Połączony z elektrownią węglową kompleks na Dolnym Śląsku leży w sąsiedztwie Czech i Niemiec, a mieszkańcy i władze przygranicznych miejscowości skarżą się na jego destrukcyjny wpływ. Zanieczyszczenia są bardzo uciążliwe, coraz częściej brakuje wody w okolicznych miejscowościach. Pomimo skarg, PGE deklaruje, że planuje wydobywać i spalać węgiel aż do 2044 roku.

Działalność kopalni w Turowie dramatycznie wpływa na lokalne rolnictwo, pogłębiają się również trudności w dostępie do wody, szczególnie po stronie czeskiej. Region dotykają coraz poważniejsze susze związane z kryzysem klimatycznym, a sytuację hydrologiczną pogarsza obniżanie poziomu wód gruntowych wywołane przez eksploatację złóż węgla, co po raz pierwszy potwierdziły czeskie badania z 2015 roku. Również mieszkańcy Bogatyni skarżą się na coraz gorsze warunki życia, w 2019 roku doszło tam do skażenia wody pitnej.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2021/03/29/sprawiedliwa-transformacja-turow-kopalnia/” txt1=”Dzieci w Bogatyni recytują wierszyki o kopalni. Turów i wyzwanie sprawiedliwej transformacji” txt2=”przeczytaj cały tekst Jakuba Bodzionego i Radka Kubali ” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/02/odkrywki4-1-550×365.jpg”]

„W Bogatyni kopalnia i elektrownia były od zawsze i całe pokolenia wychowują się razem z nimi w tle. Od małego wtłaczano nam w głowy, że kopalnia to nasze «brunatne złoto», skarb i największe szczęście”, mówi nam Magdalena Kościańska, lokalna dziennikarka TV Bogatynia. Dodaje, że „wszystkie święta górnicze są obchodzone z ogromną pompą już od przedszkola. Podczas pasowania na pierwszoklasistę dzieci z dumą recytowały wierszyk o kombinacie Turów, w którym jest wers o tym, że «z kominów nie leci dym, tylko para»”. Dziennikarka dodaje, że „jako mieszkańcy Bogatyni wiemy, że nie mówi nam się prawdy, tylko to, co chcemy usłyszeć. Przedstawia się taką narrację, żeby nas uspokoić, a w rzeczywistości pracuje się nad szybszym zamknięciem kopalni. Wiemy, w jakim kierunku idzie unijna polityka klimatyczna i wiele osób nie wierzy, że Turów będzie otwarty do 2044 roku”.

Koncesja na wydobycie węgla w Turowie miała wygasnąć w kwietniu zeszłego roku, jednak 29 kwietnia została ona przedłużona przez Ministerstwo Klimatu do 2044 roku. Strona polska powtarza jak mantrę, że dalsze wydobycie węgla nie będzie miało wpływu na jakość życia mieszkańców przygranicznych miejscowości, chociaż jego eksploatacja ma mieć miejsce zaledwie 100 metrów od czeskiej granicy. PGE umywa ręce wobec zarzutów o szkodliwą działalność odkrywki, argumentując, że podejmuje szereg działań, które wychodzą naprzeciw żądaniom strony czeskiej i niemieckiej, między innymi poprzez budowę „nowoczesnego ekranu przeciwfiltracyjnego, który ma chronić ujęcia wody pitnej”. Na zarządzanej przez koncern witrynie możemy przeczytać, że „kopalnia jest otwarta na dialog nawet w najbardziej skomplikowanych kwestiach”. Co ciekawe, zarówno strona niemiecka, jak i czeska podkreślają, że w trakcie postępowania koncesyjnego nie przeprowadzono żadnych konsultacji społecznych.

