„Najchętniej zamieszkałbym w Bolonii” – rzekł rozmarzonym głosem Andrea, którego tego lata przypadkowo poznałem na przystanku autobusowym w Portici na przedmieściach Neapolu. „Albo w Genui. Genua też jest dobra”. „A Rzym?” – wtrąciłem. „No co ty! Rzym absolutnie nie”. Zrobiłem zdziwioną minę. „Straszne miasto!” – wzdrygnął się mój rozmówca. „Zapchane, brudne, drogie, z wysokim bezrobociem. W życiu nie chciałbym tam mieszkać”.

Nadal nie dowierzałem. Rzym jest przecież sto razy lepszy Genui. No i od prowincjonalnego Triestu, w którym Andrea pracował jako pomocnik opieki społecznej. Przypomniałem sobie mój pobyt w Wiecznym Mieście sprzed dwudziestu lat. Koloseum, Zamek Świętego Anioła, Fontanna di Trevi, orzeźwiająca woda tryskająca z niezliczonych ujęć w kształcie pyska wilczycy. Doświadczenie to można by zamknąć w trzech słowach – starożytny splendor, olśniewający barok i wielkomiejski szyk. Podobało mi się. Andrea był jednak nieprzejednany. Pochodził z Bari, z Południa, z którego wyjechał za robotą, i wiedział, że Rzym to w zasadzie też Południe, tylko ze stołecznym zadęciem, co daje nieznośną mieszankę chaosu i poczucia wyższości.

Jak to zatem jest z tym Rzymem? Czy pamięć, jak zwykle, płatała mi figle i lukrowała to, co w istocie było zderzeniem z najbardziej nieznośnym miejscem we Włoszech?

Odpowiedź znalazłem w zbiorze reportażowych tekstów Piotra Kępińskiego „Szczury z via Veneto”, który wpadł mi w ręce zaraz po powrocie do Polski. Pewnie bym do niego nie zajrzał, sądząc, że to kolejny zapis dość powszechnych turystycznych zauroczeń, gdyby nie notka Filipa Łobodzińskiego na pleckach okładki: „Per Giove, co za ulga! Wreszcie książka pełna szkiców o Włoszech, w której antyk i odrodzenie pojawiają się ledwie jako statyści”.

Kto by wierzył blurbom? A jednak westchnienie ulgi Łobodzińskiego jest jak najbardziej usprawiedliwione. Teksty Kępińskiego to nie notatki niespiesznego przechodnia cierpiącego na syndrom Stendhala, który raczy zawiesić oko tylko na najwybitniejszych wytworach kultury. Nie jest to też – co ważne – bezładna zbieranina drobnych obserwacji, która ma sprawiać wrażenie naturalności, wniknięcia w atmosferę miejsca. Innymi słowy, „Szczurom z via Veneto” równie daleko do nowej rzymskiej wersji „Barbarzyńcy w ogrodzie”, jak i do pretensjonalnego reportażu w stylu gonzo.

Kępiński, który w Rzymie mieszka od jakiegoś czasu, ale nie udaje, że zna go lepiej niż tuziemcy, wybiera drogę pomiędzy. Z rozmysłem dobiera tematy i pogłębia je za pomocą lektur, ale jedocześnie zawsze pilnuje, żeby były przedstawione na tle zwykłej codzienności, skomentowane przez współczesnych mu rzymian. Robi to lekko, niemal jak kumpel, oprowadzający znajomych po co ciekawszych zakamarkach miasta, w którym zdążył się już zadomowić, choć wiemy, że za tym bezpretensjonalnym tonem stoją dziesiątki przeczytanych stron.

