Michel Barnier, negocjator Unii Europejskiej ds. brexitu. Fot. Parlament Europejski. Źródło: Wikimedia Commons (CC BY 2.0)

Kiedy polityk publikuje książkę, zwykle istnieje podejrzenie, że chce ubiegać się o jakiś wysoki urząd. Choć tak jest w przypadku Michela Barniera, który będzie się prawdopodobnie starał o prezydenturę Francji, to w jego książce „La grande illusion. Journal secret du Brexit” [Wielka iluzja. Sekretny dziennik brexitu] jest to mało widoczne: jego apel do narodu francuskiego umieszczony jest na samym końcu książki i nie bardzo pasuje do całości.

Barnier to europejski stary wyjadacz: dwukrotny były komisarz, były minister spraw zagranicznych i rolnictwa. Gaullista od piętnastego roku życia – w tamtym czasie to był rzadki wybór wśród francuskiej młodzieży, która dzieliła się nie na prawicę i lewicę, ale na maoistów i trockistów. W 2014 roku chciał być szefem Komisji Europejskiej, ale Europejska Partia Ludowa zdecydowała się na wystawienie innego starego wyjadacza – Jeana Claude’a Junckera i to on finalnie pokierował Komisją. Barnier jest znany z kompetencji, ale i odrobinę nudnego stylu: zawsze elegancki, ale zupełnie niewyrazisty – zarówno w stroju, jak w języku, którego używa.

Dziennik skupia się na kwestiach raczej nudnych dla szerszej publiczności: jest to dość szczegółowa relacja z negocjacji w sprawie brexitu, opis żmudnego procesu budowania jednolitego frontu państw Unii wobec Wielkiej Brytanii, głównych wyzwań i szerszego znaczenia brexitu dla integracji europejskiej.

Ta ostatnia kwestia jest chyba najciekawsza.

Polityczny eros

Barnier pokazuje, jak brexit i negocjacje z Wielką Brytanią pozwalają uchwycić istotne cechy integracji europejskiej: jej odpolitycznienie oraz niepodzielność czterech swobód składających się na europejski wspólny rynek.

Odpolitycznienie integracji europejskiej widoczne jest w jego pomyśle oderwania negocjacji od codziennych konfliktów politycznych, budowaniu konsensusu, oparciu się na ekspertach i biurokracji, w tym wpływowych służbach prawnych. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek oznaki konfliktów politycznych lub rozbieżności interesów, Barnier i jego zespół są po to, by łagodzić napięcia, szukać wewnątrzunijnego porozumienia i unikać wszelkich kontrowersji. Mówiąc krótko, chodzi o przetworzenie politycznych popędów na język wypracowanego w toku negocjacji wspólnego interesu, o sublimację politycznego erosa.

Sposób negocjowania Wielkiej Brytanii to polityczna pornografia: brytyjska biurokracja była całkowicie podporządkowana emocji politycznej. Ambicje premierów, walki wewnętrzne w Partii Konserwatywnej i Partii Pracy oraz walki między tymi partiami – wszystko to napędzało proces ze strony brytyjskiej. Upolitycznienie tej kwestii wykluczyło możliwość ponadpartyjnego kompromisu, który mógłby na przykład doprowadzić do akceptacji porozumienia wynegocjowanego przez Theresę May, która próbowała okiełznać politycznego erosa – bez powodzenia. Stoi to w jaskrawej sprzeczności z działaniami Barniera na rzecz zachowania konsensusu w kluczowych instytucjach UE: Radzie Europejskiej, Parlamencie Europejskim (który powołał specjalne ciało – Brexit Steering Group – złożone z członków największych ugrupowań partyjnych, którego celem było właśnie wypracowanie kompromisu) i Komisji.

Uosobieniem popędowego uprawiania polityki jest oczywiście Borys Johnson: człowiek z urokiem osobistym (tego Barnier mu nie odmawia), ale myślącym w kategoriach zaspokojenia swojego ego, a nie stworzenia projektu politycznego, który połączyłby podzieloną na pół Wielką Brytanię.

Demokratyczny wybór i prymat ekonomii

Negocjacje w sprawie brexitu były więc konfrontacją dwóch form ustrojowych: wielonarodowego quasi-państwa, zbudowanego na kompromisie, liberalnych wartościach, dość odległego od obywateli, oraz klasycznej formy państwa, którego rdzeniem jest polityka demokratyczna i cały związany z nią makiawelizm, ale też chyba bliższy związek ze społeczeństwem i jego wolą.

Barnier ma słuszność, nie mając pewności, czy brexit był wyłącznie wynikiem kłamstw kampanii na rzecz wyjścia z Unii. Nawet jeśli odegrało to istotną rolę, to za bardzo ważny czynnik trzeba też uznać silną wolę Anglików do określenia swojej tożsamości wbrew projektowi europejskiemu. Fakt, iż za brexitem opowiadali się centrowi intelektualiści jak John Gray, pokazuje, że nie można rozumieć głosowania za wyjściem Wielkiej Brytanii ze struktur europejskich wyłącznie jako wyniku braku wiedzy o Unii.

Drugą cechą integracji europejskiej opisywaną przez Barniera jest niepodzielność czterech swobód składających się na jednolity rynek. Jednolity rynek tworzy ekonomiczny charakter projektu europejskiego – negocjacje w znacznie mniejszym stopniu dotyczyły bezpieczeństwa (z wyjątkiem Irlandii Północnej, ale i tam najważniejsze były kwestie ekonomiczne), ekologii czy współpracy politycznej. Wszystkie te kwestie były ważne, ale podporządkowane zostały wyzwaniom ekonomicznym.

