Rada Ideologii Islamskiej wypowiedziała się już w 2016 roku na temat ustawy o przemocy domowej. Islamscy eksperci orzekli wówczas, że „lekkie” bicie żony może być akceptowane w przypadku, gdy jest ono „konieczne”. Czy teraz uda się uchwalić prawo chroniące kobiety w Pakistanie?

Czy w republice islamskiej może istnieć ustawa antyprzemocowa chroniąca prawa kobiet w życiu codziennym? Pytanie wydaje się bez sensu, ale w Islamskiej Republice Pakistanu toczy się batalia o przyjęcie przez parlament takiego prawa.

Pakistan nie po raz pierwszy podejmuje próbę objęcia ochroną kobiet, szczególnie tych, które doświadczały lub doświadczają przemocy domowej. Próby te kończyły się jak do tej pory fiaskiem. Ostatnia z nich powzięta została w kwietniu tego roku. Minister do spraw przestrzegania praw człowieka, Shireen Mazari, 19 kwietnia złożyła projekt ustawy antyprzemocowej w pakistańskiej izbie niższej. Projekt dotyczyć miał jedynie terytorium federalnego Islamabadu, czyli nie obowiązywałby na obszarze całego kraju. Pomyślnie przeszedł głosowania w izbie niższej i został sprawnie przekazany senatowi, który powołał specjalną komisję. Pozytywnie oceniła ona projekt, zgłosiła jednak szereg poprawek, w wyniku czego wrócił on do izby niższej. I tutaj zaczęły się problemy.

„«Lekkie» bicie żony może być akceptowane”

Przedstawiciel premiera w zgromadzeniu narodowym Pakistanu poinformował deputowanych, że projekt został przesłany do Council of Islamic Ideology [CII – Rady Ideologii Islamskiej], czyli konstytucyjnego organu, który ocenia, czy ustawy przyjmowane przez parlament nie są sprzeczne z zasadami islamu. Składa się ona w większości z konserwatywnie nastawionych przedstawicieli islamu i często wspierała radykalne żądania fundamentalistów.

Instytucja ta wypowiedziała się na temat wcześniejszego projektu ustawy o przemocy domowej już w 2016. roku. Islamscy eksperci orzekli wówczas, że „lekkie” bicie żony może być akceptowane w przypadku, gdy jest ono „konieczne”. Werdykt został niezwykle krytycznie odebrany w środowiskach walczących o prawa człowieka. Farzana Bari, aktywistka i prawniczka stwierdziła wówczas, że tego typu orzeczenie jest sprzeczne z pakistańską konstytucją. Niewiele to dało, bo w tym roku nowy projekt ustawy ponownie trafił do CII.

„Męża wybiorą mi rodzice. Przecież chcą mojego dobra, to wybiorą mi właściwego człowieka”

Tym razem eksperci Rady nie dali długo czekać na swe orzeczenie. Już w pierwszej dekadzie lipca zalecili wstrzymanie prac legislacyjnych. Stwierdzili, że potrzebują czasu, aby ocenić zgodność ustawy z nauczaniem oraz tradycją islamu. Jednocześnie konserwatywne i radykalne nurty islamskie rozpoczęły akcję w mediach społecznościowych, której hasłem są słowa: „odrzucamy ustawę antyprzemocową”. Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny legislacja, mająca bronić przed przemocą domową nie tylko kobiety, ale i dzieci oraz seniorów, ugrzęźnie w przysłowiowej czarnej dziurze religijno-państwowej biurokracji.

Nie mnie oceniać, czy kobiety w islamie czują się dobrze, czy źle. Czy godzą się na „lekkie” pobicie przez męża, czy też nie. Inna kultura, inna tradycja. Zawsze mam w pamięci długą rozmowę z młodą pakistańską politolożką wykształconą w Londynie. Gdy zapytałem, za kogo wyjdzie za mąż, jak widzi swe przyszłe małżeństwo, bez wahania odpowiedziała: „Męża wybiorą mi rodzice. Przecież chcą mojego dobra, to wybiorą mi właściwego człowieka”. Jej ojciec i matka byli przez wiele lat pakistańskimi dyplomatami znającymi doskonale Europę. A jednak przywiązanie do tradycyjnego modelu małżeństwa i rodziny były i w nich, i w niej bardzo silne. Oczywiście, czym innym jest kwestia tak dla nas egzotyczna, jak aranżowane małżeństwa, a czym innym przemoc domowa. Tyle tylko, że tradycje aranżowanych małżeństw aż nazbyt często kończą się przemocą w relacjach rodzinnych. A ta jest według ekspertów istotnym problemem w pakistańskim społeczeństwie.

