Jarosław Kaczyński mówił dawno temu w jednym z wywiadów, że największym problemem ideowym w Polsce jest „zjawisko społeczne rzutujące na możliwości politycznego działania: dynamika, która jest polskim przekleństwem od XIX wieku co najmniej – to dynamika «świętego spokoju», antypolityczna, wewnętrznie sprzeczna”. Kaczyński przedstawiał zatem zadanie następująco: „chcemy wywołać dyskusję o Polsce – jaką ona ma być dzisiaj. […] Solidarna czy nie? Taka, która poddaje się ideologii neoliberalnej jako bezalternatywnej […] czy też Polska, która mówi, że są różne kierunki w ekonomii […] i że w związku z tym jest pewien wybór”.
Można powiedzieć, że w pewnej mierze mu się udało. Wprawdzie trudno byłoby przyjąć, że szef PiS-u wywołał „dyskusję o Polsce”, w której przekonał innych do własnych racji. W czasie pierwszej kadencji Zjednoczona Prawica prowadziła kampanię wyborczą pod hasłami umiarkowania, a rządziła w sposób radykalny. Jednak nie ulega wątpliwości, że w latach 2015–2019 ludzie mogli zobaczyć, jak wyglądały rządy PiS-u, a następnie opowiedzieli się za ich kontynuacją.
A zatem dynamika „świętego spokoju” została nie tyle przezwyciężona przez ożywienie polityczne, co przełamana przez wolę polityczną Kaczyńskiego. Na przykład, jeśli kiedyś przyjmowano liberalno-demokratyczne normy za standard, którego naruszenie mogło prowadzić do dymisji, to teraz jego naruszenie na ogół nie powoduje konsekwencji. Tym samym władza PiS-u wpłynęła na przekształcenie reguł polityki, reguł dyskusji o Polsce. Powstała nowa sytuacja polityczna.
Tego rodzaju przekształcenia mają swoje granice. Wśród najważniejszych zmian wprowadzonych przez PiS wymienia się program Rodzina 500 plus, jednak nie jest w pełni jasne, czy i w jaki sposób zmienił on myślenie Polaków na temat spraw gospodarczych. Warto zwrócić uwagę, że kiedy PiS chciało wprowadzić bardziej progresywny system podatkowy w ramach tak zwanego Polskiego Ładu – co byłoby spójne z redystrybucyjną logiką 500 plus – spotkało się to z oporem społecznym, który musiał być na tyle istotny, że rząd wycofał się w dużej mierze z pierwotnych propozycji.
Opozycja jako siła moralna
PiS poradziło sobie z „dynamiką świętego spokoju” przez produkcję konfliktu, spektaklu politycznego, którego warunki współkształtuje – i z pomocą którego może zmierzać w pożądanym kierunku, poszerzając władzę partii. Z kolei, obecnie z dynamiką świętego spokoju musi mierzyć się opozycja. Od sześciu lat PiS osłabia instytucje demokratyczne, ogranicza niezależność sądów, a także wolność mediów, zwiększając własną władzę nad krajem.
A jednak w odpowiedzi nie mamy do czynienia z masowymi wyrazami sprzeciwu. Zdarzają się pojedyncze momenty mobilizacji, gdy na ulice wyjdzie kilkadziesiąt tysięcy osób. Tak było ostatnio przy okazji demonstracji przeciwko zagrożeniu polexitem. Największe protesty, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, nie miały afiliacji partyjnej. W dłuższej perspektywie większość wyborców wybiera spokój.
Po stronie opozycyjnej rozmawia się w ostatnich latach o dwóch wizjach uprawiania polityki. Wizję pierwszą możemy określić mianem opozycji jako siły moralnej. Jest to charakterystyczna metoda uprawiania polityki, której rodowód sięga ruchów dysydenckich okresu PRL-u. W ostatnich latach działał w ten sposób Komitet Obrony Demokracji, model ten był powielany także później. Opiera się on na założeniu, że niemoralność albo nieprawowitość władzy powinna prowadzić do „przebudzenia się” narodu, który organizuje masowe protesty zmuszając władzę do odejścia.
