„Rozpoczęcie systematycznych badań nad tym, jak ład, a zatem i kapitał społeczny, mogą pojawić się spontanicznie i w sposób zdecentralizowany – to jedno z najważniejszych wyzwań intelektualnych XXI wieku”, pisał w książce „Wielki wstrząs. Natura ludzka a odbudowa porządku społecznego” Francis Fukuyama. Poza klasyczną już pochwałą nadchodzącej ery globalizacji, Fukuyama zwraca w swoim eseju uwagę na bardzo istotny problem: jak zbudować ład społeczny w społeczeństwie, które jest już nie tylko zróżnicowane, ale coraz bardziej skonfliktowane? Czy państwo może się do tego przyczynić poprzez stanowienie odpowiednich praw, czy to raczej obywatele powinni sami ten ład zbudować?

Pytanie to wydaje się jeszcze bardziej aktualne w czasach wzrastającej polaryzacji społecznej i rosnących w siłę populizmów. Odpowiedź jednak nie musi tkwić tylko w teraźniejszości. Możemy jej poszukać w historii. Choćby w pismach pewnego zapomnianego socjologa prawa, Georges’a Gurvitcha – prawnika-awangardzisty, anarchisty i zwolennika liberalnej demokracji, internacjonalisty, który musiał uciekać z ZSRR, wreszcie – badacza, balansującego w swoich badaniach na granicy dogmatyki prawa, socjologii, politologii i etnologii.

Pasja pluralizmów

Georges Gurvitch w ogóle nie miał szczęścia, jeśli chodzi o kwestie przynależności. Urodzony w 1894 roku w Noworosyjsku, studiował w Dorpacie i Sankt Petersburgu. To właśnie w Dorpacie, jeszcze w 1915 roku, wydaje swoją pierwszą książkę. Temat pracy – „Doktryna polityczna Teofana Prokopowicza i jej źródła w myśli europejskiej (Grocjusz, Hobbes, Puffendorf)” – zapowiada już pewien typ myślenia, który będzie rozwijać jako dorosły badacz. Wybór Teofana jako pierwszego myśliciela, którego dorobek bada, nie jest przypadkowy. Teofan był prawosławnym metropolitą z czasów Piotra I, zwolennikiem reform w Rosji na wzór europejski. Człowiekiem, który poprzez syntezę poglądów reformatorów Zachodu próbował, pod auspicjami Piotra Wielkiego, dokonać gruntownej reformy Imperium.

Gurvitchowi nie dane było jednak zostać reformatorem. Z Rosji, jako zwolennik frakcji mienszewików, musi uciekać w 1919 roku. Po kilkuletnim pobycie w Pradze przyjeżdża do Niemiec, gdzie słucha wykładów niemieckich neokantystów i teoretyków prawa. Znaczący wpływ musiała na nim wówczas wywrzeć koncepcja konserwatysty Ottona von Gierkego, który proponuje przełamanie klasycznego podziału na prawo cywilne i karne – i wprowadzenie pojęcia prawa społecznego [Soziales Recht]. To ostatnie, w przeciwieństwie do poprzednich ujęć prawa, które są „indywidualistyczne”, ma wychodzić z konstytucyjnego założenia sprawiedliwości społecznej oraz idei kolektywizmu.

Dlaczego wyodrębnienie nowej dziedziny prawa było przełomowe? Już od czasów starożytnego Rzymu dokonywano rozróżnienia na prawo cywilne (czyli dotyczące, w dużym uproszczeniu, tego, co prywatne) i publiczne – obejmujące problematykę konstytucji czy całego aparatu karnego. Przez wyszczególnienie prawa społecznego teoretycy porządku prawnego chcieli podkreślić, że prawa dotyczące kwestii takich jak praca czy ubezpieczenia społeczne są równie istotne co te, które regulują kwestie zabójstwa czy utworzenia firmy.

Prawdopodobnie przez wychowanie w znanej z licznych fikcji prawnych i urzędniczej samowoli carskiej Rosji u Gurvitcha pogląd ten staje się bardzo radykalny. Nie będzie przesadą nazwanie go, jeśli chodzi o te kwestie, maniakiem. Jak pisał niedawno zmarły prof. Andrzej Kojder: „Gurvitch wykazywał nieposkromioną predylekcję do skomplikowanych klasyfikacji i rozbudowanych typologii. Wyróżnił na przykład 10 typów historycznych społeczeństw globalnych, 27 różnych form uspołecznienia i 162 rodzaje prawa”. Przez rozszerzenie definicji prawa Gurvitch proponował szerszą refleksję nad jego społecznym oddziaływaniem.

