Kiedy kilka miesięcy temu na fejsbukowym profilu dzieliłem się ze światem odkryciem „Wo kommt unser Essen her?” Julii Dürr, pisałem tak: „Być może znajdzie się odważny wydawca w Polsce, który podejmie się tłumaczenia, za co trzymam kciuki, bo będzie to wymagało sporej determinacji!”. Na szczęście dla mnie i innych rodzimych odbiorców determinacji nie zabrakło wydawnictwu Sam, dzięki któremu do rąk polskich czytelników trafiły już tak potrzebne (niektórzy powiedzieliby: kontrowersyjne) książki, jak „Dziecko w brzuchu mamy” Anny Herzog i Joëlle Tourlonias [1] czy „Wszystko to rodzina” Alexandry Maxeiner i Anke Kuhl [2]. Nowoczesne podejście do tematu seksualności i relacji międzyludzkich świadczy o niezwykłej wrażliwości, której doszukuję się u polskiego wydawcy. Zapewne z tego względu Sam zdecydował się na wydanie w Polsce również książki Dürr, która bez ogródek opisała i pokazała produkcję tego, co trafia na nasze talerze.
„Skąd pochodzi nasze jedzenie?” to nie tylko świetnie zaprojektowana obrazkowa książka informacyjna, ale też edytorsko zadowalająca publikacja, rozmiarem odpowiadająca „Mapom” Aleksandry i Daniela Mizielińskich. Dzięki wielkiemu formatowi żaden szczegół nie umknie uważnemu czytelnikowi, a szczegółów dotyczących powstawania i przetwarzania produktów spożywczych jest tu sporo – bo i mleko, i chleb, i ryby, i jabłka, i jajka, i pomidory, i wreszcie mięso (konkretnie: wieprzowina). Sposób produkcji każdego z kilkunastu produktów został drobiazgowo opisany na dwóch rozkładówkach: na pierwszą składa się panorama prezentująca plan fermy czy teren piekarni oraz przynależne im maszyny i stanowiska pracy, natomiast druga w szczegółach opisuje proces produkcji. Co ważne, każdemu z produktów towarzyszą schematy zarówno wytwórstwa na małą skalę (gospodarstwo, sad), jak i masową, czytelnik może więc porównać obie technologie i spojrzeć na nie krytycznym okiem.
Dla porządku trzeba zaznaczyć, że Dürr prezentuje realia niemieckie, jasno zaznaczone zarówno przez oczywisty fakt tłumaczenia (do którego jeszcze wrócę), jak i biogram autorki, która w trakcie pracy nad książką „przejechała całe Niemcy i zapełniła szkicownik notatkami”. Ta okoliczność nie wpływa jednak na odbiór publikacji, przynajmniej z perspektywy laika technologii żywności, takiego jak ja. Wręcz przeciwnie – całkiem sporo się dowiedziałem, zwłaszcza o rzadziej pojawiających się w mediach fermach rybnych czy uprawach pomidorów. Za niezwykle cenne uznaję racjonalne spolszczenie w kwestiach bliskich konsumentowi: oznaczenia produktów mówią, z której hodowli pochodzi schowane w opakowaniu mięso czy mleko, choć zdarzają się niedociągnięcia w tej materii (jak niemiecka strona internetowa, na której można znaleźć wyjaśnienia dotyczące kodów na jajkach, czy niestety mniej atrakcyjny font).