Tego rodzaju sposobowi działania trudno coś zarzucić. W sensie moralnym demonstrujący mają zwykle rację – ludzie chcą wspólnie wyrazić sprzeciw w słusznej sprawie. Jednak nie jest to ściśle rzecz biorąc polityczny sposób działania, lecz raczej reaktywny głos protestu. Tymczasem w warunkach, w których PiS produkuje warunki konfliktu politycznego, może on przedstawić protestujących w wygodny dla siebie sposób, na przykład, jako przedstawicieli „partii zewnętrznej”, obsługującej własne przywileje oraz obce interesy. Rząd zaś może przedstawić jako „partię wewnętrzną”, która chroni bezpieczeństwo i dobrobyt Polaków. Taktyka „siły moralnej” nie ma na to dobrej odpowiedzi.
Co więcej, tego rodzaju sposób działania nie przekłada się w systematyczny sposób na budowanie kapitału politycznego. Owo „czekanie na bombę”, która spowoduje upadek rządu, nie jest przejawem przewidywalnej strategii politycznej. W nieco komicznej formie unaocznia to opisany w „Newsweeku” scenariusz, który miał przedstawić magazynowi wysoko postawiony polityk opozycji przy okazji głosowania nad Krajowym Planem Odbudowy: „Plan był taki: pozbawiony głosów ziobrystów, eurosceptycznych konfederatów i wsparcia zjednoczonej opozycji Jarosław Kaczyński przegrywa kluczowe głosowanie nad ratyfikacją Krajowego Planu Odbudowy, nie wytrzymuje, wpada na sejmową mównicę, zaczyna krzyczeć i dochodzi do przesilenia”.
Opozycja jako siła polityczna
Drugi sposób uprawiania polityki jest szyty nie na miarę moralnego oporu przeciwko systemowi autorytarnemu lub totalitarnemu, lecz na miarę masowej polityki XXI wieku. W tej wizji chodziłoby o profesjonalizm, analizę danych, wyznaczanie celów taktycznych oraz strategicznych i rozliczanie ich realizacji (na przykład: w których okręgach wyborczych trzeba zdobyć o mandat więcej niż w poprzednich wyborach i co trzeba zrobić, aby stało się to możliwe). Tego rodzaju sposób myślenia idzie może trochę obok emocji głównego nurtu polityki opozycyjnej. Jednak mówi on tyle: jeśli mamy do czynienia z demonstracją albo happeningiem w mediach społecznościowych, to mają one praktyczną wartość jedynie o tyle, o ile urzeczywistniają cele polityki opozycyjnej. Wówczas może, na przykład, okazać się – co z perspektywy moralnej jest trudne do przyjęcia – że wyborów nie wygrywa się, mówiąc o Konstytucji.
Zwykle kiedy wspomni się o tego rodzaju sprawach politykom głównego nurtu opozycji, w odpowiedzi można usłyszeć coś w rodzaju: „Nie chcemy więcej narzekania. Albo dajcie pomysły, albo nie ma tematu” (relacjonuję w wersji złagodzonej). Być może nie ma do tego woli, a być może zasobów, w tym po prostu pieniędzy. Pewien problem polega na tym, że takiego programu działania – w odróżnieniu od programu opozycji jako „siły moralnej” – nie sposób przedstawić od zewnątrz; to jedynie siły opozycyjne mogą organizować profesjonalną politykę, mając pełną wiedzę na temat własnych możliwości oraz ograniczeń. Inny problem polega na tym, że wiąże się to z dozą działania pozytywnego, które jest ryzykowne i za które trzeba wziąć odpowiedzialność – a jeśli opozycja jest wyłącznie siłą moralną, to odpowiedzialność można zrzucić na niewystarczająco oświeconych wyborców, którzy mają „niewłaściwe” przekonania. Jeśli jednak mówimy za Maxem Weberem o podziale na etykę przekonań oraz etykę odpowiedzialności – to trzeba pamiętać, że odpowiedzialność polityczna jest brzemieniem polityków.