Młodzi do roboty

Sobotnia konwencja Lewicy była nietypowa. Tym razem liderzy zapowiadali mówców i zajęli miejsce z tyłu. Mówili młodzi.

14-letni Maciej Rauhut opowiadał o tym, jak policja weszła do jego domu, ponieważ poparł Strajk Kobiet. Według Klaudii Marek z Młodej Lewicy „politycy sprawili, że zachodzenie w ciążę w młodym wieku jest nieodpowiedzialne”. Poruszające było wystąpienie Henryka Wójtowicza z Młodych Razem, który mówił, że nie chce, żeby młodzi ludzie musieli wyjeżdżać z jego miasteczka – powiedział, że w związku z tym zamierza kandydować do rady miasta. Nie zabrakło pięści uniesionych w górę przez „towarzyszy” (jak się nieironicznie przedstawiają) z Czerwonej Młodzieży PPS.

Na koniec ogłoszono 10 postulatów. W pierwszej kolejności było to prawo do aborcji, następnie neutralność klimatyczna, koniec ze śmieciówkami, szkoła bez religii, tanie mieszkania na wynajem, nauka, nie propaganda, równość małżeńska, psycholog w każdej szkole, edukacja seksualna i antydyskryminacyjna, zielona energia.

Dlaczego konwencję zorganizowano w takiej formule? W pierwszej chwili można pomyśleć, że liderzy Lewicy od miesięcy nie przewodzą i nie mieli niczego specjalnego do powiedzenia, więc oddali głos młodym – dzięki temu można by przyciągnąć więcej uwagi opinii publicznej. Kolejny kontekst: w ostatnim czasie opublikowano badania CBOS-u, z których wynikało, że najwięcej młodych osób od początku III RP deklaruje lewicowe poglądy. Mówiło się przy tym, że protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji to „protesty młodych”. W ostatnim czasie Platforma Obywatelska opowiedziała się za liberalizacją prawa aborcyjnego. Lewica chciała zatem pokazać, kto naprawdę reprezentuje „młodych”, i zasugerować, że stanowisko PO jest zbyt zachowawcze i niewystarczające. Dlatego prawo do aborcji umieszczono na pierwszym miejscu listy postulatów.

Lewica na miękko

W sumie młoda lewica okazała się bardzo podobna do starszej. Duże zagadnienia instytucjonalne, takie jak mieszkania, opieka zdrowotna, klimat, rynek pracy, na ogół przedstawiano „na miękko”; trochę tak, jakby były problemami dobrej woli, a nie problemami organizacji. Niewiele o gospodarce, brak dyplomacji i obronności. Lewica najwyraźniej intuicyjnie wierzy, że siła wrażliwości zmienia rzeczywistość.

Oczywiście, z lewej strony można usłyszeć w odpowiedzi, że współczesną młodzież interesuje raczej zmiana klimatu, a nie NATO i stosunki międzynarodowe (z jakiegoś powodu przedstawiciele lewicy zwracają uwagę głównie na ten fragment mojego poglądu). Ale, po pierwsze, nie jest to wcale takie oczywiste. Młodych ludzi interesują różne rzeczy i nie brakuje nastolatków, których pasjonuje choćby historia militarna. Po drugie, chodzi mi właśnie o dostrzeżenie, że młodzi lewicowcy patrzą na rzeczywistość w podobny sposób jak starsi koledzy i koleżanki.

Wreszcie, ma to znaczenie polityczne. Trudno przyjąć za sukces już tylko to, że pozwolono młodym działaczom wystąpić na konwencji politycznej – jest także interesujące, co mają do powiedzenia. Dobór tematów i sposób mówienia o nich nie jest wszystkim i nie jest jedynym, co ma znaczenie, ale rysuje perspektywy dla lewicy przyszłości.

Po stronie normalności

Młoda lewica, podobnie jak starsza lewica, zajmowała na konwencji pozycję krytyczną – mówiąc w skrócie, ukazywała się jako siła, która jest po stronie uciśnionych. To dla Lewicy problem – żeby rządzić, trzeba stać po stronie normy; budować nie koalicję uciśnionych, lecz koalicję, w której większość może czuć się u siebie. Żeby wprowadzać wartości w życie, trzeba zastanawiać się nad tym, jakie warunki, jakie instytucje, jakie mechanizmy organizacji społecznej umożliwiają oraz utrudniają ich realizację – dlatego właśnie logika empatii to za mało, a dostrzeżenie tego nie jest wyrazem złośliwości, lecz zwróceniem uwagi na realny problem polityczny.

Współczesna lewicowa polityka to dziwna mieszanka ogromnej wrażliwości, moralnego absolutyzmu oraz instynktu samobójczego, który odwodzi od materii w stronę ideowej czystości, od pragmatyzmu w stronę wzajemnego rozliczania się z przestrzegania przykazań. Współczesna lewica jest na tyle usztywniona ideologicznie, że ogłoszenie postulatów, w przeciwieństwie do sytuacji w Platformie Obywatelskiej, to łatwiejsza połowa zadania – po lewej stronie i tak wszyscy będą wiedzieli, które poglądy są słuszne.

Dlatego właśnie wartościowy wydał mi się moment, w którym Henryk Wójtowicz opowiadał o tym, że nie chce, żeby jego miasteczko się wyludniało. Mniejsza nawet o postulat, nad którym trzeba by się zatrzymać na dłużej, chodzi o coś innego: był to sposób mówienia, który odnosił się do osobistej historii, a jednocześnie do powszechnego doświadczenia, nie zawierał w sobie moralnego szantażu i skłaniał do poszukiwania praktycznych rozwiązań. Prawdziwie ideowy pragmatyzm.