Poza jasnością przekazu „Skąd pochodzi nasze jedzenie?” odpowiada też na potrzeby współczesnej wrażliwości: i młodsi, i starsi konsumenci są bardziej niż dotychczas świadomi pochodzenia kupowanych produktów, wielu z nich decyduje się również przejść na wegetariańską czy wegańską dietę, zarówno ze względu na cierpienie zwierząt, jak i kwestie ochrony środowiska. Właśnie w tym nurcie odczytuję książkę Dürr, od dawna na polskim rynku brakuje bowiem pozycji, która bez ogródek mówiłaby o tym, skąd się bierze kotlet na talerzu. Podział tuszy i schemat „Jak pokroić kurczaka?” znalazły się co prawda w „Anatomii farmy” Julii Rothman [3], ale o zabijaniu zwierząt ani słowa… Wciąż da się kupić „Dlatego nie jemy zwierząt” Ruby Roth [4], o której pisał choćby Maciej Skowera [5], ale moim zdaniem to wciąż za mało! Z tego względu „Skąd pochodzi nasze jedzenie?” cenię zarówno jako świetnie opracowaną informacyjną książkę obrazkową, jak i publikację o potencjale zmiany społecznego myślenia, trudno bowiem nie przejąć się losem zarzynanych świń, których poćwiartowane ciała pakuje się w folię i dostarcza do sklepów. Szczerze wierzę, że beznamiętny i klarowny schemat „produkcji” wieprzowiny autorstwa Dürr na wielu odbiorcach – a zwłaszcza dorosłych – zrobi piorunujące wrażenie i doprowadzi do weryfikacji własnych przyzwyczajeń żywieniowych.
P.S. Pamiętajcie o tłumaczach!
Na marginesie rozważań o samej książce chciałbym wyrazić niepokój dotyczący kwestii związanej z polskim wydaniem Dürr, a więc informacji o tłumaczach (a raczej jej braku). Od jakiegoś czasu w internecie pojawiają się postulaty dotyczące umieszczania nazwiska tłumaczki lub tłumacza już na pierwszej stronie okładki, aby podkreślić wagę pracy translatorskiej. Choć wydawcy literatury dziecięcej raczej nie decydują się na ten krok – wśród wyjątków wskazać można na przykład książki publikowane przez wydawnictwo BoNoBo [6] – to robi tak już choćby „dorosły” Karakter. Zepchnięcie tłumaczy do stopki „Skąd pochodzi nasze jedzenie?” dziwi z jednej strony dlatego, że autorami przekładu są właściciele wydawnictwa, czyli Anita i Robert Jończykowie; z drugiej, ponieważ są profesjonalnymi tłumaczami i to właśnie im powinno najbardziej zależeć na poprawie „tłumaczego losu”. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że kolejne książki wydane przez Sam (choć problem nie dotyczy tylko tego wydawcy) oddadzą tłumaczom, co tłumaczowskie, a ich imiona znajdą się nie tylko na stronie tytułowej, ale i okładkach kolejnych tytułów!
Przypisy:
[1] Zob. Anna Herzog, Joëlle Tourlonias, „Dziecko w brzuchu mamy”, przeł. Anita i Robert Jończyk, wyd. Sam, Racibórz 2019.
[2] Zob. Alexandra Maxeiner, Anke Kuhl, „To wszystko rodzina! O dziecku nowej partnerki brata poprzedniej żony taty i innych krewnych”, przeł. Katarzyna Weintraub, wyd. II, wyd. Sam, Racibórz 2019.
[3] Zob. Julia Rothman, „Anatomia farmy. Ciekawostki z życia na wsi”, przeł. Barbara Burger, wyd. Entliczek, Warszawa 2015.
[4] Zob. Ruby Roth, „Dlatego nie jemy zwierząt. Książka o weganach, wegetarianach i wszystkich istotach żywych”, przeł. Marta Mikita, wyd. Cień Kształtu, Warszawa 2013.
[5] Zob. Maciej Skowera, „(Nie)jedzenie zwierząt – wersja dla dzieci”, „Wakat”, 2014, nr 24–25.
[6] M.in:. Emily Haworth-Booth, „Król, który zakazał ciemności”, przeł. Michał Zacharzewski, wyd. BoNoBo (RM), Warszawa 2020; Žiga X. Gombač, Damijan Stepančič, Czarno-białe, przeł. Marlena Gruda, wyd. BoNoBo (RM), Warszawa 2020; Francesca Dafne Vignaga, „Igor”, przeł. Ewa Nicewicz-Staszowska, wyd. BoNoBo (RM), Warszawa 2020.
Książka:
Julia Dürr, „Skąd pochodzi nasze jedzenie?”, przeł. Anita i Robert Jończyk, wyd. Sam, Racibórz 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 7+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.