„Opowieść nieznajomego Chińczyka” Magdaleny Wiśniewskiej – poleca MAGDALENA FURMANIK-KOWALSKA
Kiedy przypadkiem spotkasz nietypowego staruszka w muzealnej sali, to na pewno jest to zapowiedź niezwykłej opowieści. W każdej bowiem muzealnej gablocie kryje się mnóstwo historii i świadectw ludzkiego życia. Nie mogło być też inaczej w pekińskim muzeum, które przechowuje cenne zabytki z wielu stuleci, a nawet tysiącleci – cesarskie korony, wyrafinowane przybory do kaligrafii czy najpiękniejsze przykłady szlachetnej porcelany, ale też proste gliniane bądź drewniane naczynia. Wśród reliktów przeszłości znajduje się również porcelanowy ptasi szkielet. Ten wyjątkowy obiekt staje się powodem rozmowy z nieznajomym Chińczykiem, który przenosi nas w dawne czasy i opowiada historię pewnej niecodziennej przyjaźni pomiędzy człowiekiem a ptakiem. Między garncarzem Tao Zhongiem i wilgą Huang Li.
Słuchając opowieści, obserwujemy wędrówki i przygody ubogiego garncarza, który pokonuje wiele przeciwności losu, aby zrealizować swoje marzenia. Wsparciem służy mu ptasi towarzysz. Ich podróże oglądamy, jakbyśmy przyglądali się pionowemu zwojowi malarstwa chińskiego obrazującemu górskie krajobrazy. Stopniowo przemierzamy kolejne wzniesienia, podziwiamy przyrodę i architekturę. Naszą wyobraźnię pobudzają świetnie wykonane ilustracje Marcina Minora, inspirowane dawną sztuką chińską. Nie tylko malarstwem, ale również rzemiosłem. Mamy wśród nich odniesienia do form wachlarza czy parawanu. Wybrana kolorystyka podkreśla baśniowość przedstawień.
„Opowieść nieznajomego Chińczyka” to książka o przyjaźni i poświęceniu. Wzruszająca i skłaniająca do refleksji nad losami człowieka i ptaka. Inspirująca historia o dążeniu do realizacji marzeń pomimo przeszkód. Opowieść o miłości i umiejętności dostrzegania piękna wokół nas. Jej niezaprzeczalną zaletą jest także to, że wprowadza młodego czytelnika w świat dawnej kultury i sztuki chińskiej.
Książka:
Magdalena Wiśniewska, „Opowieść nieznajomego Chińczyka”, il. Marcin Minor, wyd. Dwukropek, Warszawa 2021.
Proponowany wiek odbiorcy 10+
„Drugi mąż czwartej żony. Małżeństwa świata” Waldemara Kuligowskiego – poleca ANNA OLMIŃSKA
„Drugi mąż czwartej żony. Małżeństwa świata” Waldemara Kuligowskiego, profesora i kierownika Zakładu Antropologii Kulturowej UAM w Poznaniu, to dość nietypowa książka na prezent dla młodych czytelników. Autor neguje w niej nośną dziś tezę, że małżeństwo przeżywa kryzys, pokazując, że dotyczy ona jedynie zachodniego typu małżeństwa monogamicznego, gdy tymczasem inne typy związków funkcjonujące na świecie (których jest multum!) mają się całkiem dobrze.
Głównym celem książki jest uwrażliwienie czytelnika na różnorodność świata. Bazując na źródłach naukowych, autor przybliża modele związków w różnych krajach – od Kanady, przez Indie, Tybet czy Malezję, aż po Chiny. Zaskoczą one niejednego dorosłego. Sama dowiedziałam się z lektury na przykład o istnieniu ginegamii (związek łączący dwie kobiety, w którym jedna, zazwyczaj ta starsza i bogatsza, ma legalny status oraz rolę społeczną męża i ojca) praktykowanej wśród niektórych ludów afrykańskich, czy też o stosunkowo popularnej w Nepalu poliandrii braterskiej (związek jednej kobiety z co najmniej dwoma braćmi z tej samej rodziny). Kuligowski analizuje każdy opisywany typ związku i tłumaczy przyczyny jego funkcjonowania w danym środowisku, uświadamiając czytelnikowi, że żaden z nich nie jest „wymysłem”, przeciwnie: powstanie każdego jest czymś uzasadnione.
„Drugi mąż czwartej żony” nadaje się dla młodzieży już prawie dorosłej. Dlaczego? Po pierwsze, autor porusza (sporadycznie, ale jednak) temat seksu – przy okazji opisywania koncepcji związku otwartego czy fenomenu małżeństw ludzi z robotami i halogenami [sic!], gdzie przywoływana jest między innymi postać androida RealDoll, którego podstawową funkcją jest… bycie partnerem seksualnym człowieka. Po drugie, języka, którym posługuje się Kuligowski, raczej nie zrozumieją młodsze nastolatki; w dodatku tekstu jest tu tyle, co w „zwykłej” książce dla dorosłych, a świetne ilustracje Marianny Sztymy stanowią jedynie jego uzupełnienie.