Co ciekawe, Barnier zastanawia się nad zmieniającym się charakterem umów handlowych, omawiając prace nad porozumieniem o handlu i współpracy między Unią a Wielką Brytanią, prowadzone po sfinalizowaniu rozmów rozwodowych. Jak mówi, dziś rola równych szans obu stron takich umów (tak zwanego level playing field), wspólnych standardów społecznych, ekologicznych i innych jest równie ważna jak znoszenie ceł, co pokazuje, że unijne umowy handlowe są kolejnym ważnym narzędziem wpływu na świat zewnętrzny (obok polityki rozszerzenia i sąsiedztwa). Jak zawsze Unia odnosi największe sukcesy, gdy na pierwszym planie stawia gospodarkę. W innych sferach, na przykład praworządności, jej wpływ jest znacznie mniejszy, co widać w brukselskich kontaktach z Polską i Węgrami.

Czarne charaktery

Kiedy czyta się „tajny dziennik” Barniera, naturalne jest zainteresowanie ocenami innych ludzi. Ogólnie rzecz biorąc, Barnier – jak to on – nie wygłasza zbyt wielu wyrazistych opinii: pisze dobrze o prawie wszystkich, poza większością brytyjskich polityków i urzędników (tu czarnym charakterem jest, między innymi, Dominic Cummings) i jednym urzędniku europejskim: Martinie Selmayrze, byłym szefie gabinetu Junckera, a potem sekretarzu generalnym Komisji.

Selmayr jest czarnym charakterem książki – Barnier zarzuca mu, że próbując prowadzić równoległe negocjacje, podważył jego pozycję negocjatora i naraził na szwank interesy UE. Opisuje też intrygi Selmayra, których celem było wywołanie konfliktu między nim a Jean-Claude’em Junckerem. Opisuje na przykład telefon od Selmayra po konferencji Barniera z Donaldem Tuskiem. Selmayr przekazał mu w zaufaniu, że jego szef, Juncker, jest na niego absolutnie wściekły, nie wiedząc, że Barnier wcześniej to z Junckerem ustalił. Liczne opisy Selmayrowskiej nielojalności stoją w kontraście do pochwał, jakimi Barnier obdarza niemal każdego polityka i urzędnika UE, z którym kiedykolwiek pracował.

Sprytniejszą strategię przyjął Barnier w kontekście innego polityka – Guya Verhofstadta, który zajmował się negocjacjami z ramienia Parlamentu. Verhofstadt próbował nieraz Barnierowi ukraść show, a jego cięty język i wyrazistość (i mniejsza polityczna odpowiedzialność za powodzenie negocjacji) bardzo mu w tym pomagały. Szczytem napięcia ich relacji była zgoda Verhofstadta na brytyjski dokument o negocjacjach, w którym Verhofstadt pozuje na głównego rozgrywającego (gdyby to było jedyne źródło mojej wiedzy o negocjacjach – uwierzyłbym). Tu Barnier stosuje jednak inny sposób na poradzenie sobie z konkurentem – przemilcza jego istnienie, sugerując, że znaczenie byłego premiera Belgii było niewielkie.

Uwzględnić narodową wrażliwość

Kolejnym wnioskiem, jaki można wyciągnąć z tej książki i ogólnie z brexitu, jest trwałość państwa narodowego jako formy politycznej. Żyjemy w epoce schyłku różnych ideologii, z wyjątkiem jednej: nacjonalizmu. Czy to w Wielkiej Brytanii, czy w Stanach Zjednoczonych, czy w wielu innych krajach, narodowe sentymenty ciągle napędzają dużą część polityki. Nacjonalizm niekoniecznie musi być sprzeczny z integracją europejską, ale z pewnością stanowi dla niej wyzwanie: silnym uczuciom narodowym nie zawsze towarzyszą silne uczucia europejskie. Niezależnie od tego, czy tego chcemy, czy nie, projekt europejski musi uwzględniać wrażliwość narodową, poczucie utraty kontroli nad swoim losem. To kwestie, z którymi integracja europejska nie czuje się komfortowo – najbardziej lubi sublimować emocje i przekładać je na język urzędniczy, przy okazji pozbawiając je wywrotowego charakteru.

Spór między zwolennikami pogodzenia tożsamości narodowych z integracją europejską (Barnier) i tymi, którym marzy się silna europejska tożsamość ponadnarodowa (Verhofstadt), może zdominować kolejne dekady integracji europejskiej. Barnier, mówiąc o Europie, często powołuje się na de Gaulle’a, dla którego wspólnota europejska była właśnie narzędziem przełożenia narodowego interesu na język ekonomiczny, zastępujący konflikty militarne. Dla Verhofstadta i tak zwanych federalistów narody (i ich państwa) stanowią przeszkodę dla integracji, osłabiają sprawność Unii, odbierając jej moc rywalizowania z dwoma konkurencyjnymi imperiami: chińskim i amerykańskim.

Interesujące będzie sprawdzenie, czy Barnier, uosobienie tej odpolitycznionej formy zarządzania, jaką jest integracja europejska, odniesie sukces w dziedzinie czystej polityki, jaką są wybory prezydenckie we Francji. Podejrzewam, że można być albo dobrym w jednym, albo w drugim, ale nie w obu tych dziedzinach. Jeśli się nie mylę, Barnier nie zostanie prezydentem Francji.

 

Książka:

Michel Barnier, „La grande illusion. Journal secret du Brexit (2016–2020)” [Wielka iluzja. Sekretny dziennik brexitu (2016–2020)], Gallimard, Paris 2021.