Do Francji przyjechał w 1925 roku. W roku 1935 objął po Maurisie Halbwachsie katedrę w Strasburgu. Naturalizował się niedługo przed wojną w 1938 roku. Kiedy dwa lata później jako Żyd zostaje odwołany z funkcji przez reżim Vichy, ucieka do Nowego Jorku. Tam, współpracując z Komitetem Wolnej Francji, tworzy Koło Socjologii Wiedzy [Groupe de Sociologie de la Connaissance], które skupia młodych badaczy, takich jak pisarz i socjolog Jean Duvignaud czy socjolog i antropolog Jean Cazeneuve. Do Francji wraca zaraz po wojnie. Początkowo wykłada w Strasburgu, kilka lat później otrzymuje własną katedrę na paryskiej Sorbonie.

Największym projektem Gurvitcha, tak w sensie naukowym, jak i politycznym, była „La Declaration de Droits Sociaux” (Deklaracja Praw Społecznych) – tekst, opublikowany w 1946 roku, który w zamyśle autora miał stać się inspiracją dla właśnie tworzonej Konstytucji IV Republiki. Gurvitch proponuje w nim większy nacisk na prawo społeczne, ochronę praw pracowniczych i, oczywiście, podkreśla istotność pluralizmu zarówno w sensie społecznym, jak i prawnym. Deklaracja przeszła bez echa; jest też bardzo mało prawdopodobne, by jakkolwiek wpłynęła na kształtowanie się francuskiej konstytucji.

Między chadecją, komunizmem i liberalizmem

Mimo manii charakteryzowania nowych typów prawa i instytucji, Gurvitch pozostawał jednym z najwybitniejszych i najczęściej cytowanych francuskich socjologów prawa. Wybitny historyk tego okresu Ferdinand Braudel nazywa go jedną z najbardziej światłych osób, jakie kiedykolwiek poznał. Gurvitch pisuje do „L’Esprit”, wykłada na Sorbonie, przyjaźni się z Chagallem. Pisze również prace z zakresu historii idei – wraca do refleksji nad anarchistą Proudhonem, który, jak wspomni w swoim życiorysie, kiedyś odciągnął go od młodzieńczej fascynacji Leninem.

Dużą rolę u Gurvitcha odgrywa marksizm. Socjolog prawa zawdzięcza mu metodę dialektyczną, wrażliwość społeczną i potrzebę „wytworzenia typologii społecznej i badań nad strukturami społecznymi”. Należałoby do tego dodać jeszcze myślenie utopijne, nazywane w historii idei „paradygmatem Gemeinschaft” – marzeniem o przekształceniu społeczeństwa nowoczesnego w społeczeństwo wspólnotowe.

Gurvitch był więc człowiekiem pełnym sprzeczności: zawodowym prawnikiem, który odrzuca prawo stanowione; zaczytanym w filozofii niemieckiej idealistą, który sam nazywa się „hiper-empirystą”; wreszcie – francuskim filozofem, który, uważając się za rosyjskiego Żyda, żywi sentyment do lewicowego internacjonalizmu.