Przemoc ta dała o sobie znać szczególnie w okresie pandemii, gdy w efekcie lockdownów ludzie zostali zmuszeni do pozostawania w domach. Tylko w grudniu 2020 i styczniu 2021 roku odnotowano w przebadanych 25 dystryktach Pakistanu ponad dwa tysiące przypadków brutalnej przemocy domowej. Ogólna liczba dystryktów w tym kraju liczy 160. Według raportu pakistańskiej komisji do spraw praw człowieka, w roku 2020 doszło do 430 tak zwanych zabójstw honorowych. Ich ofiarami były w większości kobiety, zabijane przez krewnych z powodu nieprzestrzegania nakazów tradycyjnej kultury plemiennej oraz obyczajowości obowiązującej wedle zasad konserwatywnego islamu.

Cienka warstwa „zachodniości”

Nie ulega wątpliwości, że Pakistan rozpięty jest pomiędzy współczesnością a tradycjami sięgającymi wielu wieków wstecz. Gdy w Islamabadzie czy Karaczi ogląda się niektóre miejscowe telewizje, można odnieść wrażenie, że jest się w nowoczesnym kraju hołdującym wartościom demokracji i świata zachodniego. Reklamy znane z USA lub Unii Europejskiej są powszechnie oglądane w pakistańskich metropoliach, tworzą wizję życia w globalnym świecie, którego dominantą jest obyczajowość, kultura i tradycje zachodnie. Gdy wejdzie się do elitarnego, wojskowego Islamabad Club, można zapomnieć, że jest się w Pakistanie. Jego wnętrze oraz sposób zachowania miejscowego korpusu oficerskiego przypominają angielski klub dżentelmenów. Ale to tylko cienka warstwa „zachodniości”, charakterystyczna dla wyższych rangą wojskowych, którzy stworzyli z armii państwo w państwie.

Rzeczywisty Pakistan to ubogie obszary wielkich miast (często przypominające bardziej slumsy niż dzielnice mieszkalne), a także plemienna prowincja zakotwiczona w obyczajowości i tradycjach sprzed wieków. Zarówno prowincja, jak i suburbia kierują się zupełnie innymi wartościami, a ich mentorami są najczęściej islamscy duchowni. Większość z nich to konserwatywni mułłowie, wielu jest islamskimi radykałami, dla których jakiekolwiek przejawy kultury zachodniej, jawią się jako zagrożenie dla ich dominacji i pozycji.

Dochodzi do tego jeszcze niewydolność wielu w miarę nowoczesnych, ale i skorumpowanych instytucji państwowych. Nie powinno zatem dziwić, że lokalny, prowincjonalny meczet i sąsiadująca z nim medresa stają się ośrodkami nie tylko życia duchowego, ale i społecznego oraz politycznego. Wystarczy przykład sądownictwa – przewlekłe prowadzenie spraw i wysokie koszty sądowe. Na wyrok w sprawie kradzieży krowy trzeba czekać miesiące, a nawet lata. W sądzie szariackim poszkodowany może natomiast liczyć na szybkie załatwienie sprawy, w czym pomogą sędziom bojówki spod znaku dawnych mudżahedinów. O ile oczywiście skarżący jest wiernym muzułmaninem…

Ostatnie słowo należy do kleru 

To wszystko konteksty, o których pamiętają politycy władający Pakistanem. Wejście w zwarcie z konserwatywną częścią muzułmańskiego kleru zagroziłoby władzy. Nie tylko tych, którzy chcieliby jakichś radykalnych reform w kraju i odejścia od państwa wyznaniowego, ale także tych, którzy akceptując zasadę republiki islamskiej, chcieliby wprowadzenia choćby niewielkich zmian, jak przyjęcie ustawy o przemocy domowej czy usunięcie tej o bluźnierstwach przeciw islamowi. Notabene ta ostatnia służy wedle obrońców praw człowieka wyłącznie załatwianiu społeczno-politycznych porachunków na szczeblu lokalnym.

Rządzący Pakistanem politycy mają świadomość, że muzułmański kler może być ich sprzymierzeńcem albo wrogiem. Wydaje się jednak, że obecne władze, deklarujące otwartość na inne nurty cywilizacyjne i kulturowe, coraz częściej oddają pole islamskim ortodoksom. Procedowanie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej jest tego jednym z przykładów. Mimo rządowego projektu i zgody parlamentu – ostatnie słowo należeć będzie do instytucji realizującej zalecenia muzułmańskiego kleru. Wszak to Islamska Republika Pakistanu – w której w system polityczny i prawny kraju wmontowane zostały organy o rodowodzie religijnym. Ich sprzeciw zablokował już niejedną reformę.

 

Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Hashoo Foundation USA, źródło: flickr;