Jak pisze Kuligowski we wstępie, przedstawienie różnych typów związków jest jego „sposobem na przyczynienie się […] do wzmocnienia «stabilnych i humanitarnych społeczeństw»”, w których chyba wszyscy chcielibyśmy żyć. Nie tylko od święta.
Książka:
Waldemar Kuligowski, „Drugi mąż czwartej żony. Małżeństwa świata”, il. Marianna Sztyma, wyd. Albus, Poznań 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 15+
„Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata” Benjamina Alire Sáenza – poleca ANNA MIK
Ari (imię odziedziczone po dziadku, choć właściwie – po znanym filozofie, Arystotelesie) od zawsze czuł się inny w gronie swoich rówieśników. W zasadzie nie miał przyjaciół, choć samotność, przynajmniej pozornie, mu nie przeszkadzała. Jednak podejście chłopca do relacji międzyludzkich drastycznie się zmienia po poznaniu Dantego, z którym połączyło go coś więcej niż tylko oryginalne imiona po wielkich umysłach. Chłopcy (Amerykanie meksykańskiego pochodzenia) nie potrafią się do końca odnaleźć w społeczeństwie wielokulturowym, w którym różnorodność z założenia powinna być przecież normą. Obaj próbują zrozumieć świat pełen sprzeczności, a droga ku odkryciu własnej tożsamości jeszcze bardziej zacieśnia więzy między nastolatkami.
„Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata” to historia miłosna opowiedziana przepięknym, lirycznym językiem, przywodzącym na myśl poetykę popularnych na Zachodzie verse novels. Narracja pierwszoosobowa prowadzona z perspektywy Ariego jest intymna, wrażliwa, poetycka, a jednocześnie wyzbyta rzewnego czy patetycznego tonu. Uczucie, którym chłopiec darzy Dantego, nie wybucha nagle i nie płonie żywym ogniem. To powoli rodząca się więź, idąca w parze z odkrywaniem swojej tożsamości – zarówno psychoseksulanej, jak i kulturowej. „Wszechświat” zawarty w tytule powieści jest również istotnym motywem narracji. Nastolatkowie nieustannie zastanawiają się nad sensem istnienia, tak siebie samych, jak i rzeczywistości ich otaczającej. Niezwykle interesujące jest również przedstawienie rodziców obu chłopców: wspierających i kochających, choć jednocześnie zagubionych w świecie dorastających dzieci.
Obsypana nagrodami powieść Benjamina Alire Sáenza będzie z pewnością trafionym prezentem dla młodych ludzi, szukających odbicia siebie w literackich kreacjach i języku przesiąkniętym szczerymi emocjami. Jest to książka dla młodzieży pragnącej autentyczności oraz głębi, które ostatecznie powinny przecież być elementem nie tylko świąt, lecz także codzienności. O tym właśnie przypomina historia Ariego i Dantego.
Książka:
Benjamin Alire Sáenz, „Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata”, przeł. Agnieszka Brodzik, wyd. We need YA, Poznań 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 14+
„Brud. Cuchnąca historia higieny” Piotra Sochy i Moniki Utnik-Strugały – poleca KRZYSZTOF RYBAK
Najnowsza książka Piotra Sochy i Moniki Utnik-Strugały już od samej okładki fascynuje: z jednej strony widać na niej wytwornie ubraną monarchinię, z drugiej – uderzający tytuł „Brud”, a także pokazane na tylnej okładce liczne elementy tworzące piękną aparycję tak naprawdę niezbyt urodziwej damy. Taka jest właśnie „cuchnąca historia higieny”, którą autorzy prezentują młodym odbiorczyniom i odbiorcom – pełna ohydy, a równocześnie piękna i pomysłowości, które sprawiły, że dzisiaj możemy cieszyć się kanalizacją i zdrowym uzębieniem. Kolejne rozdziały tej wielkoformatowej publikacji mówią o wybranych zagadnieniach związanych z brudem i czystością towarzyszącym ludzkiej cywilizacji: od kosmetyków starożytnego Egiptu i rzymskich łaźni przez wodowstręt średniowiecznych świętych aż po związki higieny z medycyną i eugenikę. Autorzy świetnie wprowadzają różnorodne tematy, jasno wyjaśniają nierzadko skomplikowane zagadnienia biologiczne, technologiczne, kulturowe i religijne i tym samym ułatwiają zrozumienie „cuchnącej historii higieny”. Całości towarzyszą liczne ilustracje, wypełniające kolejne strony – choć „Brud” wydany został w nieco mniejszym formacie niż „Pszczoły” i „Drzewa” Sochy, nie wpływa to negatywnie na odbiór całości, bogatej graficznie i świetnie przemyślanej edytorsko.
Zachwycająca jest odwaga Utnik-Strugały, która nie boi się pisać wprost o seksie, menstruacji, kwestiach rasowych (którym poświęcony jest rozdział „Kolorowe i czarno-białe”) czy nierównościach ekonomicznych. Uderzające są zwłaszcza zamieszczone na początku cytaty ukazujące różnice w podejściu do higieny – nie tylko w różnych epokach, ale też kulturach, grupach wyznaniowych i społecznych – a wśród nich słowa brytyjskiej działaczki politycznej z przełomu XIX i XX wieku Lady Fry: „Łazienki są tylko dla służby”. Na kartach „Brudu” pojawia się także problem braku dostępu do toalet, dotykający aż 700 milionów ludzi na świecie! Co warto docenić, książka jest mocno związana z najnowszymi zjawiskami społecznymi i przez to zaangażowana społecznie: pojawia się i pandemia covidu, i ruch #MeToo, i zanieczyszczenie rzek, i smog. Wszystko to czyni z „Brudu” wspaniałą książkę informacyjną, która z pewnością wciągnie zarówno dzieci, jak i dorosłych!
Książka:
Piotr Socha, Monika Utnik-Strugała, „Brud. Cuchnąca historia higieny”, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 10+
„Szczęśliwe przypadki. O niezamierzonych wynalazkach” Soledad Romero Mariño i Montse Galbany – poleca AGNIESZKA SAWALA-DOBERSCHUETZ
Świetnie wydana i ciekawie ilustrowana książka o „błędach”, które w myśl powiedzenia – „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – okazały się szczęśliwymi przypadkami. Pomyłki, niedopatrzenia, niespodziewany zwrot zdarzeń mogą być nazywane porażką, ale mogą też okazać się inspiracją prowadzącą do „Eureka!”.
Gdyby nie pewne „pomyłki” być może nigdy nie zostałaby odkryta penicylina, promieniowanie rentgenowskie, baterie, kawa czy szampan!
Gdyby owoce dziwnie pobudzające kozy etiopskich pasterzy ok. 600 roku n.e. nie smakowały obrzydliwie, mułła zapewne nigdy nie cisnąłby ich w ogień. Palone ziarna zaczęły tak kusząco pachnieć, że uratowano je z płomieni i sporządzono napój, bez którego wiele osób na całym świecie nie wyobraża sobie dzisiaj udanego poranka…
Gdyby szkocki lekarz Alexander Fleming nie zraził się chwilowo niepowodzeniami swoich badań nad lekiem antybakteryjnym, porzucone na miesiąc laboratorium nie zostałoby skażone zarodnikami pleśni. A ta nie zabiłaby hodowanych bakterii. W efekcie dziś nie znalibyśmy antybiotyków (o ile ludzkość byłaby w stanie przetrwać bez nich ostatnie sto lat…).
W moim odczuciu książka „Szczęśliwe przypadki” jest o tym, jak pozorną porażkę przekuć w sukces. Koleżanka biolożka tłumaczyła mi kiedyś istotę badań laboratoryjnych – nawet gdy założona hipoteza się nie sprawdzi, eksperyment nie poszedł na marne. Dostarczył cennych informacji, z których można wyciągnąć wnioski i nie popełnić błędu w kolejnym podejściu. A to może prowadzić do wielkiego odkrycia! Tak więc – padłeś? Powstań i się nie poddawaj!
Książka:
Soledad Romero Mariño i Montse Galbany, „Szczęśliwe przypadki. O niezamierzonych wynalazkach”, wyd. Muchomor, Warszawa 2021.
Polecany wiek odbiorcy: 5+
„Trzeba ratować święta!” Benjamina Rennera – poleca KAROLINA STĘPIEŃ
Benjamina Rennera znamy już w Polsce ze współtworzenia nominowanej do Oscara animacji „Ernest i Celestyna”, a także z wydanego u nas w 2018 roku komiksu „Wielki zły lis”, którego ekranizację – zrealizowaną zresztą przez samego autora – można było obejrzeć podczas jednej z edycji festiwalu „Kino Dzieci”. Ostatnio Kultura Gniewu wypuściła na rynek tłumaczenie świątecznego komiksu rysownika z udziałem znanych z poprzedniej publikacji bohaterów. Tym razem mieszkańcy małej farmy stają przed niezwykle trudnym wyzwaniem – muszą zdecydować, czy lepiej ratować święta, czy własną skórę.
