Na polskim rynku wydawniczym możemy odnaleźć przeróżne wersje baśni braci Grimm, zarówno tłumaczenia, jak i luźne adaptacje. Są to liczne wydania broszurowe pojedynczych utworów, duże wydania kolekcjonerskie (np. „Bracia Grimm. Wszystkie baśnie i legendy” w przekładzie Rozalii Skiby) czy też opatrzone napisem „bez cenzury” wersje dla dorosłych (np. Philipa Pullmana). Te ostatnie mają wzbudzać największe kontrowersje. Grimmowska baśń, pełna przemocy i niepokoju, ma wstrząsnąć czytelnikiem i pokazać prawdziwe oblicze gatunku – do tej pory zniekształcone przez liczne, często infantylizujące go, edycje. Jednak efekt takiej lektury jest zazwyczaj inny od oczekiwanego – baśnie „bez cenzury” owszem, budzą niepokój, ale przede wszystkim filolożek i filologów oraz badaczek i badaczy tego gatunku.
Wierny przekład baśni, nieopatrzonych żadną krzykliwą etykietą, jest już bowiem wystarczająco krwisty – wystarczy zajrzeć do zbioru „Baśnie dla dzieci i dla domu” [2010] w tłumaczeniu Elizy Pieciul-Karmińskiej, by się o tym przekonać.
Mimo to tłumaczka, germanistka specjalizująca się w baśni Grimmowskiej, zdaje się wychodzić naprzeciw czytelniczym oczekiwaniom i pragnieniu odkrywania „prawdziwych baśni”. Wraz ze swoim nowym projektem „Baśnie wybrane braci Grimm” (z fantastycznymi ilustracjami Marcina Minora), pierwszym przekładem na podstawie drugiego wydania zbioru z 1819 roku, proponuje nową, wcześniejszą odsłonę powszechnie znanych utworów. I jeśli ktoś szuka prawdziwie Grimmowskich doznań, jest to pozycja obowiązkowa.
„Baśnie wybrane…” to piętnaście najbardziej popularnych opowieści, wśród których znajdziemy „Śnieżkę”, „Kopciuszka”, „Roszpunkę” czy „Miejskich muzykantów z Bremy”. Błędem jest chyba uznanie tego zbioru za „nową wersję” znanych nam baśni. Jest to raczej ich „pierwsza” postać, pozbawiona literackich ozdobników i moralizatorskiego tonu. Tłumaczka opisuje historię kolejnych wydań w posłowiu (do którego absolutnie warto zajrzeć). Według badaczki wraz z kolejnymi edycjami zbiory „obrastały” w dodatkowe znaczenia i morały, niekoniecznie mające wiele wspólnego z „oryginałem” spisanym przez niemieckich filologów (który już i tak zapewne został zmodyfikowany przez nich samych i kobiety, najczęściej hugenockie guwernantki, dostarczające materiału badaczom).
Zbiór, który dostajemy dziś, to opowieści poniekąd surowe, co sprawia, że ich „krwistość” i „horror” (nieocenzurowane!) są jakby lepiej wyczuwalne. Choć wiele kontrowersyjnych (ze współczesnego punktu widzenia) treści zawartych w baśniach odnajdziemy również w tłumaczeniu pełnego, tak zwanego wielkiego wydania (na przykład małżeństwa pomiędzy małymi dziewczynkami a dorosłymi mężczyznami, odcinanie pięt i palców przez złe siostry Kopciuszka, matki porzucające lub krzywdzące swoje dzieci), w tej edycji są one zdecydowanie bardziej wyeksponowane. Stanowią o baśniowej esencji, ostatecznie najbardziej atrakcyjnej, zarówno dla czytelników, jak i badaczy baśni tradycyjnej. Być może z tego względu dziś, tak jak w XIX wieku, wiele z tych opowieści nie przypadłoby do gustu rodzicom, chroniącymi swoje dzieci przed… no właśnie, przed czym właściwie?
Istnieje powszechne przekonanie, że baśnie są przeznaczone jedynie dla dzieci. Gatunek ten kojarzy się z fantazją, nieprawdą, zmyśleniem, czymś błahym czy nieistotnym. Nie jest to prawda – można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że jest wręcz zupełnie odwrotnie. Baśń obnaża kłamstwa rzeczywistości, pokazuje, jacy świat i ludzie są naprawdę. Być może to baśniowego dogmatu ludzie boją się najbardziej – przerażeni prawdą o sobie samych i swoich, jednak nie tak nieskazitelnych, obliczach.
Baśnie można lub wręcz należy czytać jak poezję, nieważne, czy są w rękach dorosłych czy dzieci. Pełne ukrytych znaczeń, dotykają najważniejszych i najbardziej ludzkich pragnień i lęków. Brutalność baśni odzwierciedla jedynie brutalność rzeczywistości – nie tylko dziewiętnastowiecznej.
Zbiór Grimmów był przede wszystkim pracą filologiczną (o czym wspomina Pieciul-Karmińska w posłowiu). Jego późniejszy „dziecięcy” odbiorca wymusił zmiany w kolejnych wydaniach, które zmieniły przeznaczenie zbioru. Transformacja baśni jako gatunku odbywała się później również poza literaturą, na co niewątpliwie ogromny wpływ miał rozwój kinematografii w XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem animacji Disneya. Inspirowane baśniami (nie tylko Grimmów) odniosły przecież ogromny sukces. Wyzbyte przemocy i horroru (a przynajmniej mocno neutralizujące te elementy) paradoksalnie stały się antytezą baśni, koloryzując rzeczywistość, w której każde zło musi zostać pokonane. Tym bardziej warto sięgnąć po nowy przekład Grimmów – choćby po to, by przypomnieć sobie (i dzieciom), że baśń może być zarówno oczyszczająca, jak i bardzo niebezpieczna.
Książka:
Wilhelm Grimm, Jakub Grimm, „Baśnie wybrane braci Grimm na podstawie II wydania z 1819 roku”, przeł. Eliza Pieciul-Karmińska, il. Marcin Minor, wyd. Media Rodzina, Poznań 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.