Największy łotr Rzeczpospolitej na elitarnej uczelni

W Palazzo dell’Archiginnasio, gmachu Uniwersytetu Bolońskiego, ściany są pokryte herbami studentów, którzy w nagrodę za swe osiągnięcia mogli je umieszczać na murach tej najstarszej uczelni cywilizacji łacińskiej. Są ich setki, wyłożone są nimi korytarze, sale, klatki schodowe. To nie tylko podpisy – zawierają również informację dotyczącą narodowości lub z jakiego kraju, państwa czy miasta pochodził student. Można je oglądać godzinami, bo są niezwykłą wyprawą do tożsamości ludzi przed wiekami, do Europy, jakiej już nie ma. Spotykamy tu flandryjskie miasta obok całych krain – Brugia sąsiaduje z Bohemią, Nawarra ze „Scytią” opisuje kontynent od zachodu po najdalszy wschód. Poprzez kartusze herbowe oglądamy różne formy państwowości, od cesarskiej po władze miast, księstw, państwa kościelnego – mozaikę różnorodności całego ówczesnego kontynentu od Neapolu do Szwecji. Uczelnia bolońska słynęła ze studiów prawniczych. I to od początku jej istnienia – powstała w 1088 roku, by badać odnalezione kilkadziesiąt lat wcześniej kodeksy Justyniana, przez które prawo rzymskie weszło powoli w krwioobieg Europy.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2021/07/13/bagram-lekcja-dla-polski-sienkiewicz/” txt1=”Czytaj także poprzedni felieton Bartłomieja Sienkiewicza” txt2=”Bagram – ważna lekcja dla Polski” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/07/DSC_6990a1-550×367.jpg”]

Nasza wyobraźnia zdominowana przez koncept jednolitych państw narodowych, przecież stosunkowo świeży – liczący sobie około dwieście lat – z trudem obejmuje taką Europę, w której koegzystowały najróżniejsze formy rządów, a zatem i prawa, jak nakładające się na siebie obrazy. Dziedzictwo średniowiecznego rozproszenia władzy trwało w rozlicznych przywilejach i odrębnościach aż do XIX wieku. Tym bardziej niezwykły jest ten tłum herbów z całego kontynentu, ludzi przybywających do Bolonii, by studiować prawo. Każdy z nich żył pod innym, a czasami pod wieloma systemami naraz, stąd pytanie, które zadawano w Europie przez liczne wieki: „jakiemu prawu podlegasz?”. W Bolonii wykładano jego zasady i esencje, wywiedzione z prawa rzymskiego i kościelnego. Bo Europa od początku swego istnienia oparta była właśnie na wspólnym rozumieniu wagi przepisów – tysiącach praw i przywilejów kaligrafowanych na średniowiecznych pergaminach czy potem drukowanych kodeksach, a nie woli ogłaszanej przez barbarzyńskich władców, których wypowiedziany rozkaz stawał się jedynym prawem. W finale, ustrój Unii Europejskiej pochodzi z uwspólnotowienia reguł państw, zgadzających się dobrowolnie na przyjęcie jednolitego sytemu prawnego i jest dopełnieniem procesu, który tysiąc lat wcześniej zaczynał się w Bolonii.

Wśród bolońskiej kolekcji herbów są, a jakżeby inaczej, herby Polaków. Wprawdzie Mikołaj Kopernik studiował prawo w Bolonii zanim wzniesiono renesansowy gmach uczelni, ale odnaleziono przynajmniej dwadzieścia kartuszy rodaków, którzy uczyli się tu w XVI i XVII wieku. Wśród nich jeden jest szczególny: „Samuel Laszcz de Tuczap Polonus” herbu Prawdzic. Samuel Łaszcz, największy łotr Rzeczpospolitej Obojga Narodów, studiował prawo w Bolonii. Ten Samuel Łaszcz, który miał 236 wyroków banicji i 47 wyroków infamii, za morderstwa, napady zbrojne, łupiestwo – całe jego życie to bandytyzm. Ale równocześnie był świetnym wojownikiem, który wielokrotnie odznaczył się w walkach z wrogami Korony Polskiej. Chroniony przez własną bandę zabijaków i protekcję magnatów, którym szablą wyświadczał przysługi, przywołany został przez Henryka Sienkiewicza w „Potopie” jako postać symbolizująca to, co było najgorsze w ówczesnej Rzeczpospolitej. Kmicic, w swojej spowiedzi przed królem wyznaje, że za swojego rozbójniczego życia chciał być „jak imć Łaszcz, co sobie deliję wyrokami podbić kazał”. Bo jak głosi plotka sprzed stuleci, tenże absolwent prawa bolońskiej uczelni zażyczył sobie podszewkę z wyroków skazujących go trybunałów. Najwyraźniej samo studiowanie prawa, nawet na najlepszych uniwersytetach, nie oznacza automatycznie szacunku do niego.

Prawnicy demolują państwa prawa 

Ostatnio przerabiamy podobne biografie, wprawdzie nie tak drastycznie realizowane, ale być może z równie tragicznymi skutkami w przyszłości. Rządowi prawnicy, sędziowie powołani w ciągu ostatnich lat, politycy – absolwenci prawa, wszyscy oni rzucili się uzasadniać, że przyjęte traktowo przez Polskę prawo Unii Europejskiej w naszym kraju nie jest ważne i że wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE nas nie obowiązują. Wprawdzie jeszcze nie podbijają sobie garsonek czy garniturów od Hugo Bossa sentencjami wyroków TSUE w sprawie Polski, ale w retoryce są temu bliscy. A wszystko dlatego, że władza w Polsce chce uzyskać swobodę działania podobną chanom tatarskim, gdzie słowo władcy decyduje, czy ktoś jest winny lub nie. Przecież cały spór z Brukselą polega na stanowisku władz w Warszawie, że mają „suwerenne” prawo zastraszyć, a potem podporządkować sobie sędziów (Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego), by następnie skutecznie skazywać tych, którzy są ich oponentami. Ich jurydyczne wywody są niczym innym jak uzasadnieniami woli politycznej, dla której nie ma hamulców w żadnym prawie i żadnym kodeksie. To jest rząd, który chce opuścić system prawny Europy, bo krępuje on dążenie do absolutnej władzy nad Polakami.

[promobox_publikacja link=”https://www.motyleksiazkowe.pl/nauki-polityczne/41600-druga-fala-prywatyzacji-niezamierzone-skutki-rzadow-pis-9788395321078.html” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”Łukasz Pawłowski<br><strong>Druga fala prywatyzacji. Niezamierzone skutki rządów PiS</strong><br><br>Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy nie stała się państwem opiekuńczym. Nie stała się też państwem liberalnym. To hybryda prowadząca do tego, że państwo karleje, ale jednocześnie utrzymuje iluzję troski i wielkości.<br>” txt3=”20,99 zł (rabat 30%)” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/07/Pawlowski_okladka_OST-372×600.jpg”]

Kto uważa, że to tylko chwilowe zamieszanie i skończy się ustępstwami, ten nie widzi lub nie chce zobaczyć intencji. Oni nie potrafią działać inaczej i są gotowi poświęcić wszystko, by ten model utrzymać, nawet ryzykując zupełną marginalizacją Polski w UE. Dotyczy to przecież prawie każdej dziedziny życia – sądów, mediów, szkolnictwa i nauki, samorządów, Sejmu i innych licznych instytucji, które miały być od władzy niezależne lub ją kontrolować. To system, a nie osobne incydenty. Polemiki z poszczególnymi ministrami, urzędnikami czy politykami obecnego rządu – jakby to oni pojedynczo byli odpowiedzialni za kolejne ekscesy – nie mogą przykryć faktu, że cała ta władza w sposobie rządzenia jest obca nie tylko ciągłości państwa polskiego, ale istocie demokratycznego porządku prawnego. Sześć lat to chyba wystarczająco długi okres, by się o tym przekonać?

Udawanie, że to tylko naturalny spór między rządzonymi i rządzącymi, który będzie rozstrzygnięty w wyborach, zaciemnia obraz i powoduje złudne przekonanie, że jest to normalna kolej rzeczy. Nie, to nie jest normalna kolej rzeczy i niekoniecznie na końcu odbędą się sprawiedliwe i wolne wybory. Jeśli nie weźmiemy na poważnie takiej możliwości pod uwagę, możemy się obudzić w rzeczywistości, jaka w tej chwili przekracza wyobraźnię komentatorów, dziennikarzy czy polityków.

Biografia Samuela Łaszcza jako absolwenta prawa Uniwersytetu Bolońskiego jest paradoksem, ale przede wszystkim przestrogą. Ostatecznie to pogarda dla prawa, wszystko jedno czy wywiedziona z dążenia do koncentracji władzy, czy przeciwnie – anarchii, zabija państwowości i niszczy społeczeństwa. Nie mogę się oprzeć myśli, że obecna władza w Polsce chce twórczo połączyć te sprzeczności: zanarchizować państwo poprzez bezprawie i jednocześnie, posługując się bezprawiem, wprowadzić autorytaryzm. Czy wtedy taki rząd będzie można uznać za legalny, pozostaje kwestią całkowicie otwartą.