Kazachstan uchodził za najbardziej stabilny i przewidywalny kraj posowieckiej Azji Centralnej. Bywał przedstawiany jako przykład państwa rządzonego co prawda autorytarnie, ale skutecznie przez jednocześnie surowego i ojcowskiego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, który dzierżył ster rządów przez kilka dziesięcioleci. Kraj daleki od europejskich wyobrażeń o demokracji, ale jednocześnie taki, który w warunkach spokoju buduje z mozołem swą niepodległość. Czy z początkiem roku 2022 należy zrewidować to przekonanie?
Gaz w samochodach (i na ulicach)
Detonatorem masowych protestów w zachodnim Kazachstanie, które w ciągu kilku dni rozlały się po największych miastach kraju, była dwukrotna podwyżka cen gazu, którym znaczna część mieszkańców Kazachstanu zasila swe pojazdy, a co grozi podwyżką pozostałych cen. Była to konsekwencja procesu uwalniania cen nośników energii i urynkowienia handlu paliwami.
Protesty, których matecznikiem było miasto Żangaözen w regionie Mangystau, dały początek podobnym wystąpieniom w niemal całym kraju. Protestujący żądali początkowo cofnięcia podwyżki LPG, następnie zaczęli postulować ustąpienie władz lokalnych, by wreszcie domagać się odejścia z aktywnego życia politycznego byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa. Nazarbajew przekazał co prawda władzę w sposób pokojowy w 2019 roku swemu bliskiemu współpracownikowi Kasym-Żomartowi Tokajewowi, ale zatrzymał sobie stanowisko szefa Rady Bezpieczeństwa Kazachstanu. W opinii wielu analityków Nazarbajew, oddając prezydenturę, nadal miał w rękach główne dźwignie władzy.
Fakt, iż protesty wybuchły w Żangaözen, w rejonie bogatym w surowce energetyczne, wskazuje na ogromne niezadowolenie ludności pracującej na rzecz licznych w tym rejonie przedsiębiorstw wydobywczych. To zresztą nie pierwsze tego typu wystąpienia w zachodnim Kazachstanie. W roku 2011 w tym samym Żangaözen doszło do masowych protestów, które zostały brutalnie stłumione przez siły policyjne. W wyniku pacyfikacji wielomiesięcznego strajku pracowników sektora naftowego zginęło wówczas 18 osób, a blisko 90 zostało rannych.
Papierowa harmonia społeczna i dziurawa droga pokoju
Zachodni Kazachstan stanowi centrum miejscowego przemysłu wydobywczego – ropy naftowej i gazu ziemnego. To właśnie w tej części kraju ulokowane są najważniejsze kazachskie i zagraniczne koncerny wydobywcze. Jednak eksploatacja tych złóż nie przekładała się na poziom życia ludności. PKB per capita w regionie Aktobe nie przekraczał 8 tysięcy USD, przy średniej krajowej ponad 9 tysięcy USD, która od 2013 roku zmniejszyła się o 4 tysiące USD.
Istotne jest pytanie, czy obecne protesty są jedynie efektem pogarszającej się sytuacji ekonomicznej społeczeństwa kazachskiego, do czego przyczynił się nie tylko brak koniecznych reform gospodarczych, ale i pandemia, czy też korzenie frustracji społecznej sięgają jeszcze głębiej. Demonstranci zaczynają formułować żądania, które świadczą o tym, iż propagowana przez byłego prezydenta Nazarbajewa droga pokoju i harmonii społecznej, owej osławionej międzyetnicznej zgody w kraju tak zróżnicowanym narodowościowo, przestaje im wystarczać.
