Niestety, wiedzieliśmy

Wiedzieliśmy, że tak się stanie. Opublikowanie orzeczenia TK wisiało nad nami od tygodni. Czekano na „dogodny” moment.

Ten „dogodny” moment to klapa polityki sanitarnej PiS-u. Zderzenie z rzeczywistością przyniosło wielkie rozczarowanie. Widać było pierwsze ruchy w sondażach, faktyczne tracenie poparcia. Początek odpływania wiernego PiS-owskiego elektoratu. Do myślenia dawały komentarze poirytowanych seniorów, członków ich rodzin.

Widać było jawne lekceważenie sanitarnych zaleceń rządu. Wybuchły pierwsze bunty przedsiębiorców. Okazało się też, że już nie wystarczy rządowa zabawa statystykami poprzez nierobienie testów. Wypływały afery związane ze szczepieniami Emilewicz czy Girzyńskiego. Po raz pierwszy można było odnieść wrażenie, że projekt PiS-u „rozłazi się”. Zaczęto przebąkiwać o wymianie premiera Morawieckiego na kogoś innego.

Dotychczas stosowane środki oddziaływania medialnego PiS-u nie zadziałały. Zwalanie winy na producentów szczepionek czy opozycję wywoływało wzruszenie ramion. A co nas to obchodzi?! – zaczynał mówić elektorat PiS-u. – Obiecywano sprawne państwo!

Państwo sprawne inaczej

Ile by nasi politycy nie opowiadali bowiem o sukcesach, widać logistyczne niedociągnięcia. Na najniższym poziomie na pewno nie brakowało poświęcenia personelu ochrony zdrowia, jednak trudno było przypisać zasługi rządowi PiS-u. I ludzie to zobaczyli NA WŁASNE OCZY.

A jakby tego było mało, okazało się, że szczepionek jest zbyt mało. Spojrzenie w kalendarz roku 2021 wystarczyło, aby na Nowogrodzkiej powiało grozą. Już teraz bowiem widać, że sprawa szczepień może ciągnąć się w Polsce nie tygodniami, ale miesiącami. Może nawet do 2022 roku.

Co można powiedzieć hotelarzom?

Restauratorom?

Prowadzącym siłownie?

Jak udobruchać ludzi poirytowanych nieprzygotowaniem do zdalnego nauczania w szkołach – mimo wpakowania milionów w reformę Zalewskiej?

Jak uspokoić seniorów, których system szczepień odsyła do miast odległych o 100 kilometrów?

Można na te pytania odpowiedzieć różnie. Solidarnością lub podziałem.

Z biografii Jarosława Kaczyńskiego w III RP wynikało jednak jasno, co zostanie przez niego wybrane. A jako że on ujrzał widmo tracenia poparcia swojego elektoratu, pozostało mu sięgnięcie po oczywiste rozwiązanie. Z jego punktu widzenia, niestety racjonalne i, jak pewnie uważa, moralne.

I tak oto zamiast oczekiwanej przez nas polityki solidarności Polaków wobec tragedii pandemii, zamiast uczenia się, jak rozwiązywać w Polsce razem wielki i bezprecedensowy problem sanitarny – otrzymaliśmy stary odgrzewany podział w sprawie o aborcję. Zupełnie jak w latach 90.

Medialne odgrzewanie kotletów

Wiemy, co dalej będzie. Na okładki prawicowych tygodników oraz do TVP Info trafią odpowiednio sfotografowane twarze protestujących przeciwko opublikowaniu wyroków. Znów będziemy czytać o „lewactwie”, „polityce śmierci” i tym podobne. Być może zresztą już przygotowano stosowne hasła, które mają „grzać” rozparcelowanie społeczeństwa, zgodnie z oczekiwaniami wyborczymi.

Zdjęciom będzie też towarzyszyć moralizatorstwo, które ma nas podzielić. O to właśnie też chodzi. Bo dla osób o przekonaniach innych niż PiS-owskie, ten język ma być trudny do zniesienia, nie ma w nim przecież zachęty do dialogu czy budowania empatycznej wspólnoty w trudnym czasie pandemii.

I wiemy też, wreszcie, że tu nie chodzi o troskę o kogokolwiek ani o realne rozwiązanie problemów związanych z aborcją. Wypowiedzi wielu polityków sprzed tygodni dobitnie świadczyły, że część z nich nie ma pojęcia, o czym mówi.

27 stycznia 2021 roku chodzi o trywialne polityczne podzielenie nas, wedle wzorów sięgających lat 90. XX wieku.

W gruncie rzeczy mało nas już chyba obchodzi, która z głównych partii opozycyjnych odbierze władzę PiS-owi.

Ważne, by wzięły się one do oddolnej roboty. Od dziś.

A jest nad czym pracować i nad czym myśleć. Ostatnie wydarzenia w USA pokazały, że narodowi populiści nie odchodzą ot, tak sobie, nawet w krajach o ugruntowanej demokracji.

Jak będzie u nas?

Z prawideł perwersyjnej rozrywki politycznej naszych czasów, owego „populist-tainmentu”, wynika, że nie można pozwolić sobie na odciągnięcie od siebie uwagi, stać się nudnym – a co dopiero, stracić głosów swoich wyborców.

A lider PiS-u widzi, co się dzieje. Opowiadał też ostatnio w kościele (bez maseczki) o walce nie z przeciwnikami politycznymi, ale o „walce ze Złem”.

Można się zatem realnie obawiać, że postawi na dalsze eskalowanie konfliktu. Byle nie zauważono, że rząd PiS-u nie radzi sobie w dobie pandemii.

Trudno w to uwierzyć – ale właśnie tak będzie wyglądała nasza polska rzeczywistość przynajmniej przez najbliższe trzy lata.

 

Ilustracja wpisu: Marta Zawierucha.