Tej książki nie byłoby, gdyby nie wieloletnie badania, prowadzone nie tylko przez Aleksandrę Leyk i Joannę Wawrzyniak, ale też przez liczny zespół badaczy skupiony wokół Instytutu Socjologii UW, w ramach projektu „Od socjalistycznej fabryki do międzynarodowej korporacji”. Owocem ich pracy stało się 120 wywiadów biograficznych, liczących sobie blisko 320 godzin. Dały one podstawę wielu wartościowym studiom, by wspomnieć choćby artykuł Joanny Wawrzyniak o korzeniach nostalgii za socjalizmem w Polsce [1].

Idąc śladem amerykańskiego dziennikarza Studsa Terkela i jego publikacji poświęconej historii mówionej czasów Wielkiego Kryzysu, autorki prezentują obraz będący „raczej rejestrem pamięci niż faktów i statystyk” [s. 12]. W efekcie otrzymujemy do rąk panoramę wielopłaszczyznowej transformacji, której doświadczyła Polska po upadku komunizmu (nie tylko ustrojowej, ale ekonomicznej, społecznej, obyczajowej). Jak piszą autorki, „zaprezentowane w ten sposób wywiady są bogate w etnograficzne szczegóły, mity i metafory, świadectwa interakcji i tożsamości społecznych. Można interpretować je na wiele sposobów: z perspektywy kulturoznawczej, antropologicznej, socjologicznej. Nie chciałyśmy narzucać czytelnikom żadnego z tych ujęć” [s. 12]. W takim podejściu kryje się zarówno siła, jak i słabość tej publikacji.

Z jednej strony, „Cięcia” przynoszą bowiem mozaikę historii, które nie tylko poruszają swoją autentycznością, ale stanowią wręcz bezcenny materiał dla badaczy. To mocny głos tych, których przez lata demonstracyjnie uprzedmiotawiano. Książka Leyk i Wawrzyniak podkreśla ich sprawczość, jednostkowych aktorów transformacji traktuje poważnie, chciałoby się powiedzieć: tak jak na to od samego początku zasługiwali. Ale czy ukazany w książce pluralizm transformacyjnych doświadczeń pozwala na szersze generalizacje i czy, w efekcie, o procesie transformacji jesteśmy w stanie powiedzieć coś nowego?

Mikrokosmos

Trzydzieści autobiograficznych opowieści pomieszczonych w „Cięciach” można kategoryzować na wiele sposobów. To opowieści o zakładach, które w toku transformacji zostały przejęte przez międzynarodowe korporacje: większość z tych obecnych w narracjach wspomnieniowych przetrwała proces restrukturyzacji, choć były i takie, którym ta sztuka się nie powiodła. To biograficzne trajektorie niewykształconych robotnic i robotników, a także członkiń i członków personelu technicznego. To opowieści z samej natury rzeczy bardzo indywidualne, ale i takie, które można wpisać w kontekst doświadczenia nie tylko ogólnopolskiego, ale szerzej: globalnego. Cichym bohaterem „Cięć” jest bowiem globalizacja, rozumiana jako agresywna modernizacja, bezwzględnie rekonfigurująca codzienność bohaterów książki.

Dla specjalistów będzie to truizm, ale dla niejednego czytelnika może być zaskoczeniem, jak dalece fundamentalną rolę w porządku społecznym PRL pełnił zakład pracy. Jak wskazywał Winicjusz Narojek – w systemie realnego socjalizmu etat w państwowym zakładzie stanowił kluczowe metadobro, umożliwiające realizację najważniejszych potrzeb jednostki w społeczeństwie [2]. To, co mgliście wygląda na poziomie modelu, w „Cięciach” prezentuje się w pełnej krasie. W autobiograficznych narracjach zrekonstruowany zostaje zakład pracy rozumiany jako złożona rzeczywistość zaspokajająca potrzeby materialne, ale też jako podstawa codzienności epoki PRL. Historycy na zakłady pracy zwracali uwagę, pisząc o przełomach politycznych, na przykład o rozmaitych aspektach funkcjonowania Stoczni Gdańskiej w Sierpniu 1980 roku. W „Cięciach” dominuje to, co rozpoznane znacznie słabiej – życie codzienne.

Ujęcie w ogromnym powiększeniu, wręcz antropologiczne, pozwala uchwycić nie tylko to, co dziś już zapomniane, ale i to, co bywało niewidoczne dla tych, którzy przed 1989 rokiem nie przekraczali bram takich zakładów. Codzienne rytuały, spędzanie wolnego czasu w gronie koleżanek i kolegów z pracy, hierarchie grupowe oparte na pracowitości i wzajemnym szacunku. Pracownicy zakładów, które po 1989 roku zostały zrestrukturyzowane i przejęte przez inwestorów zagranicznych, w swych opowieściach zdają się przede wszystkim zwracać uwagę czytelników na zupełnie inną logikę funkcjonowania gospodarki socjalistycznej. Na poziomie mikro, jej podstawą była wspólnota pracowników, złączona czymś więcej niż tylko formalnymi przepisami funkcjonowania miejsca pracy. Ogniskowała się ona wokół przestrzeni wspólnego życia: ośrodków wczasowych, przychodni czy przedszkoli przyzakładowych.

