Szanowni Państwo!

Trudno było przewidzieć, że Harry Potter może budzić skojarzenia z debatami na temat tożsamości płciowej. Ale okazuje się, że może. Wszystko w wyniku wypowiedzi J.K. Rowling, autorki cyklu, która na Twitterze skrytykowała wyrażenie „osoby menstruujące”. Krytycy odebrali wpis jako wrogi wobec osób transpłciowych. Rowling wyjaśniła w odpowiedzi, że „kocha osoby transpłciowe”, ale nie zgadza się na zmianę tradycyjnego, biologicznego pojęcia kobiecości, ponieważ oznaczałoby to „wymazanie doświadczenia życiowego kobiet na całym świecie”. Ale to jeszcze bardziej podburzyło krytyków.

W konsekwencji w licznych relacjach medialnych ujmowano sprawę jako spór między zwolennikami praw osób transpłciowych, a grupą określaną mianem TERF [ang. trans-exclusionary radical feminism], czyli osób przeciwstawiających się prawom osób transpłciowych z pozycji radykalnego feminizmu, do której zaliczono Rowling. Niezależnie od tego, czy jest to opis poprawny, nie wydaje się dziwne, że temat budzi duże emocje, ponieważ dotyczy kwestii bardzo osobistych, które w doświadczeniu zarówno kobiet, jak i osób transpłciowych, często wiążą się z poczuciem podstawowego bezpieczeństwa.

Z punktu widzenia kultury liberalnej pytanie o tożsamość seksualną albo płciową, w tym o jej nowe publiczne przejawy, jest pytaniem ważnym i ciekawym, ponieważ jest przede wszystkim pytaniem o podmiotowość osoby, o dostępne sposoby korzystania z wolności. Takie podejście pozwala spojrzeć na sprawę w praktycznych kontekstach i zastanowić się nad tym, w jaki sposób zmienia się i rozwija nasze rozumienie wolności człowieka.

Można zatem zwrócić uwagę, że jeśli młodzi ludzie coraz chętniej poszukują dzisiaj rozumienia własnej tożsamości poza tradycyjnymi pojęciami kobiety oraz mężczyzny, to temat zyskuje na znaczeniu w sferze edukacji, a także w relacjach rodzinnych. Nowe sposoby ekspresji wpływają na relacje rówieśnicze, relacje z nauczycielami albo rodzicami. Wynikają z tego praktyczne pytania o to, jak budować stosunki społeczne, w których traktujemy się z godnością i szacunkiem w nowych warunkach.

Można również zastanowić się nad źródłami dążenia do określenia własnej tożsamości seksualnej lub płciowej. W niektórych przypadkach powody będą całkiem tradycyjne – chodzi o uzgodnienie kształtu i budowy własnego ciała oraz osobistego doświadczenia płci. Jednak obecnie dyskusja dotyczy częściej nie tyle wyglądu albo budowy ciała, lecz tożsamości osoby. W tym kontekście paleta możliwości wydaje się większa. Może chodzić o poczucie siebie, młodzi mogą korzystać z pełniejszych niż w przeszłości warunków wolności, które pozwalają na bardziej swobodną ekspresję własnej tożsamości i seksualności.

W pewnej mierze może również chodzić o młodzieńczy bunt przeciwko zastanym normom – o definiowanie siebie w opozycji do istniejących oczekiwań. Wówczas ciekawe wydaje się pytanie, dlaczego bunt przybiera akurat tego rodzaju postać – związaną z autodefinicją osoby, a nie nakierowaną na walkę o innego rodzaju zmianę stosunków społecznych.

Wreszcie, jest pytanie o właściwe konsekwencje prawne oraz polityczne, w razie rosnącej potrzeby samookreślenia własnej seksualności lub płci. Jest jasne, że mniejszościom należy się odpowiednia ochrona – na którą nie mogą obecnie liczyć w Polsce w dostatecznym stopniu. Jest również jasne, że idea swobodnego określenia własnej płci z pewnością nie jest współcześnie niekontrowersyjna. Jednocześnie, mówimy o sprawach bardzo osobistych, które nieraz wymagają sporej dozy wrażliwości na potrzeby innych. W jaki sposób należy zatem odpowiedzieć na nową sytuację?

W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o aktualnej dyskusji na temat znaczenia transpłciowości oraz praw osób transpłciowych.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin oraz Joanna Sokolińska piszą o tym, dlaczego coraz więcej nastolatków chce być queer – uciec z szufladki z napisem „chłopak” lub „dziewczyna”. Jak piszą autorki, otrzymują informacje z różnych klas szkolnych, w których osoby uczące się coraz częściej określają się jako nieheteronormatywne – w niektórych jest to większość osób. Zastanawiają się one nad przyczynami tego rodzaju zmian i wysuwają przypuszczenie, że jest to „proces, który wygląda na rewolucję na miarę rewolty z lat sześćdziesiątych”. Jednak autorki piszą przede wszystkim o rewolucji tożsamościowej – dążeniu młodych do życia w zgodzie z własna tożsamością. 

Kathleen Stock, profesorka filozofii z University of Sussex, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem opowiada o własnej książce „Material Girls: Why Reality Matters for Feminism”. Stock należy do grupy krytyków określania płci na zasadzie własnej deklaracji. Przekonuje ona, że rozmycie kategorii płci, w tym rozróżnienia na biologiczne kobiety i biologicznych mężczyzn, będzie niekorzystnie wpływać na ochronę praw kobiet. Zamiast tego, autorka proponuje poszukanie innych sposobów, aby w dostatecznym stopniu chronić prawa wszystkich zainteresowanych. Jej stanowisko budzi niemałe emocje – w ostatnim czasie grupa aktywistów na rzecz osób transpłciowych domagała się wyrzucenia jej z uniwersytetu. Uczelnia stanęła w jej obronie. 

Polecamy również opublikowany wczoraj tekst Tomasza Sawczuka „Trans – nowe pytanie o wolność”.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Gerd Altmann, źródło: Pixabay.