Komiks Rennera to prosta, pełna gagów oraz slapstickowego humoru opowieść o zmaganiach poukładanego i ostrożnego prosiaka z jego lekkomyślnymi i szalonymi przyjaciółmi, królikiem i kaczką. Kryje w sobie jednak także rozległe złoża czułości i prostych mądrości (a także kulturowych nawiązań, choćby – co może wydawać się zaskakujące – do filmografii braci Coen). Każdy z bohaterów, przeżywając świąteczną przygodę, ostatecznie uczy się czegoś nowego, jak choćby tego, że „sztuka niemartwienia się polega na rozluźnieniu palców stóp” oraz że Święty Mikołaj to nie tylko potencjalnie realna postać, ale też symbol – „szczodrość wyrażająca się w dawaniu radości naszym bliskim”. Wszystko to opakowane w rozkoszne ilustracje i świetnie przetłumaczone, pocieszne dialogi.
Należy uczciwie przyznać, że „Trzeba ratować święta!” nie jest komiksem lepszym od „Wielkiego złego lisa”. Osoby nieznające jeszcze twórczości Rennera odsyłam zatem czym prędzej do oryginalnej opowieści. Gwarantuję natomiast, że tym, którzy czytali już poprzednią część, nowość od Kultury Gniewu pozwoli na powrót do miejsca radosnego, przytulnego, swojskiego i zarazem jedynego w swoim rodzaju – a czy nie w takim właśnie zakątku większość z nas ma ochotę zaszyć się w grudniowy wieczór?
Książka:
Benjamin Renner, „Trzeba ratować święta!”, przeł. Krzysztof Umiński, wyd. Kultura Gniewu, Warszawa 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+
„Gwiazdkowy Prosiaczek” J.K. Rowling – poleca PAULINA ZABOREK
W dzieciństwie często oglądałam bajki na rzutniku, a moją ulubioną były „Zabawki spod choinki”. To wzruszająca świąteczna historia, w której zabawki małej Zosi ożywają. Motyw wyeksploatowany niemal do cna, ale wciąż lubiany i dający możliwości snucia kolejnych historii, czego najlepszym przykładem jest wydany przez Media Rodzinę „Gwiazdkowy Prosiaczek”.
Jack bardzo przeżywa rozwód rodziców i wyprowadzkę z domu. Na szczęście w trudnych chwilach towarzyszy mu ukochana świnka-przytulanka – Daj Proś (zwany dalej DP, co mnie akurat przeszkadza – anglosaskie upodobanie do skrótowców nie pasuje do języka polskiego; jak to czytać na głos, DePe, DiPi?). Gdy wieczorem chłopiec wtula się w przybrudzony, wytarty materiał maskotki, czuje, że ciężar całego dnia już go tak nie przytłacza. Daj Prosiowi może wszystko powiedzieć, powierzyć największe sekrety. Jack nie potrafi wyobrazić sobie niczego straszniejszego od utraty prosiaczka. Niestety właśnie to się pewnego dnia wydarza. A wszystko przez rodzinne perturbacje – w domu pojawiają się nowy partner mamy i jego nastoletnia córka Holly i wszystko wskazuje na to, że święta zmienią się w koszmar.
J.K. Rowling opowiada historię poszukiwań Daj Prosia – desperackich, pełnych nadziei i poświęcenia. Jack zrobi wszystko, by odzyskać ukochaną przytulankę. W zmaganiach towarzyszy mu inna zabawka – tytułowy Gwiazdkowy Prosiaczek, niechciany zamiennik, który jednak, jak się ostatecznie okaże, odegra w całej historii ważną, jeśli nie najważniejszą rolę.
Autorka „Harry’ego Pottera” tworzy w tej opowieści Krainę Zgub, alternatywny świat, barwny i tajemniczy, do którego trafiają zgubione przez dzieci zabawki. „Mamo, ale ona potrafi pisać!” – osądził mój syn, gdy otarł już łzy, nie pierwszy zresztą raz podczas naszej wspólnej lektury tej książki. To prawda. Różne rzeczy można ostatnio powiedzieć o J.K. Rowling, ale bez wątpienia potrafi pisać, porywać czytelnika w stworzone przez siebie uniwersum, doprowadzać go do łez i do nagłych wybuchów śmiechu. „Gwiazdkowy Prosiaczek” oferuje to wszystko i dużo więcej, między innymi świetne ilustracje Jima Fielda, które jednak bardzo chciałoby się zobaczyć w kolorze.
Książka:
J.K. Rowling, „Gwiazdkowy Prosiaczek”, przeł. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz, wyd. Media Rodzina, Poznań 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 5+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.