Droga ta bowiem pozwoliła Kazachstanowi na w miarę pokojowo przeprowadzoną transformację ustrojową, uchroniła kraj przed wstrząsami społecznymi, które stały się udziałem choćby Kirgistanu, Tadżykistanu czy Uzbekistanu, nie mówiąc już o satrapii Saparmurada Nijazowa Turkmenbaszy, rządzącego przez kilkadziesiąt lat Turkmenistanem. Jednak ten społeczny spokój został okupiony przez daleko rozwinięty autorytaryzm władzy, fasadowo działające instytucje państwa demokratycznego i kult przywódcy, który miał prawo decydować o wszystkim. W mojej właśnie wydanej książce „Kazachskie stepy. Ziemie przeklęte?” pisałem: „Ceną płaconą za prowadzenie polityki międzyetnicznej zgody były ograniczenia związane z prawami człowieka i swobodami obywatelskimi. Także ograniczenia w prowadzeniu opozycyjnej działalności politycznej. Koniecznością okazywały się działania na rzecz daleko posuniętej, czasami zbyt daleko posuniętej, poprawności etnicznej. Niejednokrotnie hamowały one ekspresję i możliwości otwartego ujawniania swojej tożsamości. Ograniczenia takie spotykały się niejednokrotnie z krytyką płynącą zarówno ze strony grupy większościowej, czyli Kazachów, jak i ze strony grup mniejszościowych w tym także Polaków, a szczególnie mocno wypowiadali taką krytykę Rosjanie mieszkający w Kazachstanie”.
Mówiąc o polityce Nazarbajewa i jego następcy w kontekście obecnych protestów nie sposób pominąć geopolitycznych uwarunkowań, które definiują wybory kazachskich elit rządzących. Dobrze obrazuje to inny fragment z cytowanej już książki: „Zarówno powody gospodarcze, jak i czysto polityczne oraz militarne sprawiają, iż Kazachstan mimo upływu kilkudziesięciu lat od chwili uzyskania niepodległości nadal czuje na swych plecach oddech Moskwy. Podobnie, jak czuje oddech wielkiego sąsiada na wschodzie, czyli Chin. […] Nie mam wątpliwości, iż w tak delikatnej i wrażliwej na wstrząsy sytuacji geopolitycznej Kazachstan musiał wykazywać daleko idącą ostrożność, powiedziałbym nawet przebiegłość. Z tego też względu zarzut, iż kazachska demokracja ma ciągle piasek w trybach, że jest fasadowa trzeba zawsze konfrontować z realnymi możliwościami elit politycznych kraju oraz stanem świadomości społeczeństwa”.
Cień mocarstwa i dwutorowa reakcja władzy
Czy obecne protesty na ulicach kazachskich miast wskazują, iż ów stan świadomości społeczeństwa zmienił się na tyle, że kontestujący władzę chcą realnej demokracji, pełnego przestrzegania praw człowieka oraz pełnych swobód obywatelskich? Nie odważę się odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba pamiętać, że Rosja bacznie obserwuje wydarzenia w Kazachstanie, bo nie chce w swoim bezpośrednim sąsiedztwie żadnych prodemokratycznych zrywów.
Reakcja kazachskich władz na protesty wskazuje, iż stosuje ona taktykę wycofywania się z niepopularnych decyzji, ale jednocześnie nie ma zamiaru w sposób zasadniczy zmieniać sytuacji politycznej kraju. Odwołano podwyżkę ceny LPG, rząd został zdymisjonowany, a Nursułtan Nazarbajew przestał być szefem Rady Bezpieczeństwa Kazachstanu. Wydarzenia ostatnich dni i godzin pokazują, że działania te nie zahamowały największych protestów od trzydziestu lat, co spotkało się z dalszą brutalną reakcją władz. Dotychczas w starciach miało zginąć 13 funkcjonariuszy i kilkudziesięciu protestujących. Tysiące osób zostało rannych i zatrzymanych.
W tej sytuacji władze użyły starego sposobu wyjaśniania powodów antyrządowych wystąpień. Ich zdaniem wszystkiemu są winni terroryści i bandyci inspirowani z zewnątrz. Taka interpretacja skłoniła prezydenta Tokajewa do wezwania na pomoc Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, stworzonej przez kilka państw powstałych po upadku Związku Sowieckiego. Chodzi o przysłanie do Kazachstanu tak zwanych sił pokojowych stworzonych przez państwa członkowskie. Tym samym Moskwa, odgrywająca kluczową rolę w układzie, uzyskała formalną zgodę Kazachstanu na ingerencję wojskową w tym kraju.
Rosja znana jest z chęci wysyłania za granicę owych sił pokojowych. Problem polega jednak na tym, iż siły takie wysyłane są szybko, ale ich wycofanie zajmuje lata. W rzeczywistości są one bowiem instrumentem utrwalania rosyjskiej obecności wojskowej w krajach, które Moskwa uważa za sferę swych żywotnych interesów. Z perspektywy Kremla Kazachstan z całą pewnością należy do takich obszarów.
* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: Ninara / flickr.com