Szanowni Państwo!

„Rosja próbuje połknąć Białoruś!” – przed szczytem NATO w Brukseli podniósł alarm prezydent Litwy Gitanas Nausėda. O takim scenariuszu pisze się od lat, jednak w ostatnim czasie bieg wypadków zdecydowanie przyśpieszył.

Czy już wkrótce będziemy mieć na wschodzie nowego-starego sąsiada, ponieważ Białoruś stanie się całkowicie zależna od Rosji, a może anektowana jak Krym? I dlaczego Polacy w zasadzie nie reagują na zmianę sytuacji na Wschodzie?

Przypomnijmy, że dopiero co – 23 maja – białoruskie władze zmusiły samolot linii Ryanair do lądowania w Mińsku. Samolot poruszał się na trasie z Aten do Wilna, a pretekstem do lądowania miało być zagrożenie bombowe. Prawdziwy powód był jednak inny. Na pokładzie samolotu znajdował się Raman Pratasiewicz, do niedawna redaktor naczelny niezależnego od władzy kanału Nexta w serwisie społecznościowym Telegram.

W sierpniu 2020 roku na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, których wyniki zostały sfałszowane. W rzeczywistości wygrała je Swiatłana Cichanouska, ale dyktator Aleksander Łukaszenka nie zgodził się oddać władzy. Do karygodnych wydarzeń dochodziło już przed wyborami – Cichanouska została kandydatką tylko dlatego, że wcześniejszych kandydatów aresztowano lub nie dopuszczono do udziału w wyborach. Zaraz po ogłoszeniu sfałszowanych wyników rozpoczęły się masowe demonstracje Białorusinów, które trwały przez wiele tygodni. Zarówno o wyborach, jak i sytuacji powyborczej na Białorusi, pisaliśmy szeroko w „Kulturze Liberalnej”.

Wydawany przez białoruskich opozycjonistów z terenu Polski kanał Nexta pełnił w tym czasie istotną funkcję. Było to najważniejsze na Białorusi medium niekontrolowane przez władzę. Informował o protestach, piętnował przemoc białoruskich służb, pokazując nagrania wideo demaskujące działania reżimu. Po lądowaniu samolotu w Mińsku, Pratasiewicz został porwany, podobnie jak jego partnerka. Trafił do aresztu, gdzie prawdopodobnie poddawano go torturom. Wymuszono na nim wypowiedź, którą wyemitowano w białoruskiej telewizji w celu osłabienia opozycji wobec reżimu.

W międzyczasie Łukaszenka brutalnie stłumił protesty społeczne. Część działaczy opozycyjnych musiała opuścić kraj, inni trafili do aresztu, niektórzy zostali już skazani. Reakcja Unii Europejskiej była dotąd bardzo ostrożna, stąd nie wpłynęła w istotny sposób na działania białoruskich władz – być może dopiero w najbliższych tygodniach UE nałoży na reżim poważne sankcje. Polska udziela wsparcia białoruskiej opozycji, na czym cieniem położyła się ostatnio wypowiedź wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego z PiS-u, który zasugerował Cichanouskiej, żeby szukała pomocy w Moskwie, skoro zgodziła się wziąć udział w wydarzeniu organizowanym przez Rafała Trzaskowskiego z PO. Jak na ironię, kilka dni później przywódczyni białoruskiej opozycji wystąpiła na zjeździe znajdujących się w opozycji niemieckich Zielonych – problemów nie odnotowano.

Jednak Łukaszenka mógł przede wszystkim liczyć na wsparcie ze strony Rosji. Zaledwie kilka dni po aresztowaniu Pratasiewicza – które wiązało się z przymusowym sprowadzeniem na ziemię samolotu zarejestrowanego w Unii Europejskiej – doszło do serdecznego spotkania Łukaszenki oraz Władimira Putina. Problem polega na tym, że Rosja wyznacza za swoje poparcie cenę – chce większej integracji z Białorusią, co oznaczałoby głębokie podporządkowanie tego kraju władzy Moskwy.

O tym piszemy w nowym numerze „Kultury Liberalnej”.

Wojciech Konończuk z Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem opowiada o zmieniającej się sytuacji na Białorusi w czasie ostatnich dziesięciu miesięcy. Jak mówi o relacjach białorusko-rosyjskich, „Moskwie zależy na tym, żeby Łukaszenka zgodził się na podpisanie 28 programów, określających mapy drogowe integracji. Nie znamy ich treści, jednak według oficjalnych informacji 27 jest już wynegocjowanych”. Niektórzy mają wątpliwości co do tego, czy sankcje na Białoruś nie wepchną jej jeszcze bardziej w ramiona Rosji, dając ostateczny impuls do integracji zdesperowanemu Łukaszence. Konończuk przekonuje jednak, że Łukaszenka w rzeczywistości boi się napływu kapitału rosyjskiego, a „gdybyśmy mieli sankcje gospodarcze, to mimo wszystko nie chciałby oddawać swoich głównych przedsiębiorstw w ręce rosyjskie”. 

Poseł Michał Szczerba z PO, który jest członkiem parlamentarnego zespołu do spraw Białorusi, przekonuje w rozmowie z Jakubem Bodzionym, że polityka Polski w sprawie Białorusi nie jest wystarczająca, a główne skrzypce w naszym regionie zaczyna grać Litwa. Jak mówi Szczerba, „polska polityka zagraniczna nie ma swojego dyrygenta. Tej roli nie pełni ani prezydent, ani premier, ani z pewnością nie minister Zbigniew Rau, o którym słuch niemal zaginął”. Krytykuje także wypowiedź marszałka Terleckiego, który w jego ocenie „postanowił wystąpić w chórze Putina”. 

W aktualnym numerze publikujemy także rozmowę Aleksandry Sawy ze Stanisławą Glinnik oraz Bażeną Szamowicz, które prowadziły strajk głodowy pod przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce, domagając się nałożenia sankcji na reżim Łukaszenki. Jak mówi Glinnik, na Białorusi „niebezpiecznie jest być Polakiem, niebezpiecznie jest uczyć się języka polskiego, niebezpiecznie jest być katolikiem. Niebezpiecznie jest nawet rozmawiać w języku białoruskim – to niby znak, że jesteś z opozycji”. Szamowicz opowiada o tym, że „35 tysięcy ludzi dostało wyroki od reżimu Łukaszenki. Każdy z nas zna jakąś historię – albo sam był aresztowany, albo jego rodzina lub znajomi. Ktoś uciekł, a ktoś nie. Nie możemy już tego wytrzymać i nie możemy dalej czekać na nowe ofiary tego reżimu”.

Białorusini domagają się poszanowania podstawowych praw. Jednak Łukaszenka nie chce okrągłego stołu i utrzymuje władzę z użyciem przemocy. W konsekwencji Białoruś staje się coraz bardziej uzależniona od Rosji. Zostało prawdopodobnie niewiele czasu, aby znaleźć z tej sytuacji rozsądne wyjście.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”