Szanowni Państwo!
Od tygodni trwa kryzys humanitarny na granicy Polski z Białorusią. Grupa 32 osób koczuje niedaleko Usnarza Górnego. Z jednej strony są oni zablokowani przez polską straż graniczną, z drugiej przez białoruskie służby. Migranci i potencjalni uchodźcy zostali tam przywiezieni z Bliskiego Wschodu (głównie z Iraku, Somalii i Kurdystanu) za pomocą zorganizowanego przez białoruskie państwo procederu. Wygląda on tak: uiszczają opłatę w specjalnym biurze podróży, lecą do Mińska z kraju macierzystego, następnie otrzymują wizę turystyczną i są dowożeni przez służby w pobliże zielonej granicy z Unią Europejską. Podobne problemy mają obecnie Estonia i Łotwa, a z kryzysem na znacznie większa skalę od początku lata zmagała się Litwa. O tym, jak doszło do zorganizowanego przemytu ludzi z Bliskiego Wschodu na granice Unii Europejskiej, rozmawialiśmy w wideopodkaście „Kultury Liberalnej” z Bartoszem Tesławskim, redaktorem naczelnym portalu NaWschodzie.eu. Mogą Państwo wysłuchać lub obejrzeć tę rozmowę na swojej ulubionej platformie.
Sytuacja pozornie wydaje się prosta z moralnego punktu widzenia.
Osoby przebywające w pobliżu polskiej granicy są odwodnione, głodne, przeziębione. Jedna z nich jest w stanie ciężkim. Ulewy i coraz zimniejsze noce przyczyniają się do coraz trudniejszej sytuacji. Jednak wpuszczenie tych osób na terytorium Polski grozi eskalacją konfliktu, a Aleksandr Łukaszenka jutro może tam sprowadzić 400 uchodźców, a za tydzień 4000 (tak było na Litwie).
Ponadto, plan obliczony na wywarcie presji i destabilizację sytuacji w krajach UE jak na razie udaje się znakomicie. Polska klasa polityczna pogrążyła się w konflikcie, gdzie po jednej stronie stoi rząd, który chętnie wchodzi w buty „silnej władzy” i pamięta, że to właśnie ksenofobiczna i antyuchodźcza retoryka w dużej mierze przyczyniła się do wygranej PiS-u w 2015 roku. Po drugiej jest opozycja, której część domaga się natychmiastowej pomocy przebywającym na granicy osobom i rozpatrzenia ich wniosków o azyl zgodnie z prawem międzynarodowym. Dodatkowo kontrowersje wzbudza zachowanie polskich pograniczników, którzy są oskarżani przez media i aktywistów o brutalne i wulgarne zachowania, a także o łamanie prawa w postaci wypychania potencjalnych uchodźców z terenu Polski na Białoruś. Temperatura sporu rosła błyskawicznie, a politycy i dziennikarze obu stron z coraz mniejszym opamiętaniem korzystają z porównań do nazistów, agentów Rosji i Łukaszenki czy „pożytecznych idiotów”.
Głównym wyzwaniem jest pomoc cierpiącym, niewinnym ludziom, którzy zostali wykorzystani przez białoruski reżim i jednoczesna ochrona granic zarówno Polski, jak i całej Unii Europejskiej. Co więcej, chociaż uwaga mediów i polityków jest skupiona niemal wyłącznie na sytuacji w pobliżu Usnarza Górnego, bo stan osób z Bliskiego Wschodu się pogarsza, to tylko w sierpniu doszło do 3200 nielegalnych prób przekroczenia granicy i zatrzymano około 950 osób.
„Czy przepuszczenie migrantów – a więc zezwolenie Łukaszence na kontynuację nielegalnego procederu i czerpanie z tego dyplomatycznych oraz finansowych korzyści – nie pozwoli autokracie na dalsze represjonowanie Białorusinów i budowę za naszą wschodnią granicą jeszcze bardziej policyjnego państwa? Jeśli tak postawimy pytanie, to czy przyjęcie migrantów wciąż będzie wydawało się w pełni moralne, skoro pomaga trwać reżimowi?”, pytają w swoim tekście Jakub Bodziony i Filip Rudnik z naszej redakcji, wskazując jednocześnie na brak odpowiedzialności za słowa wśród polskich polityków i wielu dziennikarzy.
W podobnym tonie pisała wcześniej Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin z „Kultury Liberalnej”: „Opozycja działa szlachetnie, ale nie jest to działanie skuteczne ani pożyteczne. Eskalacja emocji służy PiS-owi, Łukaszence i popularności polityków – ale na pewno nie ludziom koczującym na granicy”.
W numerze pytamy również o prawne aspekty tej sytuacji, które wyjaśnia Katarzyna Słubik, prawniczka, prezeska Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, które zajmuje się prawami migrantów oraz uchodźców.
„Nikt nie powie, że Łukaszenka robi dobrze, natomiast pytanie polega na tym, czy chcemy zniżyć się do podobnego sposobu działania. Białoruś robi rzecz haniebną – czy my również chcemy zachować się haniebnie?”, pyta prawniczka.
W rozmowie z Tomaszem Sawczukiem Słubik szczegółowo opisuje kwestie związane z polskim i europejskim prawem migracyjnym, a także tłumaczy, jak wygląda proces ubiegania się o status uchodźcy.
Szeroką perspektywę na kwestie migracyjne ukazuje rozmowa z Peterem Gatrellem, brytyjskim historykiem migracji i autorem książki na ten temat. Aleksandra Sawa pyta Gatrella o to, czego uczą nas poprzednie kryzysy migracyjne i jak w historii zmieniało się postrzeganie uchodźców.
„Często ludzie myślą o uchodźcach tylko jako o „biednych, zdesperowanych ludziach”. Nie można umniejszać krzywdy, jakiej doświadczyli, ale warto pamiętać, że ta krzywda ich nie definiuje. To ludzie, którzy mają pewne umiejętności, niektórzy mają również formalne kwalifikacje. Każdy z nich ma swoją historię i swoje życiowe doświadczenie. Redukowanie ich do uproszczonego obrazu „uchodźcy” jest niebezpieczne. Prowadzi do założenia, że taka osoba jest albo na tyle zdesperowana, że może mi w jakiś sposób zagrażać, albo że będzie obciążeniem dla reszty społeczeństwa.
Czas ucieka, a stan osób znajdujących się przy polskiej granicy z każdym dniem się pogarsza. Potrzebne są jak najszybsze działania, które realnie pomogą uwięzionym tam osobom, a jednocześnie nie pozwolą Łukaszence na kontynuację zbrodniczego procederu.
„Polska powinna dążyć do jak najszybszego wywarcia presji przez Unię Europejską na Białoruś. Tylko w ten sposób możliwe będzie szybkie rozwiązanie kryzysu i pomoc koczującym na granicy osobom. Tymczasem niemal cała polska klasa polityczna działa w tej sprawie według partyjniackiej i antypaństwowej logiki”, piszą Bodziony i Rudnik.
Jedno jest pewne, po latach tak zwanej wojny polsko-polskiej stanęliśmy wobec realnego problemu, który daleko wykracza poza nasze granice.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja