Lewica intuicyjnie wierzy, że prowadzenie przedsiębiorstwa to działalność przestępcza – ponieważ zysk to kradzież. Wolnorynkowcy intuicyjnie wierzą, że przedsiębiorca to superbohater, samotny naprzeciw kolektywistycznej machiny, która chce zabrać mu pieniądze i go zniszczyć.

Pragmatysta powie, że przedsiębiorstwo to rodzaj organizacji społecznej. Jedni i drudzy mają zatem trochę racji, ale i trochę się mylą. Lewica ma trochę racji, ponieważ w każdym porządku społecznym kształtują się relacje władzy, które mogą ograniczać wolność, powodować niesprawiedliwość. Wolnorynkowcy mają trochę racji, ponieważ organizowanie jest trudne.

Rachunek od państwa

W ostatnim czasie na podobnym tle miał miejsce spór na temat kalkulatora podatkowego Forum Obywatelskiego Rozwoju, założonego przez Leszka Balcerowicza. Kalkulator pozwala sprawdzić, „ile podatków i składek zabiera państwo miesięcznie” z pensji. Kalkulator działa w taki sposób, że wpisujemy nasze zarobki, określamy miesięczne wydatki, a w zamian otrzymujemy „rachunek od państwa”.

Lewicowi politycy i komentatorzy zarzucają kalkulatorowi, że ukazuje funkcje państwa w karykaturalny sposób. Jeśli FOR pyta, „ile pieniędzy z miesięcznej pensji zabiera wam rząd?”, jest to wyraźna sugestia, że rząd jest ogółem czymś zewnętrznym i wrogim wobec obywateli, i nie powinien „zabierać” nam pieniędzy. Konsekwentnie, oznacza to, że powinniśmy ogółem ograniczać wydatki państwa i obniżać podatki. Kalkulator jest zatem podszyty ideologią.

Entuzjaści kalkulatora – tacy jak Jakub Kralka z portalu Bezprawnik.pl, który napisał artykuł w jego obronie – przekonują natomiast, że w przeciwieństwie do przedsiębiorców „rodacy na ogół nie wiedzą, jak dobrze zarabiają i jak wiele odbiera im państwo”. Co ciekawe, Kralka wskazuje, że w zamian za „tak wiele” otrzymujemy „nieefektywną służbę zdrowia”, ale nie zwraca uwagi na to, że Polska należy do krajów, w których na opiekę zdrowotną wydaje się najmniej w stosunku do PKB w Unii Europejskiej (ponadstandardowo dużo wydajemy na przykład na emerytury). To sugerowałoby, że problem jest bardziej złożony.

Z pragmatycznego punktu widzenia sprawa wygląda podobnie, jak w przypadku ogólnej zasady. W demokracji państwo jest rodzajem organizacji politycznej, która spełnia określone zadania na rzecz ludności. W takim razie państwo nie „zabiera podatków i składek”. Jednocześnie ma znaczenie, w jakiej ilości i w jaki sposób państwo wydaje nasze pieniądze – czy jest to efektywne i uzasadnione. Zawsze lepiej mieć więcej pieniędzy w kieszeni.

Wolność negatywna, wolność pozytywna? Fałszywa alternatywa

Wydaje się, że na najbardziej podstawowym poziomie spór dotyczy tego, czy pierwszeństwo etyczne powinna mieć wolność negatywna (wolność „od”), czy wolność pozytywna (wolność „do”).

Rozróżnienie takie wprowadził do szerokiego użytku angielski historyk idei Isaiah Berlin w słynnym wykładzie „Dwie koncepcje wolności”. Wolność negatywna oznacza brak barier dla działania. Granice wolności negatywnej wyznacza pytanie: co ogranicza swobodę mojego działania? Wolność pozytywna oznacza możliwość samorealizacji. Granice wolności pozytywnej wyznacza pytanie: czy mogę zrobić to, czego naprawdę chcę?

Propozycja Berlina to wykwit historii, w której liberalno-demokratyczny Zachód mierzył się z (równie zachodnimi, co prawda) totalitaryzmami, a w szczególności z autorytarnym komunizmem ZSRR. Społeczeństwa liberalne miało cechować pierwszeństwo wolności negatywnej – w liberalnej demokracji władza nie może arbitralnie naruszać wolności jednostki. Z kolei społeczeństwa totalitarne miało cechować pierwszeństwo wolności pozytywnej – partia władzy miała realizować „prawdziwą wolę” ludu; wolność konkretnego człowieka schodziła na dalszy plan.

