Dziecko jest obrazkiem z reklamy pieluszek, dziwnym kształtem na USG, nadzieją rodziny, inwestycją państwa, nowym ogniwem podstawowej komórki społecznej. Dziecko jest także cząstką kobiety – jej ciężarem, bólem, biologiczno-psychicznym kłębkiem, który z siebie wysnuwa. Kornél Mundruczó i Kata Wéber przedstawiają dramat, jaki wynika z oderwania społecznych oczekiwań od tej elementarnej, choć powszechnie lekceważonej prawdy. Czy to znaczy, że produkcja Netflixa zaadresowana jest wyłącznie do kobiet? Wręcz przeciwnie, to uniwersalny dramat, z którym może się zmierzyć każdy – o ile odważy się obejrzeć początkową dwudziestoczterominutową scenę porodu. Parafrazując slogan, którym reklamowano przedstawienie w TR Warszawa: każdy, kto się urodził.

Policzek Kirby 

„Cząstki kobiety” to tragedia, która rozgrywa się w banalnych dekoracjach mieszkania – pomiędzy kuchennym bałaganem a niepodlanymi kwiatami. Nie jest to jednak typowy dramat społeczny spod znaku kuchennego zlewu – choćby dlatego, że mocno i wyraźnie zaznaczono tu perspektywę kobiety, przerzucając pozostałe wątki i bohaterów na dalszy plan. Subiektywna kamera jest rzeczniczką Vanessy Kirby (główna rola, puchar Volpiego dla najlepszej aktorki MFF w Wenecji, nominacja do Złotego Globu w kategorii najlepsza aktorka w dramacie). Zbliżenia eksponują jej policzek: kiedy spływają po nim łzy, kiedy kobieta się boi i ucieka w głąb siebie.

Postać męża (Shia LaBeouf) najczęściej oddala się od obiektywu: wychodzi na papierosa, trzaska drzwiami, zajmuje się swoimi sprawami. Jedno z niewielu ujęć, gdy to żona znajduje się na drugim planie, pokazuje Seana w kłopotliwej sytuacji: mężczyzna ukrywa swój nałóg, przelewając alkohol do termosu. Pijąc, staje się jednak jeszcze bardziej nieobecny i nieczuły.

Film wyraźnie oddziela od siebie nie tylko te dwie postaci, lecz także etapy przepracowania traumy. Odpowiadają im tu przynajmniej trzy różne stylistyki, spośród których najbardziej „gryzą się” początkowa, naturalistyczna sekwencja porodu oraz poetycki, nastrojowy finał. Część środkowa, drugi akt tragedii, przedstawia rozpad związku i proces sądowy położnej. Niektórzy krytycy postrzegają tę eklektyczność jako wadę, jednak wydaje się, że to zamierzone pęknięcie; choć utrudnia ono być może odbiór filmu, jednak przybliża widza do zrozumienia rozłamu pomiędzy życiem przed i po porodzie.

Mundruczó pokazuje poród domowy jako emanację stylu życia współczesnej klasy średniej – wszystko jest zaplanowane co do joty, usługa akuszerki to sposób na spersonalizowane zaspokojenie potrzeby dwojga młodych osób, a w oprawie z delikatnego szkła wiszą na ścianie pierwsze obrazki z życia prenatalnego. | Krzysztof Siwoń

„Świetnie sobie radzisz, Martho”

To właśnie w początkowej scenie domowego porodu zawiązuje się tragiczny splot wypadków. Główna bohaterka, Martha, szuka bezpiecznej przestrzeni, w której przyjdzie na świat jej córka. Tak jak w słynnej scenie z „Psychozy” [1960] Hitchcocka groza obezwładnia pod prysznicem, tak tutaj oswojona łazienka i przytulna sypialnia nagle zamieniają się w przestrzeń koszmaru. Strach uderza tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy. Mundruczó pokazuje poród domowy jako emanację stylu życia współczesnej klasy średniej – wszystko jest zaplanowane co do joty, usługa akuszerki to sposób na spersonalizowane zaspokojenie potrzeby dwojga młodych osób, a w oprawie z delikatnego szkła wiszą na ścianie pierwsze obrazki z życia prenatalnego.

To dziecko ma „wybrać” moment, w którym się urodzi. Tego wieczoru skurcze się nasilają. Poród przebiega szybko. Wszystko miało być zapięte na ostatni guzik, a jednak coś poszło nie tak. Umówioną akuszerkę zastępuje ktoś inny, a pośród zapewnień, że wszystko będzie dobrze, coraz mocniej wybrzmiewa lęk, że komplikacje mogą być zbyt poważne. „Świetnie sobie radzisz”, mówi położna – widz już wie, że to nie może być prawda. Kiedy na jednej z ulic spokojnego przedmieścia rozlega się sygnał karetki, jest już za późno. Chociaż wszyscy zadają pytanie, dlaczego to dziecko musiało umrzeć (i czy rzeczywiście musiało?), tak naprawdę tylko Martha będzie musiała się z tym pytaniem zmierzyć.

