Szanowni Państwo!

Trwa największy w ostatnich latach protest medyków. Nieco ponad tydzień temu przez Warszawę przeszła demonstracja pracowników systemu ochrony zdrowia, w której wzięło udział około 30 tysięcy osób. Pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów powstało tak zwane białe miasteczko 2.0 – nawiązujące nazwą do protestów pielęgniarek z 2007 roku. W 2017 roku oraz w 2019 roku opisywaliśmy w „Kulturze Liberalnej” protesty lekarzy rezydentów. Tym razem protestują wszystkie grupy zatrudnione w opiece zdrowotnej.

Powodów do niezadowolenia nie brakuje. Jest wiele sygnałów, że system ochrony zdrowia znajduje się w kryzysie. Zaledwie dwa tygodnie temu szerokim echem odbiła się wiadomość, że z powodu braku wolnych karetek w Warszawie w środku miasta lądował helikopter pogotowia ratunkowego. Według dostępnych danych Polska jest na ostatnim lub przedostatnim miejscu w UE pod względem liczby lekarzy i niewiele lepiej w przypadku liczby pielęgniarek. W dodatku coraz więcej spośród praktykujących lekarzy oraz pielęgniarek jest w wieku emerytalnym albo wkrótce go osiągnie. Na ochronę zdrowia Polska wydaje około 4,5 procent PKB, podczas gdy w UE jest to średnio nieco ponad 7 procent.

Jednak z wypowiedzi protestujących wynika, że czarę goryczy przelała pandemia. Zacznijmy od najpoważniejszej wiadomości. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, w Polsce od początku pandemii doszło do 140 tysięcy nadmiarowych zgonów – jesteśmy w tej kategorii na drugim miejscu w UE w przeliczeniu na milion mieszkańców. Pracownicy ochrony zdrowia opowiadają o tym, że chociaż zwyczajowo pracują ponad standardowe godziny pracy, w okresie pandemii tydzień pracy trwał jeszcze dłużej.

A zatem nic dziwnego, że protestujący medycy domagają się przede wszystkim poprawy warunków wykonywania zawodu – wyższych stawek godzinowych oraz unormowania czasu pracy. To ostatnie dotyczy w szczególności ratowników medycznych, którzy domagają się możliwości zatrudnienia na umowie o pracę, w miejsce kontraktów cywilnoprawnych. Protestujący przekonują, że poprawa warunków pracy doprowadzi do sytuacji, w której część medyków wróci z prywatnej ochrony zdrowia do publicznego systemu, a do tego będzie zachętą dla młodych ludzi, żeby kształcili się do wykonywania zawodów medycznych – to zaś pomoże w radzeniu sobie z permanentnym kryzysem kadrowym w ochronie zdrowia.

W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o proteście medyków i zastanawiamy się nad tym, czy ich postulaty mają szansę zostać wprowadzone w życie.

Wojciech Szaraniec oraz Gilbert Kolbe, przedstawiciele Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Ochrony Zdrowia, opowiadają w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem o postulatach protestujących, a także nieudanych rozmowach z rządem. Jak mówi Szaraniec, „mamy w tym momencie bardzo duży kryzys kadr – pacjenci umierają w kolejkach na SOR-y, w kolejkach na badania diagnostyczne. Tak nie może być. Kryzys publicznego sektora ochrony zdrowia dotyka najbiedniejszych pacjentów, którzy nie mają pieniędzy, aby wykupić sobie ubezpieczenie w prywatnych firmach, gdzie terminy są zdecydowanie krótsze”.

Aleksandra Kurowska, redaktorka naczelna portalu Cowzdrowiu.pl, w rozmowie z Aleksandrą Sawą podkreśla, że w obecnych protestach medyków nie chodzi tylko o pieniądze. Zwraca uwagę, że problemy kadrowe są na tyle duże, że podwyżki nie rozwiążą problemu – cały system ochrony zdrowia opiera się pracy w nadgodzinach. Jeśli jej zabraknie, to zaczną się problemy. Dlatego też jednym ze scenariuszy eskalacji protestu jest odmowa przyjmowania nadgodzin. 

Sytuacja w ochronie zdrowia nie pogorszyła z dnia na dzień. Jest w pewnym sensie zadziwiające, że wszystkie dane statystyczne i problemy systemowe są dobrze znane, a jednak rząd nie podjął odpowiednich działań, aby w wystarczającej mierze odpowiedzieć na wyzwanie. Pewną wskazówką jest w tym kontekście fakt, że protesty medyków nie zyskały jak na razie szerokiego oddźwięku w społeczeństwie – z powodu niedomagania systemu ochrony zdrowia cierpią wszyscy chorzy, ale na programie jego naprawy trudno wygrać wybory. Również medycy nie mają wielkiej wprawy w skutecznym komunikowaniu własnych postulatów w sferze mediów oraz polityki. A jednak coś musi się zmienić, ponieważ pewnego dnia każdemu z nas może zdarzyć się, że karetka po prostu nie przyjedzie. Utrzymujące się i pogłębiające problemy systemu ochrony zdrowia będą powodować w praktyce skracanie życia Polaków.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”