Zaczęło się to dawno, w początkach lat sześćdziesiątych XX wieku. Gianna Beretta Molla z Magenty, dyplomowana lekarka, matka trojga dzieci, zaszła w kolejną ciążę. Szybko się okazało, że jej życie jest zagrożone i lekarze prowadzący rekomendowali aborcję.
Gianna Beretta Mola odmówiła, podejmując decyzję, że bez względu na konsekwencje donosi ciążę. W kwietniu 1962 roku rodzi córkę Giannę Emanuelę i umiera, mając 38 lat i prócz dopiero narodzonej osierocając pięcioletniego synka, czteroletnią i dwuletnią córkę. Molla była nie tylko lekarką, ale i aktywną działaczką Akcji Katolickiej i Stowarzyszenia Wincentego a Paulo, pochodziła z wielodzietnej pobożnej rodziny (trwa proces beatyfikacyjny jej brata zakonnika).
Jej owdowiały mąż Piotr Molla stał się rzecznikiem jej czynu i tak nazywał istotę jej przesłania: „Dziecko, które nosiła, miało takie same prawa jak pozostałe dzieci, mimo że od jego poczęcia minęły zaledwie dwa miesiące”. Najpierw we Włoszech, potem coraz szerzej w świecie katolickim, historia rodziny Mollów, staje się przykładem macierzyńskiej heroiczności.
Strażniczka encykliki zza żelaznej kurtyny
Tysiące kilometrów na północ, za żelazną kurtyną, w Polsce lat pięćdziesiątych, młoda lekarka psychiatra trafia w kościele św. Floriana w Krakowie na spowiednika, który zrozumiał jej ból i traumę po obozie w Ravensbruck, gdzie była poddawana przerażającym eksperymentom medycznym. Wanda Półtawska, bo o niej tu mowa, zawiązała wtedy „komunię dusz”, jak to kiedyś nazwała, ze swoim spowiednikiem – Karolem Wojtyłą. Mąż Wandy Półtawskiej mówił o tym tak: „Obóz, ciągłe obcowanie z perspektywą śmierci, zmienił jej widzenie świata, ukazał nicość tego, o co zazwyczaj najbardziej się troszczymy w codziennym, «zwyczajnym», mieszczańskim życiu. Toteż jak wielu byłych więźniów, nie mogła znaleźć sobie spokojnego miejsca w pozaobozowym świecie – domowe i zawodowe życie jej nie wystarczało, nie mogła ukoić niepokoju i poczucia wyobcowania. Szukała kogoś, kto by ją zrozumiał i pomógł”. Karol Wojtyła dał jej to ukojenie, nie tylko w przyjaźni, która ich połączyła, lecz także w dziele tworzenia nowej etyki seksualnej w Kościele i nauczania o świętości życia, której filarem była „ochrona nienarodzonych”.
Po latach Wojtyła, już jako Jan Paweł II, pisał do Półtawskiej, że „jest strażniczką «Humane Vitae»”, encykliki papieża Pawła VI, będącej podstawą stosunku Kościoła do całej sfery seksualności człowieka, antykoncepcji i kwestii aborcji. Encykliki, na którą biskup Karol Wojtyła miał przemożny wpływ. Półtawska była jego ekspertką od płciowości człowieka, od małżeństwa – od całego kompleksu spraw, które do tej pory określają nauczanie Kościoła.
Toteż nic dziwnego, że Gianna Beretta Molla pasowała jak ulał do takiej etyki. Karol Wojtyła jako papież zaangażował się w jej promocję: w 1994 została błogosławioną Kościoła, a w 2004, na rok przed swoją śmiercią, uczynił ją świętą Kościoła katolickiego. Dziś kult i materiały promocyjne dotyczące świętej Molli są obecne wszędzie tam, gdzie stoją w świecie świątynie katolików. W samej Polsce ponad trzydzieści kościołów ma relikwie tej świętej (dystrybuują je jej dzieci).
Koniec „kompromisu”
Przenieśmy się teraz nieco dalej w czasie. Jest rok 2013, w Polsce obowiązuje ustawa antyaborcyjna zwana „kompromisem” (niezaakceptowanym przez Kościół) – dopuszczalne są trzy przesłanki przerwania ciąży – zagrożenie życia matki, ciąża z gwałtu i ciężkie uszkodzenie płodu.
I wtedy powstaje Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Aborcji”, na którego czele staje Kaja Godek, matka trójki dzieci, w tym syna z zespołem Downa. Spokojna, rzeczowo argumentująca, uderza w trzecią przesłankę, uważając ją za eutanazję. Wkrótce staje się emblematyczną postacią ruchu zwolenników delegalizacji aborcji w Polsce.
To jest „zabijanie dzieci” powiedziała w Sejmie, prezentując społeczną inicjatywę ustawodawczą popartą przez 830 tysięcy podpisów zebranych w kościołach. Dwa lata później wybory wygrywa PiS, które od początki sprzyjało tej inicjatywie.
W końcu podległy tej partii Trybunał Konstytucyjny w październiku 2020 roku orzeka o niezgodności z Konstytucją trzeciej przesłanki, wchodzi w życie nowela usuwająca możliwość przerywania ciąży ze względu na uszkodzenie płodu, z poparciem Kościoła i biskupów, wobec satysfakcji prawicy i wyrażanej publicznie radości 99-letniej Wandy Półtawskiej.
W listopadzie 2021 pacjentka w ciąży w szpitalu w Pszczynie cierpi na bezwodzie, co skazuje jej dziecko na śmierć. Lekarze, póki bije serce dziecka, uznają, że nie mogą dokonać aborcji w świetle obowiązujących przepisów. Kobieta umiera na sepsę, a jej śmierć staje się symbolem nieludzkiego prawa zabijającego kobiety.