Rozumienie wolności w podziale na negatywną i pozytywną sprzyjało zatem sojuszowi liberałów z prawicą – jedni i drudzy wspólnie mogli opowiadać się za nieingerencją władzy centralnej (w domyśle: władzy totalitarnej partii) w wolności osobiste i gospodarcze jednostki. Z kolei lewica opowiadała się w tej wizji (nieco podobnie, jak władza totalitarna), za wolnością pozytywną, zwracając uwagę na to, co jednostka może realnie zrobić, na przykład, czy stać ją na zakup jedzenia na obiad.

Podział na wolność negatywną i pozytywną nie za dobrze przystaje do rzeczywistości politycznej. Wolność rozważa się tutaj w sposób stosunkowo aspołeczny. Na gruncie wolności „od”, podmiot rozważa wpływ innych osób na swobodę własnego działania, na własny los. Na gruncie wolności „do”, podmiot wyraża wolę kształtowania losu zgodnie z własnym życzeniem – może to być podmiot indywidualny lub zbiorowy, taki jak ludzkość, ale źródło norm działania za każdym razem ulokowane jest w pewnym konkretnym, jednostkowym bycie.

Aby lepiej rozumieć znaczenie jednostkowej wolności, musimy zastanowić się nad kontekstem konkretnych realnych relacji międzyludzkich, dzięki którym wolność jest możliwa – nad całą architekturą porządku społecznego.

Wolność w czasie pandemii

Weźmy przykład pandemii, kiedy oczekuje się od nas, abyśmy w miarę możliwości zostali w domu. Jak wiadomo, istnieją różne domy. Lockdown w domu wolnostojącym z ogrodem i w kawalerce to dwa różne doświadczenia.

W czasie pandemii szczególnie wyraźnie ujawnia się, że nasze działanie ma wpływ na innych. Jeśli nie zakrywamy ust i nosa, możemy przekazać innym wirusa. Jeśli mieszkamy ze współlokatorami w niewielkim mieszkaniu, sposób naszego zachowania ma istotny wpływ na warunki ich życia.

Wolność musi być zatem czymś innym w wielkiej posiadłości z ogrodem, a czymś innym, gdy mieszkamy z całą rodziną w ciasnej kawalerce. Musi ona być czymś innym na planecie, która jest tak wielka i zasobna, że w razie konfliktu możemy wyprowadzić się na inny kontynent, a także czymś innym na planecie, na której mamy do dyspozycji ograniczone zasoby, które musimy sprawiedliwie rozdzielić między potrzebujących.

Pomyślmy w następujący sposób: normy społeczne to rodzaj budowli, podobnie jak dom. Jest to pojęciowa architektura, która określa zasady ludzkiego działania. W jaki sposób powinniśmy budować wspólny dom? W jaki sposób możemy go budować? Oto pytania polityczne. Wybór polityczny jest wyborem spomiędzy alternatyw budowlanych – polega na porównaniu dostępnych konfiguracji norm, aby współkształtować porządek, który będzie najbardziej wartościowy i korzystny.

Czy mam wpływ na to, co dzieje się w naszym domu?

Z pragmatycznego punktu widzenia wolność oznacza zdolność do współkształtowania relacji społecznych. Wolność może oznaczać odcięcie się od innych, postawienie granic, wybór samotności – żądanie nieingerencji w określony rodzaj moich działań. Może ona także oznaczać współudział w organizowaniu warunków życia społecznego, współkształtowanie porządku politycznego wspólnoty.

Zakres i treść naszej wolności znajduje się zatem w ścisłym związku z losem innych ludzi i nie-ludzi. Zbyt wiele wolności dla koronawirusa oznacza lockdown dla obywateli. Więcej wolności dla mnie, radykalne odcięcie się od innych osób, na przykład w postaci unikania opodatkowania, może oznaczać mniejszą wolność innych, którzy polegają w codziennym życiu na usługach publicznych. Może być też tak, że państwo pobierające wysokie podatki, które rząd przeznacza na łup polityczny dla „swoich”, zmniejsza w ten sposób wolność wszystkich poza rządzącymi oraz ich wspólnikami.

Sprawiedliwe społeczeństwo to takie, które gwarantuje rozsądnie równą wolność każdego obywatela. Mogę zatem wiedzieć, czy jestem wolny, do jakiego stopnia jestem wolny, kiedy odpowiem na pytanie o moją relację wobec innych, kiedy zapytam: jeśli wziąć pod uwagę wolność każdego, ile mam do powiedzenia w sprawie tego, co dzieje się w naszym „domu”?