Można było spodziewać się czegoś innego. Szymon Hołownia dał się poznać jako polityczny innowator, który rozumie netflixową naturę współczesnej polityki. Jednak pierwszy kongres partii Polska 2050 zaczął się bardzo tradycyjnie – na scenie kolejne osoby, emocje niewielkie, mowy bez tempa, pogadanki jak przy domowym stole. Wydawało się, że będzie to impreza skierowana raczej do członków ruchu Hołowni. Wypowiadali się przedstawiciele jego stowarzyszenia, pozyskani parlamentarzyści, a także eksperci programowi – którzy zgodnie z obowiązującą na scenie retoryką mieli łącznie stanowić „serce, głowę i ręce” czegoś, co konferansjer określał mianem „potężnego ruchu społeczno-politycznego”. A zatem było raczej nudno.

Zielony demokrata

Potem na scenę wszedł Hołownia. Jego wystąpienie było wyraźnie odmienne od wcześniejszych – bardziej uporządkowane, emocjonalne, jasne i demagogiczne. Przemówienie miało przede wszystkim walor motywacyjny, z pewną liczbą mniej lub bardziej udanych bon motów, jak wtedy, gdy polityk powiedział, że „naprzeciwko jądra ciemności stworzyliśmy jądro jasności”. Do tego zdecydowanie krytykował PiS, zgłaszał również konkretne postulaty programowe, czym chciał odróżnić się od PO.

Hołownia – który, formalnie rzecz biorąc, nie jest liderem własnej partii – zapowiadał, że jego ruch będzie uzdrawiać Polskę zielonymi reformami, ale podkreślał, że muszą być one korzystne dla wszystkich: „i dzieci górnika, i dzieci leśnika”. Pojawiły się obietnice poszerzenia parków narodowych i utworzenia nowych, a także walki o czyste powietrze i czystą przestrzeń publiczną. W kategorii politycznego stand-upu można wymienić postulat, żeby państwo wypłacało obywatelowi 200 złotych za każdy dzień opóźnienia w rozpatrzeniu jego sprawy urzędowej. Hołownia opowiedział się również za likwidacją Trybunału Konstytucyjnego i wprowadzeniem w to miejsce kontroli konstytucyjnej w sądach powszechnych.

Być może najbardziej udane było zwięzłe podsumowanie filozofii politycznej ruchu. Hołownia powiedział, że jeśli będą pytać przedstawicieli Polski 2050, kim są, to powinni odpowiadać: „Jesteśmy zielonymi demokratami”. Jest to slogan wystarczająco ogólny, żeby nie powodować napięć ideowych i wystarczająco konkretny, żeby dać poczucie wspólnego celu. W czasie wydarzenia z głośników płynął przekaz, że Polska 2050 to „pojednana różnorodność – Polska zielona, solidarna i demokratyczna”.

I jeszcze jedna rzecz. Przed kongresem Hołownia zapowiadał, że pojawi się na nim gość, który odmieni oblicze polskiej polityki. Okazało się, że była nim Jaśmina – aplikacja polityczna. Jej przeznaczenie nie jest jeszcze w pełni jasne, z pewnością ma ona integrować zwolenników ruchu Hołowni. Polityk wyjaśniał, że za jej pośrednictwem będzie można również głosować nad postulatami programowymi przyjmowanymi przez Polskę 2050 – a zatem byłoby to rozwiązanie podobne do sposobu działania włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazd, co nadawałoby partii Hołowni nutkę antysystemowości.

Trudne wybory

Co dalej? W ostatnim czasie Platforma Obywatelska przedstawia się jako partia centroprawicowa – tak mówił o niej otwarcie Rafał Trzaskowski w trakcie Campusu Polska w Olsztynie. Nie jest to bez znaczenia. Wyborcy nie mają w tej sprawie jasnego zdania. Jak wynikało z niedawnego badania internetowego przeprowadzonego dla „Rzeczpospolitej”, opinie ludzi na temat identyfikacji ideowej PO idą we wszystkich kierunkach. Na pytanie, „jaki charakter ma Platforma Obywatelska?”, odpowiedzi wyglądały następująco: prawicowy – 8,3 procent; centroprawicowy – 7,4 procent; centrowy – 17,7 procent; centrolewicowy – 11,7 procent; lewicowy – 14,5 procent; nie mam zdania – 40,4 procent.

Teraz Platforma konsekwentnie przedstawia Lewicę jako formację, która tak naprawdę nie jest opozycją. Jako że elektorat Lewicy jest najbardziej antypisowski, chodzi zapewne o to, żeby utrwalić w pamięci jej wyborców, by w dniu głosowania zastanowili się dwa razy, na kogo oddadzą głos. W tych warunkach można przerzucić siły, żeby rozprawić się z centroprawicową konkurencją. Hołownia próbował w przeszłości przekonywać, że Platforma przesunęła się na lewo od centrum. Tymczasem próba przedstawienia PO jako centroprawicy – z Trzaskowskim ostrożnie wysuniętym na przyczółki nowoczesnego liberalizmu – jest próbą odebrania tlenu równocześnie Hołowni oraz Lewicy.

Pewien problem polega na tym, że to Hołownia oraz PSL mają potencjał odbierania wyborców PiS-owi. Co więcej, w przypadku Hołowni jest w miarę jasne, że nie wejdzie w koalicję z PiS-em – chociaż jest mniej jasne, czy nieznani nam dzisiaj przyszli posłowie Polski 2050 również nie będą mieli takiej chęci. Z kolei można wyobrazić sobie współpracę PSL-u z PiS-em. Z punktu widzenia interesów opozycji jako całości całkowita neutralizacja partii Hołowni nie musi być zatem rozwiązaniem optymalnym. Jednocześnie, z punktu widzenia ordynacji wyborczej, dla PO oraz PL2050 korzystne byłoby pójście do wyborów ze wspólnej listy. Tyle że to może zniechęcić do partii Hołowni wyborców bliższych PiS-owi. Szykują się trudne decyzje.

Tak czy inaczej, kongres Polski 2050 pokazuje, że Szymon Hołownia potrafił dotąd bardzo dobrze sprawiać wrażenie, że jego ruch jest większy i poważniejszy, niż jest w rzeczywistości – przynajmniej na razie. Pokazuje również, że mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem politycznym, które warto obserwować, żeby lepiej rozumieć, na czym polegają przemiany polityczne dokonujące się w Polsce. Mnie kongres pozostawia z następującym pytaniem: czy Polska 2050 będzie w polskich warunkach lepszą partią zielonych niż Partia Zielonych?

 

* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: facebookowy profil Szymona Hołowni.