Na mikrokosmos zakładu składały się uświadomione i powszechnie podzielane normy i wartości oraz sposoby funkcjonowania w przemysłowej rzeczywistości. Bardzo inne od tego, co pojawiło się wraz z inwestorami zagranicznymi. Logika rachunku ekonomicznego była tu jednym czynnikiem, drugim – zdepersonalizowane struktury zarządcze międzynarodowych korporacji, a jeszcze innym nowe wzorce kultury organizacyjnej narzucane dotychczasowym pracownikom. W efekcie, zakład pracy przestał pełnić funkcje inne niż jedynie ekonomiczne. Przestrzeń zakładowa przestała być przedłużeniem sfery prywatnej, sam zakład przestał zaś generować sens wykraczający poza wąsko rozumianą sferę pracy. Nie tworzył już przestrzeni, w której kształtowała się tożsamość, powstawały więzy zaufania i poczucie bezpieczeństwa.

Trauma modernizacji

W tekście otwierającym książkę autorki wskazują nie tylko na globalne konteksty polskiej transformacji, ale także na inspiracje teoretyczne, które mogą pozwolić na nowe odczytanie doświadczeń przekazywanych przez bohaterów książki. Na istnienie i rozpad wskazanej wcześniej zakładowej wspólnoty można patrzeć tak na płaszczyźnie realnych faktów, jak i sposobu, w jaki zostały one zapamiętane. W obu przypadkach inspirujące jest odwołanie do koncepcji ekonomii moralnej, zakładające inne niż racjonalne i wspierające logikę rynkową rozumienie norm ekonomicznych. Pozwala to jednocześnie odrzucić ocenne – i cokolwiek powierzchowne, a przez to analitycznie bezużyteczne – dyskursywne wytrychy neoliberalizmu.

Narzucony przez rynkową rewolucję nacisk na efektywność i nieustanną optymalizację procesów wytwórczych oraz struktur rozumiano wówczas często w myśl thatcherowskiego hasła there is no alternative. To spojrzenie sam odkrywam dziś z rosnącym zdumieniem w dokumentach partyjnych i rządowych z przełomu lat 80. i 90., dziwiąc się, że ta epidemia fatalizmu nie doczekała się wcześniej zainteresowania badaczy. Leyk i Wawrzyniak wskazują, że te elementy można odnaleźć również w narracjach skonstruowanych po latach przez pracowników restrukturyzowanych zakładów. Obserwacja ta pozwala autorkom sformułować w tekście wstępnym tezę o pękniętej pamięci transformacji, łączącej w sobie elementy nostalgii wobec przeszłości sprzed 1989 oraz te jednoznacznie wobec niej krytyczne, a afirmujące brutalność neoliberalnej modernizacji.

Autorki wskazują, że swoją książką nie pragną przyczynić się do „kolejnych rozliczeń transformacyjnych, ale do próby rozmowy o różnych porządkach i światach przeżywanych transformacji” [s. 51]. I znów – to w „Cięciach” znakomicie się udaje. Mnogość doświadczeń i niejednoznaczność królują w przedstawionych narracjach. Historie życiowej porażki, takie jak zbyt wczesna emerytura, konieczność rezygnacji z części życiowych ambicji czy obniżenie materialnego poziomu życia – to jedno. Ale na drugim biegunie jest satysfakcja tych, którym się powiodło, tych, którzy się przystosowali, którzy udowodnili swoją wartość. Jak pokazują przypadki ukazane w „Cięciach”, dla jednostki transformacja bywała szansą, której rzeczywistość realnego socjalizmu nie była w stanie jej dać. Dla wspólnoty przemysłowej była jednak wyrokiem śmierci. Globalne procesy rynkowej modernizacji były bezwzględne.

Przekazać niewyrażalne

Materiał zebrany przez zespół badawczy jest przebogaty, stąd z pewnością można go analizować na wiele sposobów. Autorki zdecydowały się oddać głos bohaterom i nie odbieram im prawa do takiej decyzji. Po lekturze „Cięć” nie opuszcza mnie jednak przekonanie, że warto było pójść o krok dalej.

