W napisanej niespełna sto lat temu antyutopii „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya jednym z podstawowych czynników stabilności społecznej był tak zwany proces Bokanowskiego. Jak tłumaczył studentom dyrektor Ośrodka Rozrodu i Warunkowania w Londynie Centralnym, istotą procesu jest sztuczne zahamowanie naturalnego rozwoju embrionu, poprzez zastosowanie silnego promieniowania i alkoholowej intoksykacji. Zarodki, poddane brutalnej interwencji naukowców, zaczynają wielokrotnie pączkować, dając początek życiu takich samych, wystandaryzowanych jednostek ludzkich.
Oczywiście proces Bokanowskiego był tylko wstępem do szeregu następujących po sobie, ściśle określonych etapów formowania wynikowego produktu, jak wybutlowywanie czy warunkowanie. Wynalazek Jennifer Doudny i Emmanuelle Charpentier, laureatek nagrody Nobla w dziedzinie chemii, wydaje się przy tej fabryce ludzi niewinną zabawką. Mechanizmem CRISPR-Cas9 posługują się bowiem bakterie, aby chronić się przed napotkanymi wcześniej wirusami. Używają do rozpoznania wroga lustrzanego fragmentu jego kodu z dołączonymi „nożyczkami”, które przecinają genetyczny kręgosłup intruza, unicestwiając go. Badaczki wykorzystały tę metodę, żeby precyzyjnie wycinać fragmenty genomu bardziej złożonych organizmów, a następnie zastępować niepożądane treści innymi sekwencjami.
Przełomowa metoda genetycznej inżynierii jest tania, skuteczna i prosta. Kopiuj, wklej! Łatwość tę potwierdziło osiągnięcie He Jiankui, który zaskoczył świat, modyfikując genom ludzkich embrionów. Chiński naukowiec pragnął, ku chwale nauki, uczynić dwie bliźniaczki odpornymi na infekcję wirusem HIV, którego nosicielem był ich ojciec. Niestety, sukces był połowiczny, ponieważ niewprawny laborant, działając w pośpiechu i nie przeprowadzając stosownych testów, skutecznie zmodyfikował tylko jedną z dziewczynek.
Dezynwoltura naukowca sprowadziła na niego powszechną krytykę zaślinionych od nadmiernego wyłuszczania najdonioślejszych prawd ludzkich etyków. Doudna dręczona była koszmarami, w których konwersowała z samym Hitlerem, dopytującym o możliwość wykorzystania jej wynalazku. W konsekwencji afery He Jiankui został zwolniony z Southern University of Science and Technology w Shenzhen za pogwałcenie prawa ustanowionego przez, co ciekawe, komunistyczny reżim. Badacze całego świata grzmieli bowiem, że konsekwencje samorzutnego rozpowszechniania się prostej do opanowania technologii genetycznej inżynierii doprowadzi do tragicznych w skutkach eksperymentów prowadzonych przez niewykwalifikowanych, samozwańczych naukowców.
Do tej pory inżynieria genetyczna była bowiem, zdaniem etyków, biotechnologów i samej Doudny, procesem klarownym, prowadzonym z zachowaniem procedur i etycznie wzniosłym. Świat nie słyszał dotąd o kodzie genetycznym powołanym do życia przypadkowo, w miłosnym szale; w laboratoriach stosuje się bowiem środki ochrony osobistej i unika zbędnej intoksykacji odczynnikami. Nie obserwowano też, aby instynkt badawczy przyciągał ku sobie materiał genetyczny warunkujący różne odcienie skóry, pochodzący z różnych warstw społecznych i naznaczony wiarą w odmiennych, często zwaśnionych bogów. Nie zdarzało się takie marnotrawstwo cennych zasobów, jak radosne manipulacje genetyczne badaczy tej samej płci. Z pewnością nie zdarzało się też, aby naukowiec związany z renomowanym laboratorium pod osłoną nocy szukał wrażeń w innej jednostce badawczej o wątpliwej reputacji.
Foucault, analizując współczesne stosunki władzy, słusznie zauważył, że „nie jest tak, że istnieje jakaś natura, a następnie – działający ponad nią i przeciw niej – suweren domagający się posłuszeństwa. Mamy do czynienia z populacją, która posiada pewną naturę, i to właśnie w obrębie tej natury, za jej pomocą i na jej podstawie suweren wdraża przemyślne procedury rządzenia”. Dystopijna wizja całkowitej mechanizacji rozrodu została u Huxleya zrównoważona beztroskimi i niezobowiązującymi grami erotycznymi kilkuletnich, niepłodnych jeszcze dzieci, zachęcanych do zabaw przez pielęgniarki demonicznego ośrodka. Tego rodzaju biopolityka, ku zmartwieniu niektórych, nie będzie już jednak możliwa, kiedy do głosu dojdą szaleni naukowcy, radośnie wymachujący swoimi pipetami poza czyjąkolwiek kontrolą.
Przed przystąpieniem do wykonywania eksperymentów naukowych zalecamy lekturę:
Aldous Huxley, „Nowy, wspaniały świat”, przeł. Stanisława Kuszelewska, Wydawnictwo „Rój”, Warszawa 1935 i późniejsze wydania; lub: tenże, „Nowy wspaniały świat”, przeł. Bogdan Baran, wyd. Muza, Warszawa 2009 i późniejsze wydania.