Czesi zwrócili się w tej sprawie do Komisji Europejskiej, która częściowo przyznała im rację, stwierdzając, że strona polska w sposób błędny zastosowała przepisy dwóch unijnych dyrektyw. Pierwsza z nich dotyczy ochrony środowiska, a druga dostępu do informacji, bo proces decyzyjny niemal kompletnie pomijał nie tylko czeskich i niemieckich polityków, ale także stronę społeczną. Szereg uwag do tej decyzji złożyły również organizacje pozarządowe – między innymi stowarzyszenie Rozwój Tak – Odkrywki Nie (RT–ON), fundacja Frank Bold oraz polski, niemiecki i czeski oddział Greenpeace’u. Decyzja KE po części uznaje więc, że od maja zeszłego roku odkrywka działa nielegalnie.

Cierpliwość stracili również Niemcy. Burmistrz Żytawy (Zittau) wspólnie z przedstawicielami saksońskiego parlamentu złożyli własną skargę do KE w sprawie Turowa. Powody są jednoznaczne. Z badań niemieckiego geologa dr hab. Ralfa E. Kruppa wynika, że kopalnia przyczyniła się do obniżenia wód gruntowych o ponad 100 metrów. W dalszej perspektywie prognozuje się spadek o kolejne 20 metrów. Daniel Gerber, poseł do landtagu w Saksonii, twierdzi, że od 1 maja 2020 roku „w Turowie trwa nielegalne wydobycie”, a „PGE nie traktuje tego wszystkiego poważnie, wiele dzieje się ukradkiem, nie ma komunikacji”.

Tymczasem samorządowcy domagają się jednoznacznej deklaracji ze strony PGE – burmistrz Zgorzelca w jednym z wywiadów prosił o „podanie realnej daty zamknięcia kompleksu”, co pomoże w staraniu się o środki z unijnego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Na tę chwilę Turowa nie ma w planie dystrybucji europejskich środków, co oznacza, że oficjalnie nie trafi tam ani jedno euro. Im dłużej PGE będzie utrzymywać nierealistyczną wizję fedrowania do 2044 roku, w tym większym stopniu przyczynia się do przyszłej degradacji regionu. Przyznał to również Piotr Naimski, minister i pełnomocnik rządu do spraw infrastruktury energetycznej, twierdząc, że Polska dostanie o połowę mniej środków z funduszy w związku z brakiem decyzji o neutralności klimatycznej do 2050 roku. W podobnym tonie wypowiadają się urzędnicy Komisji Europejskiej.

Piątkowa decyzja TSUE to niewątpliwie początek poważnego kryzysu w relacjach polsko-czeskich. Premier Morawiecki zapowiedział, że „z całą mocą będziemy przeciwdziałać tej niesłusznej, niesprawiedliwej i niespodziewanej decyzji TSUE”. Jednak to zwłoka i brak chęci porozumienia ze strony Warszawy przyczyniły się do eskalacji tego konfliktu. Nie pomógł w tym na pewno fakt, że od niemal roku MSZ nie wypełnił wakatu na stanowisku nowego ambasadora w Czechach.

Rząd w Pradze zdecydował się na pozwanie Polski przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To pierwsza sprawa, którą do TSUE wnoszą Czesi. Pierwsza, jaką kraj członkowski składa przeciwko Polsce. Wreszcie pierwsza, której stawką jest polityka energetyczna i klimatyczna. PiS powinno uszanować postanowienie Trybunału i jednocześnie jak najszybciej wrócić do rozmów z Czechami. W przeciwnym razie, ryzykuje eskalację kolejnego sporu na arenie europejskiej, który uderza w relacje z państwem-sąsiadem i członkiem Grupy Wyszehradzkiej.

Ponadto, każdy dzień trwania w obecnym klinczu i zwłoki decydentów oznacza coraz większe trudności w procesie dekarbonizacji. Sprawa Turowa w soczewce skupia największe problemy i wyzwanie polskiej transformacji energetycznej. To konsekwencja braku strategicznego myślenia w energetyce i wpływu węglowych radykałów w obozie rządzącym.