„Chcemy […] przede wszystkim oddać głos uczestnikom tej wielkiej zmiany, bo opowiadają o niej lepiej, niż może to zrobić ktokolwiek inny” [s. 51], stwierdzają Leyk i Wawrzyniak w tekście wstępnym. Gdy mowa o opowiadaniu rozumianym jako przypominanie, rekonstruowanie tego, co przeżyte, można się z nimi zgodzić. Ale co z analizą, uporządkowaniem skomplikowanego doświadczenia? Trudno byłoby przecież przyjąć, że wnioski na temat zakładów funkcjonujących w PRL mogą snuć tylko ci, którzy mają osobiste doświadczenia w tym zakresie. Nie sądzę, żeby badawcze ambicje autorek wyczerpywały się w tym jedynie, by przekazać głosy uczestników wydarzeń. A żeby uczynić doświadczenie przeszłości (niekiedy nawet nieodległej) intersubiektywnie komunikowalnym trzeba, jak sądzę, wykonać wysiłek narzucenia własnej siatki pojęciowej, krytyki źródła, znalezienia pomiędzy nimi różnic i niespójności. Te problemy są jedynie delikatnie zaznaczone w tekście wstępnym.

Opowiadając historie sięgające w głąb PRL, a kończące się niekiedy już po roku 2000, „Cięcia” pokazują nieoczywiste nieciągłości i procesy dłuższego (bo przecież nie długiego) trwania. Widać je zwłaszcza na poziomie indywidualnym: pokonywanie kolejnych szczebli kariery, poszerzanie kompetencji, wykorzystywanie umiejętności nabytych przed 1989 rokiem do życia w nowej rzeczywistości. Oparcie opisu na perspektywie indywidualnej można też jednak potraktować jako kolejny, nieco paradoksalny, dowód na triumf neoliberalizmu. Poznając kondycję jednostek, pozostajemy równocześnie bez odpowiedzi na pytanie o potransformacyjny stan wspólnoty. I stwierdzenie, iż proces rozkładu więzi społecznych w tym czasie przyspieszył, nie wystarcza. Autorki subtelnie wskazują, że realny socjalizm prezentuje się lepiej we wspomnieniach, niż był odbierany przed rokiem 1989. Intuicyjnie można się z tym zgodzić, ale warto postawić pytanie: dlaczego tak było?

Wreszcie, fascynującym problemem jest współistnienie perspektywy indywidualnej oraz perspektywy członka wspólnoty. Te dwie pamięci nakładają się na siebie, można było mieć poczucie osobistej porażki, ale jednocześnie odczuwać ją jako mającą sens ofiarę na rzecz szerzej rozumianej zbiorowości, na przykład narodowej. Które odczucia przeważały? Czy bardziej typowa jest pamięć indywidualnego sukcesu, czy raczej indywidualnej porażki? Z tym skomplikowanym fenomenem czytelnik – zwłaszcza ten niewprawny – pozostaje sam. Gdyby „Cięcia” miały ambicje z pogranicza reportażu i literatury pięknej, byłaby to ich zaleta. Gdy mowa o publikacji o aspiracjach naukowych, trzeba raczej mówić o niedosycie.

***

Adam Leszczyński, recenzując tę książkę, ocenił ją jako „najlepszy, jaki znam w literaturze socjologicznej, zapis społecznego doświadczenia polskiej transformacji”. Zgadzam się z tą oceną. To także ważny punkt wyjścia do dyskusji o indywidualnym doświadczeniu transformacji, o złożoności gwałtownej zmiany społecznej w ogóle. Natomiast jednocześnie „Cięcia” to raczej „mówione historie transformacji” niż „mówiona historia transformacji”. Wspólne ramy opowieści są tu umowne, a przed pogłębioną analizą, czy przede wszystkim próbą sformułowania syntetyzujących wniosków, autorki zdają się uchylać. W efekcie, o „Cięciach” można – i warto! – obszernie pisać, natomiast trudno z nimi polemizować. Pewne jest jedno: przyszli badacze transformacji zyskali w tej publikacji istotny punkt odniesienia.

 

Przypisy: 

[1] Joanna Wawrzyniak, „Transforming industry: on the corporate origins of post-socialist nostalgia in Poland” [w:] „From Revolution to Uncertainty The Year 1990 in Central and Eastern Europe”, red. Włodzimierz Borodziej, Stanislav Holubec, Joachim von Puttkamer, Routledge, Londyn 2019, s. 182–201. Zob. Michał Przeperski o książce „From Revolution to Uncertainty. The Year 1990 in Central and Eastern Europe”, dz. cyt..

[2] Winicjusz Narojek, „Społeczeństwo otwartej rekrutacji. Próba antropologii klimatu stosunków międzyludzkich we współczesnej Polsce”, Warszawa 1980, s. 21.

 

Książka:

Aleksandra Leyk, Joanna Wawrzyniak, „Cięcia. Mówiona historia transformacji”, Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2020.