Laurent Cardon pojawił się na polskich półkach księgarskich dzięki wydawnictwu Adamada, przy wsparciu Instytutu Francuskiego. „Kury, czyli krótka historia o wspólnocie” to jedyna wydana w Polsce książka Francuza znanego na gruncie rodzimym głównie z historii dziecięcych (między innymi„Ti Poulpe a les idées bien encrées” [Ośmiornica Ti ma dobre pomysły] czy „Araignée sur un fil” [Pająk na sznurku]). Trudno zatem o porównanie omawianej tu książki do pozostałej twórczości autora. Można się jednak domyślać, że upodobał on sobie raczej krótkie formy, w alegoryczny sposób objaśniające świat najmłodszym. Jak wynika z lektury „Kur…”, nie są to historie wyłącznie dla dzieci. A takie, jak powszechnie wiadomo, zawsze okazują się najlepsze.
Książka Cardona to z pozoru bardzo prosta historia o kurach. Otwiera ją wyraźny podział tych hodowlanych ptaków na trzy grupy: kury białe, rude i czarne. Każda z frakcji ma swojego przywódcę lub przywódczynię, podejmujących za nich najważniejsze decyzje oraz roztaczających opiekę nad stadem. Do tej pory wszystkim się wydawało, że taki układ jest niezawodny. Jednak, podobnie jak w ludzkim świecie, rządy dyktatora nigdy nie trwają zbyt długo, załamując się przy pierwszym poważnym kryzysie. Ten oczywiście nadchodzi bardzo szybko. Oto niezwykle wyjątkowa sytuacja sprawia, że ptaki muszą zwołać Kurzą Radę – w dwóch stadach brakuje po jednym ptaku! Padają rozliczne podejrzenia i domysły (wiele z nich oczywiście winą obarcza drapieżników), ale wciąż brakuje konstruktywnego rozwiązania problemu. Kury „gdaczą, skaczą, biegają, lecą pióra i pomysły” [s. 12], ale „[n]ikt nikogo nie słucha…” [s. 13]. W końcu czarny kogut (jeden z przywódców) wstaje, wygłasza płomienną przemowę ku czci zaginionych i wydaje rozporządzenie: kury muszą stworzyć armię i stawić czoła nierozpoznanemu jeszcze zagrożeniu.
Wszyscy zgromadzeni przytakują, uznając to za bardzo rozsądny pomysł. Jak można było się jednak spodziewać, powszechna zgoda nie panuje wśród ptaków zbyt długo.
Największy problem pojawia się przy formowaniu szeregów. Trzy odrębne wspólnoty nie potrafią zdecydować, która z nich będzie szła pierwsza, która w środku formacji, a która ostania. Każda grupa przedstawia swoje racje, ale to prowadzi jedynie do zaognienia sporu. Absurd sytuacji zostaje dostrzeżony przez kurę Natalię, która konstatuje, że jedynym możliwym rozwiązaniem jest… głosowanie! W jego wyniku wszystkie kury i koguty stają się względem siebie równe i tak „wymieszane” mogą stanowić prawdziwie zjednoczoną grupę. Po małej korekcie, znów zainicjowanej przez kurę Natalię (nie może być tak, że po bokach formacji stoją tylko rude kury, to nie jest równość!), armia jest gotowa na wyprawę po zaginionych obywateli.
W nowo powstałych szeregach nie widać ani jednej przestraszonej kury czy koguta. żaden z ptaków się nie waha, nie próbuje uciekać, wszystkie idą z wysoko podniesionymi głowami, wpatrzone w jeden cel. Nagle na twarzach przywódców armii pojawia się zdziwienie. Kolejna strona książki pokazuje czytelnikom i czytelniczkom, że zaginione kury, dla których stworzono armię, są całe i zdrowe. Odpoczywają pod parasolem z okularami przeciwsłonecznymi nałożonymi na zrelaksowane dzioby. Okazuje się, że śmiertelne zagrożenie było tylko polityczną aranżacją – odpowiedzią na niepokój przed nieznaną przyszłością. Tak się kończy „krótka historia o wspólnocie”.
Jak sugeruje podtytuł książki Cardona, jest to opowieść o kształtowaniu się społeczności, niepozbawiona sprzeczności i absurdu. Demokratyczny wariant tej wspólnoty okazuje się być tym najlepszym z możliwych (choć nie idealnym), co unaocznia nie tylko kurze doświadczenie, lecz także ludzkie. Ilustrując myśl społeczną, Cardon pokazuje, w bardzo skondensowanej formie, najważniejsze odsłony formowania się demokratycznego społeczeństwa. W całej historii bardzo ciekawy jest podział płciowy politycznego świata kur. Wśród trójki przywódców jest dwóch samców i to jeden z nich inicjuje pomysł stworzenia armii. Jednak na tym jego rola się kończy.
Nieudolny przywódca zostaje zmuszony poddać się władzy samic (tych przecież jest więcej!), a konkretnie kury Natalii, wprowadzającej porządek demokratyczny. To ona dostrzega absurdy systemu i wprowadza zmiany, dzięki którym kurzy świat zaczyna względnie poprawnie funkcjonować. Mimo że kury popełniają zasadniczy błąd i poddają się populistycznym lękom, ich silnie zakorzeniona solidarność jest godna podziwu. Doskonały przykład dla społeczeństw ludzkich, często mających problem z tak podstawowymi przecież wartościami.
Laurent Cardon stworzył historię niezwykle aktualną i zupełnie ludzką. W utworze skierowanym do najmłodszych pokazuje, jak w soczewce problem, który dotyczy również świata dorosłych. Nie ma zatem wątpliwości, że ta kurza alegoria może być traktowana jak uniwersalna lektura wieloadresowa. Być może szczególnie kierowana do kobiet, które, miejmy nadzieję, będą miały w przyszłości okazję, jak kura Natalia, wprowadzić trochę rozsądku do niejednej chaotycznej dysputy.
Książka:
Laurent Cardon, „Kury, czyli krótka historia o wspólnocie”, przeł. Tomasz Swoboda, wyd. Adamada, Gdańsk 2020.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.