To było do przewidzenia – zniesienie przesłanki o ciężkim uszkodzeniu płodu wywiera także wpływ na przesłankę pierwszą, czyli zagrożenie życia matki. Medycyna nie jest matematycznym czy prawnym algorytmem, w praktyce efekt mrożący zniesienia trzeciej przesłanki musi oddziaływać na pierwszą. Prokuratura pod rządami prawicy zaczyna „prowadzić ciąże kobiet”, jak to określił jeden z liderów opozycji.
Pochód fanatyków przesuwa „okno Overtona”
Jeśliby ktoś myślał, że na tym koniec pochodu fanatyków, to się myli. To dopiero początek. Teraz skrajne środowiska katolickie domagają się całkowitego zakazu przerywania ciąży (podobnie zakazu rozwodów). Od lat rzecznikiem tego była Wanda Półtawska, tak jak również zakazu zapłodnienia in vitro, ponadto uznająca homoseksualizm za zboczenie.
Cała opisana tu historia – od Molli do pani Izy ze szpitala w Pszczynie – jest klasycznym przykładem czegoś, co w naukach społecznych znane jest jako „okno Overtona”. Ten termin opisuje mechanizm skrajnego poglądu, który wchodzi do głównego nurtu dyskusji, by na koniec ubrać się w obowiązujące prawo. Ekstremiści będący na marginesie debaty publicznej, pozyskują polityków i rzekomo niezależnych ekspertów, by byli nosicielem ich poglądów.
W złagodzonej formie wchodzą one tym samym do centrum debaty publicznej, traktowane jako pełnoprawne postulaty ubrane w pozornie rzeczowe argumenty. Po pewnym czasie stają się one przedmiotem prac ustawodawczych – sprzeciw wobec nich jest już wtedy piętnowany jako mniejszościowy i ekstremistyczny. Za całym procesem stoją organizacje i potężne środki nacisku – od politycznych po finansowe.
Na końcu działań „okna Overtona” przyjmowane jest prawo, które jest uwieńczeniem tych starań. Media społecznościowe i rewolucja informatyczna przetaczająca się przez nasz świat, zwielokrotniła skuteczność tej techniki.
Ostatnim przykładem było Święto Niepodległości, które prowadzili neofaszyści i skrajni nacjonaliści jako obchody państwowe, zabudowując symbolicznie mainstream. A wcześniej – zrobienie z osób LBGT wrogów państwa. To nie tylko polska specyfika – łatwość, z jaką zdeterminowana mniejszość jest w stanie narzucić pogląd większości, jest zdumiewająca. Wygląda na to, że społeczeństwa są coraz bardziej bezradne wobec tych technik manipulacyjnych.
Codzienność etycznego maksymalizmu
Półtawska, doświadczając traumy w obozie Ravensbrück, przeniosła w „mieszczańskie życie” reguły etyczne wyprowadzone z doświadczenia skrajnego. To etyczny maksymalizm, u źródeł którego jest graniczne doświadczenie i który legł u podstaw refleksji o ludzkiej seksualności, ciele, płci i rozrodczości wcielonych za pontyfikatu Jana Pawła II jako nieustająca kampania zwrócona przeciw etyce dnia codziennego.
Dnia codziennego, w którym nikt nie przerywa ciąży przymusowo w ramach eksperymentów medycznych na więźniarkach, nikt nie tworzy nieludzkiego świata, w którym seks staje się elementem przemocy i upodlenia.
Molla podjęła decyzję skrajną, nie mającą zrozumienia wśród zdecydowanej większości kobiet, które nie zdecydowałyby się nigdy na osierocenie swoich dzieci. Kaja Godek, z pasją opowiadająca o miłości do swojego dziecka z zespołem Downa równocześnie doprowadza do sytuacji, w której wszystkie kobiety, bez względu, czy są katoliczkami, czy nie, w analogicznej sytuacji mają być takie jak ona.
Te skrajne wybory są wspierane przez mężczyzn skazanych na bezżeństwo i brak swoich potomków mocą absurdalnych wewnątrzkościelnych przepisów oraz mężczyzn-polityków, którzy te emocje wykorzystują do utrwalenia swojej świeckiej władzy. A na końcu tego łańcucha jest pani Iza, osierocająca swoje dziecko, bo prawo zbudowane na opisanych wyżej zasadach odbiera jej życie.
Jeśli z buddyzmu można zrobić ideologię pozwalającą na eksterminację pół miliona Rohindżów w Birmie; jeśli można z katolicyzmu zrobić narzędzie politycznego trwania władzy w Polsce w XXI wieku; jeśli można w Stanach Zjednoczonych uznać, że prezydent jest diabłem, który nie jest prezydentem i nie powinien być członkiem Kościoła, to znaczy, że jesteśmy już w nowej epoce – epoce skrajności.
Podobne techniki stosują także niektóre odłamy „lewicy tożsamościowej”, chcące wyprowadzić ogólnie obowiązujące prawidła życia społecznego z marginalnych przypadków „wykluczenia”, czy antyszczepionkowcy. Zdroworozsądkowe centrum jest w odwrocie, opuszczone miejsce zdobywają zwolennicy prawd absolutnych.
Wystarczy do tego niemoralna i cyniczna władza, która w takim konflikcie dostrzeże szansę na utrwalenie swoich rządów. Ale jeśli żadnej umowy społecznej, leżącej u źródeł prawa, nie da się ochronić przed ekstremistami, to znaczy, że w tej grze nie ma limitu. Coraz częściej jesteśmy tego świadkami. I nieuchronnie będziemy tego ofiarami.