł. Marian Miszalski, wyd. Iskry, Warszawa 2008.
* Zdjęcie użyte na stronie głównej: Zeev Sternhell w Berlinie, 2016. Fot. © Alexander Böhm. Źródło: Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0).