Spektakl Cząstki kobiety reż. Kornél Mundruczó, prod. TR Warszawa, fot. Natalia Kabanow

TR Warszawa versus Netflix

Wielu polskim widzom tytuł filmu może wydawać się znajomy, ponieważ „Cząstki kobiety” według tekstu i dramaturgii Katy Wéber Kornel Mundruczó wystawił pod koniec 2018 roku w TR Warszawa. Spektakl miał entuzjastyczne recenzje, a podczas 12. edycji festiwalu Boska Komedia w Krakowie roku zdobył Grand Prix oraz dwie nagrody aktorskie (dla Justyny Wasilewskiej i Dobromira Dymeckiego). Katartyczna siła tego przedstawienia opierała się na prostych założeniach: zagęszczeniu postaci dramatu na przestrzeni niedużego mieszkania i emocjonalnych zwrotach akcji, ocierających się o poetykę telenoweli. Bezbłędna reżyseria balansowała na cienkiej linii pomiędzy tkliwością a ckliwością. W teatrze Mundruczó nie potknął się ani razu. Czy podobnie jest z filmem „Cząstki kobiety”?

Produkcja Netflixa (jednym z producentów wykonawczych był Martin Scorsese) nie próbuje naśladować środków teatralnych. Jednak wraz z przeniesieniem na ekran historii Marthy umyka gdzieś gęstość dramatu, z jakim konfrontowało przedstawienie. Kiedy rodzina spotkała się na pretekstowym obiedzie, wszystkie brudy musiały zostać wyprane tu i teraz. W spektaklu TR Warszawa dramat rodzinny miał swój czas i ciężar. W tle spotkania przygotowywano obiad, ale widz nie miał pewności, czy pieczeń się nie spali jako ofiara za nieprzepracowane resentymenty i nieujawnione tajemnice. Przy okazji realizacji filmu Mundruczó jak gdyby zapomniał, że rekwizyt może mieć taką siłę wyrazu. Ktoś co prawda wkłada indyka do piekarnika, ale nie ma to absolutnie żadnego znaczenia dla narracji.

Kamera pracuje na oddanie emocji, dramaturgii pokazywanych zdarzeń. Nie dystansuje się od nich, nie manipuluje montażem, a zamiast tego rozgląda się za główną bohaterką, „oddychając” jej przyspieszonym oddechem. Czy można być bliżej? | Krzysztof Siwoń

8 miesięcy, 3 tygodnie, 7 dni i 24 minuty

Nie tylko rekwizyty i postaci drugoplanowe wyblakły w filmowej wersji „Cząstek kobiety”. Zdarzenia zostały rozrzedzone na przestrzeni kilku miesięcy – na ekranie pojawiają się daty, wyznaczające kolejne etapy żałoby Marthy i to jej subiektywne postrzeganie czasu ma udzielać się widzowi. Słysząc nieco sentymentalną muzykę Howarda Shore’a, można się skrzywić, bo jego okrągłe walce ilustrujące martwą naturę zaniedbanego mieszkania fałszywie estetyzują i łagodzą temat straty, której – jak mówi sama bohaterka – nie da się wynagrodzić.

Zanim jednak narracja zacznie płynąć w rytm fortepianowych fraz Howarda Shore’a, Mundruczó konfrontuje widza z sekwencją porodu. Jej faktura jest inna: chropowata, rwana, chaotyczna. Dwudziestoczterominutowa scena, nakręcona w jednym ujęciu (kamera Benjamina Loeba, który długotrwałe dźwiganie ciężkiego sprzętu przypłacił zdrowiem [1]) to piorunujący dowód na siłę kina jako narzędzia empatii. Kamera pracuje na oddanie emocji, dramaturgii pokazywanych zdarzeń. Nie dystansuje się od nich, nie manipuluje montażem, a zamiast tego rozgląda się za główną bohaterką, „oddychając” jej przyspieszonym oddechem. Czy można być bliżej?

 

Tekst i scenariusz Katy Wéber powstawał w znacznym stopniu w oparciu o materiały z głośnej sprawy węgierskiej położnej Ágnes Geréb, która została oskarżona o wielokrotne przyczynienie się do śmierci noworodków odbieranych podczas porodów domowych. Przypadek Geréb stał się elementem sporu między aktywistami popierającymi rodzenie w domu a państwem węgierskim, które silną ręką kontroluje służbę zdrowia oraz politykę rodzinną. Położna została skazana na więzienie w 2010 roku, a w 2012 roku ułaskawił ją prezydent Węgier. 

Według badań przeprowadzanych w USA w odniesieniu do planowanego porodu w domu, zaobserwowano 2–3 krotne zwiększenie umieralności okołoporodowej. American Academy of Pediatrics nie zaleca planowania porodów poza szpitalem [2]

Przypisy:

[1] Techniczne rozwiązania zastosowane w filmie Mundróczo, jak również wzmiankę o historii węgierskiej położnej, Ágnes Geréb, z którą rozmawiała scenarzystka filmu, zawiera artykuł Hillary Kelly: [https://www.vulture.com/2021/01/how-pieces-of-a-woman-filmed-the-home-birth-scene.html].
[2] Maria Beata Czeszyńska, „Opieka nad noworodkiem urodzonym w domu”, „Pediatria po dyplomie”, nr 6/grudzień 2020.

 

Film:

„Cząstki kobiety” [Kanada–USA–Węgry 2020]

reżyseria: Kornél Mundruczó, scenariusz: Kata Wéber, zdjęcia: Benjamin Loeb, występują: Vanessa Kirby, Shia LaBeouf, Ellen Burstyn.