Stąd, prawdopodobnie, brał się dystans innych myślicieli wobec Gurvitcha, a po jego śmierci – całkowite zapomnienie jego postaci. Ideologicznie rzuca się on między różnymi nurtami. W odróżnieniu od większości emigracji rosyjskiej po 1917 roku nie jest radykalnym antykomunistą (tak jak chociażby jego kolega z petersburskich wykładów Petrażyckiego – Pitirim Sorokin). Przeciwnie, próbuje bronić marksizmu, jednak pokazuje jednocześnie, że jego postulaty da się również wprowadzić w ramach demokracji liberalnej. Trzeba tylko porzucić myślenie pakietami, co Gurvitch jasno wyrazi na łamach „L’Esprit” w odpowiedzi komunizującemu przed wojną Ramonowi Fernandezowi (nota bene późniejszemu zwolennikowi faszyzmu): „u pana Fernandeza najbardziej frapuje mnie jego skłonność do ciągłego utożsamiania różnych idei. W swoich tekstach i wypowiedziach utożsamia on rewolucję, marksizm i komunizm. Podobnie jak utożsamia ze sobą liberalizm ekonomiczny i liberalizm polityczny”. Gurvitch w zamian proponuje wyjście poza „utożsamianie” i banalizowanie różnych idei – i na podstawie marksowskiej tworzenie „liberalnego antyindywidualizmu”. Tym samym sprzeciwia się wizji marksistowskiego centralizmu jako jedynej drogi interpretacyjnej dla tekstów Marksa. To przekonanie ma również wymiar praktyczny. W tym samym tekście Gurvitch wyrzuca lewicy niedostrzeganie Hołodomoru i akceptację dla „narodowego faszyzmu w ZSRR”.

Gurvitch, już jako starszy wykładowca Sorbony, powraca też w pewnym sensie do swojej młodzieńczej fascynacji Teofanem Prokopowiczem – prawosławnym duchownym, który wierzył w oświeceniowe reformy w pogrążonej w feudalizmie Rosji. Optymizm i romantyczna wiara Gurvitcha w sprawczość jednostki prowadzą go do działalności społecznej, a ta – do tragedii. Jego mieszkanie zostaje wysadzone przez radykalną prawicę niedługo po tym, jak oficjalnie poparł niepodległościowe dążenia Algierczyków. Gurvitch zmarł niedługo potem.

Co zostało po Gurvitchu

Georges Gurvitch jest obecnie autorem znanym i czytanym głównie przez socjologów i niektórych prawników. W pracach naukowych często odwołuje się do niego jako do przedstawiciela albo francuskich socjologów tworzących pod wpływem Durkheima, albo rosyjskich (czy w ogóle „wschodnich”) demokratyzujących prawników spod znaku Petrażyckiego. Uformowany przez kilka różnych kultur prawnych, zaproponował spojrzenie na prawo jako coś więcej niż zbiór norm ustalonych przez państwo lub bliżej niezdefiniowaną „naturę”.

Gurvitch wpisuje się też w szeroki nurt tego, co w podręcznikach prawa nazywa się często „trzecią drogą”, a co jest po prostu sprzeciwem wobec prawniczego formalizmu. Jednocześnie proponuje on nowe podejście do badania ładu społecznego. Jak to wygląda w działaniu? Gdyby Gurvitch miał się ustosunkować do sytuacji na naszym polskim podwórku, a więc do głębokiego kryzysu praworządności, powiedziałby zapewne, że nie chodzi tutaj o sprowadzenie całej sprawy do sporów prawnych i powtarzanie, że „Polska Temida jest rozdarta na dwoje” (por. tytuł artykułu w „Dzienniku Gazecie Prawnej”). Gurvitch patrzy na prawo tak, jak Fukuyama patrzy na ład społeczny. Proponowany przez niego sposób wyjścia z systemowych impasów przypomina bardziej scenariusz powstającego właśnie polskiego filmu o kiczowato brzmiącym tytule „Kryptonim Polska”. Opowiada on o miłości działaczki feministycznej i narodowca, a więc sytuacji, w której muszą się dogadać ze sobą dwie odmienne, skonfliktowane grupy społeczne – i same, oddolnie i spontanicznie, ustalić, jakimi „prawami” się rządzą.

Dziś, w epoce głębokiego kryzysu nowoczesności, która niewydolny system prawny ancien regime’u zastąpiła niegdyś racjonalnym prawodawstwem, prawo tworzy się raczej w codziennym działaniu – na poziomie małych grup. Nie ma już wielkich projektów; era kodyfikacji dawno minęła. Jeśli wierzyć wszelkim koncepcjom interregnum, głoszącym, że znajdujemy się w fazie przechodzenia z projektu nowoczesności w jakiś inny, jeszcze nieznany projekt – szukanie nowej drogi pozwalającej wyłonić nowy porządek społeczny wydaje się czymś bardzo istotnym. W tym kontekście Gurvitch, ze swoją romantyczną obsesją na punkcie pluralizmów, wydaje się inspirującym przewodnikiem.