Jaki jest zatem Rzym Kępińskiego? Przede wszystkim niełatwy do życia (punkt dla Andrei!). Stolica Włoch to w zasadzie miasto w stanie wiecznej erozji. Jest ono zaszczurzone (szczury wychodzą tu na żer w dzień i w najbardziej reprezentacyjnych częściach miasta), zaśmiecone (wynik zamknięcia okolicznego wysypiska i kilku spalarni niespełniających europejskich norm), niechętne rowerom (ścieżek rowerowych – i to często w okropnym stanie – jest tu trzy razy mniej niż w Warszawie), zanieczyszczone (w Rzymie zawiesisty smog zbiera co roku obfite żniwo), opanowane przez mafijne interesy (wbrew pozorom mafie z Południa czują się równie znakomicie w Rzymie) i wreszcie – pełne koczowisk bezdomnych i naprędce skleconych romskich siedlisk (nierozwiązanych problemów społecznych dałoby się wymienić więcej).

Jednak portret Wiecznego Miasta wcale nie jest w „Szczurach z via Veneto” przedstawiony wyłącznie w czarnych barwach. Kępiński te metropolię wyraźnie lubi i potrafi sprawić, że i my czujemy się tu dobrze. Dzieje się tak, kiedy opisuje dzielnicę Flaminio, w której mieszka, albo słynną dzielnicę Coppedè, gdzie znajdował się legendarny klub Piper. Do jego bywalców należał między innymi Andy Warhol i cała śmietanka odwiedzających Rzym muzyków – Pink Floydzi, Duke Ellington, Procol Harum.

Również przypominająca Paryż via Merulana wzbudza ciepłe uczucia. Tym bardziej, że Kępiński w jej opisie robi to, co wychodzi mu równie dobrze, jak oprowadzanie nas po ulicach Rzymu – opowiada nam jej historię przez pryzmat literatury. Dla złaknionych kulturowego tła czytelników odwołań do tej ostatniej w reportażach Kępińskiego nie brakuje.

Na via Merulana główną postacią jest oczywiście Carlo Emilio Gadda, jeden z czołowych włoskich eksperymentatorów językowych, którego nowatorską powieść „Niezły pasztet na via Merulana” kilka lat temu w przekładzie Anny Wasilewskiej wydał Państwowy Instytut Wydawniczy. W książce pojawia się jednak również kilku innych słynnych rzymskich pisarzy. Dobrym duchem „Szczurów z via Veneto” jest Pier Paolo Pasolini, któremu Kępiński poświęca osobny tekst. Rzym pozwalają nam również lepiej zrozumieć Elsa Morante i Alberto Moravia.

Ale największym plusem książki jest wprowadzenie mniej znanych w Polsce nazwisk. To dzięki Kępińskiemu po raz pierwszy usłyszałem o Ugo Fantozzim, dziś we Włoszech powszechnym uosobieniu lenia, nieudacznika i pechowca, postaci wymyślonej w 1971 roku przez Paolo Villagio, który nie tylko uczynił z niej głównego bohatera serii książek, ale również wcielił się w nią w niezwykle popularnych ekranizacjach. To również „Szczury z via Veneto” uświadomiły mi, na czym polega włoski fenomen sędziów, którzy masowo zaczęli pisać kryminały. O kilku innych intelektualnych długach, które zaciągnąłem u autora, nie wspomnę.

Duszny, zatłoczony i męczący Rzym pod piórem Kępińskiego niespodzianie nabiera więc głębi. I to wcale nie dzięki wysmakowanym opisom obleganych przez turystów zabytków. Jeśli dodać do tego fakt, że Kępiński jest również dobrym politycznym komentatorem, który nie operuje wytartymi kliszami, „Szczury z via Veneto” należy uznać za jedną z lepszych, a przy tym jedną z najmniej pretensjonalnych książek reportażowych o współczesnych Włoszech.

Po jej lekturze nadal nie dowierzam Andrei. Ale z innego powodu. Rzym jest zapewne zapchany, brudny, drogi i z wysoką stopą bezrobocia. Ale chętnie bym tu pomieszkał i powłóczył się po nim z Piotrem Kępińskim.

 

Książka:

Piotr Kępiński, „Szczury z via Veneto”, seria Sulina, wyd. Czarne, Wołowiec 2021.