Białoruski badacz Puszkina, Aleksander Feduta, siedzi razem z działaczem Białoruskiego Frontu Ludowego, Jurasem Ziankowiczem, przy bogato zastawionym stole w moskiewskiej restauracji. Rozmawiają o tym, co z doświadczenia XX wieku wiadomo na temat przejmowania władzy w państwie nowoczesnym: trzeba by było przejąć telewizję, odciąć stolicę od reszty kraju oraz przeciągnąć na swoją stronę choć część generałów. Ta rozmowa, która mogłaby odbyć się przy każdym z tysięcy białoruskich kuchennych stołów, nabrała szczególnego znaczenia, ponieważ została nagrana przez FSB – rosyjskie służby specjalne.
Ich białoruski odpowiednik, wciąż nazywany KGB, wykorzystał nagranie do uzasadnienia aresztowania Feduty i Ziankowicza w Moskwie. Przekaz propagandowy był jasny: Republice Białorusi miał grozić zamach stanu, sterowany z zagranicy. Koronnym dowodem miało być drugie, amerykańskie obywatelstwo Ziankowicza. Aleksander Łukaszenka wykorzystuje każdą okazję, by usprawiedliwić brutalne metody wobec najmniejszych nawet ruchów opozycyjnych na Białorusi. Ideologiczna solidarność FSB i KGB została zresztą potwierdzona podczas ostatniej wizyty Łukaszenki w Moskwie, co Władimir Putin podkreślił w swoim przemówieniu przed Zgromadzeniem Federalnym.
Starzy znajomi, nowi wrogowie
Aleksandra Fedutę w Moskwie z samozwańczego prezydentem Aleksandrem Łukaszenką w Mińsku łączy bowiem wspólna droga, która wiedzie przez okres poprzedzający pierwsze i jedyne wolne wybory prezydenckie na Białorusi w 1994 roku. Feduta prowadził wówczas kampanię wyborczą Łukaszenki, który pozycjonował się wtedy jako reformator. Po wyborach został jego pierwszym rzecznikiem prasowym.
Literaturoznawca, który jest cenionym w Rosji specjalistą w dziedzinie historii recepcji dzieł Puszkina, już wtedy miał ambicje, by przyczynić się do politycznego kształtowania przyszłości Białorusi. Nawet po rozstaniu z Łukaszenką, zawsze pozostawał politycznie zaangażowanym intelektualistą. Jego błyskotliwa biografia Łukaszenki, wydana w Moskwie w 2005 roku, zawierała wiele szczegółów z wewnętrznego kręgu władzy i była rozliczeniem z autorytarnymi zapędami białoruskiego przywódcy, które widać było już w 1995 roku.
W 2010 roku literaturoznawca doradzał poecie Uładzimirowi Nieklajewowi w sprawie jego kandydatury w wyborach prezydenckich na Białorusi. Kampania „Mów prawdę”, której był współautorem, była celna, wnikająca w sedno codziennych problemów na Białorusi i sprytnie zaprojektowana pod względem taktycznym. Jednak wynik wyborów oraz ich konsekwencje były druzgocące. Nieklajew został skazany na dwa lata więzienia. Wielu jego współpracowników, w tym wielu bardzo młodych, musiało opuścić Białoruś lub całkowicie wycofać się z polityki.
Sam Feduta po miesiącach spędzonych w areszcie śledczym KGB został skazany na dwa lata w zawieszeniu, a później znów mocniej zwrócił się ku publicystyce. Wraz z żoną prowadził wydawnictwo Limarius, które publikowało klasykę oraz biografie w języku rosyjskim i białoruskim. W 2020 roku był wśród tych, którzy śledzili protesty po kolejny sfałszowanych wyborach prezydenckich. Nadal docierał ze swoimi analizami w sieciach społecznościowych do wielu osób, życzliwie wspierał nową opozycję, ale nie działał aktywnie w sztabie wyborczym Swietłany Cichanowskiej.
Putin solidarnie z Łukaszenką
Wiele wskazuje na to, że Aleksander Feduta po latach odosobnienia chciał ponownie zaangażować się w działalność polityczną, ponieważ nie mógł znieść poziomu przemocy ze strony reżimu Łukaszenki, który systematycznie wzrastał od jesieni 2020 roku. W podróż do Rosji wyruszył z Polski, gdzie od kilku lat przebywał na emigracji. Jego zatrzymanie pokazuje, że rosyjsko-białoruskie państwo unijne nie istnieje tylko na papierze.
Kiedy w grę wchodzi zabezpieczenie aparatu państwowego przejętego przez ich przestępcze ugrupowania, Putin i Łukaszenka z łatwością przezwyciężają wzajemną osobistą niechęć. Członkowie moskiewskiego PEN Clubu podkreślili szczególną odpowiedzialność Rosji za los aresztowanego w Moskwie mężczyzny. We wspólnym oświadczeniu poparli Fedutę i wezwali do jego uwolnienia.
Białorusini zinterpretowali aresztowanie Feduty jako publiczną wendetę Łukaszenki przeciwko swojemu nielojalnemu sekretarzowi prasowemu. Cierpiącemu na cukrzycę literaturoznawcy grozi wieloletni wyrok więzienia za rzekome zorganizowanie zamachu na prezydenta oraz rzekome zorganizowanie puczu przeciwko władzy państwowej. A Moskwa przez zwolenników białoruskiej opozycji uważana jest obecnie za miejsce niebezpieczne.
* Tekst pierwotnie ukazał się na łamach „Neue Zürcher Zeitung”.
** Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Arkadiusz Hapka.