Korupcja, kontrolowane media
Według opublikowanego w styczniu raportu Transparency International Bułgaria, Węgry i Rumunia są najbardziej skorumpowanymi krajami Unii Europejskiej. W indeksie korupcji na świecie ułożonym w skali od 1 do 100 (im więcej punktów, tym lepiej), kraje te dostały po 69 punktów. Według ekspertów Transparenty International, skala korupcji wpływa na skuteczność walki ze skutkami pandemii koronawirusa, bo pochłania środki przeznaczane na ochronę zdrowia. W raporcie zwrócono uwagę na Polskę, która zebrała 56 punktów, bo wykorzystuje kryzys związany z covid-19 do celów politycznych. Jednak korupcja w Bułgarii oznacza o wiele więcej niż pokusa zawłaszczania państwa pod pozorem ochrony obywateli przed wirusem czy malwersacji pieniędzy przeznaczonych na walkę z epidemią. Tam oligarchizacja nie dusi działającej wcześniej praworządności, ona nigdy nie pozwoliła się tym mechanizmom rozwinąć. Od czasu przełomu po upadku bloku wschodniego Bułgaria nie była w stanie zbudować prawidłowo działających demokratycznych instytucji, przez trzy dekady nie udało się również rozwinąć zdrowych praworządnych mechanizmów. Mówiąc o kryzysie praworządności w naszych krajach, jesteśmy zmuszeni posługiwać się odmiennymi kryteriami. Polacy mogą odwołać się do standardów, które w Bułgarii nigdy się nie ukształtowały.
Jednocześnie Bułgaria ma najniższy współczynnik wolności mediów. W publikowanym co rok przez organizację Reporterzy bez Granic rankingu wolności prasy w 2020 roku zajęła, podobnie jak w rok wcześniej, 111. miejsce (Węgry są na 89., a Polska na 62., a Czechy na 40. miejscu). Jak zauważył analityk PISM Jakub Pieńkowski, spadek z 36. pozycji w rankingu przypada na dekadę rządów obecnego premiera Bojki Borisowa.
Duszona wolność prasy ma w Bułgarii ma ścisły związek z oligarchizacją państwa. Według raportów Reporterów bez Granic, ponad 70 procent prasy drukowanej i prawie 90 procent kolportażu należy do firm bezpośrednio lub pośrednio związanych z baronem medialnym i posłem Delanem Peewskim. Jest to więc oligarcha, który ma zdolność do kreowania albo obalania przywódców, bo odpowiada w ogromnej mierze za to, co Bułgarzy przeczytają na temat polityków.
Nowa jakość to stara jakość
Premier Bojko Borisow doszedł do władzy w 2009 roku na fali haseł antykorupcyjnych. Jego partia Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB) zapowiadała walkę z korupcją i modernizację państwa. Jak tłumaczy analityk PISM w tekście zamieszczonym na stronie instytutu, Borisow zbudował swoją pozycję, wyprowadzając kraj z recesji po globalnym kryzysie, za który odpowiedzialnością obarczał poprzednią ekipę Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BPS). Doprowadził do odblokowania funduszy unijnych zawieszonych przez Komisję Europejską w 2008 roku, zaledwie rok po wejściu Bułgarii do Unii Europejskiej, z powodu skali korupcji panującej za rządów BPS.
Jednak Bojko Borisow funkcjonuje w bułgarskiej elicie politycznej znacznie dłużej. Zanim został premierem, był wiceministrem spraw wewnętrznych, burmistrzem Sofii, przez pięć kadencji był też posłem.
Socjaliści pozostają liczącą się siłą na scenie politycznej, pod tym względem układ sił w Bułgarii jest niezmienny, uczestniczą w nim wciąż ci sami gracze. Tyle że BPS jest obciążony skandalami korupcyjnymi z czasów swoich rządów, co sprawia, że nie są w stanie stanowić silnej alternatywy dla obecnego układu rządzącego. Koalicjantem Borisowa są Zjednoczeni Patrioci, sojusz trzech małych partii nacjonalistycznych. „W razie ich oporu GERB uchwala ustawy z Ruchem na rzecz Praw i Wolności (DPS) – partią bułgarskich Turków, faktycznie chroniącą interesy oligarchów Achmeda Dogana i Delana Peewskiego” – pisze na stronie PISM Jakub Pieńkowski. Realną opozycją jest za to prezydent Rumen Radew.
Bez resetu państwa komunistycznego
Latem ubiegłego roku w Bułgarii wybuchły masowe protesty. Grunt był przygotowany od dłuższego czasu, rosło wzburzenie społeczne wywołane ujawnieniem faktu, że prokuratura próbowała wymuszać na przedsiębiorcach odsprzedanie udziałów w firmach. Z kolei w Hiszpanii wszczęto śledztwo w sprawie prania brudnych pieniędzy przez Borisowa. Ostateczny impuls wybuchu protestów dał Christo Iwanow, były minister sprawiedliwości w rządzie Borisowa, który odszedł z resortu skłócony w premierem i stanął na czele antykorupcyjnej partii o nazwie „Tak Bułgaria”. Ujawnił, że oligarcha Achmed Dogan nielegalnie zajmuje publiczne tereny na wybrzeżu, wybudował tam bowiem dla siebie pałac i marinę, a w dodatku korzysta z państwowej ochrony. W tej ostatniej sprawie interweniował prezydent Radew. W odpowiedzi na jego aktywność do biur prezydenckiej kancelarii weszli prokuratorzy. Iwanow, który będąc wiceministrem, próbował zreformować wymiar sprawiedliwości, teraz oskarżył oligarchów o zawłaszczenie go. W efekcie tłumy Bułgarów wyszły na ulice. Wszystko to opisuje na łamach portalu Politico.eu Christian Oliver: „Iwanow pokazał, jak kadra oligarchów skutecznie ustanowiła w Bułgarii państwo równoległe, które sprawuje władzę poprzez biznes, sądownictwo, media, policję i aparat bezpieczeństwa. Bułgarska mafia ma swoje korzenie w służbie wywiadu z czasów komunizmu i wykorzystała bezsilność unijnego nadzoru sądowego, aby zwiększyć woje wpływy”. Iwanow oskarża Brukselę o bierność w sprawie bułgarskiego kryzysu oraz wspieranie skorumpowanych oligarchów unijnymi funduszami. Pomaga w ten sposób utrzymywać w ich ręku sądownictwo i inne kluczowe instytucje.
Transformacja bułgarska nie powiodła się także dlatego, że obecni oligarchowie wywodzą się z komunistycznych służb specjalnych. Jak pisze Oliver, w latach 90. to ludzie z nimi związani wypełnili próżnię władzy, poprzedzając ten proces krwawymi wojnami o wpływy. Przejmowali za bezcen państwowe przedsiębiorstwa, bogacili się na przemycie broni i narkotyków. Premier Borisow też był związany ze służbami, a w 1991 roku założył agencję ochrony, z której usług korzystał Todor Żiwkow. Kreuje się na pogromcę korupcji, jednak w oczach protestujących latem Bułgarów oraz prezydenta Radewa jest częścią mafijnego układu.
Nieznana nowa droga
Protestujący obywatele wiedzieli, czego już nie chcą tolerować, nie potrafili jednak zgodnie wskazać, do czego dążą. Część z nich chciała dymisji rządu i natychmiastowych wyborów, część uważała, że nowy rząd powinien zostać wybrany przez obecny parlament, a jeszcze inna część, że Borisow powinien rządzić do końca kadencji. To ostatnie dokona się już niedługo, bo w kwietniu odbędą się w Bułgarii wybory.
Analiza kryzysu praworządności w Bułgarii i zrozumienie jego mechanizmu może pomóc w znalezieniu drogi wyjścia z niego. Temu ma służyć projekt „Kultury Liberalnej” „In Defense of Liberal Democracy in Central and Eastern Europe” [W obronie liberalnej demokracji w Środkowej i Wschodniej Europie], który realizujemy z partnerami z Węgier, Bułgarii i Czech. Jego celem jest udokumentowanie procesu kryzysu praworządności w tych czterech krajach, aby w klarowny i przystępny sposób pokazać jego korzenie, przebieg, konsekwencje i możliwe drogi wyjścia. Bo chcemy wierzyć, że one istnieją.
W kolejnych miesiącach stworzymy platformę, na której opublikujemy analizy kryzysu praworządności w tych czterech krajach, tak żeby te skomplikowane procesy stały się jasne, oczywiste i niepodważalne dla każdego. Całość zostanie opisana w rodzimym języku partnerów projektu oraz po angielsku – dla cudzoziemców, którzy chcą zrozumieć specyfikę funkcjonowania naszych krajów.
Projekt „In Defense of Liberal Democracy” in Central and Eastern Europe Fundacja Kultura Liberalna realizuje dzięki wsparciu National Endowment of Democracy. Partnerami projektu są: Szuverén (Sovereign. Pages of the Liberal Democracy, szuveren.hu), portal opiniotwórczy zajmujący się analizą sytuacji społeczno-politycznej Węgier, The Reconstruction of the State (RS), czeska antykorupcyjna inicjatywa zrzeszająca ekspertów, przedstawicieli biznesu i obywateli, Sofia Platform, bułgarska fundacja zajmująca się edukacją obywatelską.
Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Congress of local and regional authorities, źródło: flickr;