Jak podaje strona Wydawnictwa Dwie Siostry, Maria Sternicka-Urbanke to „absolwentka Katedry Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej oraz Instytutu Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, copywriterka”. Jej doświadczenie akademickie związane z badaniami interkulturowymi jest wyraźnie odzwierciedlone w tej zwierzęcej opowieści. Autorka zdaje się naświetlać miejsca graniczne ludzkiej i nie-ludzkiej tożsamości, zadając jednocześnie pytania: co to znaczy być foką? A co oznacza bycie bobrem? Czy to samo pytanie nie powinno dotyczyć też nas, ludzi? Odpowiedzi na te wątpliwości również odnajdziemy w propozycji Sternickiej-Urbanke, zachwycającej zarówno głębią krótkiej przecież opowieści (liczącej 44 strony), jak i fantastycznym humorem. Książka „Amadeusz Foczka” została zilustrowana przez Justynę Sokołowską, która do tej pory opracowywała graficznie głównie literaturę dla dorosłych czytelników. Opowieść tego duetu zwyciężyła w III międzynarodowym konkursie na projekt ilustrowanej książki dla dzieci „Jasnowidze”. I jest to nagroda zdecydowanie zasłużona.

Nie przez przypadek wydawnictwo promuje „Amadeusza Foczkę” jako bajkę zwierzęcą (blurb). Jak czytamy w „Słowniku literatury dziecięcej i młodzieżowej” pod redakcją Barbary Tylickiej i Grzegorza Leszczyńskiego [1], „[w] tym typie utworów pod postaciami zwierząt są przedstawione przymioty i postawy ludzkie, a relacje i wzajemne stosunki w społeczności zwierzęcej są odzwierciedleniem prawidłowości charakteryzujących społeczeństwo” [hasło „bajka” s. 24].

Dokładnie ten model opowieści odnajdujemy w debiucie duetu Sternickiej-Urbanke i Sokołowskiej. Tytułowy bohater, Amadeusz Foczka, „to niezwykła postać” [s. 2]. Z biologicznego punktu widzenia można by go zakwalifikować jako ssaka żyjącego w wodzie, jednak w przypadku tego stworzenia sprawa jest nieco bardziej skomplikowana: Amadeusz ma bobrzą głowę, a resztę ciała – foczą. Jego rola społeczna (w domniemaniu odzwierciedlająca ludzką) też nie jest oczywista. W tradycyjnych bajkach zwierzęcych spodziewalibyśmy się na przykład, że chytry lis mógłby być złodziejem (ten motyw pojawia się również i tutaj), a sowa bibliotekarką (co oczywiście nijak się ma do faktycznych cech tych zwierząt). Amadeusz mógłby być inżynierem budowlanym (jako bóbr) lub ratownikiem na pływalni (jako foka). Natomiast jak bobro-foka okazuje się najlepiej odnajdywać w zawodzie fryzjera. W swoim salonie Amadeusz przyjmuje różnych „hybrydycznych” klientów – a każdy następny z nich wydaje się bardziej wyjątkowy od poprzedniego, o czym za chwilę.

W drodze do pracy nasz płetwonóg spotyka wiele zwierzęcych „mieszańców”. Jednym z nich jest Lucyna Chytrusek, pół kura, pół lisica, rozdarta pomiędzy pragnieniem siedzenia na grzędzie i w lisiej norze (gdzie zgłębia tajniki literatury kryminalnej). Kolejnym napotkanym sąsiadem jest Julian Szarak, pół tygrys, pół zając, mający ogromny problem z podjęciem decyzji: lepiej polować czy uciekać? Te i inne postaci pojawiające się na drodze Amadeusza są niezwykle zabawne, ale też pełne sprzeczności. Mimo że mamy do czynienia z pozornie prostą bajką zwierzęcą, już na jej początku wytwarza się pewnego rodzaju napięcie i towarzyszące mu pytanie o przynależność gatunkową naszych bohaterów. Przynależność, co należy podkreślić, w prawdziwym świecie wykoncypowaną przez ludzi.

Sprawy najważniejsze dla fabuły dzieją się w zakładzie fryzjerskim prowadzonym przez naszego bohatera. Salon Amadeusza Foczki „Fryzury dla Kreatury” to nie tylko miejsce, w którym można zadbać o włosy. Nasz bohater oferuje kompleksowe usługi dostosowane indywidualnie do każdego zwierzęcia. Jednak nie jest to system rozstrzygający. Przy swojej pierwszej klientce Longinie Dystans (pół gepardzicy, pół żółwicy) Amadeusz nie jest pewny, czy powinien dostosować pielęgnację do geparda, czy do żółwia. Zastanawiając się, kim właściwie jest Longina Dystans, zerka we własne lustrzane odbicie i pyta: „no i kim jestem ja?!” [s. 25].

Jest to pytanie natury egzystencjalnej, do którego prowokuje nas zazwyczaj każda kreatura, potwór, hybryda –  w tym przypadku „mieszanki” foki i bobra, lisa i kury, geparda i żółwia. W tekście Sternickiej-Urbanke „potworność” bohaterów jest zbudowana na ludzkich wyobrażeniach zwierząt i cechach im przypisywanych (bóbr jest pracowity, lis chytry, żółw powolny itd.). Niezależnie, czy są to cechy biologiczne czy kulturowe, służą one zazwyczaj do identyfikacji danego zwierzęcia – również przez dziecięcego odbiorcę, który od najmłodszych lat jest uczony, że krówka robi „muuu” a kotek „miau” itd. Sternicka-Urbanke oraz Justyna Sokołowska (za pomocą fantastycznych ilustracji) grają z tą konwencją, pokazując, że nie każdy musi być „ometkowany” konkretną kategorią. Co jest najpiękniejsze w Amadeuszu i pozostałych bohaterach, to właśnie ich indywidualność, różnorodność i koloryt społeczny, bez których żadna wspólnota nie jest w stanie się rozwijać.

Jak każda bajka zwierzęca, tak i ta kończy się morałem. Po obsłużeniu wielu barwnych klientów (moim absolutnym faworytem jest Damian Lama – pół leniwiec, pół lama), Amadeusz dochodzi do wniosku, że może być absolutnie kim chce – tak długo jak pozostanie sobą. Mottem jego zakładu fryzjerskiego jest odtąd bezwarunkowa akceptacja każdego klienta i afirmacja indywidualności: nieważne, jak widzą cię inni, ważne, żebyś polubił sam siebie – Amadeusz Foczka ci w tym pomoże. Trudno chyba o bardziej przekonujący przekaz, szczególnie w czasach, w których społeczne wykluczenie stało się normą. Sternicka-Urbanke i Sokołowska dają młodym czytelnikom nadzieję, że „inni” nie zawsze muszą dążyć do bycia „normalnymi”. Ostatecznie każdy z nas jest wyjątkowy, a przez to najpiękniejszy. Tak jak Amadeusz Foczka (ale z głową bobra).

Przypis:

[1] „Słownik literatury dziecięcej i młodzieżowej” pod redakcją Barbary Tylickiej i Grzegorza Leszczyńskiego, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2002.

 

Książka:

Maria Sternicka-Urbanke, „Amadeusz Foczka (ale z głową bobra)”, il. Justyna Sokołowska, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2021.

Proponowany wiek